Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part TWENTYONE

- I jak było na spacerze? - zapytała babcia siadając na końcu mojego łóżka. Wzruszyłam ramionami.

- Fajnie - po czym spuściłam głowę i kontynuowałam wycieranie swoich włosów - nie rozmawialiśmy od ponad roku, tęskniłam chyba trochę za tym.

Zastanawiam się czy czasem sama sobie nie zrobiłam bardziej na złość. Wyjechałam i zerwałam kontakt z Noah ponieważ chciałam żeby zatęsknił, żeby zdał sobie sprawę z tego że przez Sarę mnie stracił, ale tak naprawdę sama umierałam z tęsknoty. Może to wszystko nie było tego warte..

- Słońce, widzę że coś cię trapi. Co jest? - zapytała. W jej głosie wyraźnie słyszałam troskę. Rozwiesiłam ręcznik na krześle po czym usiadłam obok niej na łóżku.

- Sama nie wiem. To wszystko wydaje się nie mieć sensu - westchnęłam przechylając się do tyłu.

- Alice, skarbie, co nie ma sensu?

- Wszystko. Dosłownie wszystko. Moje zerwanie kontaktu z Noah, potem ten cholerny wypadek. No nie rozumiem czemu. Nie wiem jak wrócić do normalności. Nie potrafię. Gdy zaczynam cieszyć się chwilą, to czuję się jakbym zdradzała mamę i Amandę. Czuję się winna, gdy chociaż na chwilę znikają z moich myśli - łapię za poduszkę i przyciskam ją sobie do twarzy.

- Alice, to co się im przytrafiło jest okrutne i niesprawiedliwe. I uwierz mi, wiem jak ci jest ciężko, ponieważ ja czuję się tak samo. Ale właśnie chodzi o to, żeby znaleźć coś, co sprawi że nie będziesz o tym myśleć - babcia łapie moją dłoń i ściska delikatnie - ja na przykład przesiaduje całe dnie w ogrodzie. To mnie uspokaja. Nie myślę o tych wszystkich złych rzeczach, tylko koncentruje się na kwiatach.. Bo widzisz skarbie, to że przestaniesz o nich myśleć raz na jakiś czas, niczemu nie szkodzi. Masz je w sercu, i nie ważne co, zawsze tam będą. To się liczy - mówi, po czym ociera łzę z mojego policzka - One chciałyby żebyś była szczęśliwa.

Kiwam głową, i nie potrafię się już powstrzymać. Wybucham płaczem. Babcia tuli mnie do siebie, i głaszcze delikatnie po włosach.

- Och, skarbie - szepcze.

To wszystko jest takie skomplikowane i niesprawiedliwe.

- Powiedz mi, mówiąc o tym co sprawia że zapominasz na chwilę, mówisz o Noah? - zapytała babcia. Od razu poczułam że się czerwienię. Tak? Nie? Sama nie wiem. Wzruszam ramionami. 

- Alice, nic w tym złego, ani dziwnego. Przyjaźnicie się odkąd pamiętam.

- P r z y j a ź n i l i ś m y - zaznaczam - teraz nie wiem czy można to nazwać przyjaźnią.

- Mówiłaś mu o wypadku? - zapytała uważnie mi się przyglądając. Pokręciłam głową.

- Może powinnaś.

- Sama nie wiem... To by mnie znów do niego zbliżyło, a właśnie tego się boję. Czuję się jak idiotka za to że kiedyś myślałam że coś mogłoby być pomiędzy mną a Noah - mruknęłam.

- Och, słońce. Nic w tym idiotycznego. Takie związki są najlepsze - zaśmiała się babcia.

- Babciu, Noah ma dziewczynę.

- No i? - zapytała a ja zaczęłam się śmiać, ale po chwili zrozumiałam że babcia nie żartuje.

- Jak to? No babciu, przestań. Widziałaś ją?

- Tak, i uważam że nic w niej specjalnego - mruknęła.

- Och, babciu. To jest najładniejsza dziewczyna w szkole.

- Tuż po tobie - powiedziała posyłając mi uśmiech.

- Noah kocha się w niej odkąd pamiętam, i sama słyszałam jak mówi że pomiędzy nami nigdy nic nie będzie.

- Hah, kocha - mruknęła sarkastycznie babcia. Uniosłam brwi zdziwiona zachowaniem babci - wiesz, nie wiem czy powinnam ci to mówić, ale Grace uważa że to co dzieje się z Noah to po części wina jego nowej dziewczyny. Odkąd wyjechałaś nikt nie potrafi zapanować nad Noah, a ta dziewczyna ciągnie go na złą stronę. To dobry chłopak, po prostu brakuje mu kogoś kogo by się posłuchał, i obie uważamy że ty się do tego doskonale nadajesz. Więc czy ją kocha czy nie, uważam że powinnaś chociaż spróbować  mu pomóc.

- Spędziłam z nim ostatnio trochę czasu, i obserwowałam go. Nie wydaje mi się taki zły.

- Alice, wierz mi. Mało jeszcze widziałaś. Tak na niego działasz. Od twojego przyjazdu jeszcze Grace się na niego nie skarżyła. No ale cóż, słońce, rób co uważasz za słuszne, i co sprawia ci przyjemność - przerywa na chwilę i zdecydowanie się nad czymś uważnie zastanawia - życie jest takie krótkie... Lubisz spędzać czas z Noah? Rób to. Lubisz czytać, chodzić na spacery, biegać, rób to.

- I dużo spać - dodaję pośpiesznie.

- No tego akurat nie pochwalam - zażartowała babcia, a ja przewróciłam oczami - cóż, nie siedź do późna. Jakbyś mnie potrzebowała to będę na dole, ale po tym jak posprzątam kuchnie sama się chyba położę - powiedziała po czym wstała, pochyliła się nade mną i pocałowała w skroń.

- Dobranoc - powiedziałam gdy wychodziła.

- Dobranoc słoneczko - zamknęła za sobą drzwi, a ja głośno westchnęłam. Och, jaki mam mętlik w głowie. Sposób w jaki dziś Noah się na mnie patrzył, i to co poczułam gdy byłam tak blisko niego... Doskonale znam te uczucia, tak bardzo boję się że znów mogłabym się w nim zakochać. Hmm.

Siadam na krześle przy biurku, otwieram mojego Mac'a i wchodzę na tumblr. Przejeżdżam w dół strony głównej w nadziei że chociaż na chwilę oderwę myśli od tego co mówiła babcia, ale na marne. Odchylam się na krześle i spoglądam przez okno, do okna Noah. Natychmiast się spinam. Jest z Sarą, ale chyba się kłócą. Noah wymachuje rękami, a Sara patrzy na niego z dezaprobatą. Ciekawi mnie co jest powodem ich kłótni. Nagle Noah unosi ręce w geście poddania i podchodzi do okna. Przykłada ręce do twarzy, po czym przeczesuje swoje włosy palcami.  Opiera dłonie na parapecie, i wbija wzrok przed siebie; czyli w moje okno. Na chwilę łapiemy kontakt wzrokowy, ale szybko odwracam głowę i kontynuuje przeglądanie Tumblr.

Czy Sara naprawdę sprowadza go na złą stronę? Nie rozumiem czemu miałaby. Zakładam jeden kosmyk włosów za ucho, po czym spoglądam na godzinę. 22.07. Czuję ścisk w żołądku, i choć bardzo chciałabym żeby to było z głodu, to doskonale wiem że to przez myśl o tym, że są razem o tak późnej porze. Kiedyś to my spędzaliśmy całe wieczory razem. Tęsknie za tamtymi nocami, za naszymi rozmawami, wygłupianiem się, wykradaniem się z domu..

Zamykam laptopa, wstaję i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic, ubieram się w moją koszulkę w której śpię,  myję zęby, szczotkuję włosy, i wracam do pokoju. Okno u Noah jest zasłonięte, ale pali się światło. Uchylam delikatnie okno, wpuszczając chłodne wieczorne powietrze do środka, po czym gaszę lampkę i wślizguję się pod chłodną pościel. Łóżko, to takie przyjemne.

Nie mija dużo czasu, i zasypiam.

*

*

*
Nie chcę niczego obiecywać ale z chęcią udostępniłabym dziś  jeszcze jeden rozdział jeżeli mielibyście na to ochotę  😇🙌🏼

(>^.^)>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro