Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

net

Jedyne na co Jimin nie mógł narzekać w swoim życiu, to z pewnością na swoich rodziców oraz starszego brata. Dzięki ich miłości i wsparciu, wyrósł na dobrego i znającego swoja wartość człowieka. Bo pomimo biedy, która królowała w domu państwa Park, ci nie dawali tego po sobie poznać. Ich pociechy zawsze miały drugie śniadanie do szkoły, a w domu po zajęciach, mogły liczyć na ciepły i smaczny obiad. Nawet od czasu do czasu, była to prawdziwa uczta, kiedy na przykład Pan Park wynegocjował ze swoim szefem drobną podwyżkę, która nieco polepszyłaby ich stan, lub wtedy, kiedy to Yoongi - najstarszy z dwójki rodzeństwa - dostał się na studia prawnicze w stolicy kraju. To już samo w sobie było zaszczytem, a fakt, że ten już wkrótce rozwinie skrzydła i się usamodzielni, było czymś z czego ich rodzice byli naprawdę dumni.

Jednak zdecydowanie gorsza była świadomość, że nie będą mogli za bardzo wspomóc swojego syna finansowo. I to nawet, jeżeli głowa rodziny dostałaby kolejną podwyżkę.

Lecz starszego z braci nie zraziło to za bardzo. Miał cel, który postanowił zrealizować za wszelką cenę. A równało się to tym, że zaraz po wszystkich egzaminach zatrudnił się w firmie kurierskiej żeby odłożyć co nieco na mieszkanie w stolicy. Jednak w weekendy lub zaraz po zakończeniu swojej dziennej zmiany, pędził do położonego na obrzeżach miasta magazynu, gdzie dorabiał sobie jako jeden z tych, co pakują asortyment do ciężarówek. Dzięki temu już pod koniec swoich wakacji mógł wynająć małe mieszkanko i wyprowadzić się z rodzinnego domu. Zostawiając tym samym swoich kochanych, ale jakże dumnych z niego rodziców, oraz młodszego brata. Brata, który chyba przeżył to gorzej, niż sam sądził.

Te dwa lata bez Yoongi'ego dłużyły się Jiminowi niemiłosiernie. I nie chodziło tutaj w żadnym stopniu o tęsknotę za tym starszym gburem, który dla chociażby dodatkowych pięciu minut snu byłby gotów zabić. No w sumie może w jakimś stopniu tak. Bo kogo Jimin miał męczyć i dręczyć, jeżeli nie starszego brata?  Niemniej jednak musiało to ulec zmianie. Jego brat dojrzał, dorósł. Już nie będzie się z nim sprzeczał o to, kto weźmie czerwonego pada podczas gry na konsoli, która kupili wspólnie. Albo o to, kto pierwszy skorzysta z komputera lub o kolejność do łazienki. Co to, to nie.

Ponieważ Yoongi dorósł, więc Jimin też musiał. 

Chociaż w zasadzie, to chciał dorosnąć.

Tak samo, jak chciał, aby i z niego rodzice byli dumni. Toteż dlatego zaraz po wyjeździe starszego brata, postanowił bardziej przysiąść do nauki i tak, jak jego starszy brat chciał się dostać na najlepszy uniwerek w całym Seulu. Dlatego prawie zupełnie zrezygnował z życia towarzyskiego i innych przyjemności, na koszt napisania kolejnego eseju czy rozwiązania kolejnego zadania z matematyki. A oprócz nauki do szkoły, swój wolny czas przeznaczał również na przygotowania do egzaminów na uczelnię. Bo pomimo tego, że jego kierunek nie był jakoś szczególnie oblegany, przyłożyć się i tak trzeba było. I kiedy wreszcie nadszedł czas egzaminu, Park Jimin szedł na niego, niczym żołnierz na wojnę. Nie bał się go w ogóle. Jeżeli można tak powiedzieć, to był przygotowany na najgorsze. Wiedział, że przerobił cały wskazany materiał, a nawet ponad, więc nie miał się czym martwić. Lecz wiadomo, z tyłu głowy, jednak miał zasiane to przysłowiowe ziarnko niepewności. 

Jednak niepotrzebnie. Bo wraz z dniem, w którym przyszły wyniki, jego świat nabrał wyraźniejszych barw, jeżeli nie stanął na głowie. Zdał egzamin. Dostał się na studia, na ten sam Uniwersytet co jego kochany, ale i czasami nieznośny, starszy brat. Dokonał tego. Sprawił, że zarówno on sam był z siebie dumny, jak i jego rodzice czy Yoongi. I jeszcze tego samego wieczora, starszy z rodzeństwa przyjechał do rodzinnego domu, aby wspólnie świętować to małe zwycięstwo. 

Zwycięstwo, które miało pozwolić wyjść tej rodzinie na prostą.

xxx

Zaraz po przyjedzie, oprócz Yoongi'ego, Jimin tak naprawdę w stolicy nie miał nikogo. Nie miał nawet swojego własnego mieszkania, tylko zwalił się do swojego starszego brata na czas, dopóki na siebie nie zarobi. Co prawda nie chciał tego, ale musiał. Musiał wyjechać zaraz po egzaminach, bo kłopoty finansowe jego rodziców, go do tego "zmusiły". Chociaż tak naprawdę, to on podjął taką decyzję. Nie chciał im siedzieć na głowie, kiedy miał możliwość wyjechania już na początku swoich wakacji. Bo wiedział, że rodzice mu, im, nie pomogą. Wolał aby na spokojnie zaczęli spłacać swoje długi, a on, jak i Yoongi zadbają sami o siebie, i jeżeli będą w stanie, to dołożą się do ich skromnego budżetu. 

Dlatego też tuż po przyjeździe do brata, zatrudnił się w małej pizzerii, znajdującej się w pobliżu centrum stolicy. Dzięki temu już po pierwszym miesiącu pracy, mógł wyprowadzić się od brata i wynająć sobie małe, jednopokojowe mieszkanie, piętro niżej niż sam Yoongi. Co teoretycznie można było nazwać kolejną przeprowadzką w jego życiu, o ile można nazwać tak przeniesienie kilku pudełek i torby z ubraniami piętro w dół. Dzięki temu miał swój mały azyl, w którym nikt mu nie przeszkadzał. Albo to on nikomu nie przeszkadzał. Bez obaw, że ktoś go zobaczy, mógł rozłożyć się na kanapie i czytać. Albo się uczyć. Lub spędzać miło czas ze swoim nowym przyjacielem, aka niejakim Kim Taehyungiem, którego to poznał w miejscu swojej pracy.  Tak, jak on, był tam kelnerem, a na dodatek osobą, na której spoczywał obowiązek szkolenia go. 

I Jimin śmiało mógłby określić swojego rówieśnika stwierdzeniem "ten nieco dziwny i zakręcony". Bo niemal na każdej ich wspólnej zmianie, młodszy o czymś zapominał. A to o tym, na jakim cieście miała być dana pizza, albo to jaki sos zamawiał klient. Mało tego Kim nieraz żył we własnym świecie tak, jak teraz, kiedy siedział przy jednym z pustych stolików, obserwując ludzi na ulicy, którzy zmierzali tylko w sobie znanym kierunku. I zupełnie ignorował fakt, że oprócz pewnego rudowłosego jegomościa, który aktualnie rozmawiał z jego starszym kolegą, oraz jego samego, to lokal jest pusty.

Ale może w tej chwili lepiej aby oddawał się temu, co aktualnie robił? Bo ta wymiana zdań, której mógłby być świadkiem, na pewno wywołałaby w nim lekki niepokój.

- Czy mógłbym prosić rachunek? - do Jimina stojącego za ladą, podszedł jedyny klient, z którym jeszcze niedawno rozmawiał. I musiał przyznać, że ten był bardzo sympatycznym człowiekiem, nie licząc oczywiście tego małego foux pas na samym początku ich rozmowy. 

Niski blondyn jedynie skinął s uśmiechem głową, nabijając odpowiednią cenę, zaraz kładąc papierowy świstek przed nadal szczerzącym się mężczyzną. Młody Park widział, jak ten mu się przyglądał ze stolika, przy którym siedział. I cóż. Na samym początku my to schlebiało, ale po dłuższej chwili zaczęło to być nieco kłopotliwe. Jednak nie mógł mu zwrócić uwagi. Bo jeżeli by to zrobił, klient mógłby pójść na skargę do szefa, a jeżeli tak by się stało, to Park już mógłby pożegnać się z pracą. A tego zdecydowanie nie chciał. 

- Jesteś śliczny - usłyszał po chwili, kiedy to rudowłosy klient uregulował należną zapłatę. - marnujesz się tutaj. Mógłbyś być modelem. O! Albo fotomodelem!

- Dziękuję, to miłe - zaczął. Nie ukrywał, że był speszony bezpośredniością rudzielca. Jeżeli nie całą osobą, bo jeszcze nikt nie chwalił jego urody. Oczywiście z wyjątkiem rodziców. - ale wolę zostawić taką pracę ludziom do tego stworzonym. Niech mi pan wierzy lub nie, ale są ludzie dużo piękniejsi ode mnie.

- Oj nie marudź. Trzymaj wizytówkę, jak się zdecydujesz, to zadzwoń, a wtedy umówimy spotkanie.

To powiedziawszy, wysoki mężczyzna włożył blondynowi do rąk mały kartonik i odszedł tylko w sobie znanym kierunku. Ale zanim to nastąpiło, puścił jeszcze Jiminowi oczko i figlarny uśmiech na do "widzenia". Natomiast młody Park niemal natychmiast zerknął na trzymaną przez siebie wizytówkę z mętlikiem w głowie. Ale poniekąd i w sercu, bo wreszcie czuł, że ma możliwość pomóc swojej rodzinie w tej ciężkiej dla nich sytuacji.

Zadzwonić? Czy nie zadzwonić?

Jeon JeongGuk

Seoul

tel. xx-xxx-xxx


a/n: wielki powrót! kto tęsknił?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro