Rozdział 15 - „Zemsta najlepiej smakuje na zimno"
Poprzednio:
Levi słyszał większość rozmowy. Nie dowierzał temu co usłyszał. Czy Draco właśnie w jakiś sposób przyznał się, że udawał te wszystkie uczucia... gdy się całowali .. gdy przytulali się... spędzali czas se sobą i najlepsze chwile w życiu Leviego? Te dzięki którym mógł wyczarować Patronusa? To wszystko było kłamstwem? To nie miało sensu.... Dlaczego miałby mu to robić... Chcąc wytrzeć łzy spływające z jego twarzy niechcący uderzył łokciem o drzwi. Blaise i Malfoy w tej samej chwili odwrócili głowę w stronę drzwi do łazienki.
— Też to słyszałeś? — dalej był zdenerwowany na przyjaciela, ale zaniepokoił go hałas
— Chyba nie jesteśmy tu sami...
Chłopcy popatrzyli na siebie wymownie spoglądając na drzwi. Jakby mówili do siebie w myślach „chodź to sprawdzimy". Levi wstał z kafelek w łazience, był rozbity, to co usłyszał dalej do niego nie docierało. Ale przecież się nie deportuje, jest w hogwarcie. Musiał szybko wykombinować, jak stamtąd zniknąć. Usłyszał kroki w stronę łazienki. Był gotowy, by za moment skonfrontować się ze swoim „chłopakiem". Wpadł na pomysł. Przypomniał sobie zaklęcie, którego nauczył się w Malfoy Monor. Zaklęcie niewidzialności, nie wychodziło mu, gdy próbował je z Katią, ale raz się żyje.
— invisible — wyszeptał cicho i dotknął swojej głowy.
(Invisible — zaklęcie które wymyśliłam specjalnie do opowiadania, sprawia, że osoba staje się niewidoczna dla innych na kilka minut.)
W ostatniej chwili udało mu się rzucić zaklęcie na siebie, chwilę po tym zobaczył, jak ktoś naciska na klamkę. Blaise i Draco stanęli w progu drzwi przyglądając się pomieszczeniu. Levi stał w rogu pomieszczenia, nie było go widać dzięki zaklęciu. Patrzył z uwagą na to co robią ślizgoni.
— Nikogo tu nie ma... przesłyszało się nam? — zdziwił się blondyn.
— Na to, by wychodziło. Sam widzisz, że jesteśmy tu tylko ty i ja — wzruszył ramionami.
Levi korzystając z wolnego wyjścia z łazienki szybko przemknął się obok „kolegów" i wyszedł z pomieszczenia zostawiając ich samych se sobą. Skierował się na wieżę astronomiczną. Lubił tam przychodzić z Draco, teraz jednak chciał spędzić czas tylko ze sobą. Zastanowić się nad tym co się stało.
****
Katia martwiła się, Levi nie odpisał na jej list. Miał utrzymywać kontakt... postanowiła odwiedzić go w jego szkole. Deportowała się, chwilę później była pod bramą do hogwartu. Szybkim krokiem poszła w kierunku zamku. Nie wiedziała co gdzie jest w tej szkole, gdzie chłopak ma pokój i tym podobne. Jedne czego była pewna to tego, że chłopak jest ze slytherinu, czyli szuka osób z zielonym na szatach. Szła właśnie lochami, gdy wzrokiem zauważyła znajome brązowe loczki. Po cichu poszła za chłopakiem, zrobi mu niespodziankę! Jakby jeszcze wiedziała, jak Levi się teraz czuje...
****
Chłopak stał tyłem opierając się o barierkę na wieży. Spoglądał w niebo na którym powoli było widać gwiazdy. Nie płakał. Co nie zmieniało faktu, że czuł się zraniony i wykorzystany. Ale do czego tak właściwie? Na to pytanie nie znał odpowiedzi. Ojciec miał racje „inni tylko nas zawodzą". Nie da sobą już pomiatać, napewno nie Draco. Skoro blondyn dalej chce to ciągnąć... proszę bardzo. Ale teraz będą się „bawić" na jego zasadach.
— Cześć — Katia powoli podeszła obok chłopaka.
— Katia? Co ty tu robisz? — słabo się uśmiechnął.
— Chciałam zobaczyć czy wszystko z tobą okej... martwiłam się — złapała go za nadgarstek.
— Jest okej. Trzymam się — popatrzył w jej zielone oczy.
— Levi... trochę cię już znam. Nie okłamuj mnie — popatrzyła w dół i kilka kosmyków włosów opadło na jej twarz.
— Popatrz na mnie... — dotknął ręką jej twarzy odgarniając przy tym niesforne kosmyki za ucho dziewczyny — nie jest dobrze, ale poradzę sobie — dalej słabo się uśmiechał, by zachować pozory.
— Levi ja... — zarumieniła się, byli blisko siebie. Za blisko.
Chłopak złapał ją za szyje i przyciągnął do siebie. Teraz ich nosy się stykały, a ich usta były kilka milimetrów od siebie. Żaden nie zmienił tej pozycji. Na zewnątrz było już ciemno i jedynym co dawało chociaż trochę światła był blask księżyca. Katia poczuła wtedy coś dziwnego, jej relacja z chłopakiem chyba już nie była taka sama. Levi będąc z Katią zapomniał na chwile o swoich problemach. Złączył ich usta w pocałunku. Dziewczyna lekko się zdziwiła, ale nie odepchnęła go od siebie. Jej chyba też to pasowało, miała na to ochotę. Ten pocałunek był krótki, ale wywołał w nich obu dziwne uczucia. Kati zdawało się, że czas zatrzymał się w miejscu i Levi to ten, którego szukała całe swoje życie. Chłopak natomiast żałował tego zbliżenia się. Nie czuł do niej nic innego niż „przyjaźń" a nie był Draco Malfoyem i nie będzie żartował sobie z jej uczuć.
— Przepraszam Katia. Jestem idiotą — odsunął się od dziewczyny.
— Za co? — powiedziała szeptem.
— Ja nie chce teraz budować nowego związku ani niczego więcej. Zapomniałem się... — popatrzył w podłogę.
— Parker... To tylko pocałunek — powiedziała prawie nie wzruszona. Dobrze, że chłopak jest szczery.
— Nie jesteś zła? — zdziwił się.
— Jestem — uderzyła go lekko w policzek — już wyrównaliśmy nasze porachunki — zaśmiała się — A teraz opowiedz mi... co się zmieniło? — popatrzyła wyczekująco w jego stronę.
Levi opowiedział jej wszystko od początku. Opisał, jak wyglądał cały związek z Malfoyem. Powiedział jej, jak ten go ignorował i nie odpisywał na żadne listy. Katia wyglądała jakby to co mówi do niej chłopak strasznie ją rozwścieczyło. Tak było rzecz jasna, ktoś wykorzystywał uczucia jej przyjaciela dla władnych korzyści.
— Co za dupek — podsumowała jego wypowiedź.
— Dupek, którego kocham — popatrzył w górę, na gwiazdy.
— Oh... — oparła się o poręcz przy której stali.
— Nie mam pojęcia co teraz zrobić — przyznał przybity.
— A ja mam — obróciła się w jego stronę — on się prosi o jakąś „zemstę".
— Nie jestem typem osoby, która tak postępuje, ale chyba masz racje. Nawet już mam pomysł co zrobić. Katia jesteś najlepsza — przytulił ją.
Dziewczyna oddała uścisk. Cieszyła się, że mogła pomóc swojemu przyjacielowi. Tyko Leviego tak traktowała. W głowie chłopaka narodził się pewien pomysł.
Malfoy pożałuje.
****
Levi odprowadził Katie za bramę hogwartu, a on sam wrócił do szkoły. Wszedł do swojego pokoju. Odrazu, gdy to zrobił podszedł do blondyna.
— Draco... — zaczął — przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem — przytulił chłopaka od tylu.
— Parker... Levi? — obrócił się w stronę chłopaka. Teraz ich twarze były bardzo blisko.
— Nie chce się z tobą kłócić. Pewnie miałeś ważne sprawy na głowie i dlatego cię nie było. Nie przeszkadza mi to — uśmiechnął się.
— Levi ja naprawdę chciałem tam być... — chyba jednak pociągnie ten związek jeszcze trochę.
— Wiem Draco — pocałował go delikatnie w usta — wiem...
— Chodź już spać. To był bardzo męczący dzień nie sądzisz? — zaśmiał się cicho.
— Masz racje — skierował się w stronę swojego łóżka.
— Levi — spojrzał na niego.
— Tak? — popatrzył na niego pytająco.
— Śpij dzisiaj ze mną — zaproponował.
— Jesteś pewien? — dopytał zdziwiony.
— Tak — uśmiechnął się pod nosem i zrobił mu miejsce obok na swoim łóżku.
Ten draco to ma jednak tupet. Trudno dalej kochał blondyna i nie umiał mu odmówić. Położył się obok Malfoy'a i wtulił się w jego plecy. On go nie kocha, póki jeszcze są"razem" nacieszy się jego towarzystwem. Draco nie zmienił pozycji, nie chciał być dzisiaj sam. Po kłótni z Blaisem czuł się źle. Chłopak był dla niego jak brat, którego nigdy nie miał. Stracenie go było, jak stracenie cząstki samego siebie. Zasnął wymęczony przez swoje myśli czując ciepło ciała drugiego chłopaka obok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro