Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#6

- YURI KATSUKI! - krzyknąłem zdyszany opierając się o biurko.

Sekretarka zsunęła nico okulary by móc na mnie spojrzeć po czym z prychnięciem poprawiła je środkowym palcem. Wredna baba... Ale cukier ma dobry.

- Jak zwykle Nikiforov. - westchnęła opierając się wygodnie łokciami na biurku. Dłonie ułożyła pod brodą, a swój przenikliwy wzrok wbiła we mnie.

Panna Minako. 25-letnia brunetka, która zajmowała się przydzielanie pokoi, odpowiadaniem za akademik oraz samopoczucie osób tu mieszkających. Kiedy pierwszy raz się z nią spotkałem, a było to, gdy przydzielała mi pokój wydawała się być miłą dziewczyną. Tak.. To były tylko pozory. Już następnego dnia, gdy przyszedłem wspólnie z kolegami do akademiku pokazała swoje pazurki. Mimo wszystko zawsze można się z nią podroczyć, a chcąc nie chcąc pomocy i tak musi udzielić.

- Podaj mi numer jednej osoby, która może tu mieszkać!

- Wyrażaj się szczylu! - krzyknęła dłonią uderzając w książki znajdujące się przy jej komputerze. - Szacunku dla starszych!

- A-ale..!

- Żadne "ale"! I co to się stało? Jak ty wyglądasz?! Chłopie wiem, że to ten wiek, ale w życiu sobie partnerki nie znajdziesz wyglądając jak ten stary dziad. Maraton przebiegłeś? Wygrałeś? Wspomniałeś o mnie?

- Minako proszę Cię... - spojrzałem na nią błagalnie dając jej do zrozumienia, że nie mam czasu na dłuższą rozmowę. - Tylko jedna osoba..

- Osoba? - zdziwiła się. - Zwykle przychodzisz do mnie, bo Ci się papier skończył w kiblu. Do dzisiejszego dnia nie wiem jak mogłeś zużyć cztery rolki w jeden dzień.

- Phichit bawił się w mumię.. - jęknąłem. - Tłumaczyłem Ci! Nie wyciągaj pochopnych wniosków!

- Ja wiem jak wy się zabawiacie... - uśmiechnęła się szeroko robiąc minę tak zwanego zboczeńca. Przekręciłem oczami przy okazji nerwowo tupiąc nogą.

- Osoba.

- Nie.

- Dlaczego?! - oburzyłem się, gdy ta w spokoju upiła łyk swojej czarnej kawy.

- Regulamin konusie. - zmrużyła oczy. Czyżbym nie przeczytał regulaminu? Oj? - Poza tym jak kocha to poczeka.. A później wyśle Ci SMSa, żebyś przepadł gdzieś w rzece.

- Pocieszasz... - jęknąłem. - Naprawę potrzebuję tego numeru pokoju! Muszę porozmawiać i to koniecznie! - widząc jej wzrok oczekujący dalszych wyjaśnień westchnąłem głośno. Szybko tego nie załatwię... - Zraniłem pewną osobę i chcę ją przeprosić, porozmawiać.. Minako błagam Cię...

- A co będę miała w zamian? - zapytała szczerząc się.

- Kupię Ci te buty, o których nawijałaś mi ostatnio... - burknąłem.

- A pasek? - dodała z iskierkami w oczach. Opadłem bezsilnie na biurko kobiety, po czym pokiwałem głową. - Tylko pamiętaj! Ten z brokatem i jednorożcem na szlufce!

- Tak, tak.. - mlasnąłem pod nosem. Spojrzałem na nią pytająco.

- Wiesz, że i tak bym Ci podała ten numer? - pokazała mi język wpisując coś na komputerze. - W życiu ten akademik nie miał regulaminu. No może tylko ciszę nocną, którą i tak wszyscy mają w dupie.

- Yuri Katsuki.. Kobieto powiedz mi ten numer i daj mi spokój...

- Czekaj pedale... - zmrużyła bardziej wzrok. - Czy to ty go tak podłamałeś? I ja mam Ci numer podawać?! - prychnęła. - Prawe drzwi od twojego pokoju.

- S-serio? - zamrugałem oczami. - Dzięki!

Machnęła na mnie tylko ręką biorąc kolejny łyk ciepłego napoju. Uśmiechnąłem się do niej jednym z moich najpiękniejszych uśmiechów po czym pobiegłem do windy, która miała mnie zawieźć na moje piętro.

Nigdy bym nie przypuszczał, że jeszcze ktoś będzie mieszkał na najwyższym piętrze.. Oczywiście z mojej szkoły. Od zawsze byłem przekonany, że jestem tam sam. Pomiędzy dziadkami, a wkurzającymi się o byle gówno dziewczynami z dołu.

A w tym czasie dosłownie obok mnie spał sobie smacznie Yuri. I gdy ja jak dureń szukałem przez pięć dni jakiegokolwiek kontaktu z nim, on spokojnie sobie siedział w pokoju obok. Czy tylko moje życie musi się tak komplikować? Czym sobie na to zasłużyłem?

Kiedy winda raczyła się w końcu zatrzymać wybiegłem niczym strzała kierując się do pokoju czarnowłosego. Zapukałem w drzwi. Raz. Drugi. Trzeci.

Nic.

Może wyszedł?

A może zauważył mnie przez judasza i uznał, że uda swoją nieobecność?

Równie dobrze może spać i nie słyszeć pukania...

Jest tylko różnych możliwości co mogłoby się teraz z nim dziać oraz co mogłoby się dziać wewnątrz tego pomieszczenia. Tyle możliwości... Tyle pytań i zagadnień... A żadnej sensownej odpowiedzi.

Mój telefon wydał z siebie dźwięk powiadomienia. Niechętnie, wciąż pukając do drzwi, wyjąłem telefon z kieszeni sprawdzając wiadomość jaką dostałem od Darkyego na Chattingu. Te jedno zdanie, które napisał spowodowało, że poczułem wielki niepokój. Jeszcze mocniej zapukałem do drzwi.

- Yuri otwieraj! - krzyknąłem kopiąc wejście, które jak na złość nie chciało się otworzyć. - Yuri!

Odsunąłem się nieco i biorąc rozbieg wbiegłem we drzwi, od których odbiłem się i upadłem na podłogę.

Jesteś inteligentny Nikiforov!

Wiem, dzięki.

Nie masz za co.

- YURI! - wrzasnąłem ciągnąc za klamkę. Nacisnąłem ją z głupią nadzieją, że są otwarte. Nadzieja matką głupich, tak?

Jaki był mój szok, gdy okazało się, że drzwi są otwarte...


***

Hey!

Zagęścimy nieco akcję? xD

Drama time!

:D

Chcielibyście załamanie Victora czy jego dalszy "bad boy-ski" styl życia? *Osobiście jestem za "czy"* :')

Dziękuję Wam za wszystko <3 Jesteście amazing! *głos Victora w tle* Te "emejzing" *O*

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro