yeoseot
Czasami szczęściu trzeba pomóc. W mniejszym, bądź większym stopniu, ale jednak. A zwłaszcza wtedy, kiedy jest źle, a na naszą głowę spada kowadło, rodem z kreskówek, nazywane "życiem". To właśnie wtedy człowiek budzi się z ręką w nocniku i spostrzega, na jak fatalnej pozycji obecnie się znajduje. I to z reguły dodaje motywacji do działania, chociaż w znacznym stopniu to zależy od człowieka. Jeden za wszelką cenę będzie chciał wyjść z dołka, po przysłowiowych "trupach" do celu. Wówczas zbudowałby światowe imperium, przez co każdy by się z nim liczył. Bez wyjątku. Drugi zaś siądzie w kącie i będzie lamentował. Że to, co dotychczas "osiągnął" mógł zrobić inaczej; lepiej.
Czy w takiej sytuacji obecnie znajdował się Jimin? Zdecydowanie tak. I śmiało możemy go zaliczyć do drugiego typu człowieka. Odkąd tylko stracił pracę, nie robił nic innego, niż użalanie się nad swoim nieszczęsnym losem. Desperacko szukał nowej pracy, był nawet gotów rzucić swoje studia, aby być w pełni dyspozycyjnym. I oczywiście nie poinformował o tym Yoongi'ego, który swojego rodzonego brata, a na dodatek sąsiada, widywał raz w tygodniu i to przypadkiem na klatce schodowej. Nie chciał tej konfrontacji, w końcu który człowiek chciałby się przyznać do błędu?
Wyjeżdżając z rodzinnego miasta i podążając śladem starszego brata, Jimin był pewien, że zawojuje świat. Miał plan, jak osiągnąć sukces, w kieszeni jeansowej kurtki mając jedynie drobne na bilet w jedną stronę do Seulu oraz plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami. Resztę chciał zostawić za sobą, jedynie o czym pamiętając, to rodzice. Ludzie, bez których by go nie było. Ci sami, którym był niezmiernie wdzięczny i chciał dla nich jak najlepiej. A to zaś wiązało się z opuszczeniem ojcowizny. Tylko w ten sposób mógł im pomóc. Chociaż wiedział, że każda rewolucja pożera swoje dzieci, jego i tak to nie zniechęciło. Uparł się, że da sobie radę i postanowił tego słowa dotrzymać. Nieważne jakim kosztem!
Z takim nastawieniem pożegnał swoich rodziców, jednak jak się okazało nieco później - życie na własną rękę nie jest łatwe. Nie jest nawet przyjemne, zwłaszcza jeżeli martwisz się o każdy grosz. Wtedy modlisz się o cud, który miałby poprawić jakość twojego jestestwa. Cud, który nie zdarza się prawie nigdy.
Lecz czy tym cudem nie był tajemniczy jegomość, na którego wpadł pędząc do domu, a który znalazł jego portfel? Ten sam, który zaproponował mu ten niemoralny układ, przez który na samą myśl robiło mu się słabo? Czy może przystojny rudowłosy, który podarował mu tajemniczy kartonik z numerem telefonu? Na który pomimo wielu sprzecznych myśli, zdecydował się zadzwonić. A przynajmniej taki był plan, który spalił na panewce. Wraz z wybraniem numeru przez drobnego blondynka i usłyszeniu przyjemnego głosu po drugiej stronie słuchawki - ten zwątpił. Jego kompleksy wzięły górę, a głos uwiązł w gardle. Jednym słowem - nie dał rady. Jednak zamiast dalej się pogrążać i milczeć, to tuż po kolejnym, nieco zdziwionym "halo?", postanowił się rozłączyć. Jego serce biło jak oszalałe, a krew szumiała w uszach. To było stanowczo za dużo, jak na jego osobę.
Jimin zdecydowanie nie był gotowy na tak drastyczny krok. Pocieszał się jedynie tym, że osoba z połączenia, nie wiedziała, że to on do niej dzwonił. A co za tym szło, nie miał się czego obawiać, że poniesie jakieś konsekwencje. No może zapłaci trochę większy rachunek za telefon. Bo co innego mogłoby się stać? Rudowłosy mężczyzna z pizzerii jakimś magicznym sposobem go znajdzie, przełoży przez kolano i da klapsa? Nie oszukujmy się. To nie miało racji bytu.
Gdybyś tylko wiedział, Jimin. Gdybyś tylko wiedział...
xxx
- Mówię ci, to musiał być on - fuknął zirytowany Jeon, wychylając na raz setkę whiskey, którą miał w szklance. Był święcie przekonany, że miał rację. Że po drugiej stronie połączenia był blond włosy chłopak, którego sobie upatrzył za cel. I nie zamierzał spocząć dopóki nie przekabaciłby go na swoją stronę. - Hoseok, ja jestem tego więcej niż pewny!
- JeongGuk, na początek może odstaw ten alkohol i się uspokój - Jung westchnął smutno, rozsiadając się wygodniej na narożnej sofie w salonie swojego przyjaciela. Na jedno nie dziwił się, że brunet jest poddenerwowany i rozkojarzony. Widocznie blondynek mocno zawrócił mu w głowie, skoro ten tak mocno przeżywa to "odrzucenie". Jeżeli tak można nazwać zerwanie nawiązanego połączenia, które swoją drogą było głuche. - wiesz ilu takich chłopców jest w całej Korei? To mógł być każdy! Przecież nie tylko jemu dawałeś swoją wizytówkę! Opanuj się! Przecież na nim się świat nie kończy!
- Nic nie rozumiesz! Nic... Hoseok, tylko on dostał wizytówkę z moim prywatnym numerem. Każda inna rozmowa jest przekierowywana do biura, rozumiesz? To był on! To musiał być on!
Szaleńczy uśmiech pojawił się na ustach smoka, który w wyrazach euforii wziął całą butelkę trunku ze stolika i przechylił, biorąc z niej kilka pokaźnych haustów. By już po chwili odłożyć ją z głośnym łoskotem na poprzednie miejsce i usiąść tuż obok swojego najlepszego przyjaciela. Był szczęśliwy. Czuł, że teraz może wszystko. Że był Panem samego siebie i drobnego blondyna, który nie miał pojęcia, że w chwili obecnej toczy się debata na jego temat. Ale chciał osiągnąć jeszcze więcej. Miał cel, który sobie postawił tej jednej, pamiętnej nocy. I nie było sposobu, aby odwieźć go od tego pomysłu.
- No dobrze, to chociaż powiedz mi czemu akurat on? Przecież ten dzieciak nic ci nie zrobił...
Wtedy jak na zawołanie, atmosfera uległa zmianie. Powietrze zgęstniało, a ciężar niewypowiedzianych słów spoczął na barkach JeongGuka. Wiedział, że musi mu powiedzieć. W końcu Hoseok był jego najlepszym przyjacielem. Znali się od setek lat, więc nawet gdyby chciał przed nim coś zataić, ten i tak by go przejrzał. Znali się jak łyse konie, a ich przyjaźń była trwalsza niż niejedno zawarte małżeństwo. Nic więc dziwnego, że Jung wyłapał zmianę w zachowaniu smoka. Zorientował się, że ten od razu posmutniał, więc objął go ramieniem, chcąc mu dodać otuchy. Nie spodziewał się, jednak tych kilku słów, które i podziałają na niego.
- On mi ją przypomina, Hoseok. On mi przypomina ChoSun...
A wówczas między nimi zapanowała wymowna cisza i uczucia, które nigdy nie wygasły...
a/n: Witam w Nowym Roku! oby był lepszy od poprzedniego! Rozdzialik przejściowy, obiecuję, że od następnego zacznie się coś dziać...
Kocham Was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro