Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#15


- Dziękuję za szybkie przybycie. - westchnąłem żegnając w drzwiach pielęgniarkę. Kobieta uśmiechnęła się do mnie szeroko.

- Musi odpocząć. Średnio przyjeżdżam tu dwa razy w tygodniu. - uśmiech zszedł jej z twarzy. - To ja Ci dziękuję za szybką reakcję.

Zamknąłem drzwi. 

Ten kretyn nażarł się tabletek nasennych. Dlaczego ty to sobie robisz głąbie kapuściany?! Jesteś jeszcze głupszy ode mnie, a to jest praktycznie nie możliwe!

Odetchnąłem stojąc przed kanapą z założonymi rękoma. Yuri wyglądał jakby spał. Bo to robi, głąbie... Zaczesałem swoje włosy do tyłu i rozglądnąłem się dookoła. I co? Będę tak tu stał?

Spojrzałem na pudełko, które stało na półce w kuchni. Kusiło mnie. A jak coś mnie kusi to to sprawdzam. Pewnym ruchem skierowałem się w stronę kartonowego pudła. Stanąłem na palcach i ściągnąłem je. Widząc kurz na jego powierzchni odruchowo dmuchnąłem, co spowodowało, że kichnąłem od pyłu.

- Na chuj dmuchałem? - otarłem swędzący nos. 

Położyłem pudełko na stoliku tuż obok porozrzucanych zakupów. Porozrzucane produkty irytowały mnie. Chwyciłem reklamówkę i powrzucałem je tam z powrotem. Od razu lepiej. 

Karton nie był jakoś szczególnie zabezpieczony. Można było otworzyć go w każdej chwili. Rozglądnąłem się ponownie dla pewności, że czarnowłosy nagle się nie przebudził. Powinien spać jeszcze kilka godzin, więc droga wolna. Otworzyłem pudełko, a w nim było... pełno listów. Listy? 

- Po co zbierać listy? Od czego są komórki w tych czasach? - chwyciłem jeden z nich. Wyjąłem go z koperty i zacząłem czytać. Jego treść mnie zaskoczyła, a widząc nadawcę poczułem ukłucie w klatce piersiowej. - Jak można pisać coś takiego?!

"Zgiń w końcu. ~ Twoja niestety siostra."

To tylko sześć słów. Sześć słów, a poczułem jak wbija mi się sztylet w serce. Mimo, że nie jest to zaadresowane do mnie. Poczułem ból, który maskował Katsuki. Chwyciłem kolejne listy i zacząłem czytać ich treść. A może to groźby? Nie... Groźby są inne... Ale życzenie komuś śmierci?

"Żałuje, że Cię spłodziłem. ~ Ojciec."

"Mogłam poronić. Nie żałowałabym. ~ Matka."

"Jesteś dla nas nikim. ~ Matka."

"Umrzyj. ~ Siostra."

Otarłem spływającą po policzku łzę. Dlaczego oni są tak okrutni? Co takiego zrobiło im to niewinne dziecko? 

Dokopywałem się do innych listów. W ŻADNYM nie było jakiegokolwiek miłego słowa. Cała jego rodzina miała go w dupie. Nie obchodziło ich co u niego? Żeby tylko! Powinni chociaż trochę się nim interesować! Gdyby dowiedzieli się, że jest w ciągłej depresji... Pewnie i tak mieli by to głęboko i szeroko... 

Na samym dnie był pamiętnik. Ładny, czarny, skórzany ze złotym napisem "Yuu Katsuki". Powinienem to czytać czy...? W końcu to jego własność... Ale... Dobra! Ciekawość wygrała. Otworzyłem na losowej stronie i zacząłem czytać.

"Dzisiaj znowu mnie pobili. Ciągle obwiniają mnie o śmierć Haruki. Kiedy mi to wybaczą? Miałem tylko 8 lat. Nie wiedziałem co zrobić. Całe życie byłem zamknięty i odizolowany. To już 5 lat tej męczarni. Jestem pewny, że ucieknę tylko wtedy, gdy nadarzy się odpowiednia okazja. Im jest i tak wszystko jedno. Albo zginę na wolności, albo od nich samych. Ja naprawdę nie chciałem go zabijać....."

- Co ty do cholery robisz pojebańcu?! - nad moją głową zawarczał wściekły Yuri. Wyrwał mi pamiętnik i rozejrzał się dookoła. Rozszerzył oczy rozwścieczony.

- Yu- Yuri? - uśmiechnąłem się głupkowato. - Już nie śpisz?

- JAKIM KURWA PRAWEM?! - warknął pokazując na kartonowe pudełko. - CZYTAŁEŚ, PRAWDA?!

- To nie tak! - krzyknąłem próbując się bronić. Spojrzał na mnie podirytowany. - No dobra w sumie to tak.. Ale chciałem się czegoś o Tobie dowiedzieć!

- I co wywnioskowałeś?!

- Że jesteś mordercą? - zaśmiałem się nerwowo. 

Yuri chwycił mnie za koszulę i jednym zwinnym ruchem wystawił przez okno. Krzyknąłem widząc przed sobą przepaść w postaci 20 metrów. Jedyne co utrzymywało mnie przed upadkiem była zaciśnięta dłoń na plecach mojej koszulki. 

- Spadnę!!! Ja spadnę!!! Yuri!!! NIE! PUŚĆ MNIE! - zacząłem drzeć się na cały głos.

- Mam Cię puścić? Jesteś pewny? - prychnął chłopak nachylając mnie bardziej.

- NIEEEEEEEE! NIE TU! JA NIE CHCĘ UMIERAĆ! JA CHCE MIEĆ DZIECI! JESZCZE TYLU RZECZY W ŻYCIU NIE ROBIŁEM! JESZCZE NIE UPRAWIAŁEM SEKSU Z CHŁOPAKIEM! NIE CHCĘ UMIERAĆ BEZ TEGO DOŚWIADCZENIA! YUUUUUUURI!!!

- NIE DRZYJ JAPY! - krzyknęła jedna z moich sąsiadek z dołu wychylając się przez okno.

- NIE WIDZISZ, ŻE UMIERAM?!

- PRZYJDĘ NA STYPĘ BY SIĘ NAŻREĆ! - dodała po czym z trzaskiem zamknęła okno. Mam zajebistych sąsiadów.

- Myślisz, że jestem mordercą? - Yuri wciągnął mnie z powrotem. 

- Przez chwile tak pomyślałem. - wydyszałem łapiąc się za serce. Yuri zamachnął się i z całej siły przyłożył mi w policzek. W szoku złapałem się za obolałe miejsce.

Chłopak obdarował mnie wściekłym spojrzeniem. Zamrugałem kilka razy powiekami. Co tu się odpierdoliło? Po chwili jego zachowanie i mord w oczach diametralnie się zmieniły. Jego oczy zaszły łzami, a z ust wydobył się głośny ryk. Wmurowało mnie. Po prostu wmurowało mnie w ziemię. Dlaczego humor zmienia mu się jak podczas okresu?

Yuri pobiegł w kierunku swojego biurka. Z obawą pobiegłem za chłopakiem. Może ma tam jeszcze jakieś zapasy tabletek? Jeśli tak to sam wszystkie zjem. Buhahaha.

Czarnowłosy jednak po raz kolejny mnie zadziwił. On. Wszedł. Pod. Biurko. I tam ryczał dalej. 

- Yuri... Nie bądź dzieckiem. - wyjęczałem nachylając się do niego. 

- Spieprzaj ode mnie. - mruknął pociągając nosem.

- Wyłaź i normalnie pogadajmy.

- Z Tobą nie da się gadać!

- Wyjdź...

- Nie.

- Bo zrobię to siłą!

- A w dupie to mam.

- To widać, że głęboką masz tą szparę!

- A co?! Sprawdzałeś?! - wydarł się i dodatkowo opatulił rękoma kolana.

- Wyłaź ty masochisto! - krzyknąłem, łapiąc go za nogi. 

- Zostaw mnieeeeeee! - załkał, gdy zacząłem go ciągnąć. Złapał się "ścianki" biurka, która robiła za jedną z podstaw. - Nie dam się!!

- Yuuuuuuri! - ile on ma siły w tych łapskach?! - Bo będę zmuszony Cię zgwałcić.

- Nie! - krzyknął puszczając się co spowodowało, że upadłem na tyłek z jego kroczem przy mojej twarzy... Ciekawe widoki. - Prze-przepraszam! 

- Nie no.. Mogę tak leżeć. - zaśmiałem się. Yuri zmienił pozycję i usiadł na moim brzuchu przodem do mnie. Podparłem się na rękach do siadu. - Przepraszam Yuri... Nie powinienem tego wszystkiego czytać. Ciekawość to jedna z moich największych wad. Zaraz po debilizmie i sklerozie. - westchnąłem. - Powiesz o co chodzi?

- Kiedyś.. Ale nie czytaj moich prywatnych rzeczy. To jedyne pudło, o którym chciałem zapomnieć. - mruknął ocierając policzki. Kurwa... Jaka słodycz.

- Nie wytrzymam.. - jęknąłem czując podniecenie.

- Victor?

Chwyciłem jego głowę i szarpnąłem ją do siebie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Opadłem na podłogę wraz z Yurim, który błądził dłońmi po mojej klatce piersiowej. Sam nie mając pomysłu co zrobić z dłońmi zatopiłem je w czarnych włosach chłopaka. 

Yuri podniecał mnie samym dotykiem, który przeniósł pod koszulkę. Zimne dłonie drażniły moją skórę. Nie przestawaj... Jeszcze... 

- Yuri, czy to pozwolenie? - zapytałem odrywając się od niego.

- Oczywiście, że nie kretynie. - mruknął dając mi pojedynczego całusa. - Po prostu Ci stoi i mnie uwiera.

- I tak to wykorzystam. - uśmiechnąłem się i przygryzłem jego wargę. Sam to zacząłeś Yuriś.



***

Hey!

Jak tam? xD

Mają być segzy czy bez segzów?

Jak chcecie xD

I teraz dramma time. Czy Yuri jest mordercą? ^^ hyhyhyhyhy

Dziękuję Wam za wszystko <3

Da napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro