Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 💔

Gdy dobiegłyśmy na miejsce nie było już nikogo poza złodzieja, który rabował sklep jubilerski, czego ludzie się tak bali? ( Może tego że miał broń dop. aut.)

Temu skip (po walce)

Wracałam do domu z Roxy i jej tłumaczyłam dlaczego myśle że nowy uczeń to Oliver, weszłyśmy do domu, i od razu skoczyła nam na powitanie moje 8 letnia siostra Cristine, przytuliła nas z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Hej sis, cześć Roxy- Odsunęła się i na nas spojrzała.

-Hej Crist.- Odwzajemniłam jej uśmiech.

-Cześć Cristine.- Roxy poprawiła spadający jej na twarz kosmyk włosów lekko się uśmiechając.

-Mama jeszcze nie wróciła?- Popatrzyłam się na rudowłosą na co mi pokiwała przecząco głową.

- Nie, nie wróciła jeszcze.-Jak zawsze, to już się ciągnie od pół roku i zaczyna być irytujące. Spojrzałam na szaro-zielonooką.

- Chcesz hmmm... NALEŚNIKI ( ach typical BKDK <3)- Krzyknęłam ostatnie słowo, na co w oczach dziewczyny rozbłysły iskierki radości.

-TAAAAAAAAK!- Podskoczyła z radości mocno mnie przytulając.

- Roxy co ty na to?- Spojrzałam na blondynkę uśmiechając się do niej.

- Pewnie, czemu nie.- Odwzajemniła uśmiech i poczochrała marchewkowe włosy mojej siostry po czym poszła do kuchni.- Idziesz An czy sama mam zrobić te naleśniki?-Spytała z lekką ironią, ponieważ obie wiedziałyśmy że niebieskooka jest słabą kucharką.

- Idę, tylko mi kuchni nie spał, bo z twoim talentem tylko tyle umiesz w kuchni zrobić.- Zaśmiałam się kierując kroki w stronę kuchni, gdy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam przyjaciółkę wyjmującą jajka i mleko z lodówki, a ja wyjęłam mąkę z szafki.

Time skip (po zniknięciu naleśników)

Włożyłyśmy brudne talerze do zmywarki i poszłyśmy oglądać telewizję z Crist, po pięciu minutach oglądania ,,Harry Potter", którego oglądałyśmy na Polsacie został przerwany przez ✨wydarzenia✨.

- Miasto zaatakował złoczyńca, który sieje terror na ulicach a bohaterek nigdzie nie ma.- Spojrzałam na Roxy z przerażeniem, gdy pokazywali to co się dzieje w mieście.

- Mama!- Krzyknęła Crist z łzami w oczach patrząc na ekran, spojrzałam na telewizor a widok, który zobaczyłam zmroził mi krew w żyłach. Na wizji złoczyńca wziął naszą mamę i ją zabił jakimiś kolcami, które wyrosły z ziemi, mama padła na ziemię w kałużę własnej krwi upuszczając bukiet, i trzymany w ręku mały prezent, no tak dziś są moje urodziny, nie myśląc logicznie wstałam, i dotknęłam różowego diamentu na moim wisiorku, tupnęłam prawą nogą 2 razy a różowe światło otoczyło mnie a po chwili zniknęło ukazując bohaterkę. - C-co?- Spojrzała na mnie z niedowierzaniem dowiadując się mojego największego sekretu, ale nie zwracałam na to większej uwagi.

- Roxy weś Crist do jej pokoju i się nią zajmij, ja idę walczyć z złoczyńcą.- Powiedziałam poważnym tonem wybiegając z domu i kierując się do centrum miasta mając w pamięci ciągle moment w, którym moją mamę kolec przebija na wylot, i jak pada bez życia na ziemię w kałużę krwi, własnej krwi.

Dobiegłam do pola walki i zaczęłam walczyć z złoczyńcą, który próbował zaatakować Olivera, który z kolei bronił jakiejś dziewczynki, udało mi się zwrócić na siebie uwagę mordercy dzięki czemu brunet uciekł razem z dziewczynką w bezpieczne miejsce.

Walczyłam naj lepiej jak umiałam i unikałam wyrastających z ziemi kolców, ale mężczyzna był silniejszy, w tym momencie poczułam nagły przypływ energii, i ognisty miecz, którym zaczęłam walczyć z złoczyńcą. Udało się i go pokonałam bez pomocy Roxy. Podeszłam do ciała mojej mamy i podniosłam bukiet razem z pudełkiem, które owinięte było neonową różową wstążką,schowałam rzeczy do saszetki, która stanowi część mojego kostiumu po czym wzięłam mamę z ziemi, i pobiegłam z nią do szpitala.

Time skip (kilka dni później)

Wyjaśniłam Crist wszystko na temat mojej tożsamości i powiedziałam jej że nie może nikomu wygadać, po czym dostałam telefon z szpitala. Nasza mama zmarła bo straciła za dużo krwi.

- Moje kondolencje pani Anastazjo.- Powiedział lekarz, który do mnie zadzwonił. Nie wiedziałam co zrobić, więc się rozpłakałam i z bezradności uklękłam na ziemię, nie powstrzymywałam emocji, rozpłakałam się jak jeszcze nigdy, Cristine wzięła mój telefon i się rozłączyła, po czym się do mnie przytuliła.

-,, To moja wina"- Myślałam tak w kółko i nie przestawałam płakać a Crist mnie pocieszała rozumiejąc powagę rzeczy.

Time skip (2 dni później)

Nie wychodziłam z domu przez 2 dni, wyszłam dopiero teraz ubrana w czarną sukienkę z dekoltem, granatowe balerinki kupione na pogrzeb dziadka, z włosami spiętymi w ciasny kok związany czarną jak smoła wstążką. Cristine miała natomiast czarny golf i ciemno granatowe jeansy a włosy miała splecione w warkocz związany również czarną wstążką. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu naszego ojca, który dzisiaj wrócił z delegacji.

Time skip (na pogrzebie)

Stałyśmy w deszczu przy grobie mamy, Crist wtulona była we mnie a ja ją obejmowałam ramieniem.

- Crist?- Spojrzałam na nią czerwonymi od płaczu oczami i lekko się uśmiechnęłam dodając jej otuchy.

Time skip (po pogrzebie)

Wróciliśmy do domu cali mokrzy od deszczu, tata miał grobowy wyraz twarzy, ja i Crist natomiast płakałyśmy po chwili ktoś zapukał do drzwi wejściowych poszłam otworzyć i przy okazji wytrzeć łzy z oczu, podeszłam do drzwi, i je otworzyłam, w drzwiach stał nie kto inny jak Roxy, blondynka była cała mokrą od deszczu, który cały czas padał.

- Hej An.- Powiedziała poprawiając włosy wpadające jej do oczu. Na widok niebieskookiej zaszkliły mi się oczy, bo nie widziałam jej od dnia napaści na mamę i tego dziwnego przypływu energii.- Pisałam do ciebie, jak się czujesz?- Spytała z troską podchodząc i mnie przytulając.

- Lepiej, właśnie wróciliśmy z pogrzebu.- Odwzajemniłam uścisk blondynki wtulając się w nią.

Time skip (1 dzień później)

Tata stwierdził że nie mogę dłużej siedzieć w domu i zawiózł mnie do szkoły, dokładniej zmusił do pojechania do niej :').

- Pa An!- Krzyknął gdy wychodziłam z samochodu z wyrazem twarzy jak na ścięcie

- Pa tato!- Krzyknęłam odąc w stronę szkoły. Weszłam do budynku i od razu cała klasa się na mnie rzuciła by zapytać jak się czuje.

- Julity nie będzie w szkole, ale składa ci kondolencje.- Odezwał się Michael, czyli brat Julity.

- Dzięki za info dresiku, co z twoją siską znowu?- Zpytałam dresa.

- Ta tapeta jedna wsadziła termometr do herbaty i siedzi w domu.- Rzekł jakby to było normalne bo w sumie jest, nasza klasa wciąż się zastanawia jak ona zdała klasę skoro ciągle ,,choruje"

- O to zdzira, też próbowałam tego dzisiaj, ale ojciec mi nie uwierzył :'(.- Powiedziałam do rudego dresa z udawanym smutkiem.

- Biedactwo moje ty.- Odezwała się... Julita? A miało jej nie być.

- O kur... ty żyjesz po tych lekach starych?- Odezwał się zdziwiony dres do tapeciary.

- Nie umarłam i przyszłam cię nawiedzić wiesz. :)- Uśmiechnęła się do rudego, który wziął ją na poważnie.

- O kurwa, NIE ZABIJAJ MNIE ODDAM CI TĄ STUWE OBIECUJE!- Michael się popłakał nie chcąc umierać. Tak wszystko wraca do normy.

- Rudy yaoisto jebany to były dwie stówy.- Oho żywa tapeta się wkurzyła lepiej uciekać.













_________________________________________

Rozdział pisałam bite 3 dni, mam nadzieję że się podoba do następnego.

Wolicie jak rozdziały są dłuższe czy krótsze?

Miłego dnia/nocy/wieczoru



~1116 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro