Part THIRTYFOUR
Leżę na łóżku i przeglądam tumblr. Zastanawiam się nad włączeniem jakiegoś filmu za chwilę, i może nad zamówieniem pizzy? To będzie wtedy taka idealna sobota. Tak cudownie spędziłam czas z Molly. Dawno nie miałam takiej przyjaciółki z którą mogłam poplotkować, pogadać, pośmiać się. Wszystkie moje koleżanki odwróciły się ode mnie w Seattle.
Gdy byłyśmy w drodze do domu Molly opowiedziała mi o tym jak Nathan zaprosił ją na tegoroczną galę w szkole, i o tym jak później, po wczorajszej imprezie, obściskiwali się w jego aucie. Och, czemu uważam że to słodkie wiedząc że Nathan i Molly obściskiwali się, a gdy widzę Sarę i Noah razem tylko całujących się, przewraca mi się żołądek? Hm. To głupie. Może dlatego, że uważam że Noah zasługuję na kogoś kto by był dla niego dobry. Och, a może źlę ją oceniam? Sama już nie wiem.
Udostępniam ostatecznie ostatni post.
"You know you really love someone, when you don't hate them for breaking your heart."
Wchodzę na 123movies.to i po chwili szukania decyduję się na Nerve. Słyszałam że to świetny film. Nagle słyszę że ktoś do mnie dzwoni. Och, mój telefon leży tak daleko... Wzdycham głośno po czym z niechęcią wywlekam się z łóżka, podchodzę do bluzy rzuconej na krzesło i wyjmuje z prawej kieszeni swój telefon. To Noah. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Naciskam zieloną słuchawkę.
- Alice? Jesteś w domu? - pyta. Jego głos drży.
- Yy, tak. Coś się stało?
- Proszę powiedz że jesteś sama - mówi szybko.
- Tak, jestem. Noah wszystko okej?
- Mam nadzieję że nie masz nic przeciwko mojej wizycie. Będę dosłownie za dwie minuty, pa.
- Noah, wszyst... - odciągam telefon od ucha i spoglądam na ekran. Czy on się właśnie rozłączył? Ugh. Tak trudno z nim czasem wytrzymać. Wzdycham po czym odkładam telefon. Pewnie wpadnie po swoją kołdrę. Postanawiam więc złożyć ją ładnie w kostkę, a gdy kończę słyszę jak auto podjeżdża pod dom babci. Natychmiast wyglądam przez okno. Czarne BMW i8, a z niego wychodzi Noah. Chwileczkę! Coś mu jest? Szybko pędzę na dół po schodach i otwieram drzwi.
Zamieram w środku na chwilę gdy go widzę. Mój biedny Noah! Jest posiniaczony, ma rozciętą wargę i brew. Podbiegam do niego i kładę moją dłoń na jego żuchwie.
- Co ci się stało? - wręcz piszczę. Nie potrafię znieść tego widoku.
- Eh, długa historia - próbuje się śmiać, ale natychmiast przestaje i łapie się za żebra a jego uśmiech zastąpił grymas. Kręcę niezadowolona głową i wchodzimy razem do środka. Prowadzę go do kuchni.
- Lepiej żebyś miał dobre wytłumaczenie - bukam szukając apteczki. Ręce mi się trzęsą, w głowie mam bałagan. Gdy znajduję ją, wyciągam z niej wodę utlenioną, waciki i bandaż. Opieram się o blat i polewam wacik wodą utlenioną.
- Podejdź - mówię cicho. Noah staję naprzeciwko mnie i opiera dłonie o blat po obu stronach mojego ciała. Czuję jego perfumy i ciepło jakie od niego bije.
- Nie zgadzam się na to - mruczy.
- Na co? - pytam zaskoczona.
- To będzie piec - mówi niezadowolony patrząc na wacik który trzymam. Zaczynam chichotać.
- Noah, ogarnij się - próbuję przyłożyć wacik do jego rany, ale on odchyla się delikatnie, a ponieważ jest o wiele wyższy ode mnie, nawet stając na palcach nie dosięgam.
- Noah - burczę - muszę cię wyczyścić, jesteś cały we krwi - gdy to mówię nieprzyjemny dreszcz przebiega wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Nie zgadzam się - mówi stanowczo.
- Ughh. Okej - mruczę po czym biorę nowy wacik i polewam go zwykłą wodą.
- Jak sobie Pan życzy - przewracam oczami i ponownie staję na palcach, ale trudno dosięgnąć mi wszędzie. Nagle Noah łapie mnie w biodrach i sadza na blacie.
- Lepiej? - pyta. Jego kąciki ust drgają, ale powstrzymuje się od uśmiechu. Kiwam głową i zaczynam delikatnie wycierać krew.
- Och, Noah. Kto cię tak urządził? - szepczę. Mój głos się łamie. Nie potrafię znieść tego widoku. Mój biedny Noah..
- Hej - mówi szukając mojego wzroku. Gdy wreszcie napotyka moje oczy kontynuuje - nic mi nie jest.
Przygryzam wargę próbując powstrzymać łzy które zbierają mi się pod powiekami, ale na marne. Kładę dłoń na jego żuchwie i kręcę delikatnie głową. Chcę coś powiedzieć, ale nie wiem od czego zacząć. Nic mu nie jest? Jest posiniaczony, pobity i obolały. Noah przykłada dłoń do mojego policzka i delikatnie ociera łzę kciukiem. Przypomniał mi się post jaki dziś przeczytałam na tumblr. "Trudno ukryć uczucia gdy spływają ci po twarzy."
Unoszę wzrok i spoglądam na Noah. Uwielbiam jego niebieskie oczy. Tonę w odcieni morza za każdym razem gdy w nie patrzę.
- Ile razy ci mówiłem żebyś nie przygryzała wargi? - szepcze mi do ucha, sprawiając tym, że wszystkie moje mięśnie podbrzusza zaciskają się.
- Ale czemu? - wydymam usta. Nagle Noah łapie mnie za uda i podnosi mnie, po czym robi krok i przywiera mnie do ściany swoim ciałem. Zamieram.
- Bo doprowadzasz mnie tym do czystego szaleństwa, Alice. Nie potrafię się opanować - mówi kierując swój wzrok na moje wargi.
- A kto ci każe? - nie myśle nad tym co robię, ani co mówię. To jeden z tych momentów w których porywa cię spontaniczność. Noah mruży oczy i mi się uważnie przygląda, a po chwili rozciąga wargi w łobuziarski uśmieszek.
- Twoje jedno słowo a przestanę - mruczy. Napiera na mnie całym swoim ciałem, a jego dłonie zaciskają się na moich pośladkach. Oblizuję delikatnie dolną wargę patrząc mi w oczy, i od razu wiem do czego to zmierza. "Jedno twoje słowo, a on przestanie" upomina mnie moja podświadomość, i wiem że ma rację, ale nie potrafię wydusić z siebie żadnego słowa. Pożądanie które wywołało jego dotyk i bliskość jest z zbyt silne. Wręcz paraliżujące. Nagle Noah przywiera swoimi gorącymi wargami do moich. Przejeżdża delikatnie swoim językiem po mojej dolnej wardze prosząc o pozwolenie, a ja właśnie to robię. Pozwalam mu. Chcę tego, choć wiem że to złe. Nasze języki spotykają się w namiętnym tańcu. I tak jak kiedyś, w ułamku sekundy charakter naszego pocałunku ulega zmianie. Pocałunek stał się namiętny, tak jakbyśmy oboje mieli mało. Z wplątanymi palcami w jego włosach rozkoszowałam się jego dotykiem i bliskością. Nagle Noah odszedł od ściany i zaczął iść. Oderwałam się od jego ust na chwilę i spojrzałam mu w oczy. Jego źrenice są rozszerzone, a jego wzrok jest pełen pożądania. Wchodzi ze mną do góry. Wchodzi do mojego pokoju i sadza mnie na biurku. Ponownie opiera swoje dłonie po obu stronach mojego ciała, i patrzy mi w oczy tak, jakby próbował z nich coś wyczytać. Czuję że drżę, ale nie z zimna. To z podniecenia. Nagle Noah się nachyla i szepcze mi do ucha.
- Nie kazałaś mi przestać - kręcę głową - czemu? - pyta szukając mojego wzroku.
"Ponieważ rok to zdecydowanie za mało żeby się odkochać" myślę, ale nie potrafię wypowiedzieć tych słów na głos. Wzruszam ramionami. Bo dopiero gdy coś powiesz na głos, to staje się rzeczywistością. A tak, to jest mój wymysł, moje odczucia, które w każdej chwili mogę od siebie odsunąć. A przynajmniej spróbować.
- Odpowiedz - prosi.
- A czemu sam nie przestałeś? - unoszę wzrok.
- Ponieważ nie byłem w stanie się opanować - mruży oczy.
- Ja też nie - szepczę. Przygryzam wargę i spuszczam wzrok na jego wargi.
- I znów to robisz - mówi przez zaciśnięte zęby. Nagle bez żadnego wstępu obejmuje moją twarz, przyciąga do siebie i całuje. Mocno. Jego język wdziera si desperacko do moich ust. Przejeżdża dłońmi po moich biodrach i ściska mi uda po czym ponownie mnie podnosi. Zszokowana wydałam z siebie coś między piskiem a jękiem.
- Och, cudowny dźwięk - wydyszał mi do ust, i zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje, leżałam na łóżku, a Noah na mnie. Jego ręce delikatnie jeździły po moim ciele, a ja delektowałam się jego dotykiem. W tym pocałunku zabrał wszystko co miałam do zaoferowania.
*
*
*
*piszczę ze szczęścia*
No to po raz pierwszy rozkręcałam trochę to wszystko xD a i jak narazie przeczytaliście jakieś 115 stron a5 :>
Zostawcie po sobie ślad! <3
(>^.^)>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro