Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Kiedy zeszła na dół nie spodziewała się spotkać tam Arlo, Kaidena, Finleya i Huntera. Przecież miał być tylko Arlo z dziewczyną. Posłała zdezorientowane spojrzenie w kierunku mężczyzny.

- Chyba źle zrozumiałem to co mówił mój brat – powiedział zakłopotany.

- Naprawdę? – żartowała sobie z niego.

- Dobra, dobra wystarczy tego – ich wymianę zdań przerwał Kaiden. – Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodny – zatarł ręce.

- Żona ci nie przygotowała obiadu? – spytał Arlo.

- Nie miała czasu – odparł wymijająco.

- Serio? – tym razem odezwał się Finley. – A może chodziło o coś innego. Na przykład to, że do późna zostajesz w pracy?

- Skąd wiesz? – odwrócił się w jego stronę.

- Dzwoniła do mnie. Była zaniepokojona twoim zachowaniem i chciała się dowiedzieć co się dzieje. Zapewniłem, że wszystko jest w porządku – zaznaczył, kiedy Kaiden poruszył się niespokojnie.

- Wszystko między wami w porządku? – Lenni zapytał nie z ciekawości a z troski.

- To nic poważnego. – zapewnił ich. – Wiec teraz możemy jeść. – zaśmiał się. – Dajcie już spokój. Nie jesteście w ogóle głodni?

- Jesteśmy – odparła chcąc pomóc mu zakończyć niewygodny temat. – I to bardzo.

Z jakiegoś powodu nie chciał powiedzieć prawdy własnym przyjaciołom. Wiedziała, jak prawda może być trudna, dlatego chciała oszczędzić mu tego. Kiedy będzie gotowy na pewno wyznam im co leżu mu na sercu. Jak to mówiła jej mama „Prawdziwy przyjaciel zawsze będzie przy tobie, kiedy tego potrzebujesz. Będzie wspierał cię nawet wtedy, kiedy zrobisz coś złego. To znak, że zawszę będziesz mogła mu zaufać, bo nigdy cię nie zostawi".

Wierzyła w te słowa najbardziej na świecie. Może i ona kiedyś będzie ich przyjaciółką. Kto wie co przyniesie przyszłość.

- Przyniosę talerze i sztućce – zaproponowała i szybko ulotniła się z ich towarzystwa. Nie potrafiła jeszcze rozmawiać z nimi przez dłuższy czas. Nie wiedziała, jak ma do nich mówić, żeby ich nie obrazić. Jej bezpośredniość mogłaby ich odstraszyć. A poza tym jak to wygląda. Nie znają się z Lennoxem a już z nim mieszka.

Zaczęła wyciągać z szafki talerze. Aż dziw, że udało jej się trafić za pierwszym razem. Z całym naręczem ruszyła do salonu, w którym już wszyscy się rozsiadli. W telewizorze leciał jakiś mecz. Nie lubiła sportu, więc nie wiedziała kto gra i z kim. Potrafiła tylko rozpoznać, że był to hokej.

- Daj pomogę – w jej stronę ruszył Lennie.

Oddał jej talerze a ich dłonie musnęły się. To było jak prąd przeszywające ich ciała. Za każdym razem czuła, że nigdy nie będzie miała tego dość. Tego ciepła, które oganiało jej ciało, gdy był blisko.

Kiedy posłał jej swój diabelski uśmiech wiedziała, że też to poczuł. On od razu doszedł do siebie a ona stała z rękami wyciągniętymi przed siebie niczym posąg.

- Dobrze się czujesz? – zapytał Arlo.

- Całkiem dobrze – odparł żartobliwie Finley posyłając towarzystwu nieme spojrzenie. – Mała Amini uległa urokowi tego oto osobnika męskiego – poklepał po ramieniu Lennoxa.

- Wcale nie – zaprzeczyła ruszając w kierunku kanapa. Usiadła na niej zajmując ostatnie wolne miejsce. Oczywiście obok swojego współlokatora, który rozsiadł się wygodnie.

Kiedy jedzenie zostało rozłożone wszyscy zgodnie wzięli się za jedzenie komentując między kęsami grę na ekranie.

Bardzo miło się ich słuchało. Relacja jaka ich łączyła była niesamowita. Śmiali się i przekrzykiwali między sobą. Siedziała między nimi i z przyjemnością tego słuchała.

- O mafko... - wymruczała z pełną buzią - ... jafie to doble.

Kaczka w ziołach rozpływała jej się w ustach. Ten smak i tekstura były idealnym połączeniem. W dodatku smażone ziemniaczki przyprawione ziołami prowansalskimi i ta niesamowicie smakowita sałatka z porów.

- Słyszysz Hunter smakuję jej – roześmiał się Arlo.

- Czy to ty... - zaczęła się jąkać.

- Może i nie jest rozmowny, ale jego talent kulinarny to normalnie mistrzostwo.

Zapatrzyła się na niego. Sama nie powiedziałaby, że ktoś taki jak on może umieć gotować. Był w stosunku do niej gburowaty i nieprzystępny, ale może taki po prostu był przy nieznajomych. Może gdyby bardziej się poznali zmieniłby o niej zdanie. Chciała wykonać pierwszy krok nawet jeśli miałby się do niej więcej nie odezwać.

- To jest boskie. Muszę znać na to przepis. – zaczęła. - Nie daj się prosić. Muszę go mieć nawet za cenę życia.

- Mogę nauczyć cię czegoś podobnego – zaproponował Lenni.

- Cicho – uderzyła go w pierś nie odwracając wzroku od Huntera. – Wolę, żeby on mnie uczył. Na pewno nauczy mnie czegoś czego nie umiem.

Zastygła w miejscu, kiedy dotarło do niej co powiedziała. W jednej ręce z talerzem a drugiej z widelcem siedziała z podkurczonymi nogami i patrzyła wprost na mężczyznę. Jej słowa zabrzmiały jak oferta seksualna jednak dotarło to do niej po czasie. Chyba jednak nie tylko do niej, bo teraz kiedy rozejrzała się wokół zauważyła, że parzą w jej stronę z otwartymi ustami.

- Jeśli chcesz mogę nauczyć cię czegoś czego nie umiesz – szepnął w jej ucho a po chwili poczuła na brzuchu jego dłoń. Przyciągnął ją do siebie przez co wylądowała na jego kolanach.

Zatopiła się w jego spojrzeniu. Nie potrafiła oderwać od niego wzroku ani się poruszyć. To intensywne spojrzenie, które jej posyłał było aż zanadto wyraźne.

- Może my już pójdziemy – zaproponował Finley.

- Nie – szepnęła. Odchrząknęła i spróbowała jeszcze raz tym razem głośniej i pewnie. – Nie wychodźcie. Przyszliście na mecz a nie chcę wam w tym przeszkodzić.

Odsunęła się od Lennoxa który nie był zadowolony jednak pozwolił jej na ten ruch. Poprawiła się na kanapie siadając obok niego. Odłożył pusty talerz i oparł ramię z tyłu na kanapie. Kiedy spojrzała w jego kierunku udał, że ogląda mecz jednak widziała, że spogląda na nią kontem oka.

Kiedy zaczęła znowu jeść poczuła na ramieniu jak gładzi ją palcami. Tym razem nie odsunęła się. Rozmowy wróciły na poprzednie tory a ona zapomniała o wcześniejszej rozmowie.

Ten wieczór nie była taki zły jak myślała. Na początku stresowała się, ale z czasem dzięki ich usposobieniu i zaangażowaniu, żeby się zaprzyjaźnić jakoś to poszło.

Nie wiedziała jednak jak to się skończyło, że zaczęli rozmawiać o swoich związkach.

- A jak to było z tobą mała? – spytał Arlo. Tak właśnie tak. Dostała nowa ksywkę i teraz mówił do niej mała.

Jakim cudem i kiedy tego nie wiedziała, ale było to urocze. Brzmienie tego słowa w ich ustach oznaczało tylko jedno. Przyjęli ją do swojej paczki i objęli ochroną. Nikt ani nic nie mogło jej tknąć.

- To znaczy? – spytała, bo straciła wątek w ich przekrzykiwaniach.

- Ile miałaś lat jak się całowałaś? Jak miał na imię i ile lat? – zadawał pytania jak z karabinu maszynowego. Aż dziwne, że przez tą szybkość nie przygryzł sobie języka.

- Miał na imię... - zaczęła jednak ręka Lenniego jej w tym przeszkodziła.

- Nie chcę wiedzieć – warknął w stronę swojego brata.

- Co robisz? – nakrzyczała na niego, kiedy udało jej się odsunąć jego dłoń.

- Nie musisz nic im mówić.

- Ale chcę – uparła się.

- Ale ja nie chcę o tym słuchać?

- Dlaczego? – zapytała skołowana.

- Bo musiałbym urwać mu jaja – wyznał szczerze rozbawiają ją tym.

- Tylko się z nim całowałam.

- Aż się całowałaś – powiedział z trudem.

- Chyba nie jesteś zazdrosny o Michaelem – żartowała sobie z niego. Specjalnie też wyjawiła imię chłopaka, z którym pierwszy raz się całowała. Wiedziała, że będzie zazdrosny. Robił wtedy takie śmieszne coś z brwiami. Podnosił je do góry przez co jego oczy wydawały się większe.

- Za chwilę nie będę – warknął i przyciągając ją do siebie pocałował ją. Jego wargi pożerały jej nie chcąc przestać. Jęknęła w jego usta nie mogąc się opanować i przywarła do niego całym ciałem. Pożądanie trawiło jej ciało jak słońce w południe.

- Moglibyście zaczekać aż wyjdziemy – przez mgłę jaka ich otoczyła przedarł się głos Finleya.

- Teraz jest dobrze – powiedział zadowolony z siebie.

- Bo?

- Bo teraz czujesz tylko mnie.

- Kurwa Lennox stał się romantykiem – powiedział z niedowierzaniem Arlo.

Rumieniec pokrył jej policzki a na ustach pojawił się szeroki uśmiech. Przytuliła się do niego w przepływie chwili i ukryła twarz w jego piersi.

- Zamknij ryj – warknął w jego stronę.

- Już się zamykam – oparł się o kanapę i spojrzał w ekran.

- A ja nie mam zamiaru – Arlo przesunął się bardziej w fotelu przesuwając ciało w ich stronę. – Spaliście ze sobą już?

- Kto chce pić – pisnęła i szybko podniosła się z miejsca. Takie tematy nie było dla niej dlatego chciała zapomnieć, że w ogóle zadał takie pytanie. – Ja z chęcią napiję się soku – pokiwała energicznie głową i pobiegła do kuchni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro