Spotkanie
To był Adam... Od razu go poznałam. Byłam w tak ciężkim szoku, że nie wydusiłam z siebie ani jednego słowa. Chłopak również wyglądał na zaskoczonego. Po chwili odezwał się:
- Cześć Abbey
- Cze-eść Adam
- Nie wiedziałem, że to ty
- Ja tym bardziej, ale mam prośbę. Nie wchodźmy sobie w drogę, okey? Tak będzie lepiej
- Nadal nie możesz mi wybaczyć?
- Nadal. Muszę już iść do pokoju
Czas mijał, a moi współlokatorzy nie rozumieli ani mojego, ani Adama zachowania. Rok akademicki się już zaczął, a razem z nim rzuciłam pracę. Zarobiłam i odłożyłam dość pieniędzy na pierwszy miesiąc mieszkania tu z moją siostrą, która za tydzień miała przyjechać.
Tego dnia odebrałam telefon od mojej matki, w którym poinformowała mnie o zakazie ojca na wyjazd mojej siostry. Wściekła po zajęciach wsiadłam w samochód i ruszyłam w drogę do domu. Wiedziałam, że ojca o tej porze nie będzie, ponieważ wieczory spędzał w pobliskim barze. Udało mi się szybko spakować Addie i kazałam jej usiąść w samochodzie. Gdy wyszłam przed dom odprowadziło mnie moich dwóch młodszych braci. Jak na swój wiek są niezwykle dojrzali. Nagle zobaczyłam wracającego ojca. Przestraszona chciałam uciec, ale nie miałam dokąd. Mój 16-letni brat stanął przede mną i powiedział:
- Nie bój się, nie damy cię skrzywdzić
Trochę mi ulżyło mimo wszystko byłam przestraszona. Drugi z braci, 15-letni, również stał przede mną i poczułam się trochę bezpieczniej.
- A co ty tu robisz? Mówiłem, że masz się nie pokazywać? Nie jesteś już moją córką!
- I bardzo dobrze. Przyjechałam odwiedzić matkę, nie ciebie
- Trzymajcie mnie, bo... - widziałam jego rękę unoszącą się w górę.
Wiedziałam, że chce mnie uderzyć, ale moi bracia nie pozwolili na to. Ojciec się wściekł i jeszcze kilka razy próbował zrobić mi krzywdę. W końcu odpuścił i wrócił do baru. Ucałowałam braci i obiecałam, że po nich też wrócę. Chłopcy uśmiechnęli się i pomachali nam na pożegnanie.
Był dość ciepły wieczór. Siedziałam pod różową letnią kołdrą i starałam wprowadzić siebie w "fazę totalnej ciszy". Jedynie muzyka wydobywająca się z głośników przerywała martwe milczenie. Nikogo w mieszkaniu nie było. Co się stało z Addie? Przykro mi to stwierdzić, ale uciekła. Zaraz po przyjeździe tutaj uznała, że pójdzie się przejść i już nie wróciła. Widać przestraszyła się. Później dostałam tylko od niej sms-a z przeprosinami.
Było wiosenne popołudnie. Właśnie uzupełniałam notatki, a z mojego telefonu brzmiała muzyka. Od rana czułam się bardzo słabo. Miałam zawroty głowy i byłam blada. Chwyciłam butelkę wody i wyszłam z pokoju, w którym było dosyć duszno. W mieszkaniu nie było nikogo. Postanowiłam się przejść i dotlenić. Z trudem założyłam buty i opuściłam mieszkanie. Niestety nie zdążyłam go zamknąć, gdy poczułam ponowny zawrót głowy i straciłam przytomność...
Adam
Gdy wszedłem do bloku spotkałem moich sąsiadów z piętra wyżej. Grzecznie się przywitałem, gdy usłyszałem słowa sąsiada:
- A myślałem, że takie porządne z was towarzystwo...
- Nie rozumiem... - powiedziałem zdziwiony
- Z narkomanami nie rozmawiam - odparł i razem z żoną opuścili blok. Lekko zdziwiony i zaniepokojony biegłem po schodach by sprawdzić o co mogło mu chodzić. Zamarłem gdy zobaczyłem leżącą Abbey na zimnej posadzce. Moja Abbey...
Przez całe 20 minut, które były dla mnie wiecznością, siedziałem obok dziewczyny. Gdy na chwilę odzyskała przytomność wyszeptała:
- Adam... Boję się...
- Wszystko będzie dobrze, kochanie... - odpowiedziałem. Tak. Kochanie. Nigdy nie przestałem jej kochać. Zawsze będzie moją Abbey.
Ona tylko uśmiechnęła się na te słowa. Później z jej nosa wypłynęła strużka krwi i znów straciła przytomność...
Jak myślicie? Co się stało Abbey? Myślicie, że ona i Adam jeszcze będą razem? A może zostaną przy przyjaźni? Gwiazdkujcie i komentujcie! Trzymajcie kciuki za naszą bohaterkę, bo o tym co się wydarzy zadecydują kolejne rozdziały. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro