Rozdział 2 💔
Gdy dobiegłyśmy na miejsce nie było już nikogo poza złodzieja, który rabował sklep jubilerski, czego ludzie się tak bali? ( Może tego że miał broń dop. aut.)
Temu skip (po walce)
Wracałam do domu z Roxy i jej tłumaczyłam dlaczego myśle że nowy uczeń to Oliver, weszłyśmy do domu, i od razu skoczyła nam na powitanie moje 8 letnia siostra Cristine, przytuliła nas z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Hej sis, cześć Roxy- Odsunęła się i na nas spojrzała.
-Hej Crist.- Odwzajemniłam jej uśmiech.
-Cześć Cristine.- Roxy poprawiła spadający jej na twarz kosmyk włosów lekko się uśmiechając.
-Mama jeszcze nie wróciła?- Popatrzyłam się na rudowłosą na co mi pokiwała przecząco głową.
- Nie, nie wróciła jeszcze.-Jak zawsze, to już się ciągnie od pół roku i zaczyna być irytujące. Spojrzałam na szaro-zielonooką.
- Chcesz hmmm... NALEŚNIKI ( ach typical BKDK <3)- Krzyknęłam ostatnie słowo, na co w oczach dziewczyny rozbłysły iskierki radości.
-TAAAAAAAAK!- Podskoczyła z radości mocno mnie przytulając.
- Roxy co ty na to?- Spojrzałam na blondynkę uśmiechając się do niej.
- Pewnie, czemu nie.- Odwzajemniła uśmiech i poczochrała marchewkowe włosy mojej siostry po czym poszła do kuchni.- Idziesz An czy sama mam zrobić te naleśniki?-Spytała z lekką ironią, ponieważ obie wiedziałyśmy że niebieskooka jest słabą kucharką.
- Idę, tylko mi kuchni nie spał, bo z twoim talentem tylko tyle umiesz w kuchni zrobić.- Zaśmiałam się kierując kroki w stronę kuchni, gdy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam przyjaciółkę wyjmującą jajka i mleko z lodówki, a ja wyjęłam mąkę z szafki.
Time skip (po zniknięciu naleśników)
Włożyłyśmy brudne talerze do zmywarki i poszłyśmy oglądać telewizję z Crist, po pięciu minutach oglądania ,,Harry Potter", którego oglądałyśmy na Polsacie został przerwany przez ✨wydarzenia✨.
- Miasto zaatakował złoczyńca, który sieje terror na ulicach a bohaterek nigdzie nie ma.- Spojrzałam na Roxy z przerażeniem, gdy pokazywali to co się dzieje w mieście.
- Mama!- Krzyknęła Crist z łzami w oczach patrząc na ekran, spojrzałam na telewizor a widok, który zobaczyłam zmroził mi krew w żyłach. Na wizji złoczyńca wziął naszą mamę i ją zabił jakimiś kolcami, które wyrosły z ziemi, mama padła na ziemię w kałużę własnej krwi upuszczając bukiet, i trzymany w ręku mały prezent, no tak dziś są moje urodziny, nie myśląc logicznie wstałam, i dotknęłam różowego diamentu na moim wisiorku, tupnęłam prawą nogą 2 razy a różowe światło otoczyło mnie a po chwili zniknęło ukazując bohaterkę. - C-co?- Spojrzała na mnie z niedowierzaniem dowiadując się mojego największego sekretu, ale nie zwracałam na to większej uwagi.
- Roxy weś Crist do jej pokoju i się nią zajmij, ja idę walczyć z złoczyńcą.- Powiedziałam poważnym tonem wybiegając z domu i kierując się do centrum miasta mając w pamięci ciągle moment w, którym moją mamę kolec przebija na wylot, i jak pada bez życia na ziemię w kałużę krwi, własnej krwi.
Dobiegłam do pola walki i zaczęłam walczyć z złoczyńcą, który próbował zaatakować Olivera, który z kolei bronił jakiejś dziewczynki, udało mi się zwrócić na siebie uwagę mordercy dzięki czemu brunet uciekł razem z dziewczynką w bezpieczne miejsce.
Walczyłam naj lepiej jak umiałam i unikałam wyrastających z ziemi kolców, ale mężczyzna był silniejszy, w tym momencie poczułam nagły przypływ energii, i ognisty miecz, którym zaczęłam walczyć z złoczyńcą. Udało się i go pokonałam bez pomocy Roxy. Podeszłam do ciała mojej mamy i podniosłam bukiet razem z pudełkiem, które owinięte było neonową różową wstążką,schowałam rzeczy do saszetki, która stanowi część mojego kostiumu po czym wzięłam mamę z ziemi, i pobiegłam z nią do szpitala.
Time skip (kilka dni później)
Wyjaśniłam Crist wszystko na temat mojej tożsamości i powiedziałam jej że nie może nikomu wygadać, po czym dostałam telefon z szpitala. Nasza mama zmarła bo straciła za dużo krwi.
- Moje kondolencje pani Anastazjo.- Powiedział lekarz, który do mnie zadzwonił. Nie wiedziałam co zrobić, więc się rozpłakałam i z bezradności uklękłam na ziemię, nie powstrzymywałam emocji, rozpłakałam się jak jeszcze nigdy, Cristine wzięła mój telefon i się rozłączyła, po czym się do mnie przytuliła.
-,, To moja wina"- Myślałam tak w kółko i nie przestawałam płakać a Crist mnie pocieszała rozumiejąc powagę rzeczy.
Time skip (2 dni później)
Nie wychodziłam z domu przez 2 dni, wyszłam dopiero teraz ubrana w czarną sukienkę z dekoltem, granatowe balerinki kupione na pogrzeb dziadka, z włosami spiętymi w ciasny kok związany czarną jak smoła wstążką. Cristine miała natomiast czarny golf i ciemno granatowe jeansy a włosy miała splecione w warkocz związany również czarną wstążką. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu naszego ojca, który dzisiaj wrócił z delegacji.
Time skip (na pogrzebie)
Stałyśmy w deszczu przy grobie mamy, Crist wtulona była we mnie a ja ją obejmowałam ramieniem.
- Crist?- Spojrzałam na nią czerwonymi od płaczu oczami i lekko się uśmiechnęłam dodając jej otuchy.
Time skip (po pogrzebie)
Wróciliśmy do domu cali mokrzy od deszczu, tata miał grobowy wyraz twarzy, ja i Crist natomiast płakałyśmy po chwili ktoś zapukał do drzwi wejściowych poszłam otworzyć i przy okazji wytrzeć łzy z oczu, podeszłam do drzwi, i je otworzyłam, w drzwiach stał nie kto inny jak Roxy, blondynka była cała mokrą od deszczu, który cały czas padał.
- Hej An.- Powiedziała poprawiając włosy wpadające jej do oczu. Na widok niebieskookiej zaszkliły mi się oczy, bo nie widziałam jej od dnia napaści na mamę i tego dziwnego przypływu energii.- Pisałam do ciebie, jak się czujesz?- Spytała z troską podchodząc i mnie przytulając.
- Lepiej, właśnie wróciliśmy z pogrzebu.- Odwzajemniłam uścisk blondynki wtulając się w nią.
Time skip (1 dzień później)
Tata stwierdził że nie mogę dłużej siedzieć w domu i zawiózł mnie do szkoły, dokładniej zmusił do pojechania do niej :').
- Pa An!- Krzyknął gdy wychodziłam z samochodu z wyrazem twarzy jak na ścięcie
- Pa tato!- Krzyknęłam odąc w stronę szkoły. Weszłam do budynku i od razu cała klasa się na mnie rzuciła by zapytać jak się czuje.
- Julity nie będzie w szkole, ale składa ci kondolencje.- Odezwał się Michael, czyli brat Julity.
- Dzięki za info dresiku, co z twoją siską znowu?- Zpytałam dresa.
- Ta tapeta jedna wsadziła termometr do herbaty i siedzi w domu.- Rzekł jakby to było normalne bo w sumie jest, nasza klasa wciąż się zastanawia jak ona zdała klasę skoro ciągle ,,choruje"
- O to zdzira, też próbowałam tego dzisiaj, ale ojciec mi nie uwierzył :'(.- Powiedziałam do rudego dresa z udawanym smutkiem.
- Biedactwo moje ty.- Odezwała się... Julita? A miało jej nie być.
- O kur... ty żyjesz po tych lekach starych?- Odezwał się zdziwiony dres do tapeciary.
- Nie umarłam i przyszłam cię nawiedzić wiesz. :)- Uśmiechnęła się do rudego, który wziął ją na poważnie.
- O kurwa, NIE ZABIJAJ MNIE ODDAM CI TĄ STUWE OBIECUJE!- Michael się popłakał nie chcąc umierać. Tak wszystko wraca do normy.
- Rudy yaoisto jebany to były dwie stówy.- Oho żywa tapeta się wkurzyła lepiej uciekać.
_________________________________________
Rozdział pisałam bite 3 dni, mam nadzieję że się podoba do następnego.
Wolicie jak rozdziały są dłuższe czy krótsze?
Miłego dnia/nocy/wieczoru
~1116 słów~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro