Bonus: Wujek Nikolai
21.06.2018r.
- Chuuya, chciałbym ci przedstawić swojego podwładnego...
- Przyjaciela! - wtrącił się jasnowłosy mężczyzna, stojący obok Dostojewskiego i wyglądający na kogoś komu przynajmniej w tej chwili doskonałego humoru na pewno nie zabraknie.
- To Nikolai Gogol - dokończył krótko szatyn.
- Miło mi? - rudzielec przechylił głowę w bok, lustrując zainteresowanym wzrokiem omegę, dręczącego chwilę w miejscu.
Zanim rzucił się w jego stronę. Dosłownie.
Gogol pognał ku niemu jakby od tego zależało jego życie. Chuuya już miał zamiar użyć swojej zdolności, gdy gość wyhamował tuż przed meblem, prawie się wywracając.
- To prawda? Jesteś omegą Fiodora?~ To o tobie tak ciągle myśli na spotkaniach? Będziecie mieć maleństwo? Jedno? Chłopiec czy dziewczynka?~
- Eee - zamrugał, przechylając głowę w drugą stronę. - Fiodor to mój alfa - potwierdził w pierwszej kolejności z zaciekawieniem obserwując definitywnie szczęśliwą minę Nikolaia.
- Cudownie!
- Jeszcze nie byliśmy u lekarza żeby dowiedzieć się jaką będzie mieć płeć, ale jedno.
- Mogę być wujkiem?
- Nikolai, siad! - Dostojewski zdzielił współpracownika w tył głowy. - Nie strasz tak Chuuyi.
- Czy on coś zażywał? - zapytał podejrzliwie Nakahara.
- Nie - Fiodor posadził Nikolaia na krześle przy stole, pół metra od kanapy. - Ten typ tak ma... Od urodzenia. Mniej więcej.
- Nie mówcie o mnie jakby mnie nie było! Fiodor, panie Chuuya! Chcę być wujkiem, proooszę!
Dostojewski westchnął.
- Wiem, że on wygląda na dosyć uciążliwego, skarbie, ale w najbliższym czasie będę musiał wyjechać na kilka dni. A ja absolutnie nie chce zostawić cię samego - wyjaśnił powoli Fiodor.
- Czyli mam uznać, że postanowiłeś przydzielić mi nianie? - zapytał gniewnie Nakahara.
- Skarbie, nie złość się na mnie - mężczyzna usiadł przy partnerze, przygarniając go do siebie i głaszcząc po miękkich włosach. - Obaj wiemy, że wedle doktora zostały już co najwyżej dwa tygodnie do porodu - jego dłoń zjechała na duży brzuch. Chuuya westchnął cicho, opierając mu głowę na ramieniu. - Nikolai będzie mógł sprowadzić błyskawicznie mnie albo lekarza gdyby coś zaczęło się dziać wcześniej albo moja nieobecność się przeciągnęła.
- Będzie mógł cię sprowadzić? - zapytał dla pewności, zerkając na Nikolaia.
- Taka moja mała umiejętność~! - radosny z powodu skupienia na nim uwagi Gogol prezentacyjne przeniósł owoc leżący wcześniej na stole obok na szafkę obok drzwi. W jakikolwiek sposób to nie działało - było związane z jego ubraniem. A przynajmniej takie było podejrzenie Chuuyi, który miał okazję pewien czas widzieć z bliska jak funkcjonuje Rashoumon.
-Jak mu powiem, że ma mi dać spokój to się nie będzie zbliżał? - zapytał dla pewności.
- Ani na krok - obiecał Fiodor, całując omegę w skroń. Uśmiechnął się czując pod palcami ręki jak maleństwo się wierci w brzuchu partnera i kopie. - Zdążę na poród... Obiecuję.
- Jak nie zdążysz urządzę cię tak, że się sam w lustrze nie rozpoznasz - obiecał złowróżbnie Chuuya.
***
- Umiesz grać w karty?
Nikolai przechylił głowę w bok marszcząc lekko brwi.
- Pokera, Makao, Piotrusia?
- Cokolwiek... Nudzę się - rudzielec podniósł głowę z blatu stołu, na którym ją oparł robiąc przy tym bardzo smutną minę.
- Umiem. Fiodor ma karty, panie Chuuya? - zainteresował się, rozglądając z namysłem po salonie.
- W szuflaaadzie szafki z lewej - westchnął.
Radosny Gogol, kompletnie nie zwracający uwagi za bardzo na przybicie towarzysza męczącego się z hormonami, wstał z miejsca i podszedł do szafki. Definitywnie było to miejsce, w którym Nakahara często grzebał. Karty leżały pod czterema eleganckimi sztyletami, niemal poszatkowaną książką, z której tytułu ostało się jedynie "...Kara" i małą kolorową paczuszką przewiązaną zieloną wstążeczką. Do wstążeczki był przyczepiony bilecik z imieniem rudowłosej omegi.
Nikolai wziął do ręki talię i prezencik po czym wrócił do stołu.
- Fiodor coś zostawił - powiedział podsuwając Chuuyi odnalezioną rzecz.
Nakahara chwilę patrzył na paczuszkę, a potem zaczął rozwiązywać wstążeczkę. Kolorowa paczuszka był jeszcze sklejony taśmą klejącą. Nikolai roześmiał się, gdy mężczyzna mamrocząc pod nosem coś o okrutnie podstępczym Dostojewskim rozerwał papier.
Fiodor zostawił dla swojej ukochanej omegi śliczny srebrny pierścionek z błękitnym kamieniem.
- Ale się z niego prywatnie romantyk zrobił - roześmiał się, gdy wyglądający na urzeczonego Nakahara zakładał ozdobę na smukły palec.
- I tak go poturbuje jeśli nie wróci na czas - oznajmił, nadymając lekko policzki. - To w co gramy? Umiesz układać pasjansa?
- Zdarzało się - przyznał jasnowłosy, rozkładając karty na blacie. - A pan, panie Chuuya?
- Musisz mnie nauczyć - stwierdził beztrosko.
- Hormony mają wielką moc - skomentował Gogol, chichocząc pod nosem.
***
- Panie Chuuya zostawić czekoladki z nadzieniem malinowym?
- Nie. Wolę te z orzechami - burknął leżący na kanapie omega, pocierając przy tym dłońmi oczy. Dopiero co obudził się z drzemki, ale nie wyglądał na mniej zmęczonego niż wcześniej.
Gogol przytaszczył sobie do kanapy krzesło i usiadł na nim lekko z paczką kupionych przez siebie czekoladek i pralinek na kolanach.
- Na pewno z orzechami?
- Tak.
- I malinowe mogę zjeść?
- Tak.
- Ale tak definitywnie, nie dzieląc się nimi, mogę pochłonąć wszystkie malinowe?
- Twoja teatralność jest komiczna - wytknął mu Chuuya, wywracając oczami.
- Dobrze, już dobrze. Z orzechami dla pana - sięgnął po pierwszy łakoć. - Z orzecha...
- Chcę malinową - burknął Chuuya, czerwieniąc się przy okazji mocno i odwracając głowę, aby nie patrzeć na jego rozbawioną minę.
- Proszę bardzo - chwycił uroczą czekoladkę w białej polewie, zawierającą wewnątrz przesłodkie nadzienie i podał omedze.
***
- Nikolai...
- Panie Chuuya? - Gogol ziewnął szeroko po czym uniósł głowę z poduszki i spojrzał na stojącego przy łóżku mężczyznę ubranego w luźną długą koszulę. Miał bardzo przybitą minę i oczy mu się szkliły.
- Kiedy Fiodor wróci?
- Jest środa? - usiadł powoli na łóżku, nie potrafiąc w między czasie nie docenić w duchu absurdu zaistniałej sytuacji. Siedział w piżamie w łóżku w dawnym pokoju Fiodora, który od dłuższego czasu służył do zbierania kurzu, a omega rzeczonego mężczyzny siadała właśnie ostrożnie na jego skraju, oddychając ciężko i wyglądając na załamaną. - Fiodor powinien wrócić pojutrze nad ranem - wygrzebał z głowy potrzebną informacje, pomagając ciężarnemu położyć się obok i oprzeć na poduszce.
- To za długo - wyjąkał Nakahara i rozryczał się jak małe dziecko. Gogol przygarnął go opiekuńczo, gładząc po rudej głowie. Przez chwilę siedział słuchając płaczu towarzysza, ale w końcu zapanowała cisza. - Nikolai... siedzisz ze mną już czwarty dzień... Nie masz dosyć? - zapytał żałośnie.
- Dlaczego miałbym mieć dosyć?
- Jestem męczący, wieeem!
- Oczywiście, że nie, panie Chuuya - rozbawiony pokręcił głową mimowolnie. - To właściwie bardzo przyjemne móc sobie odetchnąć od tych wszystkich super niebezpiecznych misji i w ogóle... - dodał.
- Wczoraj rzuciłem w ciebie tuzinem noży - wyjąkał Chuuya, brzmiąc jakby znowu miał się rozpłakać.
- To było zabawne - Gogol wzruszył ramionami. - Trochę w cyrkowym stylu. Mam słabość do takich akcji - rzucił radośnie.
- Nikolai... A ja ci w ogóle chociaż raz pozwoliłem zobaczyć jak maleństwo się rusza? - zapytał zakłopotany, wyplątując się z objęć mężczyzny i zerkając w jego twarz.
Jasnowłosy zamrugał zdziwiony, znów potrzebując krótkiej chwili, aby ułożyć sobie zmianę nastroju ciężarnego towarzysza w głowie.
- Nie - stwierdził po chwili namysłu. - Chciałem spytać czy mogę dotknąć brzucha, ale uznałem, że zabrzmiałoby to zbyt nietaktownie nawet jak na mnie - wyszczerzył się do błękitnookiego, ocierającego policzki rękawami koszuli nocnej.
- Możesz dotknąć - powiedział nieśmiało.
Nikolai musiał przyznać, że poczucie jak wewnątrz brzucha Chuuyi wierci się dziecko było totalnie kosmicznym doświadczeniem.
Jeśli Dostojewski mógł tak głaskać i tulić ucho do brzucha świadom, że tam wewnątrz jest mały żywy skarb, który za jakiś czas będzie do niego wołać "tatusiu"... to nic dziwnego, że wyjechał z tymi ważnymi sprawami w takim beznadziejnym czasie na kilka dni, mając zamiar ogarnąć wszystko trzy razy szybciej i dużo wcześniej niż powinien.
***
- Dzień dobry, panie Chuuya! - Gogol wparował do mieszkania prześlizgując się pod ramieniem Fiodora, który otworzył mu drzwi. - Mam dla maleństwa prezent~
Nakahara leżał w sypialni na łóżku, wsparty na kilku poduszkach. W ramionach trzymał malutkie zawiniątko.
Omega podniósł głowę i spojrzał na Nikolaia łagodnie, z dużą sympatią. Wyglądał na bardzo zmęczonego, ale szczęśliwego. Dosłownie promieniał.
- Nie stój tak w progu - powiedział miękko, unosząc dłoń, aby go do siebie przywołać. - Chodź zobaczyć dzieciątko.
Podczas gdy Fiodor szykował trzy filiżanki herbaty w kuchni i nakładał na talerzyki owocowej sałatki tryskając doskonałym humorem, Gogol przysiadł na krześle przysuniętym do łóżka, odstawiając na bok kosz łakoci.
- Dziewczynka, tak? - nachylił się, aby spojrzeć na różową buzię wykrzywioną w naturalnie dziecięcym rozczulającym grymasie.
- Co tak łypiesz, głuptasie? Weź Choppiri na ręce, wujku Nikolaiu.
Zachwycony jasnowłosy ostrożnie wziął malutką na ręce mając wrażenie, że zaraz się popłaczę. Dostojewski przyniósł jedzenie i picie ustawione na specjalnym taco-stoliczku do stawiania na łóżku i parsknął rozbawiony, spoglądając na podwładnego, gruchającego z zachwytem do dziecka.
Cóż... Zasłużył.
Te kilka dni, które czuwał nad rodziną Dostojewskiego były pewnie dużo cięższe do przetrwania dla niego niż się przyznawał.
- Nasza Choppiri ma wujka - Chuuya uśmiechnął się, wyciągając w stronę Dostojewskiego ręce. Fiodor nachylił się i ucałował go czule.
- Tak, skarbie. Nasza córeczka ma wujka - potwierdził miękko. - Z którym z pewnością nic złego nie będzie miało nigdy szansy jej się stać.
- W to nie wątpię - zamruczał Nakahara. - Przyniesiesz mi bitej śmietany do owoców? - zapytał słodko.
Szatyn ruszył w drogę powrotną do kuchni.
- Jak podrosniesz kupię ci super wielkiego pluszowego misia - powiedział szczęśliwy Nikolai, całując noworodka w czoło ostrożnie. - Będziesz mogła na nim spać i po nim skakać....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro