Rozdział 24 - „Nie ułatwiasz mi tego"
Poprzednio:
— Nic dziwnego. Zauważył brak twojej obecności na zajęciach.. wiesz nie za bardzo można od tak opuszczać hogwart — poprawił okulary.
— To tylko jednorazowa akcja — miał taką nadzieję — wstał i stanął na przeciwko Harrego, patrzył w te zielone oczy — trochę się za tobą stęskniłem — lekko się uśmiechnął w stronę okularnika.
— Levi... przepraszam! — złapał go za szyje i złączył ich usta w pocałunku.
Harry sam nie wiedział dlaczego to zrobił. Dlaczego od początku rozmowy z Levim miał ochotę pocałować jego usta. Dlaczego go pocałował? On dużo myślał od zniknięcia chłopaka z hogwartu, tęsknił za nim i się martwił, czuł coś do Leviego. Czuł albo tak mu się zdawało. On musiał to sprawdzić, akurat wybrał najgorszy moment jaki mógł.
W tej samej chwili Blaise stanął, jak wryty przed uchylonymi drzwiami do pokoju swojego przyjaciela. Widząc Potter'a, który całuje się z Levim coś w nim pękło. Nie rozumiał tego uczucia, nie rozumiał tej słabości do chłopaka. Dlaczego tak mu na nim zależy? Dlaczego tak się o niego przejmuje? Czuł przecież, że brunet to przyjaciel. Przyjaciel prawda? Więc czemu tak bolał go widok Leviego z innym. Cały jego entuzjazm wyparował. Nie wszedł do środka, nawet sobie nie zadał trudu żeby coś powiedzieć, w przeciwieństwie do swojego „byłego najlepszego przyjaciela", który widząc ten widok wparował rozgniewany do środka.
Levi odepchnął od siebie Harrego i przetarł usta.
— Levi... — popatrzył zawstydzony na chłopaka i na rozgniewanego Draco.
— Co wy tu robicie?! — wydarł się w ich stronę.
— Nie twoja sprawa — odpowiedział całkiem spokojny.
— Odsuń się od niego! — rozdzielił ich ręka.
— To ty się lepiej odsuń — wyciągnął różdżkę i skierował w jego stronę.
— Levi ja em... — nie wiedział co powiedzieć, był zmieszany całą sytuacją.
— Potter ty nie jesteś wcale lepszy. Tak sobie to rozegracie tak? Pobawicie się i zostawcie! Ja się drugi raz na to nie nabiorę, wykorzystujcie czyjeś uczucia lub słabości dla swoich chorych korzyści! Nie obchodzi mnie kto miał być zazdrosny, naprawdę mam w to wyjebane, Potter! — spojrzał zdenerwowany na okularnika — a ty — zwrócił się do Malfoy'a — nic ci do tego co robię i z kim to robię, z kim się całuje, z kim przytulam i z kim spędzam czas rozumiesz? —podstawił różdżkę pod kark blondyna.
— Parker uspokój się — zabrał jego różdżkę spod swojej szyi — nie zawsze chodzi tylko o ciebie — wywrócił oczami.
— Dziwne, że mówisz to ty, Malfoy — dopowiedział Harry.
— Potter idź już, później do tego wrócimy... — wskazał mu wzrokiem drzwi.
— Przepraszam Levi, ja musiałem... musiałem to sprawdzić — wstał z jego łóżka i opuścił pokój ślizgonów.
— Po co tak się na niego wydarłeś? To tylko głupi pocałunek, który pewnie nic nie znaczył.
— Po co jesteś takim skurwysynem? — obrzucił go wzrokiem pełnym pogardy — głupie pytania na, które żadne z nas nie odpowie.
— Ale ty dramatyzujesz — wywrócił oczami.
— Kurwa — ścisnął różdżkę — dlaczego ty jesteś tak bez uczuciowym draniem.
— Skończ mnie wyzywać. Ja już cię przeprosiłem za ten „związek", możemy o tym zapomnieć?
— Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię nigdy nie spotkać! — wydarł się w jego stronę.
— Nie powiedziałeś tego — zacisnął zęby.
— Naprawdę żałuje, żałuje, że wtedy w pociągu na ciebie wpadłem — skłamał.
— Nie myślisz tak — podszedł bliżej niego i złapał go za nadgarstek tak żeby ten nie mógł się odsunąć.
— Dalej się oszukuj — starał się wyrwać rękę, ale uścisk Malfoy'a był za silny dla niego.
— Zależy mi na tobie... zrozum. Nie tak jakbyś chciał, ale zależy. Nie potrafisz być dla mnie obojętny — wywrócił oczami.
— Skończ — wyrwał rękę — skończ mi to utrudniać! Dlaczego tak to komplikujesz?! Dlaczego nie potrafię cię znienawidzić! — różdżka wypadła mu z ręki.
— Levi... — popatrzył na załamanego chłopaka —przepraszam, naprawdę tego żałuje.
— Co mi z twojego przepraszam. Zresztą, daj mi spokój — podniósł swoją różdżkę z ziemi i chciał wyjść z pokoju.
— Posłuchaj — zamknął uchylone drzwi czarami — musimy to wyjaśnić — podszedł bliżej.
— Ja nic z tobą nie muszę... nie chce. Otwórz chce wyjść.
— Nie — był spokojny.
— Otwórz — czuł się przy nim źle.
— Powiedziałem, że nie — powtórzył.
— OTWÓRZ! — krzyknął.
— Nie — znowu powtórzył.
— Dość — szybkim ruchem wyjął różdżkę i skierował ją w stronę Malfoy'a — drętwota.
Odbił zaklęcie młodszego chłopaka.
— Czego ty chcesz?! — usiadł pod drzwiami.
— Porozmawiać — podszedł bliżej chłopaka i stanął centralnie nad nim.
Harry w pośpiechu wyszedł z dormitorium ślizgonów, szedł tak szybko, że nawet nie zauważył kiedy wpadł na wyższego chłopaka. Blaise był rozkojarzony, przybity, zły i chyba wszystko na raz. Nie rozumiał o co chodziło i co właśnie zobaczył. Czy musiał to zobaczyć?
Potter za to sprawdził to co miał. Nie kochał Leviego w ten sposób, przynajmniej tak sobie wmawiał. Dlaczego podobało mu się te zdenerwowanie Malfoy'a? Dlaczego, gdy blondyn się złościł wydawał się tak przystojny? Powinien przeprosić Leviego za te zachowanie, co mu strzeliło do głowy żeby akurat teraz odwalać takie akcje. Widział, jak wyglądał ostatni związek chłopaka i wiedział, że zbudowany był na intrydze i fałszywych uczuciach.
****
— Odezwiesz się? — Draco irytowało zachowanie bruneta — słuchałeś?
— Dalej ci w to nie wierze — podsunął kolana pod brodę.
— Ja już nie wiem, jak z tobą rozmawiać — przetarł palcami powieki.
— Ty musisz to zrozumieć Draco. Zraniłeś mnie... każda sekunda spędzania z tobą czasu lub rozmowy sprawia, że czuje się okropnie. Nie wiem kiedy udajesz, nie wiem kiedy jesteś „prawdziwy" nie umiem tego odróżnić, tak dobrze potrafisz grać.
— Mówię prawdę — przygryzł policzek od środka.
— To nic nie zmienia — wstał — nie wytrzymam tego, nie daje sobie z tym rady.
— To już się skończyło, wróćmy do wcześniejszych relacji — podał mu rękę.
— Zapomnij — odepchnął jego dłoń.
— Idź — zmyl ten uśmiech, otworzył drzwi używając zaklęcia — droga wolna.
— Nie utrudniaj mi tego... — spojrzał na niego trzymając klamkę — nie utrudniaj — wyszedł z pokoju.
Blondyn całą te rozmowę nie poluźnił uścisku którym trzymał różdżkę. Był gotowy rzucać jakieś okropne klątwy. On widział w jakim stanie jest chłopak, nie potrafił postawić się w jego sytuacji. Ale tak szczerze to dlaczego? To nie Levi zranił Draco tylko Draco zranił Leviego.
****
Draco postanowił przejść się po błoniach, musiał odreagować te ciężką rozmowę. Zauważył znajomego gryfona siedzącego pod drzewem. Chwile później już siedział przy nim.
— Malfoy? — zdziwił się.
— Dlaczego go pocałowałaś? — spytał.
— Bo byłem ciekawy. Czy to poczuje — rzucił kamieniem w wodę.
— Czy co poczujesz? — dopytał.
— Coś więcej — rzucił kolejnym kamieniem.
— Co wywnioskowałeś? — też rzucił kamień w wodę.
— Zadajesz dużo pytań — spojrzał na niego podejrzliwie — za dużo.
— Zainteresowało mnie to — spojrzał w inną stronę tylko nie w oczy Harrego.
— Nie poczułem nic — zamyślił się — nic więcej, głupi pocałunek z przyjacielem.
— Dobrze wiem, jak to jest wykorzystać kogoś dla własnych korzyści, ale uwierz konsekwencje cię nie ominą.
— Już je mam. Levi myśli, że chciałem się tylko nim zabawić — odłożył kamienie.
— Nie przejmuj się — złapał jego ramie.
— Dzięki — spojrzał na jego rękę zdezorientowany, dlaczego on się tak zachowuje?
— Więc — puścił go — chyba oboje straciliśmy dzisiaj przyjaciela... — popatrzył nie przejęty na jezioro przed nimi — rozmawiamy tylko, gdy mamy problemy...
— Na to wyglada — popatrzył w tym samym kierunku co Harry.
Potter czuł się dobrze w towarzystwie ślizgona. Ale źle z tym co zrobił. Leviemu było tak ciężko a on mu jeszcze dołożył jakiś problemów. Czy kiedyś będą się z tego śmiali? Przecież mu na nim zależy... zależy bardzo. Draco udawał nie wzruszonego, a w środku krzyczał, rzucał wszystkim czym mógł, po co on wtedy wymyślił ten głupi „związek", co on ma teraz zrobić? Jak ma mu tego nie utrudniać... jakoś mu go brakuje. Brakuje jego uśmiechu, głupich żartów, cudownych pikników, tych głupich rozczochranych loczków, tych zielonych oczu. Tych piegów na jego twarzy. Spędził z nim naprawdę przyjemne chwile swojego życia. Nie kochał go... ale to nic nie zmienia. Nie potrafił o nim zapomnieć. Nie mógł, a może nie chciał?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro