Rozdział 28
Cieszyła się ze spędzania wieczoru wśród ludzi. Już prawie zapomniała, jak to jest słyszeć gwar rozmów i śmiechów. Wszędzie było pełno tak szczęśliwych osób, że jej samej się to udzieliło. Teraz nic nie mogłoby tego zepsuć.
- Szczęśliwa? – zapytał w drodze do domu.
- Bardzo – zatrzymała go w połowie podjazdu i narzuciła mu ręce na szyję. Nie było to łatwe, ponieważ sięgała mu do piersi jednak, kiedy stanęła na palcach prawie jej się to udało. Pomógł jej podnosząc ją do góry tak że nogi zwisały jej kilkanaście centymetrów nad ziemią. – Dziękuję, że dałeś mi tak piękne chwilę.
- Będzie ich więcej, jeśli tylko mi na to pozwolisz – wyznał tak samo szczęśliwy jak ona.
- Więc teraz – wymruczała w jego usta lekko je przegryzając – może stworzymy ich więcej? – sugestywnie poruszyła brwiami.
- Co masz na myśli? – zapytał tym samym tonem bawiąc się z nią.
- Dobrze wiesz co. Teraz to ja chciałabym ci sprawić przyjemność – zawstydziła się.
- Nie musisz.
- Ale chcę, żeby i tobie było dobrze.
Chciała, żeby wszystkim się dzielili. Odczuciami, wrażeniami i wspomnieniami. On sprawił, że każdy jego dotyk był dla niej niezapomniany i wyjątkowy. Ona też chciała tego samego. Pragnęła, żeby każda chwila, w której daje mu przyjemność była niespotykana.
- Jest mi z tobą dobrze nawet wtedy, kiedy siedzimy przed telewizorem i nudzimy się oglądając jakiś durny serial.
- Wcale nie jest durny – oburzyła się.
- Jest – nie zgodził się z nią.
- Jak można mówić, że The Walking Death to durny serial. Jest cudowny i nie można się przy nim nudzić.
- Niech ci będzie.
- Skoro jesteśmy zgodni... - owinęła nogi wokół jego pasa. - ... to możemy przejść do konkretów.
- Nie odpuścisz?
- Nie chcesz żebym sprawiła ci przyjemność? – zrobiło jej się przykro. Może nie miała w tym doświadczenia i dlatego tego nie chciał. Może nie mogłaby go zaspokoić.
- Beag bardzo chce, ale nie możesz się do tego zmuszać.
- Nie zmuszam się. Chcę to zrobić dla naszej przyjemności.
- Ale przerwiesz, kiedy będziesz miała dość – postawił warunek.
Energicznie pokiwała głową. Pozwoliła, żeby wzniósł ją do środka i dopiero wtedy z niego zeskoczyła. Rozebrała się po drodze do salonu. Czuła, że idzie za nią i zrzuca z siebie ubrania. Głuchy odgłos spadających butów utwierdził ją w tym, że nie zmienił zdania.
Usiadła z podkurczony nogami na kanapie i czekała na niego. Denerwowała się. Strach ogarnął jej ciało – co, jeśli coś zrobi nie tak albo nie uda jej się go podniecić?
Poczuła, jak siada obok niej. Śledziła wzrokiem całą jego sylwetkę. Rozszerzyła oczy, kiedy dotarło do niej, że siedzi w samych bokserkach. Zarzucił ręce na oparcie kanapy rozsiadając się wygodnie.
- Co teraz? – spytała niepewnie.
- To zależy od ciebie. Możesz robić co tylko zechcesz.
Zeszła z kanapy i uklękła między jego nogami. Na udach położyła swoje dłonie. Poczuła jak jego mięśnie się napięły więc spojrzała w jego twarz chcąc się przekonać czy nie zmienił zdania.
- Wszystko dobrze – zapewnił ją.
Gładziła go po udach podążając w stronę bielizny. Muskała je palcami a momentami wkładała je w nogawki nie mogąc przestać go dotykać.
- Mogę zdjąć twoje bokserki?
Bez dalszej zwłoki zrobił to sam. Ujrzała go w pełnej krasie. Po raz pierwszy z bliska widziała męski członek. Był duży, gruby i niesamowicie piękny.
Tym razem bez pytania ujęła go w dłoń. Poczuła jak drgnął w jej dłoni. Zafascynowana tym odkryciem poruszyła dłonią w górę i dół.
- Mocniej – zacisnął jej dłoń dokładnie tak jak chciał a po chwili położył dłoń z powrotem na oparcie.
Słuchając jego instrukcji wznowiła ruchy. Obserwowała, jak pęczniej i rośnie w jej dłoni, jak z jego czubka wypływa biały płyn. Duma rozpierała jej pierś, bo to właśnie ona doprowadziła go do tego stanu.
Przeczytała kiedyś, że kobiety robiły to ustami. Podobno to sprawiło jeszcze więcej przyjemności. W tym też nie miała doświadczenia jednak chciała spróbować.
Pochyliła się nieznacznie i otwierając usta polizała jego czubek. Na języku poczuła słony smak, który nie był do niczego podobny. Nie był też odrażający, dlatego zrobiła to jeszcze raz i jeszcze. Lizała go z każdej strony i brała jego końcówkę do ust.
Kiedy była gotowa włożyła go głębiej. Rozpychał jej wargi jednak nie chciała przestać. Poruszała głową w górę i dół biorąc go coraz głębiej. Dłonią pieściła go od dołu muskając jądra palcami.
- Kurwa beag – jęczał raz za razem.
Chciała posłać mu uśmiech jednak to wiązało się z tym, że musiałby wyjąć go z usta, dlatego się powstrzymała. Czuła, że jest coraz bliżej i bliżej.
- Wystarczy – odsunął się od niej. Wypadł z jej ust stercząc na baczność. – Nie chcę dojść w tobie.
- Ale ja tego chcę.
Złapał go mocno za podstawę i włożyła w usta. Poruszała językiem i wargami coraz szybciej i szybciej. Jego jęki wypełniały jej uszy. W kilka sekund udało jej się doprowadzić do tego, że doszedł w jej ustach. Ciepły płyn zalał jej gardło. Wypuściła go z usta po czym przełknęła parząc w jego oczy.
- Chodź tutaj – widziała, że coś dla niej szykował.
Przyciągnął ją do siebie.
- Było dobrze? – spytała przekornie choć wiedziała, że tak. Każda jego reakcji była tego najlepszym dowodem.
- Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Twoje dłonie są niesamowite. – pocałował jej knykcie. – Cały jesteś niesamowita. – przytulił ją do siebie.
- Tak już mam – chwaliła samą siebie.
- Moja mała beag – szepnął i pochylił się, żeby ją pocałować.
Wtedy rozbrzmiał alarm w zegarku na jej ręce. Kręcąc oczami zeszła z jego kolan. Wyłączyła alarm i zabrała się za mniej przyjemną rzecz jej codziennej rutyny.
Pomysł Lenniego z zakupem zegarka był strzałem w dziesiątkę. Nie musiała pamiętać, kiedy jest pora wziąć leki. Z jej lekkomyślnością czasami zdarzało się, że zapomniała ich wziąć. Wtedy on nie wytrzymał i wypadł z domu na kilka godzin, a kiedy wrócił dał jej maleńkie pudełko.
Kiedy je otworzyła jej oczom ukazał się piękny złoty zegarek z elektryczną tarczą. Zajęło mu wiele czasu, żeby znaleźć taki który będzie do niej pasował i jednocześnie będzie miał wbudowany budzik.
- Pomóc ci? – pojawił się obok już ubrany.
Wyciągnęła w jego stronę opakowanie z lekiem. Kiedy on zajmował się jego przygotowaniem ona w tym samym czasie podciągnęła dół bluzki.
- Gotowa? – uklęknął przed nią.
- Bardziej już nie będę – zaśmiała się nerwowo.
Nienawidziła tych zastrzyków. Była kłuta codziennie po kilka razy, odkąd tylko pamiętała. Strach przed igłami pozostał do dzisiaj. Starała się robić sobie sama zastrzyki, ale potem długo trzęsła się ze strachu.
Zauważył to Lenni któremu nic nie umknęło. Co się dziwić. Po leku, który sobie wstrzyknęła trzęsła się tak bardzo, że nie dała rady utrzymać kubka, z kawą który jej podał. Był przerażony jej stanem. Ledwo udało mu się doprowadzić ją do kanapy.
Wtedy nie odpuścił i więc powiedziała mu prawdę. Dla niektórych może to było głupie, ale dla niej strach był bardzo realny. Nie potrafiła przyzwyczaić się do ciągłego kłucia a wręcz każdy kolejny potęgował jej strach.
- Gotowe – odłożył pustką strzykawkę na blat.
- Dziękuję – przeczesała dłonią jego włosy. Lubiła ich dotykać. Jego długie do ramiona włosy nadawały mu wyglądu wikinga. Nie każdy mężczyzna potrafił tak dobrze wyglądać w długich włosach a jemu to pasowało.
- Nie ma za co beag – pocałował ją w brzuch. W dokładnie to miejsce, gdzie robił jej zastrzyk. I jak mogłaby go za to nie kochać.
Słowa dotarły wprost do jej serca i osiadły na nim. To słowo „kochać" było dla niej zakazane a ona pozwoliła sobie o nim pomyśleć.
***
W jednej chwili z jej twarzy zniknął wyraz wdzięczności a pojawiło się zawahanie.
- Coś się stało?
- Nie – potrzasnęła głową jakby chciała odpędzić niechciane myśli. Czasami łapał ją na tym, że traciła kontakt z rzeczywistością. Była wtedy smutna a on nie potrafił jej pocieszyć. Myślała o przeszłości, do której nie miał dostępu a co za tym idzie nie wiedział, jak jej pomóc.
- Wiesz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać. Nawet jeśli tego nie zrozumiem będę obok gdybyś mnie potrzebowała.
- Nie mogę – szepnęła.
Zawiódł się na niej. Starał się jak tylko mógł a ona nie chciała odwdzięczyć się swoją przeszłością. Nie wiedział jak wiele jeszcze zniesie i ile wytrzyma.
- Muszę jeszcze trochę popracować.
- Teraz? – był zaskoczona.
- Mam kilka spraw do załatwienia, ale ty możesz się już położyć. – pogładził ją po policzku i zostawił samą.
Zamknął się w gabinecie odcinając od niej. Rozejrzał się wokół. Wcześniej jego gabinet wyglądał surowo bez zbędnych rzeczy. A teraz zyskał nową kanapę i kilka poduszek na niej. W rogach stały kwiaty którymi ona się zajmowała i pielęgnowała je. Na biurku stało kilka figurek, które znalazła w Internecie i bardzo go o nie prosiła. Nie mógł jej odmówić więc je kupił. Nie wiedział, że chcę je właśnie w tym miejscu.
Siadając w fotelu na pierwszym planie miał konika morskiego i jednorożca. Było to tak absurdalne, że wręcz niemożliwe.
Kanapa wcale nie była lepsza. Cała w kolorze turkusu aż raziła w oczy. Do czasu aż nie pojawiała się na niej Amini. Kiedy zajmowała powierzchnie wyglądało to tak jakby się do niej urodziła. Lubiła siedzieć z nim, kiedy pracował. Nie nudziła się. Czytała albo pisała coś w notatniku, który jej kupił.
Zaczął przeglądać zaległą pocztę. Trochę się tego nazbierało przez kilka godzin, ale tak to jest jak się jest swoim własnym szefem. Ciągła praca przez całą dobę.
Kilka z wiadomości dotyczyło reklam, które od razu usunął. Znowu chcieliby mu wcisnąć jakąś szmelc. Następne dotyczyły pracy. Kilka umów do podpisania i propozycji współpracy. Musiał je dokładnie przejrzeć, żeby nie popełnić błędu.
Tak jak Arlo, kiedy pozwolił mu rządzić. Podpisana umowa zakładała kilka niekorzystnych dla nich podpunktów, ale jak to jego brat nie chciał jej czytać więc podpisał w ciemno. Tak więc straciliśmy na niej kilka tysięcy i użeraliśmy się z facetem, który to wykorzystywał. Na szczęście umowa z nim niedługo się kończyła i nie będą musieli go dłużej słuchać.
Jedna z wiadomości przykuła jego uwagę. Była z nieznanego adresu i zawierała dziwne znaki. Wiedział, że źle robi jednak nie mógł się powstrzymać.
Załadowana wiadomość doprowadziła go do szału. Zawierała zdjęcia Amini z ich dzisiejszego wyjścia. Dokładnie uwiecznili wszystkie momenty. To jak wychodzą z domu, jak wchodzą do budynku a nawet to jak wkłada jej czapkę.
Gniew rozsadzał go od środka jednak hamował się nie chcąc wystraszyć Amini. Przeszła zbyt wiele, żeby dokładać jej jeszcze to. Zachowa to dla siebie. Na końcu znajdowała się wiadomość.
„I tak jej nie ochronisz. Prędzej czy później popełnisz błąd a ona umrze"
Musiał dowiedzieć się kto to wysłał i go znaleźć. Mógł być jego przepustką do zapewnienia wolności jego kobiety. Zrobi wszystko, żeby była bezpieczna nawet jeśli oznacza to zabójstwo osoby kryjącej się za wiadomością.
Wysłał cały plik do Huntera. On wiedział, jak go znaleźć bez wplątywania w to pozostałych.
Ostatnie co zrobił to zadzwonił do Agenta i przekazał mu co dostał i czego dotyczyła wiadomość. Był tego samego zdania. Musieli bardziej ją chronić i znaleźć adresata.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro