Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

- Z tobą jest inaczej. – powiedział, kiedy dotarło do niego co chcę powiedzieć.

Znał ją od niedawna, ale zdążył poznać ją na tyle żeby wiedzieć o niej kilka rzeczy. Może i nie chciała znać jego imienia co było dla niego zrozumiałe – jednak czasami wyczuwał, że kiedy mówiła do niego Agencie numer dziewięć chciała je znać.

Udawała nieczułą i zamkniętą w sobie, ale była dzieckiem, kiedy została objęta programem ochrony świadków. Nigdy nie zapomni jej widoku takiej bezbronnej i całej we krwi. W oczach czaił się mrok, którego doświadczyła i który będzie jej towarzyszył już zawsze.

- Bo? – zapytała jakby tego nie dostrzegała.

- Bo już niedługo będziesz mogła żyć po swojemu. – tymi słowami złożył jej obietnicę, której zamierzał dotrzymać. Proces zbliżał się wielkimi krokami, ale nastąpił problem, który zamierzał ujawnić. Dość okłamywania jej. Musiała wiedzieć jakie jest ryzyko i zdecydować, czy chcę to ciągnąć.

- Jesteś tego pewien? – pyta powątpiewająca.

Ta jej niezachwiana wiara w to, że nic lepszego już jej nie czeka sprawia, że jego praca nie ma sensu. Chciał, żeby to coś znaczyło, ale najwyraźniej robił błąd. Powinien bardziej się starać więc tak zrobi. Nie ważne co się stanie ochroni ją i zapewni nowe bezpieczniejsze życie.

- Chodź musisz to usłyszeć – podniósł się z miejsca i posyłając jej zapraszające spojrzenie wyszedł z jej pokoju.

***

Patrzyła w ślad za nim. Jego słowa choć tajemnicze sprawiały, że chciała mu uwierzyć. Po raz kolejny byłaby idiotką.

Wstała z miejsca i schowała notatnik wraz z naszyjnikiem w środku. Musiała jakoś wykonać ostatnią część planu. Nie wiedziała, jak to zrobi, ale pomyśli o tym później.

Otarła twarz dłońmi. Wiedziała, że cała jej twarz jest zaczerwieniona, ale nie było sensu nakładać makijażu. Nic by to nie dało. Taką miała już urodę.

Weszła do salonu, gdzie wszyscy już czekali. Odnalazła wzrokiem jego postać. Rozmawiał z Arlo, ale jakimś sposobem wyczuł jej obecność. Przestał mówić i odwrócił się w jej stronę. Nie mogła rozgryźć o czym myśli patrząc w jej stronę jednak ona myślała tylko o jednym. O jego ciele przyciśniętym do niej i które sprawiało, że chciała więcej.

Potrząsnęła głową i usiadła na kanapie.

- Więc o czym chciałeś rozmawiać? – spytała Agenta, który bez słowa śledził wzrokiem ich dwoje.

- Popełniliśmy błąd – usiadł z westchnieniem naprzeciw niej. Niemo przepraszał ją za to co teraz wyjdzie na jaw. – Sprawa z kartelem była dopięta na ostatni guzik. Mieliśmy nawet wśród nich swojego człowieka niestety wszystko poszło nie tak jak trzeba.

- Przejrzeli go – w jej polu widzenia pojawił się Hunter.

- Nawet gorzej – widać było, że nie jest mu łatwo o tym mówić. – Wysłali nam w paczce jego głowę.

O mój Boże – to nie tak powinno być myślała w duchu. Z każdą kolejną ofiarą tej sprawy miała ochotę pójść i oddać to co miała. Skrywała to tak wiele lat, bo wiedziała, że tak trzeba i że czas nie był odpowiedni.

Wiedziała, że musi się to zmienić dlatego podjęła decyzję, że musi im to oddać. Nie będzie musiała nawet być świadkiem. Wystarczy, że odda je odpowiedniej osobie. Tak – to była dobra decyzja. Musiała tylko wymyślić dalszy plan. Ale o tym pomyśli potem.

- Więc jaki masz plan? – spytała. – Może wystawisz mnie na przynętę i wtedy ich zgarniecie. Albo może wydasz im mnie, jeśli tylko będą współpracować?

Była rozczarowana ich postępowaniem. Liczyła, naprawdę liczyła na coś więcej z ich strony a za każdym razem dostawała to samo. Śmierć kolejnej osoby.

- Nie bądź protekcjonalna.

- Nie jestem.

- Kurwa Amini nie dramatyzuj. Wszystko jest pod kontrolą – wykrzyczał, ale czuła, że kłamie. Dało się to wyłapać po jego postawie i tym jaką miał minę.

- Kontrolę to ty masz chyba w dupie – odpyskowała nie przejmując się, że reszta towarzystwa ledwo panuje nad śmiechem. – Ale powinieneś popracować nad wyjawianiem tajnych informacji – na ostatnie słowa kładzie nacisk, żeby zrozumiał.

- Kurwa – dotarło do niego co powiedział.

- Nie łam się stary – Arlo podszedł do niego i poklepał go po plecach. – Wiemy, jak ma na imię.

- Skąd? – spytała zaskoczona.

- Wszędzie są kamery więc jak zostawiliście nas na dole to włączyliśmy jedną z nich – wzruszył beztrosko ramionami.

- Ale... to znaczy... - zaczęła się jąkać, kiedy dotarło do niej co słyszeli i co wiedzieli.

Zalała ją fala wstydu. Zasłoniła twarz włosami i jeszcze bardziej chciała wtopić się w kanapę. Nie mogła uwierzyć, że ktoś widział ja w takiej chwili. Tak intymnej i której doświadczyła po raz pierwszy.

- Ale kiedy zeszło na coś innego to od razu wyłączyliśmy – oznajmił niepewnie jakby nie wiedział, jak ma do niej mówić.

- Ale mnie pocieszyłeś – zaśmiała się nieszczerze.

Poczuła jak obok niej kanapa ugina się pod czyimś ciężarem. Zerknęła znad włosów i zobaczyła niewyraźną postać Kaidena. Odgarnęła je i spojrzała na niego wyzywająco.

- Naprawdę nic nie widzieliśmy – podniósł ręce w obronnym geście po czym dodał. – Nie wszystko.

- Nic więcej nie mów – wyciągnęła przed siebie dłoń uciszając go.

Odetchnęła głęboko zakopując wstyd w czeluściach duszy i spojrzała na Agenta.

- Jaki jest plan? Bo chyba jakiś masz.

- Masz się nie wychylać ani na krok.

- I? – ponagliła go niecierpliwie.

- To na razie wszystko – podrapał się po głowie.

- Czyli nie masz planu. Super – wykrzyczała.

- Nie oczekuj, że w ciągu kilku godzin opracuję plan. Nie jestem kurwa jebaną wróżką – wydarł się na nią.

- Wiemy z kim dokładnie mamy do czynienia? – spokojny głos Lennoxa działał na nią uspokajająco. Nie wiedziała, jak może w takiej chwili zachować powagę i prowadzić jakąkolwiek rozmowę.

Nie pokazywała tego po sobie, ale była roztrzęsiona po tym co się stało. Starała się tego nie pokazywać nie chcąc wyjść na mięczaka. To co się stało otworzyło jej oczy. To, że Agent nie miał planu to nie znaczy, że ona go nie miała. Musiała tylko wszystko na spokojnie zaplanować.

- To... - wyciąga z kurtki zdjęcie mężczyzny. Nie po raz pierwszy go widziała, ale wiedziała, że zapamiętała go tak jak podczas pierwszego spotkania. - ... Bartolo Balderas. Szef meksykańskiego kartelu zajmującego się przemytem broni. Próbujemy od kilku lat go przymknąć, ale bezskutecznie. Ma wtyki wszędzie i nie waha się z nich korzystać.

- Wszędzie to znaczy, że...- nie jest w stanie wypowiedzieć tych słów.

- Ktoś od nas mu donosi – potwierdza jej przypuszczenia.

- Więc wie o niej wszystko. To, gdzie jest, kim jest i to, że to ty zajmujesz się jej ochroną? – Lennox wyręcza ją w tych trudnych pytaniach.

Dociera do niej, że przez tyle lat to nie ona się ukrywała, ale to on pozwalał jej to robić. Nie ważne, gdzie była i co robiła zawsze miał na nią oko.

- O mój boże – szepczę. Zakrywa dłonią usta i podnosi się z miejsca. Chodzi od jednej strony pokoju do drugiej nie mogąc opanować strachu.

To, że ktoś chciał ją zabić to jedno, ale on śledził ją na każdym kroku. Wie o niej wszystko i to ją przerażało. Chroniła swoją prywatność unikając kontaktów z ludźmi i nie spoufalając się z nimi. I po co, skoro i tak nie była w stanie się ukryć.

- Nie panikuj – upomniał ja agent.

- Łatwo ci mówić. To nie ty jesteś ciągle obserwowany i nie możesz nic z tym zrobić – ledwo panowała nad sobą, żeby do niego nie podejść i nie strzelić go prosto w twarz.

- Rozejrzyj się – zatoczył rękami koło – Ciągle jesteś obserwowana.

- Ale o tym wiem – wycedziła przez zaciśnięte zęby po czym dodała – i w każdej chwili mogę je rozwalić.

- Nie radziłbym – wtrącił się Arlo.

- A to, dlaczego? – spytała podnosząc do góry brew z ciekawości. Dotknęła na szyi miejsca, gdzie jeszcze chwilę wcześniej miała naszyjnik, ale jego już nie było. W trudnych chwilach łapała go i przerzucała między palcami. To pomagało jej się uspokoić a teraz czuła się bezbronna.

- Kosztowały kupę kasy i masę pracy jakie w nie włożyliśmy. – tłumaczył. – A poza tym nie będę mógłbym więcej śmiać się twoich prób wyjścia na zewnątrz.

Spłonęła rumieńcem na jego słowa. Dokładnie pamiętała tą sytuację. Nudziło jej się więc postanowiła trochę pobuszować po mieszkaniu. Obejrzała każdy kąt i zakamarek, ale nie znalazła niczego ciekawego. Myślała, że skoro to mieszkanie Lennoxa znajdzie coś ciekawego, ale się przeliczyła.

Jej wzrok przykuł panel przy windzie. Zerknęła na kamerę i niewiele myśląc podeszła do niego. Był niezwykle nowoczesne. Jak nic specjalnie zaprojektowany. Długi i szeroki na 8 cali sprzęt był widoczny z daleka a to za sprawą podświetlanego ledowo zabudowania. Od góry widać było mały ekran, na którym można było wpisać kod dostępu a pod nim cyfry. Na samym dole był otwór w kształcie dziurki do klucza, którego swoją drogą nie miała więc nie był na tyle ważny.

Zrobiła głupią rzecz po chciała sprawdzić na ile może sobie pozwolić. Dotknęła panelu wyświetlacza i ujrzała pięć gwiazdek, które mogły oznaczać tylko jedno. Jeśli wpisałaby hasło mogłaby wyjść. Spróbowała więc wpisać ciąg liczb od jeden do pięć, ale nic z tego. Usłyszała za to przeciągły dźwięk, od którego rozbolały ją uszy. Odsunęła się od panelu rozglądając wokół żeby sprawdzić czym mogłaby to wyłączyć. Kiedy miała ruszyć po nóż alarm ucichł.

Odetchnęła z ulgą, ale na tym skończyła. Nie chciała zrobić czegoś co tylko rozzłościłoby chłopaków. W pewien sposób polubiła ich a także była zaciekawiona relacją jaka ich łączyła.

- Czy ja o czymś nie wiem? – spytał spokojnie Lennox.

- Nie – odpowiedzieliśmy w tym samym czasie z Arlo.

Czuła na sobie jego przenikliwy wzrok. Wytrzymała go nie chcąc, żeby się domyślił co próbowała zrobić. Łatwo mógłby to sprawdzić, bo przecież miał dostęp do kamer, ale tego nie zrobi. Jedno wiedziała na pewno. Był honorowy i nie zrobi czegoś takiego. Przekonała się o tym w momencie, kiedy powiedziała, jak ma naprawdę na imię a przecież mógł to wcześniej zrobić sam.

- Idę się położyć – powiedziała unikając dalszej dyskusji.

Nie był to jednak prawdziwy powód. W całym tym szale zapomniała o zastrzyku i już odczuwała jego skutki. Kiedy próbowała dojść do pokoju zakręciło jej się w głowie, ale szybko złapały ją silne dłonie.

- Wzięłaś zastrzyk? – spytał zaniepokojony jej stanem.

Nic nie odpowiedziała niezdolna do wymówienia choć jednego słowa. Skupiała się na tym, żeby jakoś dotrzeć do sypialni. Zaklął pod nosem i biorąc ją na ręce skierował się do jej sypialni.

***

Agent nie był zadowolony z tego co zauważył. Między tą dwójką coś było co nie dawało mu spokoju nawet po tym jak wrócił do domu.

Usiadł na fotelu przed telewizorem i włączył go. Nie mógł się jednak skupić, ponieważ roztrząsał całą sytuację. Wiedział jaka jest Amini i jaki jest Lennox.

Dziewczyna długo walczyła o wolność. Chciał, żeby w końcu jej zaznała, ale to nie było takie łatwe. Gdyby tylko miał niezbite dowody na winę Bartolo Balderasa oszczędziłby jej tego bólu. Wiedział jednak, że ona jest jedynym świadkiem masakry jaka odbyła się w jej domu i jedyną szansą na posadzenia faceta w pierdlu.

Lennox był dobrym gościem. Zanim postanowił do niego zadzwonić dokładnie go sprawdził. Wiedział, że co miesiąc wysyłał matce pieniądze choć ta dobrze sobie radziła, pomógł każdemu swojemu pracownikowi choć nie musiał tego robić a nawet kiedyś złamał prawo dla matki z dzieckiem. Nie pochwalał tego, ale rozumiał decyzję jaką podjął. Dał tej kobiecie nowe życie na jakie zasługiwała.

Wiedział, że dziewczyna zasługuję na szczęście jakie mogła zaznać u boku Lennoxa. Postanowił, że nie będzie się w to wtrącał tylko monitorował sytuację. Nie oznaczało to, że nie zmotywuję ich trochę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro