Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

 Dzień był naprawdę upalny, temperatura była tak wysoka, że można było smażyć jajka na masce samochodu. Trochę mnie to zastanawiało, biorąc pod uwagę, że dopiero był lipiec. Mimo utrudniającej pogody, nasza praca dobiegała końca. Kwaterka miała się ku końcowi, pozostało skończyć ogarnianie zgrupowania. Za niecałe 3 godziny miał przyjechać autokar z resztą uczestników obozu.  Nie mogłam się doczekać przyjazdu mojej drużyny. Najbardziej stęskniłam się za moją przyjaciółką Nikole, która była moją drużynową.   

                                                                               ***

Czas oczekiwania minął jak z bicza strzelił, gdy w oddali zauważyłam nadjeżdżające autokary. Zatrzymały się przy nas, a po chwili zaczęli wysiadać z nich harcerze i harcerki. Stałam z boku i przyglądałam się młodzieży, która pokracznie szukała swoich bagaży. 
-O nie, tylko nie on.-Powiedziałam sobie pod nosem. Ze wszystkich osób na świecie akurat ten człowiek musiał się tu pokazać. Pewnie się zastanawiacie o kogo chodzi? Dlaczego tak reaguje? Już tłumacze. Niejaki jegomość zwany Mateusz, tak bardzo za nim nie przepadam odkąd na zeszłym obozie "nie chcący " upuścił na mój bark żerdkę, gdy razem ją nieśliśmy . Zepchnął mnie do jeziora z pomostu, gdy akurat leżałam na nim i odpoczywałam, wylał na moje nogi gorącą  herbatę. Prawda jest taka, że zrobił to wszystko celowo. To była zemsta, ponieważ dałam mu kosza, co go jak widać mocno zabolało, że zachowywał się jak idiota.

Harcerze i harcerki podzielili się na swoje drużyny, a następnie kadry udały się do komendanta w celu ustalenia miejsc ich podobozów. Dołączyłam do swojej jednostki i wskazałam im polankę, gdzie miały rozbić  nasze namioty. 

Ten fragment lasu wyglądał niesamowicie. Promienie słońca padały na pustą, nieskalaną przez człowieka trawę. Patrząc się na nią, wyobrażałam sobie, jak zaraz będą tu stawiane namioty, kurnik czy inne typowo obozowe budowle. Przestrzeń dookoła była na tyle cicha, że można było słyszeć spokojny śpiew ptaków, rytmiczne tupanie mrówek czy nawet dźwięk wyskakujących ryb z jeziora, które było bardzo blisko nas. Na nasze nieszczęście, było to też siedlisko wędkarzy, którzy o dziwo nie zajmowali nam naszego głównego pomostu. Z transu wybił mnie dźwięk plusku wody. Szybko się odwróciłam i spostrzegłam jakąś osobę, która wpadła do jeziora. Na szczęście szybko wyszła na brzeg, więc nic poważnego się nie stało. Nicola ustawiła całą drużynę w dwuszereg, aby przekazać nam, gdzie mamy odłożyć nasze bagaże oraz abyśmy przebrały się w ciuchy robocze.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro