Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Noah ~

Zbliżał się koniec dnia. Słońce skryte za gęstą pokrywą chmur, powoli znikało za widnokręgiem i głęboka szarość wkradała się bezlitośnie na niebo. Robiło się ciemno.

Już po wszystkim, zrezygnował, musiał się poddać jak to słońce — mówił sam do siebie w myślach Noah, który stał na schodkach tarasu i pił jak zwykle białą herbatę.

Białe płatki róż wciąż nieco odbijały jasność nieba i rozpraszały mrok, jakby nie chciały się mu poddać i dawały nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.

Noah westchnął ciężko. — Nic z tego.

Miał jeszcze sporo pracy przed sobą i załączony laptop czekał na niego rozłożony na stoliku w salonie, ale kompletnie nie miał do tego głowy. Wszystkie jego myśli pochłaniało wczorajsze spotkanie z Kolem na placu widokowym i choć tak, jak przed chwilą o tym myślał, dał za wygraną, to jego słowa nie chciały zamilknąć mu w głowie.

„Wybacz, że chciałbym trzymać cię za rękę, pocałować te twoje przeklęte usta, o których nie umiem zapomnieć, a potem przytulić cię do siebie i cieszyć się intymnością"

Zawieszony gdzieś między poczuciem winy, bo nie mógł mu tego dać, a niesprawiedliwości, bo przecież chciał, nie potrafił skupić się na niczym innym. Nawet wyznanie, że Kol się w nim zakochał, nie poruszyło go tak, jak te słowa. One tak naprawdę były dowodem, że Kol nie chciał jedynie cielesności, a intymności, ale...

On jej chciał. Tej cielesności. Nigdy niczego nie pragnął bardziej. Owszem, chciał być kochany i samemu obdarować drugiego człowieka uczuciem, dzielić z nim te magiczne chwile, gdy serce drży na krawędziach i chce wyskoczyć z piersi, ale to fizyczność była tym, czego pragnął i która jego zdaniem była dowodem, wyznaniem i deklaracją przynależności. Zwłaszcza ta pierwsza.

Spojrzał na róże.

„Chciałby pan być czyjąś białą różą?" — pytanie Kola, które mu zadał, gdy przyszedł tu po raz pierwszy, zadźwięczało mu w głowie.

— Oczywiście, że bym chciał, Kol — odpowiedział mu szeptem, jakby stał tuż obok. — Skąd wiedziałeś już wtedy?

Kol mógł dzielić fizyczność z kimś innym. Z każdym. Z kimkolwiek. Ale czy z nim? Czy on mógł dzielić fizyczność z Kolem? Tę odartą ze wstydu bliskość? Tę drżącą w oddechu obezwładniającą nutę, pozwalającą się zatracić i oddać drugiej osobie?

Poczuł znów jego usta na swoich. Te z wtedy na parkingu. One były takie ciepłe i miękkie, zachłanne, ale nie zaborcze. We wspomnieniach zobaczył jego nagi, wysportowany tors i zmoknięte włosy, gdy grali w piłkę. Zatracał się w tym doznaniu, ilekroć wracał do niego myślami.

Bezwiednie dotknął opuszkami palców swoich warg.

To było takie dziwne uczucie. Pamiętał je. Ono rozlewało w ciele tę znajomą energię, tlącą się gdzieś głęboko i chęć na więcej. Jakby ta energia wracała do niego zza światów. Im więcej z nim przebywał, im bardziej ten chłopak odrywał jego myśli od tych codziennych, stresujących i obciążających ona tliła się coraz silniej, gdy wracał do wspomnień o pocałunku. Czuł, jakby lada moment miała rozbłysnąć jasnym płomieniem i wygrać z ciemnością. Czekał na to tak bardzo. Spojrzał znów na róże. Ta energia tak jak one walczyła z mrokiem?

Może to była moja szansa? Może powinienem spróbować?

Obejrzał się za siebie, jakby czegoś szukał, a w głowie znów usłyszał słowa Kola.

„Zaproś mnie do 609".

Cierpki grymas wykrzywił mu usta.

Dlaczego tak powiedział? Dlaczego obiecywał, że to nie jest dla niego takie ważne? Że wcale mu się nie spieszy? Kłamca!

Chwilę się wahał, a potem bez namysłu przekroczył próg tarasu, wyciągnął z szuflady kartę dostępu do 609 i wyszedł z apartamentu.

— Ja też nie muszędotrzymywać obietnic w takim razie!

🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀

O nie! Noah, co ty wyrabiasz!

Myślicie, że on to zrobi? Złamie obietnicę?

Do jutra!

Monika.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro