Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Początek

Niebo raz po raz przecinały błyskawice, a grzmoty niosły się po lesie, wprawiając cały zamek w delikatne wibracje. W takie dni jak ten, cieszyłam się z mojego dobrego wzroku. Wystarczyły mi raptem trzy świece, aby cała komnata była dla mnie doskonale widoczna. Usłyszałam kroki na korytarzu, zanim ktoś zdążył zapukać w moje drzwi, chociaż osoba, która przez nie weszła, nigdy nie pukała.

-Tak matko?- zapytałam nawet nie podnosząc wzroku znad książki.

-Odłóż to na bok. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia- usiadła na fotelu i spojrzała na mnie chłodno.- rada mędrczyń poparła mój pomysł- oznajmiła. Z cichym westchnieniem włożyłam zakładkę między strony i wstałam z łóżka.

- Co mam zrobić, matko?- zapytałam, podchodząc do okna i wpatrując się w światła po drugiej stronie ciemnego lasu. Lasu za którym leżała granica innego świata. Opanowanego przez naszych wrogów. Tych którzy zmusili mój gatunek do życia w opłakanych warunkach. Przez których całe moje życie polegało na walce o przetrwanie.

-Przeniknąć do nich i zniszczyć ich od środka- stanęła tuż obok mnie- ale jeżeli to dla Ciebie za dużo, wyślę kogoś innego...

-Nie, dam sobie radę- spojrzałam na nią z determinacją. –w końcu do tego zawsze mnie przygotowywałaś.

-Więc trzeba Cię przygotować.- spojrzałam na nią z politowaniem.

-Po prostu pójdę tam i jakoś dostanę się między nich. To nie może być trudne, już dawałam sobie radę w trudniejszych sytuacjach.- zadeklarowałam.

-Gdy tylko wyczują, że jesteś kotołakiem, wsadzą Cię do więzienia i nici z planu. Myślisz, że gdyby to było takie proste, mieszkałabym tutaj aż 20 lat?- zasyczała poirytowana. Wzdrygnęłam się, ale nie okazałam strachu, nie byłam małym kocięciem, żeby nadal się jej bać.

-Więc co mam zrobić?- nie wiedziałam, co działo się w jej głowie.

-Będziesz udawać wilkołaka zaatakowanego przez naszą grupę w ciemnym lesie. A to- zapięła na moim nadgarstku piękną bransoletkę- uniemożliwi Ci przemianę w kotołaka.- od razu wyrwałam swoją rękę i próbowałam ściągnąć tą błyskotkę, niestety nie byłam w stanie.

-Tylko inny kotołak może ją ściągnąć.- powiedziała odwracając się i idąc w stronę drzwi.

-To jak mam się bronić?- zapytałam wściekła, mając ochotę się na nią rzucić. Gdyby nie ten magiczny przedmiot, zmieniłabym się w swoją drugą postać i zaatakowała ją.

-Aria radzę Ci zacząć myśleć, jak wkupisz się w ich łaski.- uchyliła drzwi, odwróciła się w moją stronę i spojrzała z żalem. Zaskoczyło mnie to, dawno nie patrzyła na mnie w taki sposób.

-Przepraszam córeczko, ale musimy być wiarygodni- wyszła, a zaraz po tym do komnaty wpadło trzech członków naszego stada. Zdążyłam tylko zasłonić twarz rękami i poczułam pazury rozdrapujące moją nogę. Krzyknęłam ile tylko miałam sił w płucach, ale wiedziałam, że nikt mi nie pomoże. Czułam, że rany były powierzchowne, ale bardzo bolesne, dlatego bardzo ucieszyłam się, gdy zaczęłam tracić przytomność.


****************

Hejka, 

Długo mnie tutaj nie było, ale powróciłam ;)

Mam nadzieję, że spodoba Wam się moje nowe dzieło. 

Pierwszy rozdział jest króciutki, ale muszę od nowa wbić się w rytm pisania :p mam nadzieję, że będzie wyrozumiali.

Całuski :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro