Rozdział 32
- Coś pięknie pachnie – objął ją ramionami w pasie. Stała do niego tyłem i właśnie dekorowała pierniczki. Nie mogąc się oprzeć skradł jednego i wepchał go sobie do ust zanim zdążyła mu je odebrać.
- Jesteś jak dziecko – zaśmiała się.
- To dzięki tobie. Twoje wypieki sprawiają, że czuję się jak w domu.
- Tylko wypieki? – zapytała, ale czuł, że to pytaniem na w sobie jakąś głębie.
- Nie – zacieśnił uścisk patrząc na to co robi przez jej ramię. – Ty sprawiasz, że czuję się jak w domu. Samo to, że jesteś przy mnie wiele dla mnie znaczy.
- Wybrnąłeś – pokiwała głową zadowolona z jego odpowiedzi. – Podaj mi rękaw z zielonym lukrem.
Rozejrzał się na boki. Faktycznie niedaleko leżały rękawy z kolorowymi lukrami, których wcześniej nie zauważył.
- Który zielony? – zapytał patrząc na trzy różne jego odcienie.
- Ten ciemniejszy.
Wyciągnął rękę i podał jej chyba ten który chciała. Czuł jak jej ramiona trzęsły się od ledwo powstrzymywanego śmiechu.
- To nie jest śmieszne – burknął obrażony.
- Ociupinkę jest.
- Po co ci tyle tych kolorów. Wystarczyłby biały, czerwony, zielony i niebieski.
- Nie znasz się – machnęła ręką na jego słowa nie przestając dekorować.
- Robiłaś to już kiedyś? – spytał widząc jak jej ręce sprawnie poruszają się.
Poczuł jak pod nim zesztywniała. Jej ramiona napięły się a ręce znieruchomiały. Wiedział, że trafił w czuły punkt.
- Mama uwielbiała robić pierniki – wyznała cicho, niepewnie.
- To jej przepis? – zapytał.
- Jej autorski. Była sławnym cukiernikiem. Potrafiła wyczarować niesamowite rzeczy z byle czego. Lubiłam siadać w kuchni i obserwować ją jak pracowała. – mówiła dalej.
Słuchał jej opowieści z zapartym tchem jak spragniony wody. Nie chciał przerywać tej chwili pytaniami, bo to mogłoby ją zniechęcić. Niby zwyczajna opowieść jednak miał pierwsze wspomnienie, które pokazywało jej życie. Dawała mu je a on chłonął każdą literę, która wypadała z jej warg. Czuł jej uczucia jakby sam tam był. Miłość do rodziny oraz radość, że są wszyscy razem.
Nie miała już swojej rodziny dlatego chciał, żeby w jego znalazła chociaż namiastkę tej samej radości. Wiedział, że nie jest to, to samo, ale pragnął, żeby jego rodzina była także i jej.
- A twój tata? – spytał, gdy zamilkła.
- Był księgowym. Czasami pomagałam mu w pracy dla zabawy. Sadzał mnie na kolanach i tłumaczył, jak wygląda rachunkowość. Nie miało to dla mnie żadnego sensu, ale lubiłam słuchać jego głosu. Był taki łagodny i ciepły. Tak jak twój, kiedy cię pierwszy raz zobaczyłam. – powiedziała z nostalgią.
- Wiesz, że byłem przerażony, kiedy cię zobaczyłem leżącą na podłodze. W pierwszej chwili pomyślałem, że jestem kretynem, skoro w kilka godzin ktoś cię zabił pod moją opieką.
- Nie jesteś taki zły. – parsknęła śmiechem, który szybko zniknął z jej twarzy. – Wiem, że zrobisz wszystko, żeby był bezpieczna.
- Nawet zejdę po ciebie do samego piekła.
- Mój romantyk – powiedziała z czułością obracając się w jego ramionach. Złożyła czuły pocałunek na jego ustach.
- Będę kim tylko zechcesz.
- Będziesz moim pierniczkiem? – zapytała.
- A ty moją beag?
- Zawsze – odpowiedziała bez wahania.
- Więc znasz moją odpowiedź.
Czy tego chciała czy nie była dla niego wszystkim. Pokazywał jej to w każdy możliwy sposób. Ona też przyznała, że jej na nim zależy. Może nie powinien tego robić, ale nie mógł się oprzeć i podsłuchał ich rozmowę. Jej słowa zapadły mu w pamięć i miał nadzieję, że tego zdania nie zmieni. Inaczej to by go zabiło. Świat bez niej byłby dla niego nie do zniesienia. Kiedy już poczuł, jak to jest nie chciał tego tracić.
***
Leżeli na kocu przed kominkiem rozkoszując się dniem. Ogień dostarczał przyjemnego ciepła a drewno trzaskał pod jego wpływem. Amini nauczona jednej sztuczki w domu wrzuciła do niego gałązki jałowca, który dawał przyjemny zapach. Zauważyła go rosnącego nieopodal domu i chciała wyjść jednak Lennox jej na to nie pozwolił. Sam pofatygował się na drugą stronę ulicy i urwał kilka gałązek.
W ramach podziękowania dała mu kolejną porcję ciastek, które szybko pochłonął. Wiedziała, że jak tak dalej pójdzie to nie doczekają one jutrzejszego przyjazdu chłopaków. Mieli się zebrać całą paczką. Nawet Kaiden miał zabrać ze sobą żonę, a że tylko on miał kogoś to miejsca starczy dla każdego. Nie wiedziała, jak ma się sytuacja z Arlo i jego dziewczyną. Skurczybyk nie chciał nic zdradzić a ona lubiła słuchać miłosnych historii.
- O czym myślisz?
- O twoim bracie – oparła głowę o jego bark i spojrzała na niego z dołu. – Myślisz, że przyjdzie z dziewczyną?
- Nie wiem a co?
- Nie chce nic powiedzieć, czy są razem czy nie – rzekła naburmuszona.
- Gryzie cię to – zaśmiał się.
- Nawet nie wiesz jak – zaczęła gorączkowo gestykulować rękami. – Rozmawiamy i wymieniamy wiadomości cały czas a on nawet nie piśnie o niej ani słowem.
- To właśnie Arlo. Dorosły mężczyzna w ciele dzieciaka.
- To męczące – westchnęła.
- Powiem ci coś – szepnął konspiracyjnie i nachylił się w jej stronę. – Przyjdzie sam.
- Co zrobił?
- Powiedział, że pieczesz lepsze ciastko od niej.
- Tak? – ucieszyła się. – Zrobię dla niego jeszcze więcej – podniosła się z tym zamiarem.
- Nie ma mowy – szarpnął ją w swoje ramiona oplatając tak że nie mogła się ruszy.
- Dlaczego?
- Twoje ciastka są tylko moje – powiedział poważnym tonem.
- Czy ty jesteś zazdrosny? – nie mogła w to uwierzyć.
- Tak.
- Jesteś słodki.
- Wiem – odpowiedział z dumą. – I cały twój.
Skoro tak twierdził miała zamiar się o tym przekonać. Nie wiedziała, jak zacząć temat jednak sam dał jej pretekst.
- Tak sobie myślałam – palcami gładziła go po dłoni. – Że skoro już razem mieszkamy to...
Nie wiedziała, jak ma ubrać to w słowa. Stresowała się jak nigdy, ale co się dziwić. Jej znajomości z mężczyznami ograniczały się do „dzień dobry" i „dowiedzenia".
- To... - zachęcił ją.
- ...moglibyśmy...
- Tak...
- Przestań, bo mnie stresujesz. – wyrwała się w jego ramion i patrząc mu prosto w oczy powiedziała. – Chcę żebyśmy zasypiali i budzili się obok siebie.
No w końcu. Oświadczyła to głośno i wyraźnie. Czekała z zapartym tchem na jego decyzję.
- To nie jest dobry pomysł.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Liczyła no coś zgoła innego.
- Dlaczego? Przecież codziennie się całujemy, przytulamy i momentami sprawiamy sobie przyjemność – zagryzła wargę, kiedy o tym pomyślała.
- Tak, ale będąc tak blisko mnie nie wiem, czy dam radę się powstrzymać.
- Chcę tylko spać obok ciebie nic więcej – powiedziała dotykając jego policzka.
Nie chodziło jej o seks. Nawet o tym nie pomyślała jednak chciała wejść z nim na kolejny poziom ich zażyłości.
- Na pewno? – spytał.
- Oczywiście że tak. – podniosła do góry rękę. – Oświadczam, że nawet przez myśl mi nie przyjdzie, żeby się do ciebie dobierać.
- Dobrze.
- No chyba że zacznę lunatykować – zażartowała.
- Beag wiem, że żartujesz – nawet się nie zawahał.
- Skąd to wiesz. A może kiedy tylko zaśniesz postanowię cię wymacać?
- Jesteś za dobra na takie niecne zagrywki – posłał jej szeroki uśmiech. – Chodź przetransportujemy cię do mojej sypialni.
Pomógł jej wstać. Ruszyli w stronę schodów a potem ku górze. W czasie, kiedy Amini zbierała swoje rzeczy Lennox robił jej miejsca w szafie, na półkach i szafkach.
Tej nocy spali razem otuleni swoim ciepłem. Amini dotrzymała słowa mówiąc, że nie będzie się do niego dobierać. Nie wiedzieli jednak, że ta noc będzie ich ostatnią.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro