Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

Serce Lennoxa zatrzymało się w momencie, kiedy usłyszał wstrzał a miłość jego życia upadła na ziemię. Wszędzie roiło się od policji jednak on myślał o tym jak ma się do niej dostać.

Wyrwał się z rąk jednego z funkcjonariuszy i ruszył w kierunku jego beag. Biegł, ile sił sprawdzić w jakim jest stanie. To co zdążył zauważyć, kiedy spojrzała wprost na niego to krew zalewająca jej twarz. Jednak najgorsze było to co zobaczył w jej oczach. To jakby żegnała się z nim, bo wiedziała co się stanie.

Kiedy funkcjonariusze zabierali mężczyzn skutych kajdankami przy niej pojawili się sanitariusze. Uklęknął obok niej tuż przy nogach łapiąc za nią. Musiał ją poczuć, bo tylko wtedy nie tracił zmysłów.

- Rany postrzałowa głowy.

- Saturacja spada, ciśnienie też.

- Nie mogę zatamować krwawienia.

- Szybko musi trafić do szpitala.

Każde wypowiedziane słowo z ust sanitariuszy bijało się w jego umysł. Nie mógł jej stracić. Nie teraz kiedy była wolna. To nie tak miało się skończyć.

Mógł tylko patrzeć, jak zajmują się Amini. Leżała bezwładnie a zarazem spokojnie jakby spała. Tylko krwawiąca rana z głowy uświadamiała mu, że tak nie jest. Była poważnie ranna zdawał sobie z tego sprawę.

- Co z nią? – zapytał ciężko wypowiadając te słowa. Bał się tego co może usłyszeć.

- Nie jesteśmy w stanie powiedzieć nic, bo by pana pocieszyło – odpowiedziała kobieta.

- Niech pani będzie szczerze. Czy ona przeżyje?

- Została postrzelona w głowę. Nie mogę tego panu powiedzieć. – w jej oczach było widać współczucie. - Przykro mi, ale w większości przypadków pacjenci umierają na stole.

Starał się trzymać, ale to nie było łatwe. Walczył z poczuciem bezsilności, bo nie mógł nic zrobić, żeby jej pomóc choć bardzo tego chciał.

Kiedy została przeniesiona na nosze i przetransportowana do karetki wsiadł za nią. Nie chciał jej zostawiać samej.

- Nie może pan – zaprotestowała ratowniczka chcąc go wyprosić z karetki.

- Nie zostawię jej. Nie mogę – zaparł się.

- Nie jest pan członkiem rodziny.

- Jestem jej jedyną rodziną – nie dawał za wygraną. Kobieta widząc determinację w jego postawie odpuściła i zamknęła drzwi. Stuknęła dwa razy w drzwi za kierowcą i krzyknęła, żeby jechał.

Usiadł obok niej i chwycił ją za dłoń. Była taka krucha i maleńka, że bał się, żeby jej nie zmiażdżyć. Nie odrywając od niej wzroku ucałował jej zimną i pozbawioną życia dłoń.

- Nie zostawiaj mnie – błagał. – Jak będę bez ciebie żyć. Twój śmiech sprawiał ze każdego dnia miałem ochotę wstać z łóżka. Twoja obecność sprawiała, że chciałem podarować ci cały świat.

Już nie walczył ze sobą. Pozwolił łzom spływać po twarzy. Czuł jakby ktoś rozszarpywał go na kawałki od środka. Ból, który czuł nie dało się opisać ani z niczym porównać.

***

- Czemu to tak długo trwa – Lennox chodził z konta w kąt nie mogąc opanować złości.

Od kilku godzin czekał na jakakolwiek wiadomości. Nawet zaczepiał pielęgniarki jednak żadna nie miała dla niego dobrych wieści.

- Lennox uspokój się – Arlo stał obok niego wspierając go. – Dobrze, że jeszcze nie wyszli. To oznacza, że dalej o nią walczą.

- Nie powinno do tego nawet dojść – załamany usiadł na krześle chowając twarz w dłoniach. Dławił się swoimi emocjami.

Strach o nią. Przerażenie, że się nie uda. Nadzieja. To wszytko sprawiało, że ledwo udało mu się nad sobą zapanować. Ciało trzęsło mu się z nerwów a w umyśle krążyły niepokojące obrazy.

- To moja wina – wyznał jego brat. – To przeze mnie to wszystko. Gdybym nie był tak zapatrzony w Suzette nigdy by do tego nie doszło. Przy mnie była całkiem inna. Miła. Troskliwa. Szczera.

Arlo nadal nie mógł dojść do siebie po tym czego się dowiedział. Suzette planowała to od dawna. Nawet ich spotkanie nie było przypadkowe a zaplanowane przez nią. Jak mógł być tak głupi i tego nie zauważyć.

Podczas wspólnej kolacji dogryzały sobie z Amarą, ale nie pomyślał, że to na poważnie. Zakładał, że się nie polubią od razu, ale może z czasem by się to zmieniło i ich relacji uległaby zmianie.

- Przechytrzyła każdego z nas. Nie możesz się za to obwiniać – pocieszył go.

- Tak, ale i tak...

- Co z nią? – zabrzmiał krzyk Flory. Ubrana niechlujnie z włosami związanymi w kitkę biegła w ich stronę.

- Nie wiemy – powiedział Arlo, bo jego brat nie był w stanie.

- Na pewno wszytko będzie dobrze – kiwała zawzięcie głową mówiąc do siebie po czym usiadła na krześle obok.

- Tego nie wiadomo – wyznał gorzko Arlo.

- Wszystko będzie dobrze – Lennox spojrzał na niego z niedowierzaniem. – Wyjdzie do nas lekarz i powie, że nic jej nie będzie.

- Na pewno tak zrobi – Flora posłała mu smutne spojrzenie i wzięła go za dłoń, która zacisnęła się na jego najmocniej jak potrafiła.

Ponad ich głowami spojrzała na swojego męża, który zaniepokojony przypatrywał się przyjacielowi. Sama była zszokowana, kiedy się dowiedziała co się stało. Amini była jak jej bratnia dusza albo jak siostra bliźniaczka. Porozumiewały się bez słów. Nie była gotowa, żeby odeszła. Nie tylko dla siebie, ale dla każdego z nich.

Drzwi od sali operacyjnej otworzyły się pchnięte przez lekarza, który właśnie zdejmował czepek. Wszystko przybliżyli się do niego nie mogąc się doczekać dobrych wiadomości.

- Bardzo mi przykro, ale...

Po tych słowach jego świat załamał się w posadach a on nie wiedział jak dalej ma żyć.

***

Agent siedział przy biurku wertując papiery. Nie docierało do niego to, że miał przed sobą wszystko czego potrzebował. Przez tyle lat starał się znaleźć dowody na winę kartelu a teraz wszytko miał.

Nie wiedział jak Amini udało się to ukryć, ale to było sprytne. Wykiwała nawet jego za co podziwiał ją jeszcze bardziej. Jego szefowie nie byli zadowolenie, że kłamała jednak dzięki wszystkim dowodom uda się załatwić dożywocie bez możliwości warunkowego zwolnienia.

Po przejrzeniu wszystkich papierów nie mógł wyjść z podziwu jak skrzętnie Kamal Moradi ukrywał wszystkie informacje. Zaszyfrował je najprostszym kodem jednak udało się je odczytać w ciągu kilku godzin. Zrobił więcej niż zapisanie transakcji i kont bankowych. Udało mu się dotrzeć do całej siatki przestępczej co było niewiarygodne.

Sprawa ruszył w pełnym biegu a do sądu wpłynęły wszystkie dowody. Udało nam się załatwić brak możliwości wyjścia za kaucją i to tylko dlatego że zachodziła możliwość próby zabójstwa. Miał ochotę wyśmiać adwokata Bartolo Balderas. To planowane zabójstwo a nie próba jednak i tak postawili na swoim. Gościu siedział i to było najważniejsze.

- Dzwonili ze szpitala – jeden z jego kolegów wszedł do jego biura i oparł się o ścianę.

- Co z nią? - odwrócił się w jego stronę.

- Chyba straciłeś właśnie jedynego świadka, ale przynajmniej masz wszystko, żeby go przymknąć.

Nie był w stanie mu odpowiedzieć. Miał za zadanie ochronić dziewczynę a nawet tego nie potrafił zrobić. Wszystkie te środki bezpieczeństwa i zakazy nic nie dały a tylko sprawiły, że dziewczyna dusiła się w takim życiu. Nawet jego kontakty w Meksyku nic nie dały.

- Dzięki – powiedział z wymuszonym uśmiechem.

- Idź do domu. Ten dzień nie był dobry dla nikogo a zwłaszcza dla ciebie – poklepał go po ramieniu.

Nawet długo po tym jak jego kolega wyszedł do domu siedział przy swoim biurku rozmyślając o Amini. Nie potrafił pogodzić się z tym co się stało. Gdyby mógł cofnąć czas od razu by to zrobił.

***

Leżąc wiele godzin później w łóżku w objęciach męża Flora nie mogła zasnąć. Nie po tym czego się dowiedziała. To był dla niej szok.

- Wszystko będzie dobrze – szepnął w jej ucho przytulając ją mocniej.

- Nie wiesz tego. – odpowiedziała cicho pociągając nosem.

- Lennox jest silny. Przetrwa wszytko.

- Ale nie coś takiego.

Kaiden westchnął jednak nic już nie powiedział. Przytulił mocniej do siebie żonę otulając ją swoim ciepłem i dając jej poczucie bezpieczeństwa.

Problemy jakie mieli w tej chwili zeszły na dalszy plan. Zrozumiała, że w każdej chwili mogła stracić swojego męża a kochała go nad życie. Żadne problemy czy kłótnie nie były tego warte.

- Kocham cię – odwróciła głowę w jego stronę.

- Też cię kocham – odpowiedział a ona utonęła w jego pięknych brązowych oczach, w których zakochała się kilka lat temu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro