Part FIVE
- Mamo, uśmiechasz się jak mysz do sera - zauważa Amanda. Mama kręci głową, szczerząc swoje równe, białe jak perełki zęby.
- Mam dwie, piękne córki, mam prawo się uśmiechać - odpowiada, po czym podgłaśnia muzykę. Ciepły wiatr rozwiewa mi włosy, a uczucie szczęścia rozpiera moje ciało.
***
Nie mogę się ruszyć, ból rozpiera moje ciało. Obraz mam rozmazany, a głośny monotonny dźwięk irytuje moje uszy.
***
- Nie! Nie! Nie! - krzyczę kręcąc głową. - To nie może być prawda! To nie może dziać się naprawdę! Proszę nie! - krzyczę tak głośno jak potrafię. Ból który mnie przeszywa i zostawia głębokie rany, jest nie do wytrzymania. Nie potrafię pohamować łez. Nie potrafię w to uwierzyć, to nie może być prawda. Kontynuuje kręcić głową. Nie może. Upadam na kolana przed salą szpitalną. To musi być koszmar, z którego za chwilę się obudzę. To nie może być prawda.
- Nie może. Nie. Nie. Nie - mruczę delikatnie kręcąc głową. Otwieram gwałtownie oczy. Moje ciało wydaje się sparaliżowane. Serce wali mi w piersi jak oszalałe. Ciężko mi się oddycha. "To tylko sen" myślę podnosząc się do pozycji siedzącej. Staram się uspokoić. Czuję potrzebę wstania, więc tak też robię. Po cichu wychodzę z pokoju i kieruje się do łazienki. Ręce mi się trzęsą, gdy próbuje nabrać w nie wodę, którą następnie przemywam sobie twarz. Zakręcam wodę i opieram ręce o umywalkę. Oczy mam spuchnięte i czerwone.
Wracam do pokoju, ale nie mam ochoty kłaść się z powrotem do łóżka. Siadam na parapecie i opieram głowę o framugę okna, a chłodne powietrze wkrada się przez uchylone okno do środka i zderza z moim rozpalonym ciałem. Uspokajające.
"To tylko sen" myślę ponownie. Od czasu wypadku śni mi się to samo co jakiś czas. Spoglądam w stronę domu Warringtonów. Dziwię się, gdy spostrzegam że światło w pokoju Noah jest zapalone. Zaczynam się zastanawiać która jest godzina. Może koło czwartej? Moją uwagę ponownie przyciąga chłopak kręcący się po pokoju, w samych bokserkach. Ciekawi mnie czemu nie śpi. Może był na imprezie i dopiero co wrócił do domu? A może po prostu nie może spać? Kiedyś krzyknęła bym, i zapytała się o to, ale nie odważyłabym się tego teraz zrobić. Nie po tym co widziałam, gdy byłam u nich w domu.
Staram się myśleć o czymś innym, ale nie potrafię się skupić na niczym poza Noah w samych bokserkach. "Wygląda tak cholernie seksownie" myślę po czym przyłapuje się na przygryzaniu dolnej wargi. Biorę głęboki wdech i z trudem odrywam wzrok od jego umięśnionego ciała, i kieruje go przed siebie.
Rok temu obiecywałam sobie, że gdy ponownie go zobaczę, to zignoruje go tak jak on mnie ignorował gdy był z Sarą. A dziś to ja zostałam zignorowana, ponownie. Minął rok, odkąd Noah złamał mi serce. Przerabiałam to tysiące razy w mojej głowie. Nic już do niego nie czuję. Po prostu trudno mi pojąć to wszystko. Minął rok, i niby nie zmieniło się nic, a jednak zmieniło się wszystko. Noah nie jest już taki sam. Moje uczucia nie są takie same. Moje życie nie już takie samo. Wszystko się tak naprawdę zmieniło, a najgorsze jest w tym to, że wydaje mi się że zmieniło się na gorsze.
Opieram głowę ponownie o chłodną framugę okna, czując jak słona łza spływa mi po moim policzku. Noc, to jedyny czas w jakim pozwalam sobie na emocjonalną rozsypkę. Nikt o tym nie wie, nikt mnie nie widzi, więc następnego ranka mogę udawać że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi, i nikt niczego nie podejrzewa.
Po prostu gdy trzymam wszystkie uczucia w sobie zbyt długo, przychodzi moment w którym muszę dać im upust. I czasem nawet nie ma konkretnego powodu dla którego płaczę.
Odwracam głowę i ponownie spoglądam w stronę pokoju Noah. Chłopak szuka chwilę czegoś po szufladach po czym prostuje się i wkłada coś pomiędzy usta. Dopiero po chwili doszłam do wniosku że to papieros. To coś nowego. Kiedyś krytykował ludzi którzy palili, a teraz sam pali. Nagle Noah podchodzi do okna i opiera dłonie o parapet, wbijając wzrok przed siebie, czyli w moje okno. Zamieram, i przez chwilę mi się wydaje że on również, ale przecież światło jest zgaszone, więc wątpię żeby mnie widział. Ocieram szybko policzki, i zeskakuję z parapetu. Kładę się z powrotem do łóżka, i modlę się w duchu żeby tym razem o niczym nie śnić.
*
*
*
Więc.. bądzcie tak mili, i jeśli chcecie piszcie śmiało co narazie o tym sądzicie <3
To już naprawdę ostatni rozdział na dziś xD Dałam dziś czadu haha xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro