#6
- YURI KATSUKI! - krzyknąłem zdyszany opierając się o biurko.
Sekretarka zsunęła nico okulary by móc na mnie spojrzeć po czym z prychnięciem poprawiła je środkowym palcem. Wredna baba... Ale cukier ma dobry.
- Jak zwykle Nikiforov. - westchnęła opierając się wygodnie łokciami na biurku. Dłonie ułożyła pod brodą, a swój przenikliwy wzrok wbiła we mnie.
Panna Minako. 25-letnia brunetka, która zajmowała się przydzielanie pokoi, odpowiadaniem za akademik oraz samopoczucie osób tu mieszkających. Kiedy pierwszy raz się z nią spotkałem, a było to, gdy przydzielała mi pokój wydawała się być miłą dziewczyną. Tak.. To były tylko pozory. Już następnego dnia, gdy przyszedłem wspólnie z kolegami do akademiku pokazała swoje pazurki. Mimo wszystko zawsze można się z nią podroczyć, a chcąc nie chcąc pomocy i tak musi udzielić.
- Podaj mi numer jednej osoby, która może tu mieszkać!
- Wyrażaj się szczylu! - krzyknęła dłonią uderzając w książki znajdujące się przy jej komputerze. - Szacunku dla starszych!
- A-ale..!
- Żadne "ale"! I co to się stało? Jak ty wyglądasz?! Chłopie wiem, że to ten wiek, ale w życiu sobie partnerki nie znajdziesz wyglądając jak ten stary dziad. Maraton przebiegłeś? Wygrałeś? Wspomniałeś o mnie?
- Minako proszę Cię... - spojrzałem na nią błagalnie dając jej do zrozumienia, że nie mam czasu na dłuższą rozmowę. - Tylko jedna osoba..
- Osoba? - zdziwiła się. - Zwykle przychodzisz do mnie, bo Ci się papier skończył w kiblu. Do dzisiejszego dnia nie wiem jak mogłeś zużyć cztery rolki w jeden dzień.
- Phichit bawił się w mumię.. - jęknąłem. - Tłumaczyłem Ci! Nie wyciągaj pochopnych wniosków!
- Ja wiem jak wy się zabawiacie... - uśmiechnęła się szeroko robiąc minę tak zwanego zboczeńca. Przekręciłem oczami przy okazji nerwowo tupiąc nogą.
- Osoba.
- Nie.
- Dlaczego?! - oburzyłem się, gdy ta w spokoju upiła łyk swojej czarnej kawy.
- Regulamin konusie. - zmrużyła oczy. Czyżbym nie przeczytał regulaminu? Oj? - Poza tym jak kocha to poczeka.. A później wyśle Ci SMSa, żebyś przepadł gdzieś w rzece.
- Pocieszasz... - jęknąłem. - Naprawę potrzebuję tego numeru pokoju! Muszę porozmawiać i to koniecznie! - widząc jej wzrok oczekujący dalszych wyjaśnień westchnąłem głośno. Szybko tego nie załatwię... - Zraniłem pewną osobę i chcę ją przeprosić, porozmawiać.. Minako błagam Cię...
- A co będę miała w zamian? - zapytała szczerząc się.
- Kupię Ci te buty, o których nawijałaś mi ostatnio... - burknąłem.
- A pasek? - dodała z iskierkami w oczach. Opadłem bezsilnie na biurko kobiety, po czym pokiwałem głową. - Tylko pamiętaj! Ten z brokatem i jednorożcem na szlufce!
- Tak, tak.. - mlasnąłem pod nosem. Spojrzałem na nią pytająco.
- Wiesz, że i tak bym Ci podała ten numer? - pokazała mi język wpisując coś na komputerze. - W życiu ten akademik nie miał regulaminu. No może tylko ciszę nocną, którą i tak wszyscy mają w dupie.
- Yuri Katsuki.. Kobieto powiedz mi ten numer i daj mi spokój...
- Czekaj pedale... - zmrużyła bardziej wzrok. - Czy to ty go tak podłamałeś? I ja mam Ci numer podawać?! - prychnęła. - Prawe drzwi od twojego pokoju.
- S-serio? - zamrugałem oczami. - Dzięki!
Machnęła na mnie tylko ręką biorąc kolejny łyk ciepłego napoju. Uśmiechnąłem się do niej jednym z moich najpiękniejszych uśmiechów po czym pobiegłem do windy, która miała mnie zawieźć na moje piętro.
Nigdy bym nie przypuszczał, że jeszcze ktoś będzie mieszkał na najwyższym piętrze.. Oczywiście z mojej szkoły. Od zawsze byłem przekonany, że jestem tam sam. Pomiędzy dziadkami, a wkurzającymi się o byle gówno dziewczynami z dołu.
A w tym czasie dosłownie obok mnie spał sobie smacznie Yuri. I gdy ja jak dureń szukałem przez pięć dni jakiegokolwiek kontaktu z nim, on spokojnie sobie siedział w pokoju obok. Czy tylko moje życie musi się tak komplikować? Czym sobie na to zasłużyłem?
Kiedy winda raczyła się w końcu zatrzymać wybiegłem niczym strzała kierując się do pokoju czarnowłosego. Zapukałem w drzwi. Raz. Drugi. Trzeci.
Nic.
Może wyszedł?
A może zauważył mnie przez judasza i uznał, że uda swoją nieobecność?
Równie dobrze może spać i nie słyszeć pukania...
Jest tylko różnych możliwości co mogłoby się teraz z nim dziać oraz co mogłoby się dziać wewnątrz tego pomieszczenia. Tyle możliwości... Tyle pytań i zagadnień... A żadnej sensownej odpowiedzi.
Mój telefon wydał z siebie dźwięk powiadomienia. Niechętnie, wciąż pukając do drzwi, wyjąłem telefon z kieszeni sprawdzając wiadomość jaką dostałem od Darkyego na Chattingu. Te jedno zdanie, które napisał spowodowało, że poczułem wielki niepokój. Jeszcze mocniej zapukałem do drzwi.
- Yuri otwieraj! - krzyknąłem kopiąc wejście, które jak na złość nie chciało się otworzyć. - Yuri!
Odsunąłem się nieco i biorąc rozbieg wbiegłem we drzwi, od których odbiłem się i upadłem na podłogę.
Jesteś inteligentny Nikiforov!
Wiem, dzięki.
Nie masz za co.
- YURI! - wrzasnąłem ciągnąc za klamkę. Nacisnąłem ją z głupią nadzieją, że są otwarte. Nadzieja matką głupich, tak?
Jaki był mój szok, gdy okazało się, że drzwi są otwarte...
***
Hey!
Zagęścimy nieco akcję? xD
Drama time!
:D
Chcielibyście załamanie Victora czy jego dalszy "bad boy-ski" styl życia? *Osobiście jestem za "czy"* :')
Dziękuję Wam za wszystko <3 Jesteście amazing! *głos Victora w tle* Te "emejzing" *O*
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro