ROZDZIAŁ XXII/Sans POV
Patrzyłem na moją dziewczy... Narzeczoną. Tak słodko wygląda, kiedy śpi... Zszedłem z łóżka tak, aby jej nie obudzić, i wyteleportowałem się z domu.
Byłem przed naszą siedzibą. Wszedłem do środka.
- Sans! Czemu wczoraj nie przyszedłeś, hm?! - zapytała mnie od wejścia Undyne, a ja poczułem, że się rumienię.
- Uuuuu - zawyły Frisk i Chara. - Czy my o czymś nie wiemy? (͡° ͜ʖ ͡°)
- o co wam chodzi?
- SANS, RUMIENISZ SIĘ - wykrzyknął mój brat od wejścia.
- papyrus! - podszedłem, aby go przytulić.
- A teraz Sans, gadaj o co chodzi - powiedziała Undyne z lennym na twarzy.
- no ja tylko... oświadczał- -nie dali mi dokończyć.
- OŚWIADCZAŁEŚ SIĘ?! - zapytali wszyscy naraz. - KOMU?!
- mojej dziewczynie...
- Nie, wiesz co kurde przypadkowej babce z ulicy -.-
- SANS, NIE MÓWIŁEŚ NIC O TYM, ŻE MASZ DZIEWCZYNĘ - powiedział mój brat z niepokojem.
- bo ona... heh heh heh... ona jest człowiekiem...
- CO?!! Sans, wiesz, że ci nie wolno! Nam wszystkim nie wolno! - wrzasnęła Undyne na cały korytarz, aż wszyscy się na nią spojrzeli.
- oj tam, przesadzacie - powiedział Lust na czele wchodzącej ekipy z UnderLust. - ja też mam dziewczynę człowieka i co z tego? wiecie, jakie ludzkie dziewczyny są dobre w łóżku?
- CO?! Wy chyba nie ogarniacie sytuacji! Mieliśmy wypowiedzieć wojnę ludzkości, a nie się z nimi wiązać!
- ale undyne, zrozum, że my nie chcemy wojny - odpowiedziałem spokojnie.
- ALE BĘDZIE WOJNA! ODPŁACIMY LUDZIOM ZA TO, CO SIĘ WCZEŚNIEJ STAŁO!
- Nie! - wykrzyknęła Toriel od wejścia wyczarowywując płomienie. - Nie możemy wypowiedzieć wojny ludzkości!
- Ale niby czemu?! - zapytała wkurzona Undyne przywołując włócznię. - Dlaczego nie odpłacimy się za te lata zamknięcia?!
Undyne zamachnęła się na królową, mimo iż kodeks jej tego zabraniał. Rzuciła włócznią, jednak w ostatniej chwili stanąłem przed Toriel i odbiłem atak kością. Ale zdziwienia na twarzy Undyne nic nie pobije. No może jedynie to na twarzy Papsa. No tak... Oni nie wiedzą, że umiem walczyć.
- J-jak?! Ty umiesz walczyć?!
- no... tak trochę...
- Pokaż - powiedziała przywołując masę włóczni i rzucając je w moją stronę. Rozwaliłem wszystkie za pomocą kości i przywaliłem jej z Gaster Blastera, zbijając jej tym HP do 1. - C-co?!
Spojrzałem na Frisk i Charę. Jedna wpatrywała się we mnie z nienawiścią, druga zaczęła płakać.
- musiałbym jakoś powstrzymać frisk, gdyby zaczęła zabijać.
- TO NIE BYŁAM JA, OKEY?! TO ONA MNIE DO TEGO ZMUSIŁA - wybuchła Frisk i wskazała na Charę.
- NIE ZROBIŁABYM TEGO, GDYBYŚ SAMA NIE ZACZĘŁA ZABIJAĆ! JA ZACZĘŁAM OD TORIEL!
- JA NIE CHCIAŁAM JEJ KRZYWDZIĆ!
- WIĘC DLATEGO PRZEJĘŁAM KONTROLĘ!
- ALE TO TY WSZYSTKICH ZABIŁAŚ!
- MOŻE I TAK! LUBIĘ ZABIJAĆ, MASZ COŚ DO TEGO?!
- dość - powiedziałem, a obie się na mnie spojrzały.
I ten piękny mindfuck ze strony pozostałych.
- nie będzie wojny z ludzkością tak czy siak, czy wam się to podoba czy nie.
- To nie ty tu decydujesz!
- Ale JA się na to nie zgadzam - usłyszeliśmy kobiecy głos z góry. Ktoś siedział na belkach pod sufitem i podsłuchiwał całą rozmowę.
Elo 5 2 0
Jak myślicie, kto tam siedzi?
Ciao!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro