Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part THIRTYNINE

Wchodzimy do domu. Panuje tu całkowita cisza. Nie jestem przyzwyczajona do takiej ciszy, Grace zawsze stoi w kuchni i pichci coś, a z salonu dobiegają odgłosy telewizora.

Próbuję rozwiązać swoje trampki ale jakimś sposobem kończę ze supłem. Wzdycham i siadam na podłodze. Unoszę wzrok na Noah i przyglądam się mu jak ściąga z siebie jeansową kurtkę, i zostaje w samym białym podkoszulku. Spodnie zwisają mu z bioder w kuszący sposób. Odwiesza kurtkę, przeczesuje swoje kruczoczarne włosy palcami i kieruje swój wzrok na mnie. Ja natomiast unoszę prawą stopę i kładę się na podłodze.

- Pomóż - mruczę, a Noah rozciąga usta w szeroki uśmiech.

- Serio? - łapie mnie w kostce i kręci głową - zawsze byłaś dobra w plątaniu sznurówek, ale to? To jest nowy level - mówi a ja zaczynam się śmiać w trakcie kiedy on zmaga się z moją sznurówką.

Odkąd pamiętam Noah rozplątywał moje sznurówki, ale prawda jest taka że chyba zawsze byłam lepsza od niego. Po prostu lubiłam gdy on to robił. No cóż, inne dziewczyny lubią gdy chłopak przynosi im kwiaty, kupuje drobiazgi lub dla nich gotuje, a ja lubię gdy chłopak rozplątuje moje sznurówki za mnie. A ja się zastanawiałam czemu nie mam chłopaka. Zaczynam chichotać pod nosem.

- Co cię tak bawi, mała?

- Nie twoja sprawa - wystawiam język. Noah ściąga mojego trampka, potem unosi drugą nogę i ściąga mi drugiego trampka.

- Chodź - mówi podając mi swoją dłoń.

Gdy wchodzę do jego pokoju czuję jak ściska mi się serce. Czuję jak ból rozdziera mi klatkę. Nie byłam w tym pokoju od roku. Jego pokój nie zmienił się nawet trochę, a wszystko w moim życiu tak.

- Wszystko w porządku? - pyta spoglądając na nasze splecione palce. Ścisnęłam jego dłoń nieświadomie. Natychmiast puszczam jego dłoń i podnoszę wzrok.

- Tak, tylko .. - nie wiem co mam powiedzieć.

- Tylko byłaś tu ostatnio rok temu - dosłownie wyciąga te słowa z moich ust.

- Mogę ci zadać pytanie? - pyta a ja kiwam głową - ale musisz odpowiedzieć szczerze.

Kiwam głową i można by pomyśleć że jestem spokojna, ale w środku wariuję. Co jeśli zapyta o mamę lub Amande? Nie jestem jeszcze gotowa żeby z nim o tym rozmawiać.

- Wtedy, gdy wyjechałaś.. - spuszcza wzrok jakby ciężko mu się o tym rozmawiało - nienawidziłaś mnie?

- Próbowałam - uśmiecham się smutno. To cała prawda. Chciałam go znienawidzić z całej siły, ale nie potrafiłam.

- Gdy wróciłaś.. - siada na łóżku, więc ja robię to samo - też próbowałem. Próbowałem cię nienawidzić. Okazało się o wiele trudniejsze niż myślałem.





*Noah's Pow*

To cała prawda. Nigdy nie myślałem że znienawidzenie jednej osoby może być tak trudne. Myślałem że jej nienawidzę. Byłem wściekły że mi nie odpisywała, zniknęła z mojego życia z dnia na dzień. Ale prawdziwy ból poczułem dopiero gdy zaczęły się wakacje, a ona nie przyjechała. Nie zdając sobie z tego sprawy, przez cały rok nosiłem w sobie namiastkę nadziei że zobaczę ją w wakacje.
Dwa tygodnie od rozpoczęcia wakacji poddałem się. Kierowałem się smutkiem i złością. Sara już wcześniej zaproponowała mi udział w wyścigach. To coś co ona pomagała organizować. Dostawała kasę za każdą ofiarę która się zgodziła. I tak właśnie i ja stałem się tą ofiarą. Uznałem że skoro Alice już nie wróci, nie muszę się starać. Wygrałem pierwsze kilka wyścigów, i czułem satysfakcję. Miałem wywalone na resztę świata.
Alkohol był moją ucieczką od myśli o Alice, a tak sobie przynajmniej wmawiałem, bo gdy leżałem na podłodze pół przytomny nie potrafiąc wstać i tak myślałem o Alice. I gdy któregoś dnia sprzeciwiłem się tym kolesiom od wyścigów, dali mi wyraźnie do zrozumienia co mnie czeka jeśli jeszcze raz takie coś wpadnie mi do głowy.
I wtedy pewnego dnia kiedy wszedłem do domu, a przede mną znalazła się Alice, poczułem się jakby ziemia zawaliła mi się pod nogami. Byłem wściekły, bo obwiniałem po części ją za to gówno w które się wpakowałem, i chciałem potraktować ją tak, żeby poczuła się jak ja. Ale nie potrafiłem. Gdy usłyszałem jak krzyczy przez sen pierwszy raz nie potrafiłem się powstrzymać od wejścia do jej pokoju i upewnienie się że wszystko jest okej, ale nie miałem prawa tam wchodzić po tym jak się zachowałem. Więc dałem sobie spokój z byciem dupkiem. Chciałem się znów zbliżyć, szczególnie po tym jak dowiedziałem się że zostaje w Portland na rok.

I nie potrzeba było wiele, żebyśmy znów spędzali czas razem. I nie trzeba było wiele żebym znów się do niej zbliżył. Tyle że tym razem zdaję sobie sprawę z tego jak wiele ona dla mnie znaczy. I utknąłem w martwym punkcie. Jeśli nie wezmę udziału w tych wyścigach, zaryzykuję że Sara zrobi coś Alice. Nigdy nie wiadomo do czego ta dziewczyna jest zdolna. Ale jeśli wezmę udział w tych wyścigach, a Alice się o tym dowie, znienawidzi mnie.

- To jak? Bierzemy się za nadrabianie materiału? - jej głos wyrywa mnie z myśli.

- Jasne - mówię wstając po czym wyciągam podręczniki z plecaka i zabieramy się za geometrie, algebre i logarytmy.

*

*

*

Hej kochani, wyglądało na to ostatnio że podobał wam się rozdział z punktu widzenia Noah więc pomyslałam że napisze jeszcze jeden <3
Sobotaaaaaaaa
*taniec szczęścia*
(>^.^)>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro