Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wstęp

– Poczytaj mi, Victor... – usłyszał, a blada dłoń momentalnie pognała w stronę grubego, od deski do deski zapisanego zeszytu.

– Poezja – westchnął przeciągle. Rozchylił twardą, czarną oprawę. Uśmiech przedreptał poprzez przystojną twarz, nieomal niezauważalnie rozjaśniając jego oblicze. ­– Poezją jest siedzenie z tobą na naszej werandzie, Yuuri.

Narzeczony zachichotał. Sięgnął po kamionkowy kubek z aromatycznym naparem i siorbnął niekulturalnie. Malutka kropla spłynęła zwinnie po japońskim podbródku, wytaczając prosty szlak.

– Poezją jest ta jesień i ogród, tak piękny, odpoczywający...

– Należy mu się. Dużo z nami przechodzi – wtrącił brunet, uśmiechając się ponad kubkiem. Bezsprzecznie miał rację.

Ogromne połacie przyszarzałej już zieleni rozpościerało się przed jego oczyma.

Zamieszkiwali niewielką, drewnianą chatkę – sami wybrali ogromną działkę i zrealizowali nań swą prywatną utopię, nagle osiągalną i namacalną.

Dookoła małego domku rozrastała się trawa. Dbali o nią tak samo, jak o każde drzewko, kwiat i listek własnoręcznie zasadzonych roślin. Wzrok nie sięgał granic ich posiadłości, bowiem była ona tak duża, długa i szeroka, że sam spacer do jej bram mógł trwać kilka długich godzin.

Wspólną decyzję podjęli już rok wcześniej. Obydwoje zrezygnowali z łyżwiarstwa i oddali się nagle zrodzonej pasji, miłości i namiętności. Żaden z nich nie wiedział, skąd zaczerpnęli inspirację. Zalążek tajemnicy musiał tkwić w nich od urodzenia – być może właśnie dlatego los skrzyżował ze sobą ich drogi?

Doskonale wiedzieli, że nikt poza nimi nie mógł poznać prawdy.

To, co działo się na ich działce, nie wychodziło poza jej granice.

– Poezja jest jak krew. Barwna, klarowna i jakby... tłusta? – Połyskujące w blasku lampy naftowej brwi zmarszczyły się w zamyśleniu, lecz wróciły do pierwotnego swego kształtu na trzy wybrzmiałe słowa.

– Poczytaj mi, Victor! – Zniecierpliwiony, ponaglający głosik nie zamierzał przyjąć choćby piśnięcia sprzeciwu.

Głęboko nabrał powietrze. Płuca wypełniły się po brzegi, pierś dumnie wypięła, gotowa na akt deklamacji.

Struny zadrżały, a z gardła wydobył się ściszony, uwodzący swą barwą głos połówki pary największych psychopatów caluteńkiego świata.

***

Witajcie, zbłąkani czytelnicy!

Przybywam (jakże wcześnie, prawda?) z krótką zapowiedzią mojego udziału w wyzwaniu Rok z Yuri!!! on ICE, stworzonym przez naszą wspaniałą królową Dziabara!

Uznałam, iż muszę, po prostu bezwzględnie powinnam uprzedzić wszystkich Was o niebezpieczeństwach, jakie możecie napotkać w moich czterech prawieżeshotach. Otóż...

a) Zdecydowanie nie trzymam się limitu słów (choć w poprzednim wyzwaniu ten punkt zaliczyłam bez problemu!). Rozdziały są minimalnie dłuższe. Nie, żebym dobijała tutaj do trzech tysięcy - z tego, co pamiętam, nie przekroczyłam nawet dwóch! Jednakże odstępstwo od zasady zaistniało i wypada się do tego przyznać.

b) Nie znajdziecie tutaj scen miłości, przygro mi, nie tym rasem :''')

c) Opowiadanie zawiera sceny, które spokojnie można podciągnąć pod lekko drastyczne w niektórych momentach.

Pragnę wspomnieć, że wyzwanie trwa od 1.11 do 4.11.

No! Ja się już nie mogę doczekać iniewiemjaktymrazemprzeczytamtewszystkieteksty.

Do poczytania w listopadzie! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro