Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part TWENTYEIGHT

Przechodzę przez las. Słońce już zaszło, a lampiony dają mało światła, więc jest ciemno. Powoli muzyka cichnie, więc zakładam że jestem blisko.

Gdy myślę o tym pocałunku, czuję się trochę dziwnie. Nie całuję się normalnie z chłopakami na imprezach, to po prostu nie w moim stylu. To chyba najzwyczajniej nie mój wieczór.

Czy to bardzo złe, jeśli powiem że miałam nadzieję że Noah będzie zazdrosny? Och, to jest okropne z mojej strony, on ma dziewczynę. Czemu mój umysł tak po prostu wyrzuca tą myśl z mojej głowy? I to takie idiotyczne, czemu miałby być zazdrosny?

Powoli czuję jak alkohol zaczyna opuszczać moje ciało, gdyż już nie kręci mi się tak w głowie jak wcześniej. Za to czuję głód.

Gdy słyszę ryk silników, przechodzi mnie dreszcz. Stresuje się tym, choć może nie powinnam. Boję się spojrzeć Noah w oczy.

Nie potrafię sobie nawet wyobrazić tego wyścigu. Ściska mnie w żołądku na samą myśl.. To takie niebezpieczne.

Nagle słyszę jak ktoś się kłóci. Znam te głosy. Podchodzę trochę bliżej, i staje za drzewem tak, żeby mnie nie zobaczyli. To Noah i Sara.

- Po prostu nie mogę i tyle - warczy Noah.

- Teraz to trochę na to za późno. Trzeba było o tym pomyśleć zanim wlałeś w siebie taką dawkę alkoholu - syczy Sara.

- Daj mi spokój dziewczyno - mamrocze Noah.

- Idę po zimną wodę, jakiś towar od Quacka, jak wrócę, lepiej żebyś tu na mnie czekał. Nie wymigasz się z tego - warczy dziewczyna. W jej głosie zdecydowanie słychać poirytowanie. Nie wiem dokładnie o co jej chodzi. Ale zaczynam się martwić, Noah pił? On nie może pojechać w takim stanie. Nagle słyszę jak jedna osoba odchodzi, więc wychylam się zza drzewa. Lampiony zawieszone na gałęziach oświetlają delikatnie jedną stronę twarzy Noah na pomarańczowo.

Idę powolnym krokiem w jego stronę.

- Czemu tak szybko sobie poszedłeś? - pytam podchodząc do niego. Znam odpowiedź, musi się szykować na wyścigi, ale jestem ciekawa czy odważy się mi powiedzieć.

Noah wygląda na początku na skołowanego. Moim widokiem? Och.

- Nie przepadam za oglądaniem body-shotów ostatnio - mówi to z nutką obrzydzenia w głosie, nawet na mnie nie patrząc. Czemu? Och, i jeszcze kłamie.

Zatrzymuję się przed nim. Krew się we mnie gotuje jak myśle o tych wyścigach.

-Hm, dziwne. Kiedyś nie miałeś nic przeciwko - robię mały krok w jego stronę, a chłopak podnosi wzrok na mnie. Jego oczy zdradzają dawkę alkoholu jaką w siebie wlał. Och, biedny Noah, nie może jechać w takim stanie. On w ogóle nie może brać w tym gównie udziału.

- A wiesz za czym ja ostatnio nie przepadam? - pytam, gdy chłopak odwraca ode mnie wzrok. Mrużę oczy, kucam, łapie go za brodę i delikatnie przekręcam jego twarz tak że jest zmuszony patrzeć mi prosto w oczy - wręcz nienawidzę gdy ktoś wciska mi kit. Gdy ktoś mnie okłamuje, nie jest ze mną szczery. Szczególnie gdy jest to mój stary przyjaciel. A z tego wszystkiego najgorsze są nielegalne wyścigi samochodowe - mówię to z takim spokojem że sama siebie zadziwiam, gdyż mam ochotę krzyczeć. Noah otwiera szeroko oczy.

- Skąd o tym wiesz? - syczy przez zaciśnięte zęby. Jego niebieskie oczy ciemnieją ze złości.

- Nieważne jest skąd. Ważne jest to jakim jesteś dupkiem! "Nie będziesz się dobrze bawić na tej imprezie" gówno prawda! Po prostu nie stać cię na szczerość! Bałeś się że się dowiem, tak?

- Tak! - krzyczy - myślisz że jestem z tego dumny?! Myślisz że się tego nie wstydzę? - wstaje i odchodzi na kilka metrów. Kręci głową i łapie się za głowę - Tak, cholera! Jesteś ostatnią osobą której chciałbym to powiedzieć!

- No ale czemu? Wytłumacz mi bo naprawdę tego nie rozumiem!

Noah przeczesuje swoje włosy palcami i podchodzi do mnie wolnym krokiem. Ma zaciśnięte pięści.

- Bo nie chciałem żebyś o tym wiedziała. Bo wiedziałem że to by ci się nie spodobało. Bo, kurwa, akurat zależy mi na twojej opinii!

Wypowiadając te słowa jest tak blisko mnie że czuje ciepło jakie od niego bije, i alkohol.

- Jeżeli ci w jakimś stopniu zależy to nie pojedziesz dzisiaj. Noah, ty piłeś!

- Muszę.

- Nie, nie musisz! Nie możesz! To niebezpieczne - nie przemawia już przeze mnie złość. Teraz czuje tylko strach. Tak bardzo boję się że coś mogłoby mu się stać...

- To nie jest tak łatwe jak ci się może wydawać. To nie jest coś w co się pakujesz, i możesz zrezygnować w każdej chwili! - syczy. Marszczę brwi i podchodzę bliżej jego.

- Nie pojedziesz i koniec - mówię to tykając go palcem w klatkę piersiową.

- Bo co? Nagle ci zależy? - warczy.

- Zależy, zawsze mi zależało - nagle cichnę, i czuję jak ból przeszywa moje ciało - chyba za bardzo - mówię o tak cicho że nie mam pewności czy usłyszał to ostatnie.

Noah natychmiast podnosi na mnie wzrok. Usłyszał...

- Co? - powiedział cicho. Jego ton jest teraz o wiele łagodniejszy. Zaciskam oczy.

- Proszę, po prostu nie ścigaj się dziś. Jedź ze mną do domu - mówię cicho. Zdecydowanie powiedziałam już za dużo, i to co mu teraz proponuje jest nieodpowiednie. W końcu Sara kazała mu tu czekać, ale nie potrafię zrozumieć czemu ona go nie zabrała do domu. Jak to jest w ogóle możliwe? Powinna być pierwszą osobą która powie mu że nie pojedzie dziś i koniec.

- Dobrze - na jego słowa otwieram oczy. Czy on mówi serio? Noah zaciska usta w cienką linię i marszczy brwi. Splata dłonie za karkiem, i wydaje się nad czymś poważnie zastanawiać.

- Dobrze pojadę, ale to musi być teraz. Jeżeli... musimy pojechać teraz, i nikt nie może się o tym dowiedzieć - mówi machając palcem wskazującym w swoją i moją stronę. Kiwam głową. Nie mam zamiaru o tym nikomu mówić, jeżeli dzięki temu on teraz pojedzie ze mną do domu. Będę miała pewność że będzie bezpieczny.

Idziemy szybko przez środek lasu, z dala od imprezy. Noah chyba naprawdę zależy żeby nikt go nie zobaczył. Czy możliwe żeby się mnie wstydził? Na samą myśl robi mi się przykro, więc natychmiast odsuwam ją od siebie. Po dobrych dwudziestu minutach udaje nam się wyjść z lasu. Jestem pod wrażeniem orientacji w terenie Noah, w środku lasu w nocy. Ja nigdy bym chyba nie wyszła z tego lasu.

Nagle Noah się zatrzymuje, więc i ja tak robię. Odwraca się i choć lekko się kiwa stojąc, uważnie mi się przygląda.

- Zadzwonię po taksówkę - oznajmiam wyciągając telefon z kieszeni.

- Czemu to robisz? - pyta, jakby to nie byłoby oczywiste.

- Yyy...Bo ty nie jesteś w stanie prowadzić, ani ja? - marszczę brwi po czym wbijam numer taksówki.

- Nie o to mi chodzi - mruczy.

- Yyy.. jaki to jest adres? - pytam niepewnie.

- Alice, nie o to mi chodzi.. Czemu zabierasz mnie ze sobą, czemu po prostu mnie nie zostawiłaś tam. W końcu cię oszukałem.. Nie musisz tego robić.

- Bo mam taką ochotę, a teraz masz - podaję mu swój telefon - wytłumacz gdzie ma ta taksówka przyjechać.


*

*

*

Okej muszę wiedzieć czy się tego spodziewaliście czy trochę was zaskoczyłam xD

Nie mogę się doczekać aż przeczytacie następny rozdział xD

Miłego mini-piątku <3

(>^.^)>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro