Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13 - „Teraz po nazwisku?"

Poprzednio:
Draco czytał słowa zapisane na pergaminie. Nie rozumiał o co chodzi ojcu, o jakie osoby, które chcą z własnej woli stać się śmierciożercami. On bardzo żałował przyjęcia mrocznego znaku. Oby nikt inny nie żałował. Już ktoś żałował. Levi nie spodziewał się, że uda mu się zostać przyszłym śmierciożercą. Czyli teraz Harry nie może wygrać, bo chłopak trafi do Azkabanu, tak samo jak Katia i jego rodzina.

Levi sam musiał udać się na peron, jego ojciec był zajęty sprawami związanymi ze śmierciożercami. Chłopak całe święta spędził w towarzystwie, w którym nie chciał przebywać. Uczył się nowych zaklęć (nie koniecznie dobrych) i opanował te uśmiercające. Oczywiście, nie na żywej osobie.

Katia dotrzymywała mu towarzystwa. Po kilku dniach od ich zapoznania się chłopak wyznał jej całą prawdę i to, że nie chce tam być, ale nie ma innego wyjścia. Dziewczyna bardzo go wspierała i starała się umilać mu te „święta" swoim towarzystwem. Boże narodzenie nie miało tak wyglądać... praktycznie go nie obchodził w tym roku. Żył w strachu i obawie, by nie zawieść ojca. On stał się nie znośny od przejścia na stronę Voldemorta. Na szczęście już koniec tego wszystkiego... No przynajmniej na miesiąc za, który będzie musiał przyjąć mroczny znak, ale teraz najważniejsze było to, że wraca do swojej szkoły i przyjaciół za którymi naprawdę się stęsknił. Obiecał sobie utrzymywać kontakt z Katią.. polubił dziewczynę. Tylko od niej i swojej siostry czuł wsparcie mogąc na nie liczyć. Katia zdawała się być chłodna i nieprzyjemna nie pierwszy rzut oka, ale po kilku dniach spędzonych z nią Levi stwierdził, że ogromnie się co do niej pomylił i dziewczyna ma złote serce.

****

Brunet zajął wolny przedział. Już miał wyciągać książkę z torby, gdy w drzwiach ktoś stanął. Blaise zmierzył chłopaka od góry do dołu. Levi był bardziej blady niż zwyczajnie, miał sińce pod oczami i ubrany był na czarno. Jego wesoły uśmiech nagle wyparował z twarzy, a on sam zdawał się być przygnębiony. Jedyne co nie zmieniło się w jego wyglądzie to ta nieułożona burza loków na głowie.

— Wolne? — spytał ciemnoskóry.

— Blaise? — chłopak się zdziwił, odrzucił książkę na bok i podbiegł do niego przytulając go — ale tęskniłem!

Blaise odwzajemnił uścisk kolegi i usiadł na przeciwko niego w przedziale. Byli sami, zaczął zwracać uwagę na wygląd Leviego, co ten szybko zauważył.

— Coś się stało? — popatrzył na niego zmartwiony.

— Wszystko z tobą dobrze? Jesteś cały blady... źle się czujesz? — spytał ostrożnie.

— Nie spałem w nocy, nie umiałem się doczekać powrotu do Hogwartu i tego, gdy znowu zobaczę Draco — dobrze kłamał.

— Draco — wydawało się jakby to imię popsuło całą atmosferę między nimi.

— Coś nie gra między wami? — złapał go z nadgarstek.

— On jest po prostu... — nie dokończył, Nie podobało mu się to co robił jego przyjaciel, ale to jego sprawa. Draco jest ważniejszy niż Levi dla ślizgona. A gdy powie młodszemu chłopakowi o intrydze jego „kochanka" przecież ten się załamie.

Oboje wymieniali się informacjami o tym, jak spędzili święta. Jak było wiadomo wszystko co powiedział Levi było kłamstwem. Nie powie, przecież, że całe święta spędził z śmierciożercami w domu swojego chłopaka, z jego rodziną i czarnym Panem. Rozmawiali tak całą drogę do hogwartu. Gdy zbliżali się do celu spakowali swoje rzeczy i wyszli z pociągu. Levi po drodze zobaczył w oddali Hermione i Rona, którzy szukali Harrego. Chciał się z nim przywitać, ale najpierw Draco. Wychodząc z pociągu nie zastał blondyna. Leviemu zrobiło się przykro, czy ten tleniony kretyn nie może nawet przyjść go przywitać? Ciekawe jakie będzie miał wytłumaczenie. Ślizgon nie wiedział, ale Draco przez święta objął inna taktykę. Będzie dla chłopaka oziębły i mało uczuciowy, miał nadzieje, że to brunet zakończy ten związek.

****

— Ron! Hermiona! — pobiegł w stronę przyjaciół.

— Harry! — wykrzyczeli jednocześnie i nim się obejrzeli już byli do siebie przytuleni — Ale tęskniłam — przyznała brunetka.

— Mama chciała mnie zabić za to, że pozwoliłem ci zostać chłopie — szturchnął go w ramie śmiejąc się.

— Przeproś ją ode mnie... — podrapał się po karku.

— Hermiona! Jak miło znowu cię zobaczyć — Ginny przytuliła gryfonke.

Ta też ją przytuliła i zaczęli rozmowę, jak minęły im święta. Harry nie wspomniał nic o nowej „przyjaźni". Wiedział, że Ron, by go zabił a Hermiona tylko pouczyła, jak to nie powinien ufać wrogowi. Bliznowaty chwilę rozmawiał jeszcze ze swoimi przyjaciółmi, lecz gdy tylko zobaczył brązowe loczki przechodzące obok niego, zostawił przyjaciół i podszedł do Leviego.

— Levi! — przytulił chłopaka.

— Harry! — uśmiechnął się i oddał uścisk.

Ginny jak na zawołanie pojawiła się obok nich i złapała swojego chłopaka za rękę. Levi się zdziwił reakcją Harrego, bo ten przewrócił tylko oczami.

— Masz swojego chłopaka, Parker. Mojego zostaw w spokoju — syknęła na niego.

— Hm? — nie rozumiał o co chodzi rudowłosej.

— Właśnie gdzie straciłeś tego dupka Malfoya? Nawet nie raczył przyjść się z tobą zobaczyć? Jaka szkoda —uśmiechnęła się wrednie.

— W przeciwieństwie do ciebie Weasley — podszedł bliżej dziewczyny — mój chłopak ma też inne zajęcia niż spędzanie ze mną każdej wolnej sekundy swojego życia. Gdybym był na miejscu Harrego dawno bym cię rzucił. Uczepiłaś się go, jak jakaś natrętna mucha. Nie widzisz, że on ma cię dość? — wskazał jej wzrokiem bliznowatego.

— Levi... — popatrzył zaskoczony wybuchem złości u swojego kolegi.

— Dlaczego wszyscy ślizgoni są tacy okrutni?! — popatrzyła na Harrego ze łzami w oczach, chyba ją ruszyło to co powiedział Parker.

— Nie zgrywaj ofiary. Sama zaczęłaś — skomentował zachowanie Ginny.

— Popierasz tego idiotę? — zdziwiła się i zapomniała o swojej grze aktorskiej.

— Ginny idź już, zobaczymy się potem — puścił jej rękę.

Ginny nic nie odpowiedziała, odeszła cała czerwona w stronę jego przyjaciół i swojego brata. Levi popatrzył zwycięsko na odchodząca rudą i wrócił wzrokiem w stronę Harrego.

— Chodź, wracajmy do hogwartu, pomogę ci z tym — wskazał na walizki.

— Dzięki Harry — uśmiechnął się lekko.

— Jak minęły ci święta? — mówił poprawiając swoje okulary.

— Całkiem dobrze, lepiej niż przypuszczałem — skłamał.

— To świetnie. Ja cię zaskoczę bo... dogadałem się z Malfoyem i chyba się tolerujemy — zabrał jego torbę.

— No nareszcie! Nie chciałem żeby mój przyjaciel miał wroga w moim chłopaku — zaśmiał się — życzenie świąteczne się spełniło — puścił mu oczko.

****

Tymczasem Draco myślał czy postąpił właściwie nie idąc na umówione spotkanie ze swoim „chłopakiem". Miał już dość tego udawania, może znudził się Parkerowi i skończą tą szopkę? A co jeśli nie? I właśnie bardzo go zranił nie przychodząc? Mógł jeszcze nie wracać... teraz jego relacje z Harrym znowu staną w miejscu. Draco rozmyślał jeszcze chwilę, gdy nagle drzwi do jego pokoju otworzyły się a w progu stanął jego współlokator.

Levi nic nie powiedział, spojrzał tylko w stronę łazienki do, której się później udał. Blondyn zdziwił się zachowaniem swojego „chłopaka" czemu był taki zimny? Postanowił, że poczeka aż opuści pomieszczenie i wróci do ich pokoju. Leviemu nie śpieszyło się, wziął długi prysznic. Gdy skończył minęło około pół godziny. Przetarł swoje mokre loczki ręcznikiem. Ubrał jedną ze swoich koszul i czarne spodnie. Nie miał dzisiaj zajęć więc szata nie była konieczna. Wyszedł z łazienki lecz przy drzwiach zobaczył blondyna. Najwidoczniej na niego czekał.

— Długo się kąpiesz, Parker — zmierzył chłopaka z góry do dołu, jego wygląd się zmienił.

— Teraz Parker, tak? — wywrócił oczami.

— Nie rozumiem o co ci chodzi — patrzył na niego.

— Nawet nie mogłeś się zjawić na peronie co Draco? No ciekawe... co miałeś ważniejszego do roboty niż spotkanie ze swoim własnym chłopakiem do jasnej cholery! — uniósł się.

— Musiałem się pouczyć, ostatnio opuściłem się w nauce — skłamał.

— Rozumiem... — złapał go za ramię i ścisnął je — nie kurwa wiesz nie, jednak nie rozumiem! — Blondyna zdziwił ton młodszego chłopaka — może bym ci uwierzył w te jakże słabą wymówkę ale... nie tym razem. Nie miałeś czasu napisać chociażby jednego listu?! albo chociażby odpisać na te dziesięć moich, które ci wysłałem! — wydarł się w stronę Malfoya.

— Nie dostałem żadnych listów... — popatrzył w jego stronę zdecydowanym spojrzeniem.

— Nie okłamuj mnie, Malfoy — ścisnął jego ramie jeszcze mocniej po czym gwałtownie puścił.

— Przepraszam — nie silił się na miły ton.

— Daj mi spokój — opuścił ich pokój i zatrzasnął za sobą drzwi.

Czyli to tak? Draco zgrywał nagle dupka i najgorszego chłopaka? Co się zmieniło od jego wyjazdu. Czy Malfoy dalej go kochał? Kolejny tydzień nie zapowiadał się dobrze dla ich „związku"

****

Levi zapukał do drzwi na przeciwko ich pokoju. Blaise otworzył je i zaprosił go do środka. Popatrzył w stronę swojego kolegi, wyglądał jakby miał zaraz się rozpłakać. Oczywiście to się stało odrazu po wpuszczeniu go do środka. Ślizgonowi zrobiło się go szkoda, podszedł do niego i objął go w swoje ramiona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro