Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 - „Rodzinna atmosfera"

Poprzednio:
Po kilku godzinach obudził się na wiadomość o dotarciu pociągu do celu. Zabrał swoje walizki i udał się do wyjścia. Zobaczył w oddali wysokiego mężczyznę i niską dziewczynę obok niego. Ciągnąć walizkę za sobą podszedł do nich. Gdy zbliżał się bliżej dziewczyna rzuciła mu się na szyje witając go ciepło. Chłopak odwzajemnił jej mocny uścisk i odstawił ją zwracając uwagę na swojego ojca.

— Synu — powiedział chłodno mężczyzna

— Witaj Tato — popatrzył wprost na zielone oczy swojego taty, które wpatrywały się w niego

— Chodź już, porozmawiamy w domu — zmierzył chłopaka surowym spojrzeniem. Dawno go nie widział, ale nie spodziewał się, że jego syn tak namiesza w nowej szkole.

— Dobrze — zabrał swoje walizki i udał się za swoim ojcem.

Lisa, jego siostra pomogła mu z resztą bagaży i dołączyła do swojej rodziny.

Po upływie godziny byli już w domu. William przepuścił Leviego i córkę w drzwiach. Chłopak nie wiedział czy cieszyć się z takiego obrotu spraw. Ojciec wiedział o jego związku czy nie? Dlaczego nie robił mu awantury?

— Lisa, skarbie możesz iść do siebie? Musimy z twoim bratem porozmawiać na „męskie" tematy — popatrzył na syna.

— Dobrze tatusiu — odwróciła się w stronę Leviego i szepnęła mu do ucha — powodzenia — dziewczynka odeszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

Mężczyzna upewnił się, że jego córka opuściła już salon i nałożył na pomieszczenie zaklęcie wyciszające. Podszedł do swojego syna i uderzył go w twarz na co ten nie zareagował. Spodziewał się takiego zwrotu akcji. Znał swojego tatę nie od dzisiaj.

— Czy ci już do reszty odwaliło gówniarzu! W geja się będziesz bawił? Czy ty już na głowę upadłeś! Jak śmiesz tak oczerniać naszą rodzine! — szarpał chłopaka.

— Tato j-ja nie przewidziałem tego, to nie miało się tak p-potoczyć, po prostu ja i Draco się w sobie z-zakochaliśmy... — jąkał się i trzymał ręką czerwony policzek.

— Malfoy? — puścił chłopaka — Z tych Malfoy'ów? —zmierzył go wzrokiem — Jakim cudem jesteście razem? — zastanawiało go to.

— Tak wyszło... — podrapał się po karku odwracając wzrok od mężczyzny.

— Mimo wszystko... — zamyślił się — musisz to zakończyć. Levi to jest nienormalne i nie życzę sobie, by mój jedny syn był pedałem, nawet z takim arystokratą jakim jest Dracon Malfoy. Poza tym miałeś skupić się na nauce, tylko dlatego zgodziłem się na te publiczną szkołę.

— Ale tato! — uniósł się, ale, gdy zobaczył morderczy wzrok Williama odpuścił.

— Musisz mi wybaczyć — popatrzył na jego czerwony policzek — ale sam wiesz w głębi serca, że zasłużyłeś. Chyba nie powinno cię to dziwić.

— Mhm — poparzył w bok — Ja przynajmniej to serce mam i potrafię okazywać jakiekolwiek emocje — Dopowiedział bardzo cicho pod nosem.

— Jest jeszcze jedna sprawa o której musimy porozmawiać — zaczął niechętnie temat, którego się obawiał.

— Znowu będziesz taki „delikatny"? — powiedział używając sarkazmu.

— Nie zaczynaj, mogło być o wiele gorzej, gdyby nie twoja siostra — przyznał.

— Nie zamierzam. O jaką sprawę chodzi? — dopytał zainteresowany.

— Chodzi o dołączenie do wyznawców Czarnego Pana — mężczyzna zdjął swój płaszcz i odwiesił go na wieszak.

— Że co! Żartujesz sobie? Żartujesz tak? Błagam powiedz, że żartujesz, tato — popatrzył na niego zaskoczony i pełen obaw.

— Nie żartuje. Dołączam do śmierciożerców, to dotyczy również ciebie — stwierdził fakty.

— Czekaj czekaj... przesłyszałem się? Nie ma mowy! To nie dla mnie. Nie popieram jego poglądów! — zdenerwował się.

— Synu ja już zdecydowałem. Chcę dla was jak najlepiej. Po stronie Czarnego Pana nic nam nie grozi — wytłumaczył mu.

— Ojcze! Gdy Czarny Pan przegra wszyscy trafimy do Azkabanu! Do azkabanu! Nawet nie chce myśleć o tym, jak byłoby spędzić tam chociażby dzień, a co dopiero 30 lat, które pewnie dostaniemy! — krzyknął przestraszony pomysłem ojca.

— Nie wydzieraj się, nie robi to na mnie wrażenia. Synu — usiadł na fotelu przez Levim — naprawdę sądzisz że czarnego Pana pokona jakiś dzieciak z blizną? To brzmi absurdalnie. Ten chłopak ledwo opanował zaklęcie patronusa. Nie będzie w stanie użyć zaklęć niewybaczalnych, a jak wiemy inaczej go nie pokona i nie ocali naszego świata — silił się na spokojny ton.

— Tato Harry jest świetnym czarodziejem. Znajdzie inny sposób, uwierz mi poznałem go — ugryzł się w język, mógł o tym nie wspominać.

— A więc to tak... przyjeżdżasz do hogwartu i na starcie poznajesz się z „wybrańcem" i synem Malfoy'ów? to ciekawe...

— Sam nie wiem, jak to się zaczęło... Dumbledore poprosił Draco żeby dzielił ze mną dormitorimum i wtedy spodobał mi się i... — nie dokończył, bo William się wtrącił.

— Przestań, Nie interesuje mnie to. Masz to zakończyć i nie przynosić na naszą rodzinę hańby, idź do swojego pokoju i odpocznij po podróży — wstał z fotela i zamknął się w swoim gabinecie.

Levi nic nie odpowiedział. Przez całą rozmowę z ojcem tłumił łzy. Nie chciał pokazać słabości przed nim. On pewnie, by to wykorzystał. Zawsze mówił, że uczucia to słabość, której powinien się wstydzić i której nie warto okazywać.

Czyli co? Ma zostawić Draco i go zranić? Nie ma takiej opcji. Jeszcze ten pomysł z śmierciożercami. Ojciec na głowę upadł. Brunet zamknął drzwi do pokoju i położył się na łóżko, nie zwrócił uwagi na to, że nie jest sam w pomieszczeniu. Lisa usiadła obok i go przytuliła. Chłopak odwzajemnił uścisk i starał się powstrzymać od płaczu. Przy siostrze czuł się dobrze, miał w niej wsparcie, co z tego, że była od niego młodsza i nie wiedziała co się dzieje. Była przy nim, a to liczyło się najbardziej.

****

Draco siedział w bibliotece czekając na swojego „wroga". Chłopak spóźniał się. Czy chciał sobie tyko zażartować z Malfoy'a? Blondyn stwierdził, że poczeka jeszcze chwilę i jeśli gryfon się nie zjawi, wyjdzie. Już miał zbierać swoje książki, gdy przed jego oczami pojawił się Harry.

— Potter, jednak raczyłeś się zjawić na spotkaniu na które sam mnie zaprosiłeś — zmierzył go wzrokiem — wyglądasz okropnie — chciał mu dogryźć.

— A ty miły, jak zawsze, Malfoy — wywrócił oczami —musiałem zgubić gdzieś Ginny — uderzył się w czoło, czemu on mu to powiedział. Teraz blondyn napewno zapyta czemu ucieka przed swoją „dziewczyną"

— Problemy w idealnym związku wybrańca? — zaśmiał się pod nosem spoglądając na niego.

— Mamy chwilowy kryzys. Ale co ty możesz wiedzieć, dziewczyny są bardziej skomplikowane niż chłopacy. Chociaż dziewczynę też miałeś, nie jedną — przypomniał sobie z kim rozmawia.

— No widzisz zawsze mogłeś zostać gejem i nie mieć takich problemów — dalej naśmiewał się pod nosem.

— Śmieszne — przecież już czuł, że lubi chłopaków — więc chciałbym żebyś wytłumaczył mi o co chodzi z tym — pokazał mu coś w książce, a Draco zaczął robić jakieś notatki.

Ich nauka przebiegała spokojnie. Harry dużo rozumiał ze sposobu tłumaczenia Draco. Był skupiony na tym co mówi, mimo wszystko nawet jeśli to ściema, by nie być tylko z Weasley'ami na wigili to nie zaszkodzi poprawić ocen u Snape'a. Spędzili w bibliotece około dwie godziny, rozmawiając, ucząc się i śmiejąc. Atmosfera między nimi była przyjemna co zdziwiło nie jednego ucznia przechodzącego obok.

— Malfoy — zaczął.

— Tak, Potter? — dopytał patrząc na chłopaka poprawiającego okulary.

— Czyli... mamy zawieszenie broni? — bawił się rogiem książki zaginając go do środka.

— Chwilowe... — zamyślił się — nigdy nie chciałem mieć w tobie wroga.

— Co? — zdawało mu się czy Malfoy naprawdę to powiedział — Co powiedziałeś? — dopytał niedowierzając.

— To co słyszysz. Gdy odrzuciłeś mnie wtedy w pierwszej klasie... dopiero wtedy cię znienawidziłem — wyjaśnił.

— Nie widziałem... przepraszam za tamto — spuścił wzrok z blondyna — byłem dzieciakiem... chciałem tylko stanąć w obronie Rona...

— Ty niczego nie wiesz — zaśmiał się.

— Spadaj — też zaczął się śmiać.

Spędzili bardzo miło czas w swoim towarzystwie. Święta z wybrańcem? Czy mogło być lepiej? O Merlinie dziękował za to, że ojciec i matka musieli odwołać jego przyjazd do domu. Niech się śmierciożercy nawet w jego pokoju bawią, go to nie obchodzi. Ważne jest to, że przez to mógł zostać przy Harrym i poprawić ich relacje. W końcu potrafili normalnie porozmawiać, bez kąśliwych uwag i wrednych zaczepek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro