taseot
Mętlik, który panował w głowie Jimina, już od jakiegoś czasu, pogarszał się z każdym kolejnym dniem. Wizyta tajemniczego rudego jegomościa oraz mały kartonik, który mu podarował, odbijały się w jego pamięci. Zaś tajemniczy numer, zapisany ładną czcionką, nie dawał mu ani chwili spokoju, a jedynie bardziej osłabiał i tak już wycieńczonego psychicznie blondyna. Z jednej strony wizja, tak łatwego i "szybkiego" zarobku, wydawała mu się nad wyraz kusząca. Duże pieniądze, za raptem kilka zdjęć, były naprawdę w stanie go skłonić ku temu, aby chwycić za telefon i faktycznie zadzwonić do wyżej wymienionej osoby. Mało tego, dzięki tej pracy, byłby w stanie pomóc swoim rodzicom w wyjściu na prostą, o swojej niezależności finansowej nie wspominając. Byłoby go stać na porządne mieszkanie, może nawet w mniej podejrzanej dzielnicy, które wynajmowałby razem z bratem. Bo nie mógł pozwolić, aby Yoongi żył w tak opłakanych warunkach, jeżeli on "pławiłby się" w luksusie.
Ale to faktycznie, jeżeli zdobyłby się na wybranie tych kilku cyfr i przyłożenie komunikatora do ucha.
Lecz tym co go powstrzymywało, była nieśmiałość oraz wstyd. Tak, Park Jimin wstydził się nie tylko swojego ciała, ale i twarzy. Uważał się za mało atrakcyjnego, jeżeli nieatrakcyjnego w ogóle. W jego mniemaniu jego policzki były zbyt pulchne i dziecięce, wargi zbyt kobiece, a dłonie małe, co dorosłemu mężczyźnie nie przystawało. Nie wspominając o braku wyrobionych mięśni, którymi jako model powinien się szczycić. A warto zaznaczyć, że przez brak jakichkolwiek środków na życie, Park nie miał jak dorobić się tego, czego pragnął. Pensja, jaka otrzymywał z pracy w pizzerii nie była zła, ale wystarczała tylko na opłacenie czynszu, za jego "klitkę", jak to Jimin zwykł nazywać swoje małe mieszkanko. Z tego co z niej zostało, zaraz po uregulowaniu należności, nie miał jak zrealizować najpilniejszych potrzeb, o przyziemnych przyjemnościach nawet nie mówiąc.
Jednym słowem, był to obraz skrajnej biedy, jeżeli o jego życie chodziło.
Ale chciał tego, więc nie śmiał narzekać. Usamodzielnił się, w miarę, nie prosząc nikogo o żadne pieniądze na przeżycie. Kiedy trzeba było, głodował, nic nie mówiąc o tym swojemu bratu, który w tej sytuacji urządziłby mu małą awanturę. A tego nie chciał.
Chciał dla swoich bliskich, jak najlepiej. Naprawdę. gdyby tylko mógł, to podarowałby im gwiazdkę z nieba. Nie chciał im sprawiać kłopotów, a gdyby się przyznał do swojej sytuacji, tylko by pogorszył sprawę. Bo zarówno Yoongi, jak i ich rodzice nie mięli lekko, więc po co dokładać im zmartwień.
xxx
- Musisz dzisiaj przyjść - szorstki głos szefa blondyna odbił się w słuchawce telefonu, a zaraz potem od kremowych ścian jego mieszkania. Natomiast zaspany Jimin nie za bardzo orientował się w zaistniałej sytuacji.
Była godzina siódma rano, a nasz główny bohater w swój dzień wolny, został wybudzony w bardzo niekulturalny sposób. Wiadomym jest, że sytuacje bywają różne, jednakże budzenie kogoś w tak bestialski sposób, jakim było wręcz gorączkowe wciskanie przycisku zielonej słuchawki, jeszcze o tak nieludzkiej godzinie, można było zakwalifikować, jako stan wyjątkowy. Jednak warto pamiętać, że należy się szanować, jako człowiek, ale i jako pracownik, więc niekiedy należy zawalczyć o swoje. Najlepiej w jak najbardziej miły i dyplomatyczny sposób, ale oczywiście nie zawsze sie da. Zaś to zależy od samego człowieka.
- Ale o co chodzi? - wymamrotał na wpół żywy, by po chwili przetrzeć oko piąstką. Kto by się spodziewał, że po czternastu godzinach w pracy, będzie na tyle zmęczony, by o tak wczesnej porze nie kontaktować ze światem? Cóż na pewno nie Huang JinHo, który zapewne na te słowa wywrócił oczyma oraz zacisnął dłonie w pięści, ponieważ nienawidził, kiedy ktoś niepotrzebnie drążył temat. Lub co gorsza mu się przeciwstawiał. A to właśnie chyba próbował zrobić nie kto inny, jak nasz biedny i zaspany Jimin.
- O coś ważnego. Masz przyjść i koniec kropka. Gdyby to było coś błahego, to bym do ciebie nie dzwonił i nie kazał przychodzić, to chyba jasne. Masz być za godzinę, zrozumiano?
I cóż miał począć zdezorientowany Park, kiedy zaraz po tych słowach usłyszał odgłos zakończonego połączenia?
xxx
- Ale jak to? - głos na chwile uwiązł mu w gardle, a on sam walczył ze sobą, aby nie wybuchnąć płaczem. Nie tego się spodziewał i nie w taki sposób. - ale jak to zwolniony? Myślałem, że jestem dobrym pracownikiem.
- Mało mnie to obchodzi - sarknął mężczyzna w wieku około czterdziestu lat. Miał w głebokim poważaniu to, że właśnie w tej chwili pozbawił tego młodego chłopaka środków do życia, skazując go tym samym na głód i bezdomność. Liczyło się jego własne dobro, bo Huang nie widział nic z wyjątkiem czubka własnego nosa. Tylko on i jego dobro, a najlepiej by było gdyby reszta zniknęła z powierzchni tego świata. - widocznie nie byłeś, skoro cię zwalniam. A teraz zejdź mi z oczu, bo muszę prowadzić firmę.
Tego było za wiele. Jimin jeszcze nigdy nie poczuł się tak upokorzony. Jeszcze nikt, go tak nie upokorzył, jak ten mężczyzna, który aktualnie siedział na przeciwko niego z tym wrednym wyrazem twarzy i założonymi rękoma na piersi. I gdy tak Park na niego patrzył, śmiało mógł stwierdzić, że ten człowiek przypomina mu diabła. Albo jakieś inne groźne stworzenie, które swoje miejsce bytu na pewno nie miała wsród świata ludzi. Sama jego aura była nieprzyjemna, a co dopiero charakter i sposób, w który odnosił się do pracowników.
Jednakże najmłodszy z rodziny Park, nie dał się tak łatwo zastraszyć. Jeszcze przez chwilę mierzył się ze swoim byłym pracodawcą spojrzeniami, by następnie opuścić lokal z uniesioną głową. Postanowił, że nie da się tak łatwo. Podobno nic nie dzieje się przypadkiem, więc to, że ten satry dupek go zwolnił, musiało być częścią boskiego planu. Dlatego też zaraz po powrocie do mieszkania, stwierdził, że najwyższa pora działać. I to też zmairzał zrobić. Działać i nawet już wiedział jak. I kto mu w tym wszystkim pomoże.
Ponieważ determinacja i ambicja, były teraz jego najmocniejszą stroną.
xxx
- Mówię ci, nie zadzwoni - westchnął nieco zawiedziony JeongGuk, by po chwili zamoczyć usta w bursztynowej cieczy. Miał nadzieję, że uroczy blondyn, na którego niefortunnie nakrzyczał zadzwoni do niego, zagdzając się propozycję, którą mu zaoferował. Oczywiście nie osobiście, tylko przez swojego przyjaciela, bo niestety zbyt dobrze pamiętał, jak jeszcze tego samego wieczora, kiedy miał miejsce ten jakże nieprzyjemny incydent, zaproponował mu coś tak ordynarnego i niemoralnego.
I w sumie to nie mógł mu mieć tego za złe. On powinien się jeszcze dziwić czemu blondyn nie zamknął mu wtedy drzwi przed nosem, tylko usilnie starał mu się wytłumaczyć, że na pewno pomylił adresy, a następnie wyprosić go ze swojego małego mieszkania. Oczywiście zaraz po odzyskaniu portfela!
Nie mniej jednak JeongGuk stwierdził, że nie odpuści tak łatwo. I tym oto sposobem wysłał swojego rudego przyjaciela na drobne zwiady. Dzięki temu wiedział już, gdzie uroczy ( i nieco wystraszony) blondynek, pracuje. A on oczwiście miał zamiar, rzecz jasna, w ów miejscu pracy go odwiedzić, kiedy znalazłby chwilkę czasu. Tylko po to, aby kontynuować temat poruszony tego pewnego wieczoru.
No ale jednak bardziej ucieszyłby się z tego telefonu.
- Guk, spokojnie - westchnął Hosoek, który postanowił wygodniej rozłożyć się na kanapie. Doskonale wiedział, że takie oczekiwanie może być stresujące. Poniekąd od tego też zależało czy jego przyjaciel będzie "szczęśliwy", jeżeli pokusilibyśmy sie o takie stwierdzenie. Bo dzieciak był doprawdy uroczy, więc nie zdziwił się, że Jeon zwrócił na niego swoją uwagę. Ale biorąc pod uwagę fakt, jakie ten miał plany wobec niego, to nie dziwił się, że młody chłopak się nie odezwał. On sam na jego miejscu, najprawdopodobniej by uciekł z krzykiem albo wybrał numer na posterunek policji, bo teraz wariatów na tym świecie nie brakuje. Dlatego nawet nie starał się pocieszyć przyjaciela, ani zbytnio go nie nastawiać. Nie chciał, aby ten się rozczarował na starcie. - jak będzie chciał to zadzwoni. Może nie ma czasu, pomyślałeś o tym?
Ale wtedy jak na zawołanie, w pomieszczeniu rozniósł sie dźwięk dzwonka. A na ustach smoka pojawił się cwany uśmieszek.
- Już jesteś mój, kochanie. Tylko mój.
a/n: doszły mnie słuchy, że się za mną stęskniliście :)
przepraszam za ten shit :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro