Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

Guren w tamtej chwili musiał być sam. Okropnie tego potrzebował. Gdy oddział odpoczywał on musiał ulotnić się na chwilę. Zaszył się w budynku niedaleko jego towarzyszy. Gdy tylko wszedł na pierwsze piętro budynku padł na kolana gorączkowo rozpinając guziki marynarki a potem guziki koszuli. Na jego szczęście na podłodze leżało dość sporo odłamków szkła dzięki czemu mógł zobaczyć czy aby na pewno bandaż który miał na sobie nie przesiąknął krwią. Westchnął głęboko z wyraźną ulgą widząc iż niema nawet malutkiej plamki. Czyli to wszystko było iluzją? Ten ból, palenie skóry które wręcz doprowadzało go szaleństwa? To wszystko było sprawką jego demona. Usiadł spokojnie opierając się o ścianę plecami powoli i starannie zapinając guziki.

- Gdybyś tylko zobaczył swoją reakcję!- zaśmiała się Mahiru pojawiając się tuż przed mężczyzną

- Zamknij się w końcu- warknął patrząc na nią z pod byka zajmując się teraz swoją marynarką

- Jak ja uwielbiam jak się denerwujesz- powiedziała uśmiechają się szeroko w jego stronę- prędzej czy później i tak zmiękniesz, Jak nie od tego to od czego innego- powiedziała krzyżując ręce za plecami- Powoli się otwierasz Guren nawet jeśli tego nie chcesz twoje serce i dusza mówią i robią inaczej a to wszystko przez jedną niewinną duszyczkę....

- Przestań! Zamknij się już- krzyknął uderzając pięścią w ścianę, tą samą o którą się opierał. Miał już tego serdecznie dość. Lekko drżącą ręką zaczął przeszukiwać wszystkie kieszenie aż znalazł to czego szukał, a mianowicie strzykawkę z lekiem który od pewnego czasu zażywał by stłumić moc demona. Nie zwracał już uwagi co jego demon mu mówił tylko podwinął rękaw marynarki poklepał dwoma palcami zgięcie łokcia. Długo czekać nie musiał by pojawiły się żyły biegnące w tym miejscu. Zdjął zabezpieczenie zębami po czym wbił ostrożnie igłę w jedną z żył naciskając tłok jednocześnie powoli wpuszczając substancje do krwiobiegu. Był tak skupiony na swojej robótce że nie usłyszał na początku jak ktoś wchodził do budynku. Dopiero po pewnym czasie gdy usłyszał kroki na schodach podniósł wzrok a potem głowę nie wykonując zastrzyku do końca. Wyjął pośpiesznie igłę zabezpieczając ją i chowając do kieszeni po czym podniósł się i schował się za ścianą. No tak mógł się tego spodziewać. Zawsze kiedy nie widziałaś go w pobliżu zaczynałaś się martwić i co za tym idzie, szukać. Guren zlustrował twoją sylwetkę swoim chłodnym, fioletowym spojrzeniem po czym zakradł się do ciebie od tyłu łapiąc cie w pasie jedną ręką zaś drugą zakrył twoje usta.

- I w tym momencie byłabyś już martwa- westchnął puszczając cię z uścisku na co ty zareagowałaś natychmiast. Odskoczyłaś od niego jak oparzona.

- Co ty sobie myślisz?! Wiesz jak się przestraszyłam?!- warknęłaś wpatrując się w niego gniewnie

- Lepiej być przestraszonym niż zabitym nieprawdaż?- spytał retorycznie po czym odwrócił się jak gdyby nigdy nic na pięcie i powolnym krokiem udał się w głąb pomieszczenia. Fuknęłaś na to zirytowana po czym ruszyłaś za nim.

- To nie jest śmieszne mówię do ciebie! -powiedziałaś łapiąc go za ramię i odwracając w swoja stronę. Niestety to był błąd. Zamarłaś wpatrując się w jego krwisto czerwone oczy i powoli pojawiające się znamiona. Odsunęłaś się od niego o parę kroków przerażona na co ten najpierw się zaśmiał ale potem ku twojemu zdziwieniu warknął łapiąc się za włosy klękając na kolana. Jego twarz prawie natychmiast oblała się potem. Dopiero po chwili odzyskał zmysły na tyle by mógł na ciebie spojrzeć już normalnym wzrokiem.

- J-Ja....nie powinnaś tego widzieć- powiedział starając się uspokoić oddech jak tylko umiał w tej chwili

- O czym ty mówisz?- spytałaś cichutko dalej stojąc tam gdzie stoisz

- Wyjaśnię ci wszystko.....ale nie panikuj i nie krzycz- powiedział wstając i lekko chwiejnym krokiem podszedł do ciebie po czym niepewnie złapał cię za ramiona- oni nie mogą się o tym dowiedzieć....nikt nie może...- powiedział co dziwne, łamiącym się głosem. W tamtym momencie uświadomiłaś sobie o czym on mówił. Jej przyjaciel był jeden krok od stania się prawdziwym demonem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro