Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV

Wpatrywałaś się w podpułkownika jak zaczarowana. Jeszcze chwilę temu był nawet spokojny, a teraz? Nie dziwiłaś mu się, nie tylko on stracił wszystko na czym mu zależało. Twoja drużyna też poniosła śmierć tylko, że z twojego rozkazu. Jeśli przeżyjesz świadomość o tym jak postąpiłaś, nie da ci już spokojnie zamknąć powiek. Odegnałaś te myśli. W tym momencie najważniejsze było wydostanie się z tego bagna w jakim się znaleźliście. Wy tylko zostaliście i musicie się jakoś z tego wykaraskać. Musisz uspokoić Gurena jak to tylko będzie możliwe.

-Guren, przestań! To nic nie da! Nie zwrócisz im życia!- Krzyknęłaś do dalej szarpiącego się podpułkownika- Słyszysz mnie?!

Guren jednak wydawał się, że cię w ogóle nie słyszał. Musiałaś coś z tym zrobić,

-Oj podpułkowniku, współpracuj tak jak wcześniej to nie zrobimy jej krzywdy- Mruknął Ferid, dając znak swojemu kompanowi, który cisnął cię z impetem w ziemię tak, że na chwilę straciłaś dech. Obróciłaś się na bok kaszląc i starając złapać oddech. W tym momencie miałaś wrażenie, że dostałaś obuchem w tył głowy. Spojrzałaś na Gurena, który w tym momencie stał w kompletnym bezruchu, wpatrując się w ziemie pod nim.

-Jak to....współpracuj? Guren...czy ty?

-Oh! Nareszcie się domyśliłaś? Pewnie sporo było takich sytuacji, w których przychodziłaś do niego i nie zastałaś go, prawda? To teraz już wiesz gdzie był. Przekazywał nam wszystkie informacje. Był po prostu kapusiem!- Spuściłaś wzrok. W głowie miałaś kompletną pustkę.

-To nie możliwe, kłamiesz..... On kłamie prawda Guren?!- Krzyknęłaś zalewając się kolejną falą łez, ale podpułkownik milczał- On musiał mieć do tego jakiś powód!

-Może miał, może nie. Tego ci nie powiem. Wiecznie nie będę robił za jego obrońcę- Mruknął Ferid łapiąc go za włosy i nakierowując jego twarz na twoją. Ból wymalowany na jego twarzy ale też i widoczny w jego oczach załamywał cię jeszcze bardziej. On to zrobił, ten człowiek zdradził całą ludzkość. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę z tego co on musiał przeżyć. Strach i obawa przed tym, że to wszystko wyjdzie na jaw i nie zdoła uratować tego o co tak walczył. Z rozmyślań jednak wyrwał cię huk dosłownie obok ciebie. Zmrużyłaś oczy by kurz i pył nie dostał się do oczu. Guren stał mocno ściskając Ferida za szyję. Jego twarz wyrażała jednocześnie gniew i szaleństwo. To nie mogło się dziać. Szybko podjęłaś kolejną próbę uwolnienia się.

-Zginiesz tutaj pijawko- oznajmił chłodnym głosem i w ułamku sekundy zobaczyłaś jak jego katana pojawia się w jego dłoni, aktywując klątwę i przebijając pierś wampira. W końcu usłyszałaś charakterystyczny zgrzyt towarzyszący otwieraniu kajdan.

-Guren, wiem, że jesteś zły ale nie pozwól by demon zawładnął twoim ciałem!

-Na to już jest niestety za późno- Mruknął, nie zauważyłaś nawet kiedy ten do ciebie podbiegł i złapał cię za gardło by podnieść jednym sprawnym ruchem do góry. Jego tęczówki były krwisto czerwone a źrenice nienaturalnie zwężone.

-Guren...proszę opamiętaj się- Jęknęłaś ze wszystkich sił starając się zaczerpnąć świeżego powietrza. Wpatrywałaś się w niego z przerażeniem jednocześnie szukając czegoś w saszetce.

-Nic mi to nie da i tak jestem zgubiony już nikogo nie mam

-Masz, przecież ja żyję, ja przetrwałam....- jęknęłaś znajdując to czego szukałaś. Nie zwracałaś nawet uwagi, że pozostałe wampiry zbliżają się do waszej dwójki

-Ale reszta zginęła przeze mnie! Powinnaś mnie znienawidzić! Czemu tego nie robisz idiotko?!- Krzyknął po czym zaczął się śmiać.

-Bo cię kocham!- Krzyknęłaś i zanim ten zdołał zareagować wbiłaś w jego plecy strzykawkę z lekiem po czym wtuliłaś się w niego czując przeszywający ból w brzuchu. Znów łzy zaczęły spływać po twoich policzkach. Zsunęłaś się razem z nim na kolana. Zostaliście przeszyci na wylot włócznią. Wczepiłaś palce w jego miękkie ciemne włosy zaczynając krztusić się swoją własną krwią. Poczułaś jak ten również niepewnie obejmuje cię i zaczyna wolno głaskać po plecach.

-Wybacz mi....

-Nic już nie mów. Ja...już ci wybaczyłam dawno.- szepnęłaś osuwając się razem z nim na ziemię. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia byłaś szczęśliwa. Uśmiechnęłaś się lekko po czym wszystko się rozmyło. Nastała ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro