Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29 - „Naiwna krukonka"

Poprzednio:
— Co powiesz na... pokój życzeń? Albo nie! Czekaj zakazany las — zrobił ruch taki jak draco gdy mówił o dementorach.

— Zakazany las nie jest bez przyczyny „zakazany" —spojrzała w bok.

— Przed zakazany las — poprawił się — jest tam coś co ci się spodoba — uśmiechnął się do niej.

— Skoro tak mówisz... — zaufała puchonowi.

Katia szła obok Jacka, na dworzu było dosyć mroźnie, zbliżała się zima. Dziewczyna nie wiedziała co chciał pokazać jej chłopak, ale stwierdziła, że nie zaszkodzi pójść z nim i się przekonać. Wychodzili właśnie przez drzwi hogwartu, było już prawie ciemno.

— Jest ci zimno? — popatrzył na trzęsąca się krukonke.

— Trochę, wytrzymam — poczuła okropny chłód.

— Weź — zdjął swoją kurtkę i podał ją niższej dziewczynie.

— Dzięki... — ubrała jego kurtkę, nie obchodziło ją, jak wyglądał taki gest i jak bardzo to podchodziło pod typowy podryw, było jej zimno, a jeśli on chciał marznąć, to jego sprawa.

— Już prawie jesteśmy — popatrzył na zegar — to tutaj — doszli na jakaś górkę przy zakazanym lesie.

— Nie rozumiem... co tu jest ciekawego? — rozejrzała się dookoła.

— Poczekaj chwilę — spojrzał w niebo — patrz — wskazał nad siebie.

Zorza polarna, zwana Aurora borealis jest jednym z najbardziej niezwykłych zjawisk przyrodniczych. Są to pojawiające się na nocnym niebie przecudnej urody świecące obrazy. I w dodatku obrazy „żywe", bo zarówno formy, jak i barwy zorzy polarnej ewoluują. Jednego razu jest ciemno niebieska, innym razem zielona, żółta albo pomarańczowa. Zmienia się też kształt tej niezwykłej poświaty. Czasem po prostu migocze na niebie delikatny kolorowy woal. Innym razem obraz zmienia kształt, jak gdyby tańczył przed widzami. Oboje nic nie powiedzieli tylko patrzyli na ten piękny widok, Katia poczuła, że to najpiękniejsze co widziała dotychczas w swoim życiu za to Jake widział zorze nie pierwszy raz więc miał bardziej o obojętne uczucia co do tego zjawiska.

— To takie piękne — w jej oczach odbijały się światła.

— Dlatego ci to pokazałem... miałem nadzieję, że ci się spodoba — złapał ją za rękę.

— Spodobało — nie zwróciła uwagi na ich złączone ręce.

— Posłuchaj — stanął na przeciwko niej i popatrzył z góry — jeśli chcesz to możemy częściej się spotykać — puścił jej oczko.

— Możemy... — odpowiedziała nie do końca pewna — Nie spodziewałam się tego po tobie.

— Potrafię zaskoczyć — uśmiechnął się do dziewczyny po czym przyciągnął ją bliżej siebie, „pocałować ją?".

— Jack — puściła jego rękę.

— Słucham cię, piękna — popatrzył w jej oczy, byli bardzo blisko siebie.

— Jesteś bardzo miły, przystojny i w ogóle, ale nie mam teraz czasu na jakieś związki, znaczy nie jestem pewna swoich uczuć... yh No rozumiesz? Mam mętlik w głowie — założyła włosy za ucho i odsunęła się od niego na bezpieczną odległość.

— Nie śpieszy mi się... — skłamał, spieszy, przecież ma tylko kilka dni, inaczej przegra ten głupi zakład. Zawsze można obejść to inaczej...

— Skoro tak twierdzisz... — popatrzyła w bok, a później znowu w stronę „magicznych" świateł tańczących na niebie.

****

Diana siedziała razem z Cho i Cedikiem w swoim dormitorium. Dziewczyna nie potrafiła się skupić na rozmowie z „przyjaciółmi", ponieważ zadręczało ją pytanie: Dlaczego Wood jednak zdecydował się zapoznać z Katią? Przecież, gdy rozmawiali chłopak powiedział, że nie ma czasu na dziewczyny... a teraz nagle sam się do niej przystawia? To wszystko było za bardzo podejrzane. Może Oliver wie coś na ten temat?

— Diana, nad czym tak rozmyślasz — spytał zaciekawiony puchon.

— Katia — powiedziała wstając z łóżka.

— Przecież się nie lubicie — skomentowała Cho.

— Skąd wzięłaś ten wniosek? — podeszła bliżej czarnowłosej.

— Wasze relacje są bardzo... chłodne? — zakłopotała się.

— Po prostu ja jej jeszcze nie ufam. Nie jestem naiwna i muszę kogoś dobrze poznać, by go polubić — powiedziała zgodnie z prawdą.

— Wracając... — wciął się w rozmowę dziewczyn — dlaczego się o nią martwisz? Wpadła w kłopoty?

— Zaraz będę zazdrosna — założyła ręce na piersi.

— Cho. nie bądź samolubna — Diana wywróciła oczami — posłuchajcie ona... ona zaczęła się zadawać z Jackiem.

— Wood'em? — zirytował się.

— Mhm... mam co do tego złe przeczucia — położyła książkę na swoje biurko.

— Z tego co wiem to nie jest on najlepszym kandydatem na „chłopaka". Różni się bardzo od swojego brata — zauważył.

— Masz racje... on mu nie dorównuje — powiedziała zadowolona.

— Tak czy siak to nie nasza sprawa z kim ona się zadaje, racja? — popatrzyła zdenerwowanym wzrokiem w stronę chłopaka.

— Słaba koleżanka z ciebie — wstał z łóżka.

— idziesz już? — zawiodła się.

— Tak... muszę wstać jutro wcześniej, dobranoc — wyszedł z ich dormitorium i zamknął za sobą drzwi.

****

Katia spędziła z Jackiem miło czas, porozmawiali na różne tematy i wymienili się swoimi zdaniami na temat kilku spraw. Puchon odprowadził po cichu dziewczynę pod drzwi Ravenclaw i sam szybko pobiegł w stronę Hufflepuffu.

Katia podała poprawną odpowiedź na zadaną zagadkę i weszła do środka.

— Późno wracasz — Cho podeszła do brunetki.

— Tak długo byłaś z Jackiem? — z drugiego boku wyszła Diana.

— Ym tak jakoś wyszło — spojrzała na zegar — dlaczego jeszcze nie śpicie?

— Czekałyśmy na ciebie — zmierzyła Katie wzrokiem — nowa kurtka?

— Nie, to od Jacka — zapomniała mu ją oddać.

— Będzie z was urocza parka — dodała Cho.

— Dziewczyny ja... em — odłożyła kurtkę Wood'a na krzesło przy jej łóżku — nie podoba mi się Jack.

— Kłamałaś? Wiedziałam — pogratulowała sobie.

— Jak to — nie zorientowała się.

— jakby mam problem w swojej relacji z pewnym chłopakiem... nie umiem jej określić — wydusiła z siebie.

— Pewnym ślizgonem — Lopez poprawiła ją.

— Ale coś między wami było czy tak po prostu? — Cho spytała robiąc głupia minę.

— Pocałowałam go i mi się to spodobało... — przyznała.

— O nie wierzę, dziewczyno czy to nie friendzone? — zaśmiała się.

— Nie mam pojęcia... jakby nie umiem wyobrazić sobie bycia z nim, ale czuję, że to już nie tylko przyjacielskie relacje.

— Rozmawialiście o tym? — zaciekawił ją temat.

— Jeszcze nie, on em... on nie jest w dobrym stanie na takie rozmowy — spojrzała na swoje łóżko — porozmawiamy jutro naprawdę jestem wykończona — poszła w stronę swojego łóżka.

— Dobranoc — Cho położyła się do swojego.

— Cicho już i spać — Diana zgasiła lampkę i wtuliła głową w poduszkę.

****

Następnego dnia, gdy jak zawsze Katia spotykała się z Levim, ten zauważył jej dziwne zachowanie.

— Ej co ci? jesteś bardziej rozkojarzona niż zazwyczaj — odgarnął jej włosy z twarzy.

— Nic takiego... tylko myślałam o takim jednym — poczuła ciepłą rękę chłopaka, która niechcący musnęła jej policzek, gdy ten poprawiał jej włosy.

— O jakim jednym? — zaciekawiło go to.

— Jacku — przetarła twarz dłońmi — chyba mnie podrywa — „myślę tylko o tobie i to jest problem".

— Jack Wood? — uśmiechnął się pod nosem — podrywa ze skutkiem?

— Można tak powiedzieć — zmyśliła.

— Cieszę się, że masz kogoś, kto ci się podoba. Życzę ci, jak najlepiej... chociaż ty masz szczęście do ludzi — przypomniał sobie relacje z Draco.

— Szczęście... — popatrzyła w stronę Leviego — może i mam.

****

Levi powiedział Kati, że musi iść na chwilę do łazienki, nie spodziewał się tego co tam usłyszy. Jak wchodził nie było nikogo, tylko on. Wszedł do jakiejś pustej kabiny i zamknął drzwi. Nie przyszedł się załatwić, chciał pomyśleć nad tym wszystkim. Siedział tak zamyślony, gdy usłyszał śmiechy osób, które wchodziły do pomieszczenia. Rozpoznał wśród nich głos Jacka i Olivera.

— Może się pochwalisz, jak wyglada sprawa — jeden szturchnął go w ramię.

— Gniazdo zaliczone? — zaśmiał się.

— Chyba nie dałeś rady, co? — popatrzył w stronę Wood'a.

— Było coś między wami? — dopytał Oliver.

Jack nie wiedział co zrobić, przecież do niczego nie doszło między nim a Katią... skłamać? Nie ma innego wyboru.

— Jak ma wyglądać — wzruszył ramionami — już jest moja, wczoraj prawie się na mnie rzuciła, „naiwna krukonka"

— Prawie? Nie przelizaliście się? — zdziwił się niższy chłopak.

— Jasne, że tak — skłamał — ona była tak łatwa... nawet nie musiałem się wysilać, odrazu przeszliśmy do konkretów — popisywał się przed kolegami z drużyny.

W chłopaku coś się zagotowało. Nikt nie będzie tak bezkarnie obrażać jego przyjaciółki, a już napewno nie jakiś żałosny puchon z za wysokim ego i niewyparzonym jęzorem. Wiedział, że nic między nimi nie było, czyli kłamał żeby się popisać. Chwila czy on założył się z tymi debilami o to czy uda mu się wyrwać Katie?! Czas to sobie wyjaśnić z Wood'em.

— Coś ty kurwa powiedział? — Levi stanął przed drzwiami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro