Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part THIRTYFIVE

Kiedy się budzę, Noah tuli mnie do siebie. Unoszę delikatnie głowę, nie chcąc go obudzić. Pomimo kilkudniowego zarostu który zazwyczaj go postarza,wygląda teraz młodo i beztrosko. Jego klatka piersiowa unosi się i opada rytmicznie. Wargi ma delikatnie rozchylone, co sprawia że mam ochotę się w nich ponownie zasmakować, ale z trudem powstrzymuję się. Nie powinnam... Podnoszę telefon i spoglądam na ekran. 18:34. Ciekawe kiedy wróci babcia. Odkładam telefon i ponownie kieruję swoją uwagę na śpiącego Noah.

Jestem mieszanką uczuć. Nie potrafię pojąc tego wszystkiego... Czuję niedosyt, a zarazem poczucie winy. Zaczynam się zastanawiać czy gdyby Noah próbował posunąć się dalej niż pocałunek, to czy bym mu na to pozwoliła... To okropne, ponieważ wydaje mi się że znam na to odpowiedź... I najgorsze jest to że wydaje mi się że powinnam czuć większe poczucie winy za to, co się stało, ale jestem wściekła na Sarę że chciała żeby on pojechał..

Czuję też strach, bo teraz nie mogę uciec, jak rok temu. Cały czas zadaję sobie jedno pytanie, i co teraz? On ma dziewczynę, a my jesteśmy przyjaciółmi..  Przyjaciółmi których odrobinę poniosło. Znowu. Powinnam zachowywać się jakby ten pocałunek nigdy nie miał miejsca? Może tak będzie najlepiej..  Wtedy gdy Noah postanowi zachować się tak samo, będę na to przygotowana. 
Nagle Noah przeciąga się leniwie, i otwiera oczy. Spogląda na mnie chwilę mrugając, po czym rozciąga usta w uśmiechu.

- Dzień dobry - mówi zakładając mi kosmyk włosów za ucho.

- Jest wpół do siódmej, dzień dobry? Naprawdę? - unoszę brwi i chichoczę.

- Cóż, nie miałbym nic przeciwko budzić się do takiego widoku - mówi i oblatuje mnie wygłodniałym wzrokiem. Natychmiast czuję że się czerwienię, więc zmieniam temat i modlę się w duchu żeby nie zauważył. 

- A teraz na serio, kto cię tak urządził? - pytam cichutko ale zdecydowanie. Jego usta zaciska w cienką linię. Zastanawiam się czy on tego żałuje.

- Powiedzmy że nie wszyscy byli zadowoleni z tego, że zwiałem przed samym wyścigiem.

Och, natychmiast poczułam jak ściska mi się żołądek. To za to, że namówiłam go żeby wrócił ze mną do domu.. I sama nie wiem co jest gorsze. Bo naprawdę nie wiedziałam że ktoś będzie chciał zrobić mu krzywdę jeżeli nie weźmie udziału w tym wyścigu... I wiem że gdyby to zrobił, to mogłoby się to skończyć gorzej niż rozcięta warga i siniaki, ale boli mnie to, że to wszystko to tak naprawdę przeze mnie... Och, biedna Sara... Nadal jestem na nią zła za to, że naciskała żeby Noah pojechał, ale może ona wiedziała co się stanie jeśli nie pojedzie? Może nie chciała żeby go pobito? Może nie jest taka zła? Och, zdecydowanie łatwiej jest myśleć że ona jest zła, wtedy wyrzuty sumienia nie są aż tak odczuwalne.  

- Hej - mruczy i zakłada mi kosmyk włosów za ucho - to nic takiego. W porównaniu do ciebie to cieszę się że to byli oni  nie ja - śmieje się. Doskonale wiem co ma na myśli. Przewracam oczami, i próbuję się nie roześmiać ale na marne.

- To było w szóstej klasie, a oni zdecydowanie przegięli - tłumaczę.

- Aha? Zasłużyli sobie żeby rzucać w nich śmietnikiem na holu? - Noah zaczyna się śmiać, więc uderzam go w ramię.

- Ała - śmieje się - ale to lepsze niż dostać śmietnikiem w głowę - Noah łapie się za brzuch i wybucha śmiechem.

- Nie ma w tym nic śmiesznego.

- Ale tu chodzi o ... hahahaha... o po... hahaha... o powód - ledwo z siebie wydusił. Krzyżuję ręce na piersi i odwracam wzrok.

- Nazwali mojego jednorożca koniem z "pisiorkiem na głowie" - dopiero gdy wypowiadam te słowa dochodzi do mnie jakie to głupie i wybucham śmiechem razem z noah.

Nie wiem ile tak się śmiejemy, ale już dawno rozbolał mnie brzuch i popłakałam się ze śmiechu.

Gdy wreszcie się uspokajamy Noah siada i bierze mojego MacBook'a.

- Nerve? - pyta unosząc brwi. Kiwam głową.

- Słyszałam że jest dobry, miałam zamiar go obejrzeć, ale coś mi przeszkodziło - wzruszam ramionami.

- Jestem za - opiera się wygodnie o poduszki.

- Za czym?

- Dawno nie oglądaliśmy żadnego filmu.. No wiesz, o ile masz ochotę - mówi uważnie mi się przyglądając. Przygryzam wargę i obserwuję jak jego wzrok zjeżdża w dół do moich ust, po czym znów wraca do góry a jego oczy ciemnieją. Z błękitu robi się granat. Czuję jak atmosfera momentalnie się zmienia. Gęstnieje. Czuję to, i zastanawiam się czy on też to czuje. To jak igranie z ogniem, mogę się oparzyć, ale jest w tym coś kuszącego. Te motyle w brzuchu, przyśpieszone bicie serca, budzące się podniecenie w całym ciele. Trudno się oprzeć.

- Możemy zamówić pizzę - wypowiadam te słowa starając się odepchnąć wszystkie sprośne myśli które nie powinny znaleźć się w mojej głowie.

- Jasne. Niech to ja pomyślę - mówi drapiąc się po zaroście - pepperoni, pieczarki, papryka i podwójny ser.

Uśmiecham się i kiwam głową. Pamiętał!

*

*

*

*ziewam* dzień dobry kochani xD

Mam nadzieje że wam się narazie podoba :>
No i chciałam podziękować za wszystkie motywujące komentarze, No i za te przez które płacze ze śmiechu ;D

Miłego dnia (>^.^)>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro