Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Uwaga, +18

Poród był chyba najbardziej bolesnym doświadczeniem w życiu Chuuyi, który mimo młodego wieku miał ich sporo. Zdecydowanie za dużo.
Leżał w bezruchu na łóżku, wpatrując się zmęczonym wzrokiem w sufit i usiłując nie poruszać żadną częścią ociężałego, wymęczonego ciała.
- Zrobiłeś to, skarbie - Fiodor ułożył delikatnie małe zawiniątko na jego brzuchu. Chuuya uśmiechnął się nieznacznie, spoglądając niżej na maleńkie ciałko swojej słodkiej dzidzi. Córeczka!
Była drobniutka, czerwona i pomarszczona.  Zwijała maluśkie dłonie w piąstki.
- Jest taka tyci tyci - wyszeptał, gdy Fiodor pomógł mu się lekko unieść, aby przysunąć do ust szklankę pełną cudownie chłodnej wody. Wypił łapczywie wszystko.
- Będziesz musiał sobie trochę poradzić sam - zauważył zachrypniętym głosem. - Z małą i ze mną, i twoje interesy...
- Chuuya, skarbie - Fiodor usiadł ostrożnie obok, gdy tylko odstawił naczynie na szafkę i pomógł mu się znowu ułożyć. - Jestem alfą - przypomniał miękko. - Zajmę się wszystkim - obiecał. - A ty sobie spokojnie wypoczywaj, to dla twojego dobra - ucałował rudzielca w skroń.
- Dobrze... Zrobisz mi coś do jedzenia? - zapytał. - Mam ochotę na ryż z warzywami.
Fiodor pokiwał głową i ruszył w stronę drzwi. Był już prawie na korytarzu, gdy Chuuya, głaszczący dłonią delikatnie małą córeczkę, zawołał go.
- Tak?
- Jak dojdę do siebie ugryziesz mnie? - zapytał, uśmiechając się ciepło. - Czekam na to już bardzo długo - przypomniał karcącym tonem.
Fiodor sapnął, patrząc z oczarowaniem na jego słabą, zmęczoną postać, bardzo obolałą, ale szczęśliwą.
- Jak tylko dojdziesz do siebie, skarbie. Zajmę się teraz jedzeniem, a ty pomyśl nad imieniem dla naszej dziewczynki - powiedział miękko, wychodząc na korytarz i ruszając do kuchni.
Chuuya powinien zjeść coś lekkiego i pożywnego.

***

N

akahara siedział na łóżku ubrany w wysoko podwiniętą  koszulkę i bieliznę. Tak było wygodniej znosić upalne letnie noce i karmić dziecko. Zastanawiał się nad imieniem dla córeczki. Być może większość rodziców rozważała takie rzeczy dużo wcześniej niż już po narodzinach swojego maleństwa i nawet się o to czasem kłócili, ale nawet raz nie rozmawiali o tym z Fiodorem. On mówił będąc w ciąży o ich maleństwie, a Fiodor skarbie. I tak jakoś wyszło, że dopiero sobie uświadomili, że to za mało.
Westchnął cicho, a potem mruknął ostrzegawczo, chociaż z zadowoleniem, gdy silne ręce oplotły go od tyłu opiekuńczo. Dostojewski usiadł tuż za jego plecami, wtulając twarz w jego włosy i wdychając zapach poziomkowego szamponu.
- Jak się czujesz, skarbie?
- Jak żywa butelka - stwierdził żartobliwie, a potem jęknął cicho, gdy chwilowo jeszcze bezimienne maleństwo mocniej zaczęło ssać jego sutek, oczekując więcej mleka. Ostrożnie odsunął ją od swojego ciała i przyłożył do drugiego sutka. Karmienie było... Specyficznym doświadczeniem. Na początku myślał, że oszaleje przez spory dyskomfort jaki sprawiała mu świadomość zaczynającej się laktacji oraz drażniące uczucie na pograniczu bólu, gdy już się zaczęła. A jak już się rozpoczęła to zostało nakarmić córeczkę, która zdecydowanie za mocno się do niego przysysała. Cóż... Przynajmniej wiedział, że z jej instynktem jest w porządku.
- Moje biedactwo - Fiodor się nie powstrzymał i zachichotał cicho, opierając mu w końcu brodę na ramieniu i masując delikatnie rękoma brzuch. To akurat było przyjemne uczucie.
- Wpadłeś na jakieś imię? - zainteresował się z pewną nadzieją.
- Dla naszego skarbu? - Fiodor przymknął powieki, zastanawiając się przez chwilę. - Może Choppiri? - zaproponował w końcu.
- Czy to nie jest mało imienne imię? - uniósł brew.
- Kiedy ci ją podałem powiedziałeś, że jest malutka, tyci tyci. Myślę, że Choppiri pasuje idealnie.
Nakahara spojrzał w dół na swoją faktycznie drobniutką córeczkę. Wyglądała na taką spokojną, delikatną kruszynkę...
- Tak... To będzie pasować - przyznał. - Choppiri - zamruczał.
-Czuje się szczęśliwy, gdy mogę mieć was tak blisko - oznajmił. - Mój skarb i nasza córeczka - złożył delikatny pocałunek na jasnym ramieniu.
- Kocham cię, Fiodor - powiedział miękko Chuuya. - I chcę żebyś mnie ugryzł, ale…
- Najlepiej będzie poczekać aż Choppiri podrośnie - dokończył wyrozumiale.
Przeczytał już wiele o omegach i alfach w trakcie swojego życia, poniekąd dlatego, że miał nadzieję lepiej poradzić sobie z tą wiedzą, gdy już znajdzie tego kogoś wyjątkowego dla siebie. Nakahara był omegą, która dopiero urodziła maleństwo - potrzebował czasu, aby ochłonąć. Nie było to możliwe do stuprocentowego potwierdzenia, ale z reguły mamusia potrzebowała od trzech miesięcy do pół roku, aby jej organizm i hormony ustabilizowały się.
-Będę mógł ułożyć ją w łóżeczku? - zapytał.
Chuuya spojrzał na drewniane łóżeczko wyłożone małą pościelą dla dzidziusia, które stało tuż obok łóżka. Przełknął ciężko ślinę, otulając córeczkę bardziej zaborczo ramionami.
-J-ja… na razie chciałbym mieć ją cały czas blisko, dobrze? - zapytał ostrożnie, czerwieniąc się. - Muszę… muszę ją chronić, jest takim maluszkiem. A jeśli się przekręci na brzuszek? Jeśli zsunie się zbyt głęboko pod kołderkę?
Fiodor uśmiechnął się delikatnie, z rozczuleniem słuchając matczynych, nadopiekuńczych rozważań.
-A leżeć przy was mogę? Też chce czuwać nad naszą Choppiri - Starał się mówić łagodnie, żeby przekonać swój skarb do zgody. Miał nadzieję, że się uda. Naprawdę chciał być przy omedze i ich malutkiej dzidzi. Ale nie był Dazaiem, nie on sprawił, że Choppiri w ogóle zaistniała, to mogło być dla instynktu Nakahary wystarczające, aby jednak starał się trzymać go trochę na dystans. Jako obcą alfę, potencjalne zagrożenie… - Chuuya, skarbie?
- Będziesz mnie przytulać? - zapytał zarumieniony Nakahara. - T-tak jak zawsze? Głaszcząc po brzuszku?
Zabrzmiał jakby miał nadzieję, co dosłownie uderzyło w Dostojewskiego. Na chwilę kompletnie się zaciął nie potrafiąc dobrze wyrazić tego jak bardzo go to pytanie uszczęśliwiło.
-Oczywiście, skarbie! - potwierdził. - I będę tak jak teraz. Tuż za twoimi plecami.
Rudzielec kiwnął głową.
-Ale nie zapomnij głaskać po brzuszku - zamruczał ledwie zrozumiale.

***

P

ół roku minęło… zdumiewająco szybko. I zanim Fiodor się obejrzał ich słodka pomarszczona dzidzia stała się uroczym gładziutkim bobaskiem, potrafiącym w nocy ryczeć jak syrena strażacka i tak zasrać pieluchę, że za jednym razem należało przygotować szybką kąpiel i zmienić cały strój.
Wieczór był bardzo ciepły, trwało lato i Chuuya chodził przez większość czasu (pomijając spacery czy zakupy) w bokserkach i koszuleczce - w niczym nie przypominało to stroju jaki nosił dawniej, ale trzeba było przyznać, że gdy te zgrabne uda pojawiały się w zasięgu wzroku Fiodora, geniusz miał poważne problemy z myśleniem.
Malutka Choppiri spała słodko w łóżeczku w sypialni, a ponieważ dopiero co dostała jeść - Nakahara z przyjemnością wyszedł na balkon, aby popatrzeć na gwiazdy migoczące na niebie. Towarzyszący mu Dostojewski usiadł na ławce (którą zastąpił stare krzesełko jakiś czas wcześniej), zajmującej większą część ich balkonu i patrzył na opartego o barierkę mężczyznę. Rudzielec obserwował gwiazdy, spoglądając co jakiś czas także w dół, na puste uliczki, które oświetlały tylko staromodne latarnie.
- Co czujesz? - zapytał Chuuya miękko, odwracając się w jego stronę.
- Co czuje?
- Do mnie - wyjaśnił, poprawiając przydługie włosy, które opadały mu na twarz.
- Kocham cię - odpowiedział bez namysłu. - Kocham cię do szaleństwa, Chuuya.
Młodszy przeszedł dzielący ich dystans trzech czy czterech kroków, a potem usiadł mu na kolanach.
Fiodor sapnął, gdy kark omegi znalazł się niemal dokładnie na wysokości jego ust. Nakahara niewinnie pokręcił się chwilę na jego kolanach, wyciągając w końcu na moment dłoń w górę, w stronę gwiazd.
- To zaproszenie? - zapytał czując jak zasycha mu w ustach, chwycił go za biodra i zaczął głaskać je powoli okrężnymi ruchami palców. - Chuuya?
- Ugryź mnie - powiedział niemal niesłyszalnie. - Ile mogę jeszcze czekać? - dodał, odchylając głowę lekko do tyłu.
- N-na pewno? - zapytał ciężko chociaż zadanie tego pytania było aż nazbyt trudne, gdy od wielu miesięcy mimowolnie czekał na ten moment.
- Po prostu to zrób - oddech Nakahary przyspieszył, gdy młodszy odchylił się jeszcze minimalnie. Dostojewski mruknął cicho, wdychając jego słodki zapach i muskając wargami kark.
Pół roku minęło.
Ciało Chuuyi było już od kilku tygodni ustabilizowane, a instynkty powróciły do normy.
Chwycił mocniej młodszego, a potem zatopił zęby w jego karku. Mimo gorącego pragnienia połączenia się z nim w stabilnej relacji, w związku, Chuuya w pierwszej chwili szarpnął się, wydając z siebie przeciągły jęk i zaczynając drżeć.
- F-Fiodor - wydyszał.
Oblizał ślad swoich zębów, przesuwając ręce na wrażliwy brzuch Nakahary i zaczynając go delikatnie masować.
Rudzielec zaczął posapywać cicho i pojękiwać, wiercąc się na nim.
Zdecydowanie była to sytuacja sprzyjająca oszaleniu.
- Musisz się odwrócić przodem do mnie - szepnął brunet, poluźniając chwyt, a potem pomagając podnieconemu, rozpalonemu omedze usiąść tak, aby mógł chwycić go drżącymi dłońmi za ramiona. Twarz Chuuyi była mocno zarumieniona, spojrzenie lekko zamglone, a wargi słodko rozchylone.   
Fiodor nie wytrzymał i otoczył go rękoma mocno, podnosząc się płynnym ruchem na równe nogi i ruszając z powrotem do mieszkania. W sypialni Chuuyi spała malutka, więc chwycił mocno za klamkę własnej, dawno nie używanej. Padli na łóżko. Inaczej nie dało się tego nazwać.
Młodszy leżał pod nim, prowokacyjnie ocierając się o jego ciało tak jak tylko był w stanie.
- Cwaniak - wydyszał Fiodor, rozdzierając materiał jasnej koszulki, aby przywrzeć wargami do miękkiej skóry i pozostawić na odkrytym ciele kilka różowych malinek. Drobne silne ręce zaciskały się na jego ramionach.
- Prześliczny - wymruczał, zjeżdżając ustami coraz niżej. Zdjął szybkim ruchem bokserki, które odcinały go od najwrażliwszych i najbardziej prywatnych zakamarków ciała partnera.
Nakahara wydyszał z trudem jego imię, gdy objął palcami twardą erekcję, zaczynając ją pieścić.
- Tutaj jest dobrze? - zapytał niskim głosem, przesuwając językiem po płaskim brzuszku, gdy omega napinał się i wiercił, nie mogąc wytrzymać pieszczot po tylu miesiącach ograniczania się do buzi w policzek.
Chuuya był zachwycony. Nie panujący nad sobą bardziej niż kiedykolwiek i płonący od wewnątrz, ale zachwycony. Jęczał imię Fiodora, targając dłońmi jego ubranie i domagając się więcej. Gdy poczuł jak smukłe palce napierają na jego odbyt zaskomlał, rozchylając szerzej uda.
- J-jesteś taki lepki - wymruczał podniecony Dostojewski, pieszcząc jego ciasne wnętrze coraz intensywniej.
- Z-zaraz dojdę! - wydyszał niemal płaczliwie Chuuya, trzęsąc się i odchylając głowę do tyłu. - Ppieprz mnie - zdołał wyartykułować, patrząc na niego błagalnie zamglonym wzrokiem. - Proszę... Fiodor~~
Alfa zaklął, tracąc ostatki opanowania i zabrał palce, pospiesznie zdejmując z siebie ubranie.
Przypadł do młodszego, zaczynając całować go mocno, wchodząc jednocześnie powoli w gorące wnętrze.
Myśleli tylko o seksie.
Kiedy w końcu się związali, po tylu miesiącach czekania, przede wszystkim potrzebowali w końcu doznać zaspokojenia.  
Poruszał się powoli, a w każdym bądź razie usiłował, aby tak właśnie było, nie odrywając się na dłużej niż krótkie sekundy od słodkich ust. Dyszał i pojękiwał, usiłując znaleźć w sobie dosyć siły, aby nie zrobić partnerowi krzywdy.
- Jjeszcze... Szybciej...
Nakahara obejmując go rękoma drapał paznokciami boleśnie jego plecy, gdy byli już na skraju i każde pchnięcie było coraz intensywniejsze.
W końcu nie wytrzymał i doszedł, zaciskając się na nim. Poluźnił swój uścisk i jego ręce zjechały z ciała Dostojewskiego, gdy osuwał się na łóżko, dysząc głośno. Brunet nachylił się nad nim, bardzo powoli wysuwając się z gorącego ciała. Ułożył się obok Chuuyi, przyciągając go bliżej, żeby obsypać jasną szyję pocałunkami.
- Podobało ci się, skarbie? - zamruczał, nie zamierzając go wypuszczać ze swoich objęć.
- Chce jeszcze - wymruczał Nakahara, uśmiechając się do niego sennie.
- Nie tym razem - pogłaskał go delikatnie po włosach.
Patrząc w lśniące oczy partnera prawdopodobnie natychmiast uległ by jego słodkim prośbą, ale na szczęście z drugiej sypialni dobiegł ich dziecięcy płacz, przywracając mu kontrolę nad sobą i zdrowy rozsądek.
- Pójdę po Choppiri - mruknął. - Czy wolisz żeby zabrać cię tam, skarbie?
Chuuya miauknął, odrobinę markotnie bo po tym pierwszym razie chciałby jeszcze przynajmniej kilku kolejnych, przytulając się do niego.
- Zaaanieś mnie, Fiodor - uśmiechnął się słodko, wtulając nos w jego szyję. - Sam nie pójdę - dodał, trochę przekornie.
Dostojewski wziął go w ramiona, a potem bardzo ostrożnie wyniósł ze swojej sypialni i zaniósł do ich funkcjonującego pokoju. Choppiri siedziała w łóżeczku i domagała się jeść, machając drobną ręką w której ściskała swojego dziwacznego pluszaka. Tego samego, którego Chuuya często przytulał podczas ciąży.

***

Choppiri była bystra i albo rozwijała się podejrzanie szybko, albo to jej rodzice mieli takie wrażenie przez braki w doświadczeniach z takimi maluszkami. Któregoś ranka dziewczynka obudziła się i nie rozpłakała. Zamiast tego bardzo cicho stanęła na nóżkach w łóżeczku, trzymając się rączkami drewnianej ochronnej barierki i rozejrzała odziedziczonymi po mamie oczkami dookoła po pogrążonym w sennej, błogiej ciszy pomieszczeniu. Najbliżej jej łóżeczka leżał tata, a z głową na jego torsie, tuż obok, mama. Choppiri chwilę stała, kręcąc się w miejscu, a potem podjęła się heroicznego wyzwania jakim było wyjście z zabezpieczonego barierkami łóżeczka. Wyciągając małe dłonie zdołała dosięgnąć dużej ręki taty, która spoczywała pomiędzy dziecięcym posłaniem i dużym łóżkiem. Na szczęście dla małej oba te meble były ze sobą ciasno zsunięte. Chwilę tylko niezdarnie unosiła małe nóżki, ciągnąc coraz mocniej za rękę mężczyzny, ale w końcu zdołała oprzeć jedną ze stopek na drewnianym stelażu łóżka - większym trochę niż położny na nim materac - a potem już było jak z górki.
Choppiri burcząc sama do siebie wspięła się na łóżko rodziców, nieświadoma jakim szczęściem było to, że barierki łóżeczka kończyły się idealnie z wysokością materaca, bo gdyby były wyższe na nic by się niestety jej wysiłki zdały.
Dumna z siebie dzidzia wczołgała się na brzuch Dostojewskiego, budząc go gdy oparła małe rączki mocno na jego boku, a potem zjechała w dół po drugiej stronie, lądując we wgłębieniu pomiędzy ciałami taty i mamy, gdzie szybko znalazła sobie wygodną pozycję z głową przytuloną do piersi Chuuyi tuż przy jego nagim sutku.
- Cwaniara - westchnął ciężko Fiodor, przez chwilę masując palcami obolałe miejsce, a potem ostrożnie upewniając się czy córeczka na pewno leży w pozycji, w której nic jej się nie stanie. Kiedy uznał, że maleństwu złożonemu na boczku nic się nie stanie mruknął cicho i prawie natychmiast zasnął znowu. Chuuya wtulający głowę w jego tors uśmiechnął się przez sen nieświadomie obejmując ponownie zasypiającą Choppiri ręką kiedy obejmował mocniej partnera.

***

- Mamusia zadecydowała, że czas dać ci coś z owocem do jedzenia - Dostojewski spojrzał na maleństwo siedzące w krzesełku do karmienia. - I wybrała truskawkowo-malinowy mus.
Choppiri z ciekawością patrzyła na rodzica, który nabrał czerwonego musu na łyżeczkę, a potem przysunął jej do buzi.
- Zrób "am" i sprawdzimy jak ci zasmakuje - uśmiechnął się łagodnie, przysuwając jej łyżeczkę do buzi.
Dziewczynka rozpromieniła się, uznając karmienie za doskonały pomysł na zabawę i wzięła zamach małą dłonią. Trafiła w łyżeczkę i Fiodor westchnął, gdy słodka masa wylądowała na jego twarzy.
- Idzie ci całkiem dobrze - oznajmił rozbawiony Chuuya, stojący z boku i obserwujący jego wysiłki.
- Obawiam się, że nasz mały skarb jest innego zdania - zauważył, nabierając jednak dzielnie musu na łyżeczkę drugi raz.
- Przesadzasz - szepnął Nakahara, podchodząc i nachylając się nad nim. Przesunął wargami po jego policzku, zlizując czerwony dziecięcy deser, który tam wylądował. - Słodkie - zamruczał gardłowo.
Choppiri przyglądała się przez chwilę mamie, bardzo zaangażowanej w zjadanie musu, a potem z ciekawością otworzyła buzię, zostawiając zabawę z tatusiem na później, gdy po jedzeniu rozłoży na podłodze w salonie koc i przyniesie z pokoju jej pudełko z pluszakami i piszczącymi książeczkami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro