Part FORTYONE
Jak zawsze, leżę i przeglądam tumblr. Godzina dochodzi dwudziestej trzeciej. Moje oczy są zmęczone, mam dość czekania. Zamykam MacBook'a, wstaję i gaszę światło. Nagle zza okna dobiega głośne trzaśnięcie. Z ciekawości podbiegam do okna. Pod domem stoi Noah i siłuje się z bramką. Gdzie jest jego auto?
- Kurwa - syczy po czym wali pięścią z całej siły w metalowe zamknięcie. Odwraca się, opiera o bramkę i siada na ziemi. Czy on jest pijany? Co się stało? W samym skarpetkach i piżamie wymykam się przez okno. Będę tego żałować jak nic. Zeskakuję z płotu. Lądowanie bez butów jest o wiele bardziej bolesne. Podchodzę do Noah. Palce ma wplątane w swoje włosy i pociąga za nie, raczej nie delikatnie.
- Co się stało? - pytam kucając obok niego. Natychmiast uderza mnie odór alkoholu - Noah, co jest do cholery? Gdzie twoje auto? Czemu ty piłeś? Jutro masz test do cholery - syczę łapiąc jego dłonie. Noah podnosi na mnie wzrok. Jego oczy są czerwone. Nie znam się na tym, ale chyba czuję od niego marihuanę.
- Przepraszam - szepczę - naprawdę przepraszam - powtarza.
- Noah, za co? - mówię to głośniej niż zamierzałam, ale nie mogę nic na to poradzić. Jestem totalnie zdezorientowana. Jeszcze przed chwilą byłam na niego wściekła o ten pocałunek, ale teraz bardziej się martwię jego stanem.
- Przepraszam - mamrocze niewyraźnie. Zaczynam marznąć, i nie chcę żeby ktoś nas zobaczył. Łapię jego dłonie i pomagam mu wstać.
- Choć - otwieram bramkę i ciągnę go za sobą do środka.
- Kluczyki - mówię gdy dochodzimy do drzwi. Noah wzrusza ramionami i opiera się o ścianę. Ile on musiał w siebie wlać żeby być w takim stanie?! Wzdycham poirytowana i wkładam dłonie do jego kieszeni , ale nie znajduję tam kluczyków. Jeśli on ich nie ma to będzie miał przerąbane. Nie mogę go wziąć do domu w takim stanie. Przeszukuje jego lewą kieszeń spodni, nie ma. Wkładam dłoń do prawej i dziękuję w myślach bogu że znalazłam jego klucze. Pośpiesznie otwieram drzwi i wciągam go do domu. Pomagam mu ściągnąć kurtkę, a w czasie kiedy on siłuje się ze swoimi butami ja zabieram się za nalewanie wody do dzbanka. Biorę jeszcze kubek i wyciągam z szafki tabletki musujące. Szczerze mówiąc nie wiem wiele na temat leczenia kaca więc to musi wystarczyć. W połowie drogi na górę słysze głośny huk, a gdy się odwracam widzę leżącego na schodach Noah.
- Przysięgam - głaska jeden ze stopni - go tu wcześniej nie było. Kręcę głową i wchodzę do jego pokoju. Stawiam dzbanek i kubek na jego szafce nocnej. Zalewam tabletkę wodą i ścielę jego łóżko. Do pokoju wreszcie dociera Noah.
- Siadaj - mówię. Noah robi jak każę.
- Przepraszam - mówi ponownie. Czy tylko mnie wkurza gdy ktoś powtarza coś w kółko a ja nie wiem o co chodzi? Kładę moje dłonie na jego ramionach i spoglądam mu prosto w jego zaczerwienione oczy.
- Noah, za co? - pytam. Noah kręci głową i odwraca wzrok. Czemu on musi się zachowywać jak dziecko gdy jest pijany?
- Nie chciałem, naprawdę, ale nie miałem wyjścia - mamrocze próbując ściągnąć swoją koszulkę. Łapię za jej końce i przeciągam mu ją przez głowę odsłaniając jego tors.
- Czego nie chciałeś? - pytam.
Noah łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie tak, że ląduje na jego kolanach. Obejmuje mnie mocno i wtula twarz w moje włosy.
- Nie złość się prosze, nie chciałem - mamroczę.
- Nie będę zła, po prostu wytłumacz mi czemu piłeś i za co przepraszasz i czego nie chciałeś.
- Wyścigi - mruczy mi we włosy - naprawdę nie chciałem, ale nie miałem wyboru - wtula mnie w siebie mocniej jakby bał się że mu ucieknę. Nie wiem jak mam zareagować. Rozumiem że nie chciał żeby go znów pobili... Nie mogę się na niego złościć, a nasza rozmowa może poczekać do jutra, gdy Noah będzie trzeźwy.
- Powiec mi proszę że nie piłeś zanim wsiadłeś do auta - szepczę. Noah kręci głową.
- Dopiero po - mówi. Próbuję wydostać się z jego objęć ale on ściska mocniej.
- Noah, nie jestem zła - mówię. On rozluźnia uścisk więc wstaję i podaję mu kubek.
- Wypij - mówię. Lepiej żeby miał dobre wytłumaczenie jutro. Ma jutro TEST, a decyduje się pić? Cholera nie mam siły do tego chłopaka. Noah odstawia kubek na szafkę i kieruje swoją uwagę na mnie.
- Fajna piżama.
- Wiem, a teraz się kładź bo jest późno, a jutro masz test - rozkazuję.
- Tylko jeśli położysz się ze mną - mruczy wygładzając pościel dłonią.
- Noah jak babcia się skapnie że nie ma mnie w domu to oszaleje - mówię ale Noah chyba nic sobie z tego nie robi. Łapie moją dłoń i przyciąga mnie do siebie. Stoję pomiędzy jego udami. Noah kładzie swoje dłonie na moich biodrach.
- Proszę - mruczy.
- Niech ci będzie - przewracam oczami i wdrapuję się na łóżko. Noah podnosi kołdrę i przykrywa nas oboje, po czym unosi ramię.
- Jeśli nie masz nic przeciwko oczywiście - mamrocze. Kręcę głową i kładę głowę na jego klatce piersiowej a on otula mnie ramieniem. Zastanawiam się czy nie da się czegoś zrobić, iść na policję? Porozmawianie z tymi, co organizują wyścigi? Cokolwiek. A właściwie to miał się spotkać z Sarą, spotkał się w końcu? Skoro ona o tym wie, i wiedziała od samego początku, czemu nic nie zrobiła? Nie zabroniła mu? Zaczynam się zastanawiać czy jej w ogóle na nim zależy.
I tak właśnie kończe zasypiając z Noah w jednym łóżku, słuchając bicia jego serca.
*
*
*
Polsat- *reklama*
Seksy? Kochani na dobre rzeczy trzeba czekać 😂
Miłego smingusa dyngusa (nie wiem jak to sie pisze)😂
(>^.^)>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro