XVIII
Percy nie była pewna, czego nie spodziewała, ale te słowa złamały jej serce. Szybko przeszła obok, zagryzając wargi do bólu.
Hazel chciała kupić bransoletki przyjaźni z Thalią. I Percy nie chciała mieć z tym problemu, ale całe oczy ją szczypały od wstrzymywanych łez.
Znała Hazel prawie rok dłużej. I podczas ich całej przyjaźni, nigdy nie dostała propozycji zawieszek "best friends". Uważała je co prawda za infantylne, przereklamowane, ale... Cholera.
Nie chciała stracić żadnej z przyjaciółek. Hazel nie zauważyła stanu Thalii dopóki ta go nie zwerbalizowała; Percy już wcześniej pytała, czy czegoś potrzebuje. Thalia nigdy nie tańczyła belgijki o dwudziestej trzeciej na parkingu z Thalią; Percy owszem. Wiedziała już wcześniej, że nie była pierwszym wyborem żadnej z nich i to tylko frustrowało ją jeszcze bardziej, bo nie powinna tak tego przeżywać.
Już dawno nie miała takiego bulimicznego napadu. Płatki, mleko, herbatniki, kanapki, pomidory, pomarańcze, żelki. A już wcześniej bolał ją brzuch. Nie umiała wybuchnąć płaczem, więc wpakowała w siebie te obrzydliwe mleko, które było z innej firmy i czuła w nim obrzydliwą zawiesinę, choć może tylko jej się zdawało. W głowie krążył jej obraz roześmianych twarz przyjaciółek.
"Ale nie serduszko! Do nas bardziej pasuje pizza i frytki!"
Do czego Percy by pasowała? Do czekolady i środków nasennych? Wydawało się to prostsze, niż znalezienie człowieka.
Czemu Hazel jej tak strasznie nienawidziła?
Za osiem dni trzecia rocznica. Gdy myślałam o tym podczas przełykania, chciało jej się wymiotować.
Jej ciało było tak obrzydliwe, włączając w to świeżo pocięte piersi. Wtedy nie miała ich pobliźnionych. Blizny na brzuchu pojawiły się później, a ówczesne uda były prawie czyste. Skupiała się tylko na prawym, a to wszystko zanim jeszcze cięła się głębiej niż pół milimetra. Ciekawe, czy teraz by jej dotknął, widząc jej skórę. Gdyby miała znać odpowiedź, coś by się w niej zmieniło, niezależnie od jej przesłania czy brzmienia.
Coś w środku niej się trzęsło, coś więcej niż tylko tkanka tłuszczowa. Chciała rozerwać sobie ramiona, choćby i zębami, oczyścić mięsień z tłuszczu i spuścić go w kiblu razem z wymiotami. Pragnęła sprawić sobie jakikolwiek ból, rozdrapać dłonie, podpalać szyję, oderwać uszy, rozwalić głowę, złamać łydkę, obić place u stóp, wyrwać żyły, dostać wrzodów żołądka albo zapalenia wyrostka robaczkowego, przeżywać bóle okresowe lub migrenę, a najlepiej pociąć.
Czemu ona pamiętała, że ulubiony kolor Thalii to czarny, a Hazel za dzieciaka kochała pływać, a one tylko jej imię?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro