Part TWENTYONE
- I jak było na spacerze? - zapytała babcia siadając na końcu mojego łóżka. Wzruszyłam ramionami.
- Fajnie - po czym spuściłam głowę i kontynuowałam wycieranie swoich włosów - nie rozmawialiśmy od ponad roku, tęskniłam chyba trochę za tym.
Zastanawiam się czy czasem sama sobie nie zrobiłam bardziej na złość. Wyjechałam i zerwałam kontakt z Noah ponieważ chciałam żeby zatęsknił, żeby zdał sobie sprawę z tego że przez Sarę mnie stracił, ale tak naprawdę sama umierałam z tęsknoty. Może to wszystko nie było tego warte..
- Słońce, widzę że coś cię trapi. Co jest? - zapytała. W jej głosie wyraźnie słyszałam troskę. Rozwiesiłam ręcznik na krześle po czym usiadłam obok niej na łóżku.
- Sama nie wiem. To wszystko wydaje się nie mieć sensu - westchnęłam przechylając się do tyłu.
- Alice, skarbie, co nie ma sensu?
- Wszystko. Dosłownie wszystko. Moje zerwanie kontaktu z Noah, potem ten cholerny wypadek. No nie rozumiem czemu. Nie wiem jak wrócić do normalności. Nie potrafię. Gdy zaczynam cieszyć się chwilą, to czuję się jakbym zdradzała mamę i Amandę. Czuję się winna, gdy chociaż na chwilę znikają z moich myśli - łapię za poduszkę i przyciskam ją sobie do twarzy.
- Alice, to co się im przytrafiło jest okrutne i niesprawiedliwe. I uwierz mi, wiem jak ci jest ciężko, ponieważ ja czuję się tak samo. Ale właśnie chodzi o to, żeby znaleźć coś, co sprawi że nie będziesz o tym myśleć - babcia łapie moją dłoń i ściska delikatnie - ja na przykład przesiaduje całe dnie w ogrodzie. To mnie uspokaja. Nie myślę o tych wszystkich złych rzeczach, tylko koncentruje się na kwiatach.. Bo widzisz skarbie, to że przestaniesz o nich myśleć raz na jakiś czas, niczemu nie szkodzi. Masz je w sercu, i nie ważne co, zawsze tam będą. To się liczy - mówi, po czym ociera łzę z mojego policzka - One chciałyby żebyś była szczęśliwa.
Kiwam głową, i nie potrafię się już powstrzymać. Wybucham płaczem. Babcia tuli mnie do siebie, i głaszcze delikatnie po włosach.
- Och, skarbie - szepcze.
To wszystko jest takie skomplikowane i niesprawiedliwe.
- Powiedz mi, mówiąc o tym co sprawia że zapominasz na chwilę, mówisz o Noah? - zapytała babcia. Od razu poczułam że się czerwienię. Tak? Nie? Sama nie wiem. Wzruszam ramionami.
- Alice, nic w tym złego, ani dziwnego. Przyjaźnicie się odkąd pamiętam.
- P r z y j a ź n i l i ś m y - zaznaczam - teraz nie wiem czy można to nazwać przyjaźnią.
- Mówiłaś mu o wypadku? - zapytała uważnie mi się przyglądając. Pokręciłam głową.
- Może powinnaś.
- Sama nie wiem... To by mnie znów do niego zbliżyło, a właśnie tego się boję. Czuję się jak idiotka za to że kiedyś myślałam że coś mogłoby być pomiędzy mną a Noah - mruknęłam.
- Och, słońce. Nic w tym idiotycznego. Takie związki są najlepsze - zaśmiała się babcia.
- Babciu, Noah ma dziewczynę.
- No i? - zapytała a ja zaczęłam się śmiać, ale po chwili zrozumiałam że babcia nie żartuje.
- Jak to? No babciu, przestań. Widziałaś ją?
- Tak, i uważam że nic w niej specjalnego - mruknęła.
- Och, babciu. To jest najładniejsza dziewczyna w szkole.
- Tuż po tobie - powiedziała posyłając mi uśmiech.
- Noah kocha się w niej odkąd pamiętam, i sama słyszałam jak mówi że pomiędzy nami nigdy nic nie będzie.
- Hah, kocha - mruknęła sarkastycznie babcia. Uniosłam brwi zdziwiona zachowaniem babci - wiesz, nie wiem czy powinnam ci to mówić, ale Grace uważa że to co dzieje się z Noah to po części wina jego nowej dziewczyny. Odkąd wyjechałaś nikt nie potrafi zapanować nad Noah, a ta dziewczyna ciągnie go na złą stronę. To dobry chłopak, po prostu brakuje mu kogoś kogo by się posłuchał, i obie uważamy że ty się do tego doskonale nadajesz. Więc czy ją kocha czy nie, uważam że powinnaś chociaż spróbować mu pomóc.
- Spędziłam z nim ostatnio trochę czasu, i obserwowałam go. Nie wydaje mi się taki zły.
- Alice, wierz mi. Mało jeszcze widziałaś. Tak na niego działasz. Od twojego przyjazdu jeszcze Grace się na niego nie skarżyła. No ale cóż, słońce, rób co uważasz za słuszne, i co sprawia ci przyjemność - przerywa na chwilę i zdecydowanie się nad czymś uważnie zastanawia - życie jest takie krótkie... Lubisz spędzać czas z Noah? Rób to. Lubisz czytać, chodzić na spacery, biegać, rób to.
- I dużo spać - dodaję pośpiesznie.
- No tego akurat nie pochwalam - zażartowała babcia, a ja przewróciłam oczami - cóż, nie siedź do późna. Jakbyś mnie potrzebowała to będę na dole, ale po tym jak posprzątam kuchnie sama się chyba położę - powiedziała po czym wstała, pochyliła się nade mną i pocałowała w skroń.
- Dobranoc - powiedziałam gdy wychodziła.
- Dobranoc słoneczko - zamknęła za sobą drzwi, a ja głośno westchnęłam. Och, jaki mam mętlik w głowie. Sposób w jaki dziś Noah się na mnie patrzył, i to co poczułam gdy byłam tak blisko niego... Doskonale znam te uczucia, tak bardzo boję się że znów mogłabym się w nim zakochać. Hmm.
Siadam na krześle przy biurku, otwieram mojego Mac'a i wchodzę na tumblr. Przejeżdżam w dół strony głównej w nadziei że chociaż na chwilę oderwę myśli od tego co mówiła babcia, ale na marne. Odchylam się na krześle i spoglądam przez okno, do okna Noah. Natychmiast się spinam. Jest z Sarą, ale chyba się kłócą. Noah wymachuje rękami, a Sara patrzy na niego z dezaprobatą. Ciekawi mnie co jest powodem ich kłótni. Nagle Noah unosi ręce w geście poddania i podchodzi do okna. Przykłada ręce do twarzy, po czym przeczesuje swoje włosy palcami. Opiera dłonie na parapecie, i wbija wzrok przed siebie; czyli w moje okno. Na chwilę łapiemy kontakt wzrokowy, ale szybko odwracam głowę i kontynuuje przeglądanie Tumblr.
Czy Sara naprawdę sprowadza go na złą stronę? Nie rozumiem czemu miałaby. Zakładam jeden kosmyk włosów za ucho, po czym spoglądam na godzinę. 22.07. Czuję ścisk w żołądku, i choć bardzo chciałabym żeby to było z głodu, to doskonale wiem że to przez myśl o tym, że są razem o tak późnej porze. Kiedyś to my spędzaliśmy całe wieczory razem. Tęsknie za tamtymi nocami, za naszymi rozmawami, wygłupianiem się, wykradaniem się z domu..
Zamykam laptopa, wstaję i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic, ubieram się w moją koszulkę w której śpię, myję zęby, szczotkuję włosy, i wracam do pokoju. Okno u Noah jest zasłonięte, ale pali się światło. Uchylam delikatnie okno, wpuszczając chłodne wieczorne powietrze do środka, po czym gaszę lampkę i wślizguję się pod chłodną pościel. Łóżko, to takie przyjemne.
Nie mija dużo czasu, i zasypiam.
*
*
*
Nie chcę niczego obiecywać ale z chęcią udostępniłabym dziś jeszcze jeden rozdział jeżeli mielibyście na to ochotę 😇🙌🏼
(>^.^)>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro