Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Guren gwałtownie zerwał się z łóżka. Znów ten sam koszmar. Przełknął z trudem ślinę. Nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni raz mu się to śni. Zamiana Namanari i wskrzeszenie swoich przyjaciół, rodziny,które miało miejsce dobre kilka lat temu. W kółko to samo. Usiadł zdyszany na łóżku. Powinien już się do tego przyzwyczaić ale nie mógł. Czemu? Sam nie wiedział. Skrzywił się czując ból w okolicach klatki piersiowej. No jasne pamiątka z Shinjuku dała o sobie znać- pomyślał. Zerknął na opatrunek szczelnie obwiązany wokół jego torsu. Wstał ociężale z łóżka i skierował się do łazienki. W lustrze zobaczył w jakim jest tak na prawdę stanie. Miał wrażenie, widząc swoją twarz w lustrze, że wygląda jak chodzący trup no i podobnie się czuł. Odkręcił kurek z zimną wodą. Odczekał chwilę po czym włożył dłonie w strumień wody. Przemył delikatnie ją po chwili czując się o niebo lepiej. Przetarł ją ręcznikiem i zerknął jeszcze raz lustro. Spiął się lekko widząc to co w nim zobaczył. Mógł się tego spodziewać. Jego szyję obejmowały dłonie jego demona, Marihu.

-Doskonale wiesz, że od tego nie uciekniesz- szepnęła mu do ucha z szerokim uśmiechem

-Zamknij się- powiedział tylko mężczyzna po czym zjawa zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Guren uznał, że spać już raczej nie będzie.

Zmienił opatrunek na klatce piersiowej, dość starannie jak na niego. Musiał się tego nauczyć. Innej opcji nie było, a w szczególności twoim zdaniem. Zagroziłaś mężczyźnie, że jeśli nie opanuje tego do perfekcji, zostanie tu aż lekarze wypiszą go dobrowolnie. Z tobą w takich sprawach żartów nie było, jak się uparłaś nie było odwrotu. Guren nieświadomie lekko się uśmiechnął. Czasami miał wrażenie, że jesteś bardziej uparta od niego. Założył spodnie od munduru i białą koszulę. Zapiął wszystkie guziki po czym wyszedł z łazienki. Wyjął z kieszeni zegarek. 3.12. Westchnął ciężko, krzywiąc się. Wziął marynarkę, pas i przeklętą broń. Kiedy był już gotowy, założył buty i wyszedł z mieszkania zamykając je. Wsadził ręce do kieszeni spodni i ospale kierował się do swojego gabinetu. Mieścił się w centrum miasta w najważniejszym budynku. Znajdował się zaledwie parę uliczek dalej. Niebo robiło się powoli szare, przewidując nadejście poranka. Przeklął w duchu. Inni mogli sobie o tej godzinie normalnie pospać, a on? Jego męczyły ciągłe koszmary, kiedy próbował się położyć z powrotem, cały czas widział krew swoich towarzyszy i ich martwe ciała. Potrząsnął głową odganiając od siebie te obrazy. Nie wiedział ile dokładnie jeszcze pociągnie jeśli nie będzie przesypiał dobrze nocy.

Po kilku minutach dotarł do budynku, popchnął drzwi z powrotem chowając dłonie w kieszenie. Nieśpiesznie poszedł na swoje piętro. Z tego co widział nie tylko on miał problemy z zaśnięciem. Wielu młodych szwendało się po korytarzach, widząc podpułkownika zatrzymywali się i salutowali. Guren najczęściej miał dwie reakcje których używał bardzo często. Zbywał ich zwykłym „bry" lub unosił rękę ale tylko dlatego by poprawić swoje włosy. Większość nie była tym zaskoczona, już znali go na tyle dobrze by wiedzieć, że wszelkie formalności ma w głębokim poważaniu. Złapał za klamkę i otworzył powoli drzwi.

- I znów tutaj-westchną zamykając za sobą drzwi, jedynym plusem z tak wczesnego „wstawania" było to, że mógł zająć się raportami. Usiadł na krześle włożył płytę winylową do stojącego na biurku gramofonu po czym pogrążył się w jezzowej muzyce. Nie minęły dwie godziny, a już ktoś zapukał w drzwi jego gabinetu. Przewrócił mimowolnie oczami.

-Wejść- powiedział zanurzając się z powrotem w raportach. Nie trzeba było dwa razy ci powtarzać. Weszłaś z tacą wypełnioną rogalikami i dwiema filiżankami gorącej kawy.

-Witaj lalusiu- rzuciłaś na przywitanie po czym wyjęłaś z jego ręki czytany raport i położyłaś tacę na biurku

-Czytałem to...-powiedział z niesmakiem mężczyzna

-Zwykłe „dzień dobry" też by wystarczyło- powiedziałaś lekko się uśmiechając, siadłaś na krześle na przeciwko niego- przyniosłam ci coś do jedzenia bo znając ciebie sam się nie pofatygujesz...

-Nie podlizuj się..- powiedział a jego kąciki ust leciutko się uniosły

-Ale ja chciałam być tylko pomocna!- powiedziałaś z udawanym oburzeniem- Czemu nie doceniasz moich starań?- spytałaś, Guren tylko westchnął biorąc filiżankę do ręki upijając z niej spory łyk

-Skończyłaś lamentować?- spytał odstawiając naczynie z powrotem na miejsce i wziął rogalika

-Hmmm....niech pomyślę- powiedziałaś udając zadumę- jeszcze nie

-To wysłów się nie mam całego dnia- powiedział chcąc wziąć rogalika do ust ale mu go odebrałaś i sama wsadziłaś prawie całego do ust

-Będę twoją zmorą przez cały dzień- powiedziałaś z pełnymi ustami, Guren potarł skronie zrezygnowany po czym wziął jeszcze jednego rogalika, ale tym razem mu go nie zabrałaś. Przez chwilę jedliście w milczeniu.

-Widzę, że dziś nie spałeś dobrze- przerwałaś ciszę wpatrując się w niego- i to już z tego co wiem to nie jedną...

-Skąd spałem jak zabity- powiedział biorąc kolejnego rogalika

-Guren nie kłam przecież widzę- powiedziałaś poważniejąc- to nie może się dla ciebie dobrze skończyć...

-Spokojnie umiem o siebie zadbać- powiedział biorąc kolejny łyk kawy, westchnęłaś głośno opadając bezsilnie na krzesło

-A rana?- spytałaś wpatrując się w niego

-Żyję więc raczej nie jest źle- powiedział dopijając kawę- mogę już wrócić do pracy?

-O tak tak- powiedziałaś przeciągle szukając czegoś po kieszeniach. Kiedy to w końcu znalazłaś położyłaś z impetem przed nim. Była to niewielka brązowa koperta. Z samego koloru można było domyśleć się od kogo ona jest.

-Mamy dowiedzieć się co planują wampir- powiedziałaś odchylając nieco krzesło, Guren otworzył kopertę, czytając instrukcje- ponoć szykuje się coś grubego

-Chyba nie aż tak jak w Shinjuku- odparł podpułkownik odkładając pismo- ktoś z nami jeszcze idzie?

-Oprócz naszych drużyn jeszcze Shinoa ze swoimi- mężczyzna mimowolnie zakrył twarz w dłoniach- coś nie tak?

-Nie no wszystko w jak najlepszym porządku... oprócz tego że idzie z nami młodzież- powiedział opierając się wygodniej o fotel

-To już nie mój problem, ty będziesz dowódcą- westchnęłaś wstając- zbiórka jutro rano

-Tak przeczytałem...nie jestem ślepy

-Ja się tylko upewniam- powiedziałaś z uśmiechem po czym wzięłaś tackę i ruszyłaś do drzwi-Nie spóźnij się- powiedziałaś i zamknęłaś za sobą drzwi

-Jak nadchodząca noc będzie taka jak dziś to na pewno- mruknął dalej przeglądając raporty.



************************************************************************************************

-Jak miło znów tu wrócić po tak długim czasie-powiedziała kręcąc się dokoła

Ale do rzeczy! Hejka wszystkim! Mam nadzieję, że 1 rozdział wam się spodobał. Od razu uprzedzam nie będę publikować rozdziałów regularnie. Wszystko zależy od mojego wolnego czasu no i....weny która czasami nie chce ze mną współpracować ^^'

Więc do zobaczenia wkrótce!!!

Hidden_Dreams

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro