Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Dni mijały spokojnie, ale jej się wydawało, że atmosfera była bardziej nerwowa. Coś się szykowało, ale usilnie starała się to ignorować. Bańka, którą sobie tutaj stworzyli była wprost idealna, żeby ją niszczyć.

W dodatku czuła, że Lennie coś przed nią ukrywał. Nie potrafiła tego określić, ale to uczucie towarzyszyło jej od dnia, kiedy wrócili ze ścianki wspinaczkowej. Za każdym razem, kiedy pytała go o pracę zamykał się w sobie.

Czekała aż kawa w ekspresie się zaparzy, żeby zanieść ją Lenniemu. Pracował od rana. Nawet nie chciał nic zjeść, dlatego postanowiła poratować go kawą. W piekarniku dochodziła zapiekanka, która za chwilę powinna być gotowa. Starała się jak tylko mogła, żeby wróciło to uczucie, które wtedy czuła.

Słysząc pikanie ekspresu wyciągnęła kubek z kawą. Aromat świeżo mielonych ziaren unosił się w całej kuchni. Nigdy nie kupować kawy rozpuszczalnej i mielonej – to jedna z zasad, które wyniosła z rodzinnego domu.

Kiedy stanęła przed drzwiami delikatnie otworzyła drzwi. Siedział przed biurkiem i prowadził z kimś rozmowę. Nie przysłuchiwała się jej a jedynie szła z kubkiem w jego stronę.

- Dla ciebie – powiedziała bezgłośnie w jego stronę podając mu kawę.

Podziękował jej niewielkim uśmiechem.

- Słuchasz mnie? – damski głos z ekranu przyciągnął jego uwagę.

- Tak mamo słucham cię – odpowiedział biorąc łyk kawy.

- Na co tak patrzysz synu? – zapytała jednym tchem. – Ona tam jest prawda – powiedziała głośno.

- Mamo uspokój się.

- Pokaż mi tą dziewczynę, która sprawiła, że nie musiałam dobijać się do swojego syna a on sam do mnie zadzwonił – zażądała głosem nieznoszącym sprzeciwu.

- Nie masz wyjścia beag. Mama chcę cię poznać – wyciągnął w jej stronę dłoń.

- Jestem nieuczesana - syknęła w jego stronę. Postawił ją przed faktem dokonanym. Nie miała czasu się ubrać jakoś ładniej i uczesać, żeby się jakoś pokazać.

- O jak słodko do niej mówisz – gruchała kobieta.

- No chodź – ponaglił ją.

- Zapłacisz mi za to – powiedziała z groźbą ruszając w jego stronę.

Odtrąciła jego dłoń nie przejmując się jego obrażona miną i usiadła mu na kolanach. Na ekranie zauważyła kobietę w średnim wieku. Włosy w kolorze identycznym jakie miał Lenni. Jedyne co ich wyróżniało to oczy które kobieta miała mniej zielone.

- Dzień dobry – powiedziała nieśmiało.

- Oj, jaka ty jesteś śliczna – rozmarzyła się kobieta.

Amini nie przywykła do bycia w centrum uwagi. Jednak nie czuła się tym przytłoczona. Kobieta po prostu była ciekawa z kim spotyka się jej syn. Też by pewnie się tak zachowała, gdyby miała dziecko.

- Mamo – jej syn przerwał jej słowotok.

- No co?

- Zawstydzasz ją.

- Nie chciałam moje dziecko – zwróciła się w kierunku Amini. – Czasami tak mam, że coś plotę trzy po trzy nie zdając sobie z tego sprawy.

- Nie musi pani przepraszać – zbagatelizowała sprawę.

- I tak nie mogę się na ciebie napatrzeć. – kobieta oparła głowę na dłoni. – Wyglądasz jak księżniczka prosto z bajki. Co ty widzisz w moim synu? – zapytała zaskoczona.

Amini roześmiała się na jej słowa. Co w nim widziała? Bardzo wiele rzeczy, które ją w nim urzekły.

- Nie śmiej się – szturchnął ją w bok.

- Przestań ją szturchać – napadła na syna kobieta. – Nie tak cię wychowałam.

- Cholerne baby – wymruczał pod nosem.

- Co tam mówisz?

- Że cię kocham mamo.

Kiedy słuchała ich rozmowy nie chciała im tego przerywać. Na pierwszy rzut oka było widać, że są ze sobą bardzo zżyci pomimo tego, że mieszkali w innych krajach. Nic tego nie zmieniło. Ani strefa czasowa ani rozłąka. To było piękne, bo pokazywało, ile są ludzie w stanie znieść nie widząc się z bliska.

- Przygotowaliście już wszystko do świąt? – zapytała.

Amini i Lennox spojrzeli na siebie zażenowani. Nie pomyśleli nawet o tym, żeby coś przygotować. Byli zbyt zajęci sobą i problemami jakie ona na nich sprowadziła.

- Nie mieliśmy na to czasu – na szybko Lenni wymyślił jakąś wymówkę.

- Mam to gdzieś. Teraz się rozłączę a wy w tym czasie ubierzecie choinkę i przygotujecie wszystko do świąt. Te święta spędzimy daleko od siebie, ale mam nadzieję, że za rok przyjedziecie do domu – powiedziała z nadzieją w głosie.

- Na pewno będziemy – zgodziła się nie mogąc jej odmówić.

- Będę czekać kochani. A teraz kończę, bo twój ojciec zaczął wyjadać ciasto z miski – odwróciła się na chwilę jednak po chwili wróciła wzrokiem do ekranu. – Trzymajcie się dzieci.

Ekran zrobił się czarny a połączenie zostało zerwane.

- Mamy choinkę? – spytała, kiedy nic nie mówił.

- Nie.

- A ozdoby? – zapytała z nadzieją.

- Nie.

- A skarpety na kominek? – traciła nadzieję, że ten dzień będzie tak dobry jakby chciała.

- Też nie – westchnął i oparł głowę o jej plecy.

Byli w sytuacji bez wyjścia. Amini przeczuwała, że jutro jego mama znowu zadzwoni i będzie chciała zobaczyć choinkę a także wszystkie inne rzeczy.

- A co mamy?

- Chęci. – odparł nie patrząc jej w oczy.

- W taką pogodę to nawet tego nie mam – spojrzała w stronę okna. Padało jakby ktoś sypał śniegiem z wiaderka. Drzewa bujały się na prawo i lewo pod wypływem wiatru a na drodze zalegał śnieg.

Nikt nie wychylał się z domu a samochody przejeżdżały raz na jakiś czas. A on mówi, że mają chęci. Miała chęci, ale na to, żeby zrobić sobie gorącą czekoladę i położyć się na dywanie przed kominkiem.

- Będzie fajnie – chciał ją pocieszyć, ale wiedziała, że też nie ma ochoty wychodzić z domu.

- Jak nie ubierzemy tej choinki nie da nam żyć prawda – westchnęła zrezygnowana.

- Tak – wiedziała, że tak powie.

Zeszła z jego kolan z wielką niechęcią. Tak dobrze jej się siedziało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro