Part THIRTYSIX
Od naszego pocałunku żadne z nas nie wspomniało o tym ani słowem. Dokładnie tak jak myślałam. Próbowałam być na to przygotowana, i wmawiać sobie że ten pocałunek nic nie znaczył, i niczego nie zmienił, ale gdy dziś wchodziłam do szkoły nie byłam przygotowana na to co miałam zobaczyć.
To ta mała nadzieja która zawsze tam jest. Ta mała nadzieja która później cię niszczy. Mała nadzieja że gdy się obudzę mama nadal będzie przy mnie. Mała nadzieja na to, że wydarzy się coś, na co są naprawdę małe szanse. W tym przypadku to wszystko jest związane z Noah. W głębi duszy wiedziałam że to zobaczę, w końcu to miało miejsce tyle razy.. Ale znów, to ta mała nadzieja. Że ten pocałunek coś zmienił. Pierwsze co przyciągnęło moją uwagę gdy wchodziłam do szkoły to Noah i Sara. Stojący na korytarzu ze splecionymi palcami i złączonymi wargami. To normalne, przecież są razem.
"Myślałaś że rzuciłby taką dziewczynę jak Sara dla ciebie?" - odezwała się moja podświadomość. Dopiero gdy Noah oderwał swoje wargi od Sary i spojrzał w moją stronę zorientowałam się, że przez ten cały czas stałam i wpatrywałam się w nich. Potrząsnęła głową, spuściłam wzrok i odeszłam szybko. Nagle wydawało mi się że krzyknął moje imię, ale gdy się odwróciłam nie mogłam go znaleźć w tłumie licealistów.
Podeszłam do swojej szafki odłożyłam torbę i zabrałam książkę od matematyki. Byłam już w tej klasie, więc nie znalezienie tej klasy nie zajęło mi długo. Usiadłam na samym końcu koło okna. Pogoda nie dopisuje dziś w Portland. Właściwe to tak jak mój humor. Liście wirują jak oszalałe, a deszcz dudni głośno o ziemię.
Na matematyce przerabialiśmy dziś geometrię, i naprawdę, naprawdę starałam się uczestniczyć i skupić na tym co mówił nauczyciel, ale myślami i duchem byłem kompletnie w innym miejscu. Wracałam myślami do tego pocałunku, a później przed oczami miałam widok Noah i Sary. Czuję się jak idiotka. Gdy dzwoni dzwonek podnoszę się szybko z ławki i wychodzę.
- Alice! Zaczekaj! - słyszę znajomy mi głos. Odwracam się a moim oczom ukazuje się David. Natychmiast rozpromieniam się.
- No hej - witam się z nim.
- Jakieś ciekawe lekcje dziś masz? - pyta gdy ruszamy w stronę mojej szafki. Wzruszam ramionami i myślę intensywnie przez chwilę próbując sobie przypomnieć jakie dziś mam lekcje.
- Przed chwilą miałam matmę, jeszcze historia i fizyka.
- Jak można być takim złym człowiekiem i dać te trzy straszne przedmioty razem i to na dodatek w poniedziałek? - powiedział David kręcąc głową, przez co zaczęłam chichotać.
- Sama się nad tym zastanawiam, więc jak do czegoś dojdę to dam ci znać - mówię.
- Idziesz dziś na mecz? Gra nasza drużyna przeciwko Oakland Lions, będzie się działo.
- Ymm - czy chcę oglądać jak Noah biega po boisku i wygląda strasznie seksownie? - nie - mówię.
- Alice, no weź! Będzie super! Rozerwiesz się trochę - David zatrzymuje się i rozgląda po czym przybliża się - i będzie na co popatrzeć - słysząc to nie potrafię się powstrzymać od przewrócenia oczami i zaczynam się śmiać. Kręcę głową a David kontynuuje.
- I możemy zerwać się z lekcji. Niedawno otworzyli bar koło Rose Garden. Mają najlepsze milkshaki w całym oregonie, nie pożałujesz.
- No sama nie wiem - przytulam do siebie podręcznik i zastanawiam się czy powinnam. Jestem zła na Noah, ale jakaś część mnie z chęcią tam pójdzie. Nie mogę odmawiać przez Noah. Mogę udawać że go nie widzę.
- Ploooosseee - David robi minkę smutaska.
- Niech ci będzie, ale ty stawiasz milkshake'a.
- Z przyjemnością.
Zabrałam swoja torbę, i w drodze do wyjścia spotkaliśmy Molly, więc zabraliśmy ją ze sobą. I stało się. Zerwałam się po raz pierwszy z lekcji z Davidem i Molly i pojechaliśmy na milkshake'i. Ja zamówiłam sobie karmelowego, David truskawkowego a Molly czekoladowego.
- Ummm! Niebo w gębie - powiedziała Molly po pierwszym łyku.
- Powinniście spróbować truskawkowego, to jest coś - dodał David.
- Karmel is loff, karmel is life - dodałam po spróbowaniu swojego milkshake'a - nigdy nie piłam chyba czegoś równie dobrego.
- Mówiłem, te milkshaki są warte zrywania się z lekcji - zaśmiał się David. Nagle moją uwagę przyciągnęła grupka chłopaków która weszła do środka. Skądś ich kojarzę.
- Mógłbym ich wszystkich - powiedział David rozsiadając się wygodnie na kanapie. Zarzucił swoją dłoń za moje plecy i przybliżył się.
- Właśnie dlatego warto jest iść na ten mecz. No i wyglądają jeszcze lepiej w strojach. Grr.
- Co? Jak to?
- Alice, nie poznajesz ich? - zaśmiała się Molly - to nasi futboliści.
- Właśnie myślałam że skądś ich kojarzę - mówię przechylając głowę i się im przyglądając. Jeśli to nasi futboliści, to Noah też tu powinien być, prawda?
- Cała drużyna przychodzi tu przed meczem? - pytam.
- Tak, chyba poło szkoły zrywa się z lekcji żeby przyjść właśnie tu. Szczególnie w poniedziałki.
Cała drużyna? Rozglądam się delikatnie ale nie widzę kapitana. Nie muszę zastanawiać się długo nad tym gdzie i z kim jest. Po chwili wchodzi do środka Sara i kręcąc biodrami kieruję się w stronę baru. Tuż po niej wpada Noah. Wygląda na zmartwionego. Podbiega do Sary i odwraca ją w swoją stronę. Mówi coś do niej. Dziewczyna rozgląda się a po chwili jej wzrok znajduje się na mnie. Uśmiecha się i szepcze Noah coś do ucha. Niemal natychmiast chłopak podnosi wzrok i kieruje go na mnie. Czy on jej powiedział? Czy to możliwe że Sara wie o naszym pocałunku? A może po prostu mi się wydaje że coś jest pomiędzy nimi nie tak.
Katuję samą siebie w myślach za ten cholerny pocałunek. To był niby tylko pocałunek, a ja głupia znów pozwoliłam sobie na małą namiastkę nadziei, i teraz mam. Czuję się jak idiotka widząc ich razem. Robi mi się gorąco jak widzę ich splecione palce razem, i nic nie potrafię na to poradzić. Gdy Sara odchodzi wzrok Noah ponownie kieruje się w moją stronę, więc odwracam szybko głowę i koncentruję się na rozmowie Davida i Molly. Jeśli mam być szczera to nie wychodzi mi dobrze.
- O której jest ten mecz? - pytam w końcu.
- Zaczyna się o szesnastej. Więc zakładam że wyjdziemy wpół do, żeby zająć dobre miejsca - oznajmia Molly po czym dopija swojego shake'a do końca.
*
*
*
Ktoś wcześniej się pytał czy będzie rozdział z punktu widzenia Noah i odpowiedź brzmi tak <3
I będzie ich kilka <3
(>^.^)>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro