Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Siódma kropla w morzu smutku

Cały tydzień chodziła do szkoły w mundurku, codziennie przychodziła na treningi Kotaro a Akari spędzała z nią przerwy i czasami przychodziła do niej do mieszkania. W weekend Hideko postanowiła odpocząć od gadania Bokuto oraz ciepłego usposobienia przyjaciółki. Wyszła z domu ubrana na czarno lecz tym razem nie w bluzie a w koszulce na krótki rękaw, czerwiec dawał o sobie znać mocnym słońcem. Spokojnym krokiem, omiatając okolicę przygnębionym wzrokiem szła tak dobrze jej znaną uliczką. Z każdym krokiem wydawała się cięższa a gdy jej oczom ukazała się znana jej brama miała wrażenie, że jej nogi były jak z waty. Było tak za każdym razem lecz nigdy nie zwalniała ani nie rezygnowała. Chciała się z nim spotkać jednocześnie chcąc uciec jak najdalej. Pewnie wkroczyła na teren cmentarza mijając kolejne nagrobki i ludzi modlących się o dusze zmarłych. Podeszła do znanego jej szarego kamienia i usiadła na swojej ławeczce wpatrując się w czarne litery. Westchnęła głęboko spuszczając wzrok na zwiędłą różę z czerwoną wstążką. Czas na sprzątnięcie jej będzie gdy w kalendarzu zobaczy 20 czerwca a do tego jeszcze trzy tygodnie.

- Yoshito... - szepnęła cicho, bawiąc się przy tym nerwowo dłońmi. - Przepraszam. - zagryzła wargę niemal do krwi.

Po jej policzku spłynęła jedna łza kąpiąc na czarne dżinsy, które szybko ją wchłonęły.

- Jestem okropna. - stwierdziła z bólem. - Ciebie już nie ma a ja żyję. Mam wrażenie, że nie zasługuję. - dodała gorzko, wpatrzona w horyzont. - Zaczynam wracać do normalności, jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Mam okropne wyrzuty sumienia, nawet łapię się na tym, że o Tobie zapominam. Jakby nigdy Ciebie nie było a przecież... Byliśmy nierozłączni. - otarła policzek zimną dłonią.

Zdrapywała lakier z paznokci, doskonale wiedziała, że pomaluje je z powrotem jak tylko wróci do domu.

- Mój kochany Yoshi, jak mogłam do tego dopuścić? Czemu nie zauważyłam nic wcześniej? Czemu mi to zrobiłeś? - powoli zaczynała podnosić głos a po jej policzkach spłynęły nowe łzy. - Przecież mogłeś przyjść, pogadać. Byliśmy jak ogień i woda lecz kochałam Cię... Nadal kocham i nigdy nie przestanę głupku. - zaśmiała się gorzko już nawet nie starając się otrzeć mokrych śladów na twarzy. - Nie chcę żeby ktoś zajął moje serce, nie chcę o Tobie zapomnieć. - szepnęła cicho wpatrzona w swoje blade dłonie złożone na udach.

Męczyło ją to, że ostatnio zaniedbała przychodzenie na jego grób. Zamiast tego wolała spać, chodzić na siatkówkę i trzymać w domu Shimadę. Samotność zaczynała jej powoli doskwierać lecz z drugiej strony bała się. Bała się, że zapomni a jego miejsce w jej sercu zajmie ktoś inny.

- Nageki-san? - usłyszała obok siebie znajomy, zaskoczony głos.

Szybko przetarła zaczerwienione oczy i spuściła głowę jeszcze niżej aby czarne włosy zasłoniły jej twarz. Kotaro bez słowa usiadł obok niej i spojrzał na nagrobek przed nimi. Przeczytał czarne litery a w jego oczach błysnęło współczucie.

- Nageki Yoshito. - szepnął do siebie zamykając oczy.

Złożył ręce odmawiającą krótką modlitwę za duszę zmarłego i skłonił głowę.

- Dziękuję. - powiedziała cicho nadal na niego nie patrząc.

Nie odpowiedział jej nadal zapatrzony w zimny kamień. Cmentarz zawsze przyprawiał go o dreszcze. Panująca tu atmosfera gryzła się z jego charakterem lecz dziewczyna pasowała tu jak ulał.

- Co tu robisz? - zapytała nabierając swojej typowej apatii.

- Dzisiaj mija rocznica śmierci mojej babci. - odpowiedział odwracając w jej kierunku wzrok.

Pokiwała wolno głową również na niego patrząc. Westchnęła głęboko dając tym samym sobie trochę odwagi aby otworzyć się przed tą sową.

- Mój starszy brat. - skinęła w kierunku grobu.

Teraz to on pokiwał głową nie chcąc się odzywać, bał się, że powie coś nie tak gdy ona zaczyna się przełamywać.

- Przedawkował. - dodała po chwili nie doczekawszy się reakcji z jego strony. - Zmarł 20 lutego. - zagryzła mocno wargę aby powstrzymać ją przed szlochem.

Co prawda data śmierci była wypisana na nagrobku lecz dzięki tym słowom Kotaro zaczął łączyć fakty. Jej przygnębienie, nagłe odcięcie się od świata, wizyty u psychologa, białe róże i przygnębienie większe niż zwykle każdego dwudziestego dnia miesiąca. Chłopak sięgnął po dłoń dziewczyny, którą szczelnie zamknął w swojej ogrzewając ją przy tym. Chciał dodać jej otuchy lecz nigdy nie spotkał się z taką sytuacją a sam był jedynakiem.

- Wiesz, Bokuto... - westchnęła cicho patrząc w jego żółte tęczówki. - Czasami mam wyrzuty sumienia, że spędzam z Tobą czas. Boję się, że zajmujesz jego miejsce. - wyznała z żalem.

- Nigdy nie zajmę miejsca Twojego brata Nageki-san. - zapewnił mocniej chwytając jej dłoń. - Choćbyśmy byli nie wiem jak blisko, nigdy nie będę jak Twój brat. - dodał z rzadką dla niego powagą.

Siedzieli w milczeniu, trzymając się za ręce i patrząc jak wiatr porusza liśćmi na drzewie, które rosło obok grobu Yoshito. Kotaro wreszcie zrozumiała co się stało w życiu dziewczyny a ona wreszcie zrzuciła część swojego brzemienia z barków i dostała swego rodzaju zapewnienie, że jej brat na zawsze pozostanie w jej sercu.

~

Wyszła przed blok z niewielką torbą wypchaną najpotrzebniejszymi rzeczami spakowanymi przez Akari. Hideko nie miała do tego głowy, równie dobrze mogłaby nie jechać. Jednak i Kotaro i Shimada się uparli a co za tym idzie nie dali by jej żyć gdyby nie pojechała. Z lekkim zdziwieniem zauważyła Bokuto zmierzającego w jej stronę energicznie machając.

- Hey! Hey! Hey! - krzyknął do niej wywołując u niej lekki grymas na twarzy.

Ten chłopak był zdecydowanie za głośno.

- Bokuto. - skinęła mi głową gdy był już obok niej.

- Pomogę. - zaoferował chwytając jej torbę.

Zarzucił ją sobie na ramię i ruszył w kierunku szkoły. Żadne z nich nie było w mundurku a on miał na sobie opinającą koszulkę na krótki rękaw. Jej źrenice lekko się rozszerzyły gdy zobaczyła jego szerokie plecy napięte od dźwigania dwóch toreb. Odgoniła od siebie natrętne myśli doganiając go lekkim truchtem. Nie wiedziała ani nie rozumiała co on z nią robi.

Dotarli na plac przed szkołą gdzie zbierała się ich klasa obok autokaru mającego zawieźć ich do miejsca docelowego. Siatkarz przywitał się na swój standardowy sposób ze wszystkimi znajomymi po czym schował swój i jej bagaż do schowka. Dziewczyna nie przejmując się tym co się będzie działo dalej, weszła do pojazdu znajdując sobie idealne miejsce przy oknie. Włożyła słuchawki do uszu, odpaliła muzykę i oparła głowę o szybę przymykając oczy. Niestety jej plany pokrzyżował Kotaro siadając obok niej wprawiając przy tym oba fotele w nieprzewidziany ruch.

- Ale masz ciężką dupę. - burknęła zatrzymując muzykę.

- Mięśnie ważą. - uśmiechnął się do niej szeroko.

- Nie wątpię. - westchnęła z powrotem odwracając się do okna.

Autokar ruszył z głośnym warkotem silnika.

- A Ty, Nageki-san? - zapytał starając się zwrócić jej uwagę.

- Co ja? - mruknęła pod nosem.

- Trenujesz coś? - dopytywał z błyskiem w oku.

- Nie. - odparła obojętnie.

- A kiedyś? - burknął grzebiąc w plecaku.

- Tańczyłam. - odpowiedziała wzruszając ramionami.

Podniósł gwałtownie głowę przy okazji uderzając nią i fotel.

- Aj! - syknął masując się po czole. - Co tańczyłaś? - spojrzał na nią z grymasem bólu.

- Balet. - spojrzała na niego z politowaniem.

- A to niespodzianka. - rozdziawił szeroko buzię.

- Ta, szok i niedowierzanie. - westchnęła patrząc przez okno.

Białowłosy wrócił do szukania czegoś w plecaku by po chwili wyciągnąć z niego dwie poduszeczki.

- Proszę. - podał jedną dziewczynę.

- Dzięki. - szepnęła zaskoczona odbierając ją od niego.

Podłożyła sobie pod głowę miękki materiał i przymknęła oczy oparta o szybę. On natomiast, ku jej zaskoczeniu położył swoją poduszkę na jej ramię i układając się wygodnie z uśmiechem zamknął powieki.

~

Obudził ją jakiś wstrząs na trasie. Otworzyła zaspane oczy czując ciężar na kolanach. Spojrzała na swoje nogi widząc biało-czarną czuprynę. Chłopak musiał podczas jazdy zsunąć się z jej ramienia. Wpatrywała się niezbyt przytomnym wzrokiem w jego sterczące na wszystkie strony włosy i postanowiła spełnić swoją małą rządzę. Zanurzyła palce między białe pasma bawiąc się nimi i delikatnie drapiąc go pomalowanymi na czarno paznokciami. Były zaskakująco miękkie, naprawdę spodziewała się czegoś innego. Zawsze zaczesane do góry i rzadko zmieniające swoje ułożenie sprawiały wrażenie sztywnych i nieprzyjemnych w dotyku. A tu taka niespodzianka. Po paru minutach Kotaro ruszył głową wtulając się w jej zimną dłoń i mrucząc cicho. W tym momencie zabrała rękę kładąc ją z powrotem sobie pod głowę.

- Ej... - burknął zawiedziony. - Dlaczego przestałaś? - zapytał z wyrzutem.

- Bo było Ci za dobrze. - odparła obojętnie.

- Jesteś okrutna. - westchnął podnosząc się i siadając prosto.

- Czasami. - podniosła na niego wzrok.

W jej oczach zobaczył coś na kształt iskierek rozbawienia a to potraktował jako mały krok do zobaczenia jej pełnego uśmiechu.

~

Dojechali do hotelu niecałą godzinę później. Dostała pojedynczy pokój za co w duchu dziękowała komukolwiek kto był odpowiedzialny za ich przydział. Oczywiście jej gadatliwy kompan pomógł jej zanieść torbę pod same drzwi.

- Ja mam dwa numery dalej! - krzyknął za nią gdy zamykała za sobą pokój.

Wnętrze było skromne, no bo czego się można spodziewać po szkolnej wycieczce? Jedno łóżko, stolik nocny, szafa której nie użyje i łazienka a w niej umywalka i toaleta. Standard i klasyka w pełnym wydaniu. Pierwsze co zrobiła to zasłonięcie okien, nadal nie przepadała za słońcem i nie zapowiadało się aby w najbliższej przyszłości uległo to zmianie. Usatysfakcjonowana półmrokiem panującym w pomieszczeniu położyła się na łóżko nie dbając o torbę, jedzenie czy plany wycieczki na następny dzień.

Obudziła się standardowo o 2:00 w nocy, nawet poza domem ta godzina nie dawała jej żyć. Wyszła na korytarz z ręcznikiem i dresami w rękach kierując się do wspólnej łazienki. Nie obchodziła ją cisza nocna, nauczyciele czy inni licealiści. Odkręciła zimną wodę wchodząc pod jej strumień a jej ciało przeszedł znajomy dreszcz. Tej nocy miała ochotę wyjątkowo długo brać swój rytualny prysznic. Chciała przemyśleć swoje beznadziejne życie, ogarnąć swoją głowę, która zaczynała płatać jej figle i jak zwykle rozpamiętywać przeszłość, której i tak nie zmieni. Z westchnięciem zakręciła kran i osuszyła ciało ręcznikiem po czym zawinęła w niego włosy. Ubrana w dresy i bluzę wyszła z pomieszczenia aby trafić do swojego pokoju. Na korytarzu było zupełnie ciemno do momentu gdy jedne z drzwi nie otworzyły się a z wnętrza słychać było szepty i stłumiony śmiech. Szybko zniknęła za zakrętem aby ktokolwiek wychodzący z tego pomieszczenia jej nie zobaczył. Najciszej jak się dało wręcz skradała się do swojego pokoju lecz owy osobnik szedł dokładnie tam gdzie ona. Udało jej się jednak zamknąć za sobą drzwi zanim się z nim spotkała. Odetchnęła z ulga opierając czoło o drewniane drzwi.

Kotaro wychodząc z pokoju przyjaciół cicho umknął do swojego pokoju lecz zanim jeszcze do niego wszedł usłyszał dźwięk zamykanych drzwi dokładnie dwa pomieszczenia dalej. Zawiesił dłoń nad klamką patrząc w tamtym kierunku marszcząc brwi. Czyżby Nageki nie mogła spać? A może też u kogoś była? Potrząsnął głową stwierdzając, że to właściwie nie jego sprawa a poza tym po prostu ją jutro o to zapyta.

-----

Szczęśliwego Nowego Roku Szkraby!

~ Airi <3

-----

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro