Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part FORTYONE

Jak zawsze, leżę i przeglądam tumblr. Godzina dochodzi dwudziestej trzeciej. Moje oczy są zmęczone, mam dość czekania. Zamykam MacBook'a, wstaję i gaszę światło. Nagle zza okna dobiega głośne trzaśnięcie. Z ciekawości podbiegam do okna. Pod domem stoi Noah i siłuje się z bramką. Gdzie jest jego auto?

- Kurwa - syczy po czym wali pięścią z całej siły w metalowe zamknięcie. Odwraca się, opiera o bramkę i siada na ziemi. Czy on jest pijany? Co się stało? W samym skarpetkach i piżamie wymykam się przez okno. Będę tego żałować jak nic. Zeskakuję z płotu. Lądowanie bez butów jest o wiele bardziej bolesne. Podchodzę do Noah. Palce ma wplątane w swoje włosy i pociąga za nie, raczej nie delikatnie.

- Co się stało? - pytam kucając obok niego. Natychmiast uderza mnie odór alkoholu - Noah, co jest do cholery? Gdzie twoje auto? Czemu ty piłeś? Jutro masz test do cholery - syczę łapiąc jego dłonie. Noah podnosi na mnie wzrok. Jego oczy są czerwone. Nie znam się na tym, ale chyba czuję od niego marihuanę.

- Przepraszam - szepczę - naprawdę przepraszam - powtarza.

- Noah, za co? - mówię to głośniej niż zamierzałam, ale nie mogę nic na to poradzić. Jestem totalnie zdezorientowana. Jeszcze przed chwilą byłam na niego wściekła o ten pocałunek, ale teraz bardziej się martwię jego stanem.

- Przepraszam - mamrocze niewyraźnie. Zaczynam marznąć, i nie chcę żeby ktoś nas zobaczył. Łapię jego dłonie i pomagam mu wstać.

- Choć - otwieram bramkę i ciągnę go za sobą do środka.

- Kluczyki - mówię gdy dochodzimy do drzwi. Noah wzrusza ramionami i opiera się o ścianę. Ile on musiał w siebie wlać żeby być w takim stanie?! Wzdycham poirytowana i wkładam dłonie do jego kieszeni , ale nie znajduję tam kluczyków. Jeśli on ich nie ma to będzie miał przerąbane. Nie mogę go wziąć do domu w takim stanie. Przeszukuje jego lewą kieszeń spodni, nie ma.  Wkładam dłoń do prawej i dziękuję w myślach bogu że znalazłam jego klucze. Pośpiesznie otwieram drzwi i wciągam go do domu. Pomagam mu ściągnąć kurtkę, a w czasie kiedy on siłuje się ze swoimi butami ja zabieram się za nalewanie wody do dzbanka. Biorę jeszcze kubek i wyciągam z szafki tabletki musujące. Szczerze mówiąc nie wiem wiele na temat leczenia kaca więc to musi wystarczyć. W połowie drogi na górę słysze głośny huk, a gdy się odwracam widzę leżącego na schodach Noah.

- Przysięgam - głaska jeden ze stopni - go tu wcześniej nie było. Kręcę głową i wchodzę do jego pokoju. Stawiam dzbanek i kubek na jego szafce nocnej. Zalewam tabletkę wodą i ścielę jego łóżko. Do pokoju wreszcie dociera Noah.

- Siadaj - mówię. Noah robi jak każę.

- Przepraszam - mówi ponownie. Czy tylko mnie wkurza gdy ktoś powtarza coś w kółko a ja nie wiem o co chodzi? Kładę moje dłonie na jego ramionach i spoglądam mu prosto w jego zaczerwienione oczy.

-  Noah, za co? - pytam. Noah kręci głową i odwraca wzrok. Czemu on musi się zachowywać jak dziecko gdy jest pijany?

- Nie chciałem, naprawdę, ale nie miałem wyjścia - mamrocze próbując ściągnąć swoją koszulkę. Łapię za jej końce i przeciągam mu ją przez głowę odsłaniając jego tors.

- Czego nie chciałeś? - pytam.

Noah łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie tak, że ląduje na jego kolanach. Obejmuje mnie mocno i wtula twarz w moje włosy.

- Nie złość się prosze, nie chciałem - mamroczę.

- Nie będę zła, po prostu wytłumacz mi czemu piłeś i za co przepraszasz i czego nie chciałeś.

- Wyścigi - mruczy mi we włosy - naprawdę nie chciałem, ale nie miałem wyboru - wtula mnie w siebie mocniej jakby bał się że mu ucieknę. Nie wiem jak mam zareagować. Rozumiem że nie chciał żeby go znów pobili... Nie mogę się na niego złościć, a nasza rozmowa może poczekać do jutra, gdy Noah będzie trzeźwy.

- Powiec mi proszę że nie piłeś zanim wsiadłeś do auta - szepczę. Noah kręci głową.

- Dopiero po - mówi. Próbuję wydostać się z jego objęć ale on ściska mocniej.

- Noah, nie jestem zła - mówię. On rozluźnia uścisk więc wstaję i podaję mu kubek.

- Wypij - mówię. Lepiej żeby miał dobre wytłumaczenie jutro. Ma jutro TEST, a decyduje się pić? Cholera nie mam siły do tego chłopaka. Noah odstawia kubek na szafkę i kieruje swoją uwagę na mnie.

- Fajna piżama.

- Wiem, a teraz się kładź bo jest późno, a jutro masz test - rozkazuję.

- Tylko jeśli położysz się ze mną - mruczy wygładzając pościel dłonią.

- Noah jak babcia się skapnie że nie ma mnie w domu to oszaleje - mówię ale Noah chyba nic sobie z tego nie robi. Łapie moją dłoń i przyciąga mnie do siebie. Stoję pomiędzy jego udami. Noah kładzie swoje dłonie na moich biodrach.

- Proszę - mruczy.

- Niech ci będzie - przewracam oczami i wdrapuję się na łóżko. Noah podnosi kołdrę i przykrywa nas oboje, po czym unosi ramię.

- Jeśli nie masz nic przeciwko oczywiście - mamrocze. Kręcę głową i kładę głowę na jego klatce piersiowej a on otula mnie ramieniem. Zastanawiam się czy nie da się czegoś zrobić, iść na policję? Porozmawianie z tymi, co organizują wyścigi? Cokolwiek. A właściwie to miał się spotkać z Sarą, spotkał się w końcu? Skoro ona o tym wie, i wiedziała od samego początku, czemu nic nie zrobiła? Nie zabroniła mu? Zaczynam się zastanawiać czy jej w ogóle na nim zależy.

I tak właśnie kończe zasypiając z Noah w jednym łóżku, słuchając bicia jego serca.

*

*

*
Polsat- *reklama*
Seksy? Kochani na dobre rzeczy trzeba czekać 😂
Miłego smingusa dyngusa (nie wiem jak to sie pisze)😂

(>^.^)>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro