Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25 - „Uczennica Ravenclaw"

Poprzednio:
Harry czuł się dobrze w towarzystwie ślizgona. Ale czuł się źle z tym co zrobił. Leviemu było tak ciężko a on mu jeszcze dołożył jakiś problemów. Czy kiedyś będą się z tego śmiali? Przecież mu na nim zależy... zależy bardzo. Draco udawał nie wzruszonego, w środku krzyczał, rzucał wszystkim czym mógł, po co on wtedy wymyślił ten głupi „związek" co on ma teraz zrobić? Jak ma mu tego nie utrudniać... jakoś mu go brakuje. Brakuje jego uśmiechu, głupich żartów, cudownych pikników, tych głupich rozczochranych loczków, tych zielonych oczu. Tych piegów na jego twarzy. Spędził z nim naprawdę przyjemne chwile swojego życia. Nie kochał go... ale to nic nie zmienia. Nie potrafił o nim zapomnieć. Nie mógł, a może nie chciał?

Levi nie wiedział, co myśleć o całej sytuacji między nim i Harrym. Gdy ten go pocałował nie poczuł nic, tylko złość. Był zły, że ten to zrobił. Dlaczego to zrobił? Czuł coś do bruneta? A może jakiś nie wyżyty przez te Ginny. Stwierdził, że musi pójść na lekcje. Opuścił już je za dużo razy. Dobrze, że dzisiaj nie ma eliksirów, bo tego to by nie przeżył. Jak miała wyglądać teraz jego relacja z Harrym? Zapomnieć o tym, czy jednak go o to zapytać?

****

Następnego dnia Levi poszedł na lekcje, przełamał się, niestety nie spodziewał się problemów z samego rana. Szybko wszedł do klasy, lekcja jeszcze się nie zaczęła, a Potter już dawno zajmował miejsce w ich ławce. Chłopaka trochę to zirytowało, bo nie chciał się z nim teraz widzieć, a co dopiero rozmawiać. Może to znak, że jednak powinien? Usiadł obok, ale nie odezwał się ani słowem.

— Levi — szepnął do niego.

— Daj mi spokój. — odszepnął.

— Możemy to wyjaśnić? Muszę z tobą porozmawiać... — podrapał się po karku.

— Nie teraz, cicho, bo nic nie słyszę. — tak czy siak nie słuchał, więc mógł rozmawiać z Harrym, ale nie chciał.

Lekcja mijała w ciszy, byli już w połowie. Leviego, jak i resztę klasy mało obchodził nowy temat. Nie lubił tych lekcji, co obchodzą go jakieś głupie rośliny? To zaklęcia są ważne, a nie jakieś suche badyle. Nie rozumiał pasji Nevilla. On tak uwielbiał chodzić na te zajęcia. Rozmyślał tak nad wszystkim innym tylko nie tym nad tym czym powinien, gdy nagle do klasy wszedł Snape. Rozejrzał się po sali, w której wszyscy się wyprostowali i udawali, że słuchają z zaciekawieniem. Natrafił wzrokiem Potter'a i Leviego.

— Parker, pójdziesz ze mną. — założył ręce na siebie.

— Ja? Dlaczego? — zdziwił się.

— Nie będę się powtarzać. — pociągnął go za szatę, a ten wstał. — nie wróci do końca lekcji — oznajmił nauczycielowi i wyszli razem przez drzwi.

— Co to było? — skomentował Blaise.

— Nie mam pojęcia, czego on może chcieć od Parker'a — blondyn zamyślił się zamykając książkę

— Mam nadzieję, że nie wpadł w jakieś kłopoty — zmartwił się czarnoskóry.

— Nie zdziwiło, by mnie to... — odgarnął włosy z twarzy. Już zdołał przekonać się, że Levi nie jest wcale taki „grzeczny" i spokojny, jak mu się wydawało, ale to pewnie za sprawą ich „związku".

— Co masz na myśli? — przypomniał sobie wydarzenia po pocałunku Leviego z Harrym.

— Nic szczególnego — skłamał, nie powie mu przecież o mrocznym znaku.

— Skoro tak mówisz... wierzę ci — nie uwierzył mu. Między nim i Levim było coś czego on nie potrafił wyjaśnić, a widząc zachowanie blondyna i bruneta oni pewnie też.

****

Harrego zdziwiła wizyta nietoperza na lekcji, a tym bardziej to, że zabrał ze sobą Leviego. Snape i chłopak szli przez korytarz. Severus nie raczył odezwać się chociażby słowem. Prowadził młodego chłopaka prosto pod gabinet dyrektora. Wypowiedział „cytrynowy sorbet", a pomnik się przesunął.

— Dzień dobry. — pochylił głowę przed starszym czarodziejem.

— Witam Pana. — wskazał mu krzesło naprzeciwko siebie — dziękuje Severusie za przyprowadzenie go.

— To mój obowiązek jako opiekuna domu. Jestem za niego niestety odpowiedzialny. My to sobie jeszcze wyjaśnimy Parker. — zarzucił swoją szatą i wyszedł z biura dyrektora.

— Dyrektorze, o co chodzi? Czy ja coś zrobiłem? —przypomniał sobie o „wagarach".

— Tak, zniknąłeś na jakiś czas z hogwartu, nie mówiąc nikomu ani słowa. Opuściłeś dużo lekcji i narobiłeś sobie zaległości, nie wspomnę już o uczestniczeniu w tej imprezie w slytherinie, to sprawa wasza i Severusa. Możesz jakoś wyjaśnić swoje zniknięcie? — popatrzył na niego spod okularów.

— Musiałem... musiałem... miałem coś ważnego do załatwienia. Sprawy rodzinne, obiecuje, że to się nie powtórzy — ze stresu zaczął wyginać ręce, które trzymał na kolanach.

— Myślę, że nie opłaca się karać cię bardziej niż planuje to opiekun twojego domu. Więc ode mnie dostajesz tylko pouczenie młodzieńcze, natomiast u Severusa pewnie nie będzie tak łatwo. Słyszałem, że daje bardzo męczące kary — puścił mu oczko.

— Jeszcze raz przepraszam za te „ucieczkę" — popatrzył na wyższego starca.

— Jest jeszcze jedna sprawa — podrapał się w swoją brodę — żeby nie było tak łatwo...

— Tak? — powiedział zmartwiony.

— Musisz oprowadzić kogoś po szkole, pomoże ci w tym Panna Lopez — przez drzwi weszła niska dziewczyna. Miała czarne włosy spięte w niesforny kok, turkusowe oczy i szatę rawenclaw.

— Miło poznać — wyciągnął do niej rękę — Levi Parker — lekko się uśmiechnął.

— Diana Lopez — uściśla jego rękę — prefekt naczelny Ravenclaw.

— Wspólnie oprowadzicie i pokażecie co i jak w naszej szkole nowej uczennicy, podobnie, jak Pan Parker dziewczyna wcześniej uczyła się w domu.

— Zrozumiane — pokiwał głową do profesora — przez drzwi weszła dziewczyna o brązowo różowych włosach i jasnej karnacji. Levi rozpoznał ją odrazu.

— Katia? — ucieszył się obecnością przyjaciółki.

— Niespodzianka! — podbiegła do niego i przytuliła się.

— Jak dobrze cię widzieć — przytulił dziewczynę — dlaczego nic nie powiedziałaś?

— Chciałam cię zaskoczyć — uśmiechnęła się.

— Ty... — dopiero teraz zauważył jej szatę w kolorze grantu — jesteś krukonką? — zdziwił się, bo był pewny, że dziewczyna, jak już to trafi do slytherinu.

— Tak wybrała tiara przydziału — popatrzyła na swoją szatę — ale mi to pasuje.

— Nie przeszkadzamy wam czasem? — Diana zirytowała się ich rozmową.

— Idźcie już, macie zwolnienie do końca dnia — wskazał im drzwi — a dormitorium masz z Panną Chang i Lopez.

3 uczniów wyszło z biura Dumbledore'a. Levi bardzo ucieszył się z niespodzianki, którą zrobiła mu Katia. Potrzebował jej teraz, jak nigdy. Dziewczyna bardzo cieszyła się z wizji chodzenia do szkoły tam gdzie jej przyjaciel. Stanęli przed posągiem.

— Jestem Diana Lopez, a to jest Levi Parker, ale wy się już chyba znacie — zaczęła niebieskooka.

— Znamy się — lekko się uśmiechnął.

— Jesteśmy przyjaciółmi, Katia Smith. — podała jej rękę.

— Widzę, że będziemy miały dużo czasu do zapoznania się, jeśli chodzi o dormitorium — podała jej rękę i zamyśliła się. — pokaże ci go sama lub z Cho, wybacz Parker, ale to prywatna strefa krukonów i jakoś nie wyobrażam sobie tam wścibskiego i kłopotliwego ślizgona. — zaśmiała się.

— Nie ma sprawy. — wywrócił oczami.

— Za to ty możesz pokazać jej hogwart, a ja zapoznam ją z wiedzą na temat naszego domu, nauczycielami i materiałem, który musi nadrobić. — schowała swoją różdżkę.

— Świetny plan — Kati bardzo spodobał się pomysł zostania z Levim sam na sam.

— Mi pasuje, przyprowadzę ją pod wejście do pokoju wspólnego krukonów za około 2 godziny.

— Jasne, będziemy czekać. — posłała jej „sympatyczny" uśmiech i odeszła w druga stronę.

— A teraz chodź, zwiedzenie hogwartu w tak krótkim czasie to nie takie łatwe zadanie, sam jeszcze się w nim gubię. — zaśmiał się.

— Najwyżej Diana poczeka trochę dłużej. — puściła mu oczko.

Przeszli już przez kilka miejsc typu wielka sala, biblioteka, klasa od eliksirów oraz boisko quidditcha, gdy wracali z dworu wpadli na dwójkę ślizgonów. Blaise i Draco szybko obrzucili ciekawskim spojrzeniem nową dziewczynę.

— Przepraszamy. — przeprosiła wyższych uczniów, po czym szybko zdała sobie sprawę kto stoi obok przystojnego ciemnoskórego chłopaka — To ten Malfoy? — zwróciła się do Leviego.

— My się znamy? — ślizgon próbował sobie przypomnieć skąd ją kojarzy.

— Dużo o tobie słyszałam. — wywróciła oczami.

— Jestem Blaise — podał jej rękę — Blaise Zabini jesteś tutaj nowa?

— Katia Smith, tak dopiero zaczynam naukę w hogwarcie — uścisnęła jego dłoń.

— Miło poznać — stwierdził.

— Katia to moja przyjaciółka, stąd tyle o tobie słyszała, Draco. — objął niższą dziewczynę ramieniem.

— Ah no tak. — przypomniał sobie skąd kojarzy te różowo brązowe włosy, to ona przyjęła mroczny znak razem z Levim w Malfoy Manor.

— Dupek — mruknęła pod nosem.

— My już pójdziemy... — pociągnął dziewczynę za rękę i szybkim krokiem oddalił się od starych „kolegów"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro