Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Był wściekły, ale nie na nią czy na Arlo, ale na samego siebie. Mógł ich zatrzymać, kiedy tylko wsiedli do windy, ale tego nie zrobił, bo rozumiał, że potrzebuję tej namiastki normalności. A może chciał zobaczyć na jej twarzy prawdziwy uśmiech.

Może też, dlatego włamał się do kamer ulicznych i patrzył na nią niczego nieświadomą. Była wesoła, roześmiana i w końcu pozwoliła sobie na bycie sobą. Kiedy ich wizyta się przedłużała denerwował się coraz bardziej. Im dłużej była na otwartej przestrzeni tym rosło zagrożenie.

W końcu wyszedł po nich, ale wtedy oni zaczęli wracać. Jeden moment zmienił wszystko. Jak w zwolnionym tempie widział samochód, który zwolnił tuż za nimi i z którego powoli wysunęła się lufa pistoletu.

Nigdy nie przeżył czegoś tak mrożącego krew w żyłach. Bał się o brata, ale i o nią. Nie potrafił tego zrozumieć, bo nawet jej nie znał.

- Dlaczego tak bardzo chcesz cierpieć? – spytał muskając kciukiem jej brodę. Czuł ciągłą potrzebę bycia przy niej, dotykania jej a nawet rozmawiania z nią.

Kiedy mu nie odpowiedziała delikatnie, ale stanowczo podniósł jej głowę. Starała się unikać jego wzroku, ale nie zamierzał dłużej na to pozwalać. Spojrzał w jej oczy i już nie mógł się od nich oderwać.

Pochylił się nade nią i złączył ich wargi w pocałunku. W tym właśnie momencie poczuł jakby znalazł to czego szukał. Przegarniające go szczęście.

Przyciągnął ją do siebie i usłyszał ją jęknęła w jego wargi. Pogłębił pocałunek dotykając jej ciała. Ramion. Szyi. Pleców. Pośladków by skończyć na biodrach.

Wiedział, że źle robi, że to niewłaściwe, ale nie mógł się od niej oderwać. Później może będzie tego żałował, ale w tej chwili nie chciał przestać się tak czuć. Dotykając jego piersi jeszcze bardziej sprawiła, że chciał ukryć ją przed wszystkimi. Sprawiła, że poczuł do niej coś więcej niż tylko obowiązek jaki został przed nim postawiony.

Nie potrafił tego określić. Nie w tej chwili. Cieszył się tym, że po prostu ją miał.

- Lenni – wyjęczała w jego usta. To jak szeptała jego imię w sposób, który nikt wcześniej nie wymawiał sprawiał, że chciał rozebrać ją, rozłożyć na stole i sprawdzić na ile jest w stanie mu zaufać.

Udało mu się opanować tylko dlatego że usłyszał dźwięk widny. Odsunął się od niej cofając krok za krokiem. Była urocza. Zarumieniona, z pełnymi wargami i pociemniałymi z pożądania oczami. Była idealna.

***

Kiedy dotarło do niej co się stało zaczęła wygładzać sweter, który podsunął się na jej brzuch i odsłaniał skrawek skóry. Nie mogła spojrzeć mu w oczy, dlatego uciekła do swojego pokoju. Oparła się o drzwi i wtedy usłyszał przytłumione głosy.

Usiadła na podłodze nie mogąc utrzymać się na nogach. Palcami dotknęła ust. Nadal czuła mrowienie od pocałunku, który sprawił, że zalała ją fala gorąca.

Kiedy trzymał ją w ramionach nie myślała, że to co robią jest złe. W momencie, kiedy odsunął się od niej a drzwi windy oznajmiły, że ktoś za chwilę przez nie przejdzie otrzeźwiała. Nie mogła spojrzeć mu w oczy i dlatego uciekła. Nie chodziło o to, że się wstydziła, ale o to, że jej się podobało.

Kiedy dotarło do niej, że mogłoby między nami coś być, że narodziła się więź przypomniała sobie kim jest. Codziennie była narażona - co pokazała dzisiejsza sytuacja – i nie powinna zaczynać czegoś co szybko się skończy. Wiedziała, że to nie będzie trwało wiecznie, bo kto by z nią był znając prawdę. Ukrywanie się i kłamanie nie służyło bliższym relacjom.

Jakby to wyglądało. Zmiana imienia i nazwiska, zmiana wyglądu, zmiana stylu życia, zmiana miejsca zamieszkania i sfałszowanie swojej śmierci. Żadna z tych rzeczy nie była łatwa, ale jakoś dała radę. Wszystkie swoje wątpliwości rozwiało to, że była sama. Teraz było łatwiej, bo nie miała już siostry, więc nie miała nic do stracenia. Nie miała nikogo kto by się o nią martwił.

Nie skazałaby na to nikogo. Nawet jeśli miałaby przez to cierpieć.

Z poczuciem wielkiej straty podniosła się z podłogi i poszła w stronę łazienki. Była zziębnięta i przemoczona. Zdjęła z siebie ubrania i weszła pod gorący natrysk. Choć czuła jak woda ją parzy nie odsunęła się. Sprawiała ona, że skupiała się na niej a nie na niechcianych myślach.

Oparła ręce o ścianę i pozwoliła, żeby włosy zasłoniły jej twarz. Zrobiła to czego ją nauczono. Przypomniała sobie każdy moment przed w trakcie i po strzelaninie. Starała sobie przypomnieć wszystko co ważne i co powoli Agentowi znaleźć jej kolejnego zabójcę.

Pierwszy czynnik – samochód. Cały czarny z przyciemnianymi szybami, żeby nie rozpoznać kierowcy. Tablice zaklejone taśmą, żeby nie można było odczytać numerów.

Drugim elementem był sprawca. Widziała go tylko przez kilka sekund, ale rozpoznała w nim mężczyznę. Żadna kobieta nie byłaby tak wysoka, umięśniona i nie ma brody. Co dziwne on nawet się z tym nie krył. Jakby wiedział, że i tak nie wyjdzie z tego żywa.

Czynnik numer trzy – miejsce i czas. Zaplanował to z dokładnością co do sekundy. Nie wychodziła z budynku a on wiedział więc na pewno musiał ją obserwować. Wywołało to ciarki na jej ciele których nie umiała zmyć woda.

Po czwarte – broń. Model, którego używała większość zabójców. Ta sama lufa, ten sam kształt, który był sprzedawany na czarnym rynku.

Nauka jednak się opłaciła. Może na początku nie widziała w niej sensu, ale z czasem zrozumiała, że niektóre rzeczy mogą jej pomóc a nawet ocalić życie.

Z westchnieniem zakręciła wodę i po wytarciu się ubrała suche ubrania. Zarzuciła na ramiona szeroki sweter i wyszła z pomieszczenia.

Naszła ją ochota, żeby wykrzyczeć wszystko co leży jej na duszy. Znała tylko jeden sposób, żeby sobie z tym poradzić. Wyjęła spod łóżka notatnik i pogładziła go palcami.

Usiadła na podłodze i zaczęła pisać.

Myślałam, że do życia wystarczy mi tylko jedzenie, picie i sen. Do czasu aż nie poczułam na sobie jego ust i rąk. Poczułam się wtedy jakby życie dawało mi kolejnego kopniaka. Czas i miejsce nie jest dla nas łaskawy. Może gdybym żyła innym życiem byłaby dla nas szansa. W tej chwili jej nie wiedziałam. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak by ono wyglądało. Mieszkałabym w małym domku, ale bardzo przytulnym. Miałabym męża i zapewne jedno albo dwójkę dzieci. No i oczywiście psa. Kochalibyśmy się wszyscy najmocniej na świcie. Miłe myśli, ale pora wrócić do rzeczywistości.

Kiedy skończyła pisać odetchnęła z ulgą. Tego jej było trzeba. W przepływie chwili zrobiła coś czego nie powinna. Wyrwała kartkę i zaczęła pisać. Długopis śmigał po niej jak zaczarowany. Notowała wszystko to co zapamiętała starając się niczego nie pominąć dobrze wiedząc, że to słuszna decyzja. Musiała tylko zaplanować kolejny krok.

Pukanie w drzwi wytrąciło ją z planowania więc szybko zamknęła notatnik chowając kartkę w środku. Spojrzała w ich kierunku i kiedy go zobaczyła wiedziała, że pora.

- Nadal go masz – Agent stanął w nich i spojrzał na nią z nikłym uśmiechem.

- Pomaga mi, kiedy nie mogę sobie poradzić jak coś się wali – wyznała szczerze. Wiedziała, że cokolwiek powie nic nie zdradzi. Na tyle go znała, żeby mieć tę pewność.

- Coś się w tobie zmieniło – przystanął nad nią. – Nie wiem co, ale zaczęło ci zależeć.

- Na niczym mi nie zależy – zaprotestowała. – Nie warto.

- Ale dla niego już tak.

- Wcale nie zależy mi na Lennoxie. Jest kolejnym przystankiem w mojej podróży.

- Nie wspomniałem wcale o nim.

Kiedy dotarło do niej co zrobiła nie mogła spojrzeć mu w oczy. Było jej wstyd, że pozwoliła sobie na myślenie, że może być normalna, ale najbardziej ciążyło jej to, że wplątała w to Lenniego.

- Jak widać popełniłam błąd – w końcu spojrzała w jego oczy. – Jeden błąd, ale nic bym nie zmieniła.

Ból, który pojawił się znienacka ogarną całe jej ciało. Z ust wyrwał się zduszony krzyk a z oczu zaczęły płynąc łzy. Nigdy nie czuła czegoś takiego. Ból po stracie rodziców ciążył jej wiele lat, ale to coś innego. To jak poczucie starty nawet jeśli druga osoba dalej żyła.

- Czasem wybór, którego dokonujemy dla własnego dobra nie jest dobry. – powiedział cicho.

Usiadł pod ścianą obok niej i spojrzał tym swoim wszechwiedzącym wzrokiem.

- Ty coś o tym wiesz prawda? – zapytała ze smutkiem ocierając łzy. Nie przestawały płynąć, ale miała to gdzieś.

- Czasami żałujemy po jakimś czasie, ale nie zdajemy sobie z tego sprawy – jego smutny ton zwraca jej uwagę. W oczach widać tą bezradność i nostalgię.

- Jak miała na imię? – zapytała.

- Lisa – wyznał zaskakując ją. Nie spodziewała się, że jej odpowie.

- Bardzo ją kochałeś prawda?

- Mieliśmy brać ślub, ale dostałem propozycję pracy i musiałem odejść – jest pewny swego, ale czy serce myśli tak samo?

- To, dlatego ją zostawiłeś? – nie mogła uwierzyć, że to był powód.

Ludzie borykali się z różnymi problemami, ale razem jakoś dawali radę je rozwiązać. On popełnił błąd decydując za nią.

- Ta praca nie jest łatwa a ryzyko było zbyt duże. Codziennie zastanawiałem się, czy jak wyjdę rano i wrócę wieczorem ona będzie cała i zdrowa.

- Więc wiesz, że to dobra decyzja. – była pewna swojego wyboru choć kosztował ją wiele.

Tak jak w jej przypadku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro