ROZDZIAŁ XVII
Wszyscy zamarli i spojrzeli na mnie.
Tylko toster poprawił kamerę, żeby wszystko nagrała.
A po mnie przeszło zimno i stałam się Camilie.
- Dumny z siebie jesteś, co? - powiedziałam do kuzyna.
- Tak, a żebyś wiedziała, jak bardzo!
- Bo teraz jestem "bezbronna"?
- Mhm!
- Chciałbyś, idioto - rzuciłam, a on zrobił minę typu "Yyyyy... Co?"
Przywaliłam mu z pięści w twarz, podcięłam mu nogi i kopnęłam go w brzuch z taką siłą, że poleciał na ścianę rozwalając ją. Podeszłam do niego.
- A to - wyrwałam mu moją gumkę z rąk - chyba moje. - odwróciłam się do wyjścia. - I nie przyznaję się do ciebie, kuzynie.
Przeszłam spokojnym krokiem przez spalone drzwi.
A wszyscy się gapili na tę scenę z rozdziawioną gębą.
- Aha, toster! Jak to opublikujesz zabiję cię! - wykrzyknęłam z korytarza.
- TO LECI NA ŻYWO.
- A GIŃ W PIEKLE, OK?! - wrzasnęłam.
*time skip*
- Camilie! Dlaczego nam nie mówiłaś?!
Siedziałam na kanapie obok śmiejącego się Sansa i słuchałam krzyków matki.
- Sans! Możesz zamknąć ryj?! - wrzasnęłam.
- nope.
- Grr... Nie powiedziałam wam, bo MT zabroniła.
- Jaka MT?!
- Mistrzyni Terroru, nasza nauczycielka.
- Nasza?
- Moja i Blue.
- A on wiedział? - zapytała wskazując Sansa.
- Tsaa... Sam to odkrył...
- yep.
- Masz...
- Jutro kończę osiemnastkę, więc długi będzie ten szlaban!
- Ugh...
- czekaj... co?!
- Urodziny mam.
- i nic nie wiem?! - teleportował się gdzieś.
- Ym... Aha...?
Elo. Napisałam to. A Camilie będzie dorosła. I Blue wie kim jest Flamy. Ogólnie cały świat wie, no ale ok.
Ciao!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro