Part THIRTYTWO
Budzą mnie promyki słońca wpadające przez okno. Z niechęcią obracam się na drugi bok. Nagle otwieram szeroko oczy, i podnoszę się szybko do pozycji siedzącej. Rozglądam się po pokoju. Nie ma Noah. Nachodzi mnie myśl że to wszystko mi się przyśniło, ale stojący słoik Nutelli do połowy pusty, z dwoma łyżkami potwierdza ostatni wieczór. Wzdycham i opadam z powrotem na łóżko. Delektując się ciepłem kołdry którą do siebie tulę, zamykam oczy i próbuję sobie przypomnieć cały wczorajszy wieczór.
Noah powiedział że te wyścigi to nic z czego można się od tak sobie wycofać. Nie pojechał wczoraj, ale to nie daje mi pewności że już nigdy więcej nie pojedzie. Och... Nie wiem czemu, ale brakuje mi go. To głupie. Podnoszę się ponownie i uświadamiam sobie że jestem okryta jego kołdrą. Na swojej własnej leżę. Ups.
Wywlekam się z łóżka i podchodzę do biurka. Podnoszę mój telefon. Jest za dwanaście dziesiąta. Boże, jak to jest w ogóle możliwe że ja stoję tu, teraz? Nie wiem o której dokładnie zasnęłam, ale wiem że było późno. I jest WEEKEND. Co oznacza że Alice śpi albo przez pół dnia, albo cały dzień. Moją uwagę przyciąga karteczka.
Pewnie zauważyłaś że została u ciebie moja kołdra. Tak słodko wyglądałaś wtulając się w nią, i nie chciałem cię budzić. A tak na serio to owinęłaś się w nią tak, że nie miałem najmniejszych szans jej zabrać. Wpadnę po nią później.
Tęskniłem..
Przygryzam wargé. Och, Noah, ja też tęskniłam. Odkładam karteczkę, ścielę szybko łóżko, łapię za mój telefon po czym schodzę na dół.
- Dzień dobry - witam się z babcią składając całusa na jej policzku.
- Och, słoneczko, co ty robisz tak wcześnie? - śmieje się babcia. Wzruszam ramionami i chichoczę razem z nią.
- Sama zadaję sobie to pytanie - siadam na krześle przy stole - co takiego robisz?
- A wiesz, dawno nie robiłam ci naleśników - mówi otwierając lodówkę i wyciąga mleko - myślałam że się wyrobię zanim wstaniesz.
Nagle mój telefon wibruję. Na ekranie pojawia się jedna wiadomość od Molly.
Molly: Hej, wszystko okej? Nathan opowiadał o tym jak się na niego wkurzyłaś. Nie mogłam cię później nigdzie znaleźć, a potem przyjechały gliny i zrobił się chaos. Masakra :i
Gliny? Chaos? Och. Natychmiast jej odpisuję.
Ja: Tak, wszystko jest super, wyszłam z imprezy wcześniej. Gliny? Co? Jak? Musimy się spotkać! <3
Molly: Super, znam świetną kawiarnie do której możemy się wybrać! O której mam po ciebie być?
- Babciu, nie będziesz miała nic przeciwko jeśli Molly wpadnie na śniadanie zanim pojedziemy gdzieś? - pytam.
- Och, oczywiście że nie. Zrobię w takim razie więcej naleśników - oznajmia. Posyłam jej ciepły uśmiech w podziękowaniu i piszę do Molly.
Ja: Wpadnij na śniadanie, babcia robi naleśniki, nie pożałujesz :D I po śniadaniu będziemy mogły pojechać :)
Molly: Będę za pół godziny :3
Mam pół godziny, świetnie. Zdążę się wykąpać i ubrać. Natychmiast pędzę do góry do łazienki.
***
Gdy słyszę jak jakieś auto podjeżdża pod dom babci natychmiast wyglądam przez okno. Molly! Dokańczam makijaż i zbiegam na dół zabierając ze sobą Nutellę.
Siadamy razem do stołu i zabieramy się za rozsmarowywanie nutelli na naleśnikach.
- Naleśniki są przepyszne - mówi zaskoczona Molly po pierwszym gryzie. Śmieję się i przytakuję.
- Alice, czy ty znów podjadałaś Nutellę? Wczoraj był jeszcze pełen słoiczek - babcia wydaje się być zszokowana. Fakt, zjadłam połowę z Noah, ale gdybym sama zjadła tyle Nutelli to też żaden cud. Wzruszam przepraszająco ramionami a babcia kręci głową i zaczyna się śmiać.
*
*
*
Niedzielaaaaaa wybaczcie dopiero co wstałam :D
(>^,^)>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro