ROZDZIAŁ 17
"W połowie tacy, jak ty". Nie rozumiałem co miał przez to na myśli. On widząc to, dodał.
-Wyjaśnię ci wszystko na tyle, na ile będę mógł. Ale nie tutaj, dobrze?- powtórzył, a ja choć nie byłem do tego do końca przekonany. Zgodziłem się.
Oczywiście nie odpowiedziałem, będąc zbyt nieufnym w stosunku do swojego własnego głosu. Nie chciałem by swym drżeniem zdradził, jak niepewnie się teraz czułem. Tym bardziej, biorąc pod uwagę ostatnie słowa Erosa, dotyczące naszej przeszłości.
Naszej. Nie tylko jego. Nie tylko mojej. Naszej.
Kręciło mi się w głowie od natłoku tych wszystkich informacji, jakie przefiltrował mój umysł w ostatnim czasie. Było ich po prostu za dużo, przez co ostatecznie doszedłem do tego jednego, niezbyt przyjemnego dla mnie wniosku.
Moje sny, a raczej to co uważałem za sny. Nigdy nimi nie było. Choć właściwie to od samego początku czułem, że tak właśnie jest. Jedyne co mnie od tej myśli odwodziło. To mój logiczny umysł. On do tej pory nie może w to wszystko uwierzyć. Nawet jeśli fakty miał na wyciągnięcie ręki.
Zadrżałem, starając się o tym nie myśleć.
-To jak? Pójdziemy w jakieś ustronne miejsce?- zaproponował brunet, ewidentnie starający się nie zwracać uwagi na moje rozkojarzenie- Mam niedaleko mieszkanie…- zaczął, lecz widząc moje wystraszone spojrzenie dodał- Ale możemy pójść gdzieś indziej jeśli się obawiasz.
Wiedziałem podświadomie, że nie byłby w stanie zrobić mi krzywdy. Tyle, że mój umysł logiczny wciąż nie dawał za wygraną.
Postać Erosa jawiła się teraz w moich oczach nimym wielka jażąca się czerwona flaga.
Przeagryzłem wargę.
Ale ja tak bardzo chciałem usłyszeć prawdę…
-W porządku, możemy pójść do ciebie. Pod warunkiem, że podasz mi wszystkie potrzebne informacje lokalizacyjne już teraz bym mógł je wysłać komuś zaufanemu.- zaznaczyłem zmieszany, ostatecznie dając za wygraną.
Brunet zgodził się oczywiście niemal od razu. Dlatego z westchnieniem pełnym ulgi mogłem wysłać wiadomość do Nino i Asmodeusa z dopiskiem by zadzwonili do mnie w przeciągu godziny.
Oboje odpisało mi po niespełna minucie, że rozumieją i na tym temat się zakończył. Żaden z nich nie dopytywał o szczegóły, więc nieco spięty ruszyłem za Erosem do jego mieszkania.
Droga może i nie była długa, ale za to przebyliśmy ją w całkowitej ciszy. Ani on, ani ja nie wykazaliśmy się chęcią do rozmowy o czymkolwiek. Tym bardziej o pierdołach.
Pod tym względem oboje woleliśmy bić się z własnymi myślami.
No a na pewno ja się ze swoimi biłem. Byłem okropnie zestresowany i już nawet nie chodziło tutaj o moje bezmyślne posunięcie, a o informacje jakie mogłem usłyszeć.
Czułem strach. Strach przed tym kim byłem i co zrobiłem. W końcu miała być jakaś przyczyna mojego znalezienia się tutaj. Nie wiedziałem nic, choć ten dziwny głos w mojej głowie wyraźnie zaznaczył, że to nie kara. Ale w takim razie jeśli to nie kara, to co?
Co innego mogło to być?
~Uspokój się Livine. Twoje nadmierne myślenie nic tu teraz nie da- szepnęła kojąco moja podświadomość w momencie, gdy Eros wpisywał kod do klatki.
Dodam tylko jak bardzo szokującym było dla mnie to, że nawet nie zauważyłem w którym momencie podeszliśmy pod ten blok.
Za bardzo odpłynąłem.
-Mam mieszkanie na najwyższym piętrze. Niestety nie ma tutaj windy, więc o ile nie będziesz miał nic przeciwko pójdziemy schodami- wyjaśnił zestresowany chłopak.
Natomiast ja dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, jak okropnie właśnie wyglądał. Był strasznie blady, jakby co najmniej ducha miał tutaj przede mną wyzionąć. A najgorsze w tym wszystkim było to, że ja doskonale rozumiałem dlaczego.
Oboje czuliśmy się po prostu tak samo.
-W porządku, nie mam problemów z kondycją- rzuciłem żartobliwie, chcąc rozluźnić nieco tą martwą atmosfere między nami i powiem wam, że nawet mi się udało sądząc po sposobie w jaki uśmiechnął się Eros.
Tak łagodnie, ciepło i w jakimś stopniu… tęskno? Ta ostatnia emocja nie była mi do końca zrozumiała. Dlatego nie miałem pewności.
-W takim razie chodźmy- zaproponował, wskazując na schody- Idź pierwszy. Ostatnie piętro. Numer mieszkania 24
Instruował mnie, a ja ewidentnie miałem jakąś paranoję na punkcie bezpieczeństwa, ponieważ zacząłem dopytywać niczym matka, która pierwszy raz wypuszczała swoją dorastającą córkę na miasto ze znajomymi. Martwiąc się o jej bezpieczeństwo. Cóż ja martwiłem się o swoje.
-Dlaczego to ja mam iść pierwszy?- zapytałem, mierząc go uważnym spojrzeniem, podczas gdy moje serce w tym momencie próbowało wręcz wyskoczyć mi z piersi
Spodziewałem się, że brunet wywróci oczami czy coś w tym rodzaju, ale on o dziwo zaskoczył mnie i nie zrobił tego.
Właściwie to się uśmiechnął delikatnie, jakby chcąc mnie uspokoić.
-Dopiero co zaczęły wracać do ciebie wspomnienia- wyjaśnił, ale przez to że nic nie zrozumiałem, kontynuował- Wizję mogą pojawić się w każdym momencie, a ja wolałbym żebyś nie rozbił sobie głowy na tych schodach. Bo po pierwsze sam miałbym do siebie o to pretensję, a po drugie Asmodeus by mnie chyba zabił na miejscu za nie dopilnowanie cię w takim momencie…
Wytłumaczył, lecz ja zamiast się uspokoić i odpuścić to zacząłem ciągnąć temat dopiero co wspomnianego lekarza
-Asmodeus? Znacie się?- zapytałem głupio, bo to przecież oczywiste, że się znali.
Eros westchnął
-Tak, znamy się. Ale niezbyt się dogadujemy.- wyznał, po czym się skrzywił jakby przypominając sobie o czymś niesmacznym.
Pokiwałem głową, w końcu decydując się przystać na propozycje młodego mężczyzny, by iść przodem do jego mieszkania.
Co prawda korciło mnie by zapytać, dlaczego aż tak się nie lubią. Ale jakoś tak czułem, że odpowiedzą byłbym ja...
Westchnąłem, chcąc odgonić niepotrzebne myśli i nawet jeśli na początku nie za bardzo byłem przekonany co do słuszności tego pomysłu Erosa odnośnie tego abym to ja poszedł przodem, tak dość szybko przekonałem się, że w sumie to jego spekulacje nie okazały się wcale aż takie błędne, jakby się mogło wydawać.
Było już jakoś w połowie drogi między czwartym, a piątym piętrem gdy zrobiło mi się jakoś tak dziwnie słabo. Zakręciło mi się w głowie, w uszach mi szumiało. Nie zdążyłem nawet dobrze zebrać myśli, a i obraz mi się rozjechał. No i ten przeklęty prąd przebiegający przez cały kręgosłup, stopniowo rozchodzący się również na inne części ciała. On był najgorszy. Nogi mi od niego miekły.
~Znowu?- westchnąłem zrezygnowany, chwytając się barierki. Doskonale rozeznany w tym co za chwilę nastąpi.
Tak, jak poprzednio stracę przytomność.
Brakowało tylko tego przerażającego głosu w mojej głowie. Choć to akurat było na plus. Ten głos był ostatnim co teraz chciałbym usłyszeć. Naprawdę.
-Hej co się dzieje?- zapytał zestresowany brunet, chwytając mnie za ramię.
Jego uścisk był mocny, lecz nie na tyle bym czuł przy tym ból. Choć przewidziałem, że mimo wszystko i tak zostaną mi siniaki.
Skierowałem na niego swoje zamglone spojrzenie, próbując zobaczyć coś więcej poza rozmytym obrazem. Ale nic prócz zieleni jego tęczówek nie byłem w stanie zauważyć, a szkoda. Może wtedy byłoby mi łatwiej.
-Słabo mi- wyszeptałem, pozwalając się podtrzymywać- Bardzo mi słabo...- powtórzyłem markotnie niczym pięciolatek- Zabierz mnie stąd. Proszę... Źle się czuję.
Mamrotałem, a ten widząc w jakim jestem stanie natychmiast spełnił moją prośbę. Chwycił mnie jedną ręką pod ramionami, drugą pod kolanami po czym uniósł i ruszył wyżej schodami.
Byłem na takiej pozycji, że doskonale słyszałem jak szybko bije mu serce.
Chyba był przerażony.
-Nie bój się. Wszystko będzie w porządku.- zapewniał, a mnie ciężko było pojąć do kogo mówi. Do mnie, czy może raczej do siebie, a może do nas obu?
Naprawdę nie wiedziałem, ale za to czułem spokój. Nie wiem czy to przez jego słowa, głos, czy może samą obecność? Możliwe, że dzięki wszystkiemu po troszku. Nie ważne. Liczyło się, że działa.
No a przynajmniej działało na mnie.
-Czy ja powinienem pamiętać?- zapytałem dziecinnie, stopniowo coraz bardziej tracąc świadomość.- Boje się pamiętać.
Uścisk chłopaka na moim ciele wzmógł się nim odpowiedział ku mojemu zdziwieniu bardzo spokojnym głosem, któremu przeczyło to głośno bijące serce.
-To twoje wspomnienia Livine. Przyjemne czy nie, wciąż są twoje i powinieneś je pamiętać.- wyszeptał tuż przy moim uchu, na co przytaknąłem. Zamykając oczy.
Ostatkiem świadomości usłyszałem jeszcze jak mówi
-Nie ważne, jak żałuję. Przeszłości nie zmienię. Jedyne na co mam wpływ, to na teraźniejszość. Dlatego cokolwiek zobaczysz, nie definiuj mnie proszę.
Chciałem mu odpowiedzieć, ale już nie zdążyłem. Gdy otworzyłem oczy już go obok nie było.
^^^
Od Autorki:
Część słoneczka!
Rozdział krótki, ale spokojnie jeszcze wieczorem albo jutro po południu dodam następny.
Po prostu chciałam oddzielić retrospekcje od reszty <3
Swoją drogą myślę, że ta retrospekcja pociągnie się przez kilka następnych rozdziałów bo chcę żebyście poznali trochę bardziej Livine i jego uczucia. Oraz żebyście zrozumieli dlaczego podążał za takim a nie innym schematem <3 a w tej kwestii myślę, że was zaskoczę 😝
Trzymajcie się słoneczka!
~Aggy
Data publikacji
23.02.2023r.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro