Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part TWENTYFOUR

Wychodzę przed dom, i tak jak powiedział,Noah czeka w aucie. Obchodzę czarne BMW i8 i wsiadam od strony pasażera.

- Hej - mówię zapinając pas. Noah uśmiecha się spoglądając w lusterko wsteczne, po czym włącza się do ruchu. Poprawiam się na siedzeniu i zamykam oczy. Och! Jak ja tęsknie za łóżkiem!

- Zmęczona? - pyta. Kiwam głową.

- Nie masz pojęcia ile bym dała, żeby zostać dziś w łóżku i spać przez resztę dnia - mówię, a Noah śmieje się cicho.

- Ciężka noc, co? - pyta, a ja natychmiast otwieram oczy i przyglądam się mu uważnie. Boże jakie to jest irytujące że nie mam pewności czy on naprawdę był przy mnie w nocy czy nie!

- Mogę wiedzieć co ci się śniło? - pyta, i nie musi mówić więcej. Już wiem że to mi się nie śniło, on tam naprawdę był! Ale jak? Czemu? Moja podświadomość spogląda na mnie znad okularów i kręci głową. 

- Nie pamiętam - kłamię. To nie czas na zwierzanie się. Odwracam się w jego stronę i posyłam mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Możesz mi wytłumaczyć jak nagle znalazłeś się w moim pokoju w środku nocy? - mrużę oczy i wbijam w niego wzrok.

- Krzyczałaś coś przez sen - wzrusza obojętnie ramionami - narobiłaś mi niezłego stracha. A wejść do ciebie do pokoju to dla mnie żaden problem, chyba o tym wiesz.

- Aż tak głośno krzyczałam? - pytam przerażona.

- Czy ja wiem - opiera jedną rękę o mój zagłówek i spogląda na mnie - paliłem fajkę, miałem zamiar się położyć. Miałaś uchylone okno więc nie było trudno mi cię usłyszeć. Musiałem się upewnić że wszystko jest okej -  mówi po czym zaciska usta w cienką linię.

- Och - to jedyne na co mnie stać. Nie wiem co mam powiedzieć, nagle mam wielki mętlik w głowie. Czyli naprawdę tuliłam się do Noah w środku nocy. W jakiś sposób budzi to we mnie mieszankę uczuć. W jakiś sposób to mnie cieszy. Ale nie wiem czy to takie na miejscu. On ma dziewczynę, a wiem że na jej miejscu nie byłabym z tego specjalnie zadowolona.

- Patrz się na drogę - nakazuję mu. Chłopak mruży oczy, ale po chwili robi jak powiedziałam i koncentruje na drodze.

- Dziękuję - szepczę - no wiesz. Za to że.. um.. - nie wiem jak dokładnie za co chcę mu podziękować. To znaczy wiem, za to że był przy mnie, za to że mnie uspokoił, za to że sprawił że czułam się bezpiecznie, za to że tulił mnie, ale nie wiem co powinnam powiedzieć.

- Spoko - mówi. Uśmiecham się smutno, i odwracam od niego wzrok. Nie powinnam mu się za dużo przyglądać. Za bardzo mi się podoba. A gdy coś mi się bardzo podoba, budzi się we mnie pożądanie danej rzeczy; lub w tym wypadku osoby. A Noah ma dziewczynę, a ja już raz przekonałam się na własnej skórze i na własnym sercu jakie to głupie pożądać swojego przyjaciela.

- Często tak masz? No wiesz, że budzisz się z krzykiem.

Wzruszam ramionami.

- Czy ja wiem, raz na jakiś czas - mówię wbijając wzrok w moje białe trampki.

Podjeżdżamy pod szkołę, i kierujemy się na parking. Już z daleka dostrzegam Sarę, i jej koleżankę stojące tam gdzie Noah ostatnio zaparkował auto. Natychmiast czuję ucisk w żołądku. Czemu ta dziewczyna tak na mnie działa?

Modlę się w duchu, żeby Noah zaparkował gdzieś indziej, albo chociażby wysadził mnie gdzieś po drodze, ale na marnę. Noah podjeżdża w to samo miejsce co ostatnio. Gdy wychodzę z samochodu czuję wzrok chyba całego liceum na sobie. O co chodzi? A no tak, wychodzę z samochodu kapitana drużyny futbolowej. Podnoszę wzrok, i napotykam sfrustrowaną Sarę. Och, chciałabym stać się niewidzialna. Wiedziałam że lepiej by było gdybym została w łóżku.

Nagle Sara zaczyna iść w naszą stronę. Boże! Dopomóż.

- Co tu się dzieje? - pyta, mierząc Noah od góry do dołu. Gdyby to mi posłała tak wściekłe spojrzenie, to chyba bym się zapadła pod ziemię.

- O co ci znowu chodzi? - mruknął Noah wyciągając paczkę Marlboro z kieszeni. Och, ja wiem o co jej chodzi! Ona jest zazdrosna! O mnie! Przygryzam wargę zastanawiając się czy powinnam się odezwać.

- Um, hej - mówię, i posyłam jej najszczerszy uśmiech jaki potrafię - Molly nie mogła mnie dziś zawieść, więc poprosiłam Noah o podwózkę, mam nadzieję że nie masz nic przeciwko.

Szatynka uważnie mi się przygląda, ale po chwili posyła mi uśmiech który wydaje się dość szczery.

- Och, no coś ty - macha ręką, udając że to nic takiego.

- To ja będę już lecieć - mówię poprawiając plecak - Dzięki, Noah - dodaję i odwracam się, ale Sara mnie zatrzymuję.

- Wpadniesz dziś do lasu? No wiesz, impreza z okazji pierwszego tygodnia, pierwszoklasiści przechodzą rytuał i takie tam. Będzie ubaw - mówi po czym kieruje swój wzrok na Noah, który zdecydowanie nie wygląda na zadowolonego. Ciekawe czy to dlatego że rozmawiam z jego dziewczyną, czy dlatego że ona zaprosiła mnie na tą imprezę - Noah ci o tym nic nie wspominał? - pyta obejmując Noah wokół jego bicepsa. Kręcę głową w odpowiedzi i przygryzam wargę. Czuję jak napięcie rośnie, i jedyne czego pragnę to stąd zniknąć. Czy ja jestem zazdrosna? Nie, w żadnym wypadku.

- Cóż, w takim razie bądź gotowa o siódmej, przyjadę z grupką dziewczyn, i zabierzemy cię ze sobą - zaproponowała, a ja o mało co nie straciłam ziemi pod nogami słysząc to. Już chciałam zaprzeczyć, ale nagle odezwał się Noah.

- Daj spokój Sara, to nie impreza dla Alice - mruknął Noah obejmując ją w pasie. Zmrużyłam oczy, czując jak złość we mnie rośnie.

- Będę gotowa o siódmej - powiedziałam słodko. Uśmiechnęłam się, po czym odwróciłam i ruszyłam w stronę wejścia. "To nie impreza dla Alice?" Co za dupek, ja mu pokaże. Co ja? Gorsza jestem? Czy może się mnie wstydzi? Nie zdziwiłoby mnie to.

- Alice - krzyknęła Rose. Stoją razem z Kate i Vicki przy mojej szafce - czekałyśmy na ciebie. Oparłam jedną rękę o biodro i uśmiechnęłam się.

- Słyszałam że wybieramy się dziś na imprezę.

*

*

*
Dzień dobry (>^.^)>
*wysyłam loffff* ponieważ jest poniedziałek
Niech moc będzie z wami 🙏🏼
😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro