Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part TWENTYSEVEN

- Kto idzie na pierwszy ogień? - wykrzykuje szczupła dziewczyna ubrana w szorty i bluzkę z dużym dekoltem. Niemal natychmiast podnoszę rękę, i nagle rozbrzmiewają gwizdy i krzyki. Ściągam kurtkę i podaje ją Molly, która szczerzy się jak mysz do sera.

- Alice, jak miło cię znowu widzieć - mówi chłopak leżący na stole. Dopiero po chwili dochodzi do mnie że to Theo, chłopak który razem ze mną spóźnił się na pierwszą lekcję angielskiego. Uśmiecham się szeroko.

- Spotykamy się po raz drugi w fajnych okolicznościach - śmieje się po czym podchodzę bliżej. Jakaś inna dziewczyna nalewa odrobinę tequili do jego pępka, robi ścieżkę z soli prowadzącą w górę jego klatki piersiowej i wokół jego jednego sutka, a na koniec wsadza mu plasterek cytryny pomiędzy wargi.

Rozglądam się szybko dookoła, i na moje nieszczęście łapię kontakt wzrokowy z Noah, który stoi i przygląda się całej tej sytuacji z niezadowoleniem. Obok niego stoi Sara, ale wygląda bardziej na rozbawioną, no i może trochę już dziabniętą. Posyłam Noah najbardziej sarkastyczny uśmiech na jaki mnie stać, odwracam się i nachylam nad chłopakiem.

Dzięki temu że jego ciało jest świetnie zbudowane, nie wydaje mi się to aż tak obrzydliwe. Wypijam tequilę z jego pępka, i w pośpiechu przejeżdżam językiem wzdłuż ścieżki soli, po klatce piersiowej i wokół sutka, po czym nachylam się nad twarzą Theo i przygryzam cytrynę, delikatnie muskając jego wargi swoimi. Ups. Podnoszę się z cytryną pomiędzy zębami, wygryzam z niej cały miąższ, starając się zabić smak tequili, po czym wypluwam skórkę na ziemię.

- Niezła robota! - krzyczy jedna z dziewczyn po czym podaje mi kolejny kieliszek wypełniony po brzegi - na zdrowie.
Wypijam jeszcze ten, i gdy już mam zamiar odejść, słyszę jak ktoś woła że teraz moja kolej. Och, o tym nie pomyślałam. Ale robię to. Wdrapuje się na stół, i czekam aż jedna z dziewczyn przyszykuje tequile, sól i cytrynę.
- Teraz moja kolej! - wykrzykuje jeden z chłopaków stojący w tłumie.
- Sory stary, zapomnij. Może innym razem - śmieje się Jack przepychając się przez tłum i staje przede mną.
- Hej piękna - rzuca mi spojrzenie spod rzęs. Zaczynam się śmiać, choć nie do końca wiem czemu. Wszystko wydaje się teraz odrobinę lepsze.
- Hej - odpowiadam mu, po czym kładę się na stole, podciągam swoją koszulkę do samego stanika i pozwalam jednej z dziewczyn polać tequili do mojego pępka, i posypać solą aż do samej góry. Na koniec wkłada mi plasterek cytryny pomiędzy zęby. Zaciskam oczy, jakie to kwaśne!
- Gotowa skarbie? - pyta Jack posyłając mi łobuziarski uśmieszek. Boże, co za czaruś. Rozglądam się szybko, a moją uwagę przyciąga Noah. Wygląda na bardzo wkurzonego, ale czemu? Cóż, to nie moja sprawa.

Jack schyla się nad moim pępkiem, i wypija z niego tequile. Gdy jedzie językiem w górę chichoczę, gdyż to łaskocze jak cholera. Nagle pochyla się nade mną, i wyciąga mi plasterek z ust dłonią i rzuca go gdzieś na ziemię, i zanim zdążę się zorientować co się dzieje, Jack łączy swoje wargi z moimi. Przejeżdża językiem prosząc o pozwolenie. Nie zastanawiam się nad tym długo, i uchylam wargi. Wokół nad słyszę krzyki, piski i gwizdanie, i zaczynam się śmiać. Nagle Jack wskakuje na stół, i przygniata mnie do stołu tak, że nie mogę się ruszyć, po czym ponownie wpija się w moje usta. 

Naprawdę nie spodziewałam się TEGO. Gdy wreszcie odrywa się od moich ust kręcę głową i śmiejąc się zakrywam twarz dłońmi.
-Wybacz, poniosło mnie - mówi zeskakując ze stołu. Rozglądam się dookoła, i tym razem nigdzie nie dostrzegam Noah. Ciekawa jestem gdzie poszedł. Może wyścigi się zaczynają za chwilę? Hmm.
Ja również zeskanuje ze stołu, i przeciskam się przez tłum który stoi wokół stołu, na drugą stronę.
- wiesz, ta cytryna po między moimi wargami była tam z jakiegoś powodu - droczę się z nim gdy siadamy na plastikowych krzesłach trochę dalej.
- Naprawdę? - pyta, udając zaskoczonego, ale jego śmiech go zdradza -  Hmm. To może następnym razem jak będę pił shota z twojego ciała, uda mi się zrobić to tak, jak należy. No ale nie mogę nic obiecać - dodaje, i posyła mi swój łobuziarski uśmiech.
- Kto powiedział, że będzie kolejny raz? - śmieję się. Teraz naprawdę czuję się dziabnięta. Jak dobrze że dziś zjadłam dość dużo, inaczej byłabym już pewnie pijana.
- Powiedz mi, wiesz kiedy zaczynają się wyścigi?
Jack unosi swoją rękę i zerka na srebrny zegarek. 


- Za jakąś godzinę - rozgląda się - ale ludzie się już powoli zbierają, chcą zająć sobie dobre miejsca.
Jestem pewna że Noah już tam jest. Hmm, może zrobić by mu niespodziankę? Znów czuję jak złość zaczyna brać górę nad moimi uczuciami.
- Pójdę poszukać reszty dziewczyn, jeżeli nie masz nic przeciwko - mówię wstając.
- Spoko, w takim razie do zobaczenia na wyścigach, albo w szkole skarbie - mówi, a ja zaczynam się śmiać.

*

*

*

(>^.^)>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro