6. Drugie oblicze Uzumakiego
Dwie radosne dziewczyny siedziały przy jednym ze stołów. Właśnie miałyśmy przerwę pomiędzy sesją, przez co zdecydowałysmy się na wspólny lunch. Jak obiecała wcześniej, przyniosłam album ze zdjęciami mojego autorstwa, które Rin przeglądała z zachwytem.
— Nie mogę uwierzyć. Są rewelacyjne — powiedziała dziewczyna, przekręcając kartki albumu. Jej oczy lśniły, gdy spoglądała na idealne, panoramiczne zdjęcia ze słonecznego Los Angeles.
W trakcie przeglądania z albumu wypadło jedno, luźno położone zdjęcie. Zaskoczona nie miałam pojęcia, jakie zdjęcie nie było na miejscu, uwielbiałma porządek i starała się zawsze trzymać wszystkie na miejscu. Były dla niej zbyt ważne.
— To ty! Jakie śliczne! Kto ci je zrobił? Ma niezłe oko — odparła z uśmiechem Rin, patrząc na fotografię.
Poczułam dziwne ukłucie w żołądku. Spoglądając na zdjęcie, widziałam siebie, miałam wtedy siedemnaście lat i doskonale pamiętałam moment, w którym zostało ono wykonane. Był to dzień przed moimi urodzinami, jak zwykle przed tym ważnym dniem, kurier przywiózł do mnie do domu cztery czerwone róże od najlepszego przyjaciela. Gdy odebrałam je i chciałam włożyć do wazonu, usłyszałam ponownie dźwięk dzwonka. Po otworzeniu drzwi ujrzałam chłopaka, na którego widok serce momentalnie przyśpieszało bicia. Gaara trzymał w ręku aparat, a widząc mnie uradowaną, nie czekał zbyt długo i zrobił zdjęcie. Tamtego dnia otrzymałam swój pierwszy, profesjonalny aparat. Gaara wraz z dziewczynami postanowili zrobić mi duży, a przede wszystkim, użyteczny prezent.
W chwili, gdy zobaczyłam siebie z kwiatami, zrozumiałam, że już nigdy ich nie dostanę. Wiedziałam, że moje przyjaciółki w tym roku będą chciały mnie na pewno udobruchać i wysłać kwiaty, jak robił to Gaara. Jednak tym razem nie byłoby tak samo. Nie byłyby one od niego.
— Yuki, wszystko w porządku? Pobladłaś.
— Wszystko dobrze — odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem. — Przyjaciel mi je zrobił w dniu moich siedemnastych urodzin.
— A teraz to coś więcej niż przyjaźń? — spytała Rin z zadziornym uśmiechem.
— Już go raczej nigdy nie spotkam — stwierdziłam z delikatnym uśmiechem, przyglądając się fotografii. Mimo że dalej cierpiałam, starłam się robić wszystko, by tęsknota się zakończyła. Bym zaczęła normalnie żyć.
— Yukiś, praca czeka! — Głos Sory dobiegł moich uszu. Podniosłam wzrok, spoglądając na nią radośnie. Cieszyłam się, że będzę mogła dzisiaj pracować wraz z przyjaciółką.
— Ja wam niestety dzisiaj nie potowarzyszę. Otrzymałam inne zadanie, bo gonią nas terminy.
— I bardzo dobrze — burknęła Hoshi, chwytając mnie za dłoń oraz ciągnąc w stronę widny. Zaskoczona w locie chwytałam wszystkie swoje rzeczy, chcąc nadążyć za dziewczyną.
— Za co ty jej nie lubisz? Jest mega sympatyczna — spytałam. Nie wiedziałam, dlaczego jej przyjaciółka żywi nienawiść do Nohary.
— Zawiodła mnie kiedyś, opowiem wam jeszcze o tym.
Weszłyśmy do windy, po czym skierowałyśmy się na wybrane piętro, gdzie miała odbyć się sesja zdjęciowa Sory. Tak dobrze ze sobą współpracowałyśmy, że nawet nie poczułyśmy, kiedy minęły cztery godziny wspólnej pracy. Byłam pod wrażeniem, jak bardzo komfortowo Sora czuła się przed obiektywem aparatu. W tamtej chwili doszłam do wniosku, że kariera modelingu w jej przypadku była strzałem w dziesiątkę.
Po zakończonej pracy wyszłyśmy z sali, kierując się do wyjścia. Po drodze spotkałyśmy Dekashi, która miała wraz z Sorą zabrać się do domu. Doskonale wiedziałam, że była to tylko wymówka po to, by zobaczyć mnie z Naruto. W końcu kto czekałby na podwózkę dwie godziny, skoro do domu miała tylko pół godziny drogi pieszo?
Tego dnia pogoda nie sprzyjała. Chłodne powietrze poruszało drzewami, jakby gałęzie były jego własnością. Założyły okrycia wierzchnie, by nie złapać jakiejś choroby. Gdy zapinałam guziki od czerwonego płaszcza, usłyszała głos białowłosej przyjaciółki:
— Stresujesz się?
— Oczywiście, że tak. Moim jedynym związkiem był ten wyimaginowany z Gaarą. Na randce byłam dwa razy, tylko raz wyszło z tego coś więcej. Ale było to dawno i nieprawda. — Zaśmiałam się, wywołując uśmiech na twarzach dwóch dziewczyn.
— Och, ta randka z Saiem. Oby Ino nie dowiedziała się o pocałunku.
— Cicho, Dekashi! — krzyknęłam, starając się uciszyć rozbawioną przyjaciółkę. Gdy urządziłyśmy sobie berka, Sora z troską spoglądała na nas. Tak bardzo chciała móc nam powiedzieć, by jej uczucia nareszcie zostały wypowiedziane, jednak wiedziała, że potrzebuje jeszcze do tego czasu. Przynajmniej jej ukochany.
— Chyba czeka — przerwała gonitwę brunetka, spoglądając na szklane drzwi. Za nimi stał uradowany Naruto, z uwagą przyglądający się całej sytuacji.
— Dekashi, ja przysięgam, że kiedyś ci krzywdę zrobię... — burknęłam, domyślając się, że blondyn widział całe zajście pomiędzy nami.
— Za bardzo mnie kochasz.
— Wcale nie!
— Nie kłam!
Gdy ponownie zaczęłyśmy przekomarzanie, Hoshi cicho westchnęła. Podeszła do nas i przytuliła.
— Wszystkie się kochamy, a teraz idź nareszcie, Yuki, i baw się dobrze — powiedziała uradowana, odpychając mnie. Uchiha w międzyczasie chwyciła za torbę, w której miałam album. Stwierdziła, że to jeszcze nie ten czas, bym pokazała chłopakowi zdjęcie się w nim znajdujące.
Idąc w stronę drzwi, czułam, jak puls delikatnie przyśpieszył. W ciągu dnia całkowicie nie stresowałam się tym spotkaniem, jednak w tym momencie nie miałam pojęcia, jak się zachować. Mimo że miałam ponad dwadzieścia lat, to w tej chwili czułam się niczym nastolatka.
Wychodząc, ujrzałam radosnego Naruto. Był inny. Jego uśmiech wydawał się być szczery, a oczy lśniły mu niczym poranne niebo. Podszedł do mnie, spoglądając w moje oczy. W tym momencie, gdy nasze oczy się spojrzały, miałam wrażenie, jak gdybym znała go od zawsze. Nogi delikatnie mi się ugięły, a ciepło w klatce piersiowej sprawiło, że pliczki oblały się purpurą.
— Do dzieła, Yuki!
Zdjęłam wzrok z chłopaka, słysząc głos Dekashi. Białowłosa uniosła prawą rękę ku górze, chcąc mnie dopingować, lecz tak naprawdę chciała narobić mi wstydu, jednak była to nasza rzecz. Uwielbiałyśmy w ten sposób się wspierać. Sora zabrała przyjaciółkę z szerokim uśmiechem. Yuki z radością patrzyła, jak przekomarzają się między sobą.
— Ja jej nie znam.— odparłam stanowczo, kierując się za chłopakiem. Tymi słowami wywołałam uśmiech na jego twarzy. Na twarzy, którą kilka dni temu uważałam za straszną. Teraz dochodziłam do wniosku, że moje przekonanie mogło być błędne.
Tamtej nocy granatowe niebo usłane było tysiącem jasno migających punkcików. Delikatny wiatr poruszał włosami pary idącej w ciszy przez park. Nie chciałam się pierwsza odezwać, widziałam, że chłopak był trochę zdenerwowany. Było to dla mnie dziwne, bo z tego co słyszałam od innych, jego buzia nigdy się nie zamykała.
Jednak w tym momencie byłam szczęśliwa. Cieszyłam się, że Uzumaki nie pytał jej się, gdzie mają iść, że był stanowczy i sam podjął decyzję. Uważałam, że każdy mężczyzna powinien być konkretny, jednak patrząc wstecz, nie miałam szczęścia do takich.
— Zarezerwowałem miejsce w nowej restauracji. Podobno jest niesamowita, stwierdziłem, że powinniśmy się tam wybrać.
— Tak właściwie to umieram z głodu — stwierdziłam z uśmiechem.
— Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się ze mną spotkać — odparł blondyn, tym samym mnie zaskakując. Dopiero teraz zrozumiałam, że przecież wczoraj mu odmówiła.
— Kobiety często zmieniają zdanie — powiedziałam, chcąc wprowadzić wesołą atmosferę.
Gdy już doszliśmy do wybranej restauracji, kelner zaprowadził nas do oddzielonej sali. Po raz pierwszy miałam do czynienia z takim miejscem, zwolniłam trochę, nie wiedząc, jak się zachować. Jednak czując dłoń chłopaka na swoim ramieniu oraz widząc szeroki uśmiech, który odsłonił jego białe zęby, poczułam się pewniej.
Pomieszczenie znajdowało się na rogu wielkiego wieżowca. Z dwóch stron było przeszklone, ukazując panoramę na Konochę. W centrum znajdował się niewielkiej ilości stolik wraz z dwoma krzesłami. Całe pomieszczenie było utrzymane w barwach szarości oraz błękitu.
Będąc już na swoich miejscach, spoglądaliśmy na menu zostawione na stole.
— Jak weźmiesz sałatkę, to obiecuję, że stąd wyjdę — zaśmiał się chłopak, nie wyglądając spoza karty.
— A skąd wiesz, że nie lubię sałatki?
— Nie lubicie. Tylko męczycie się, zamiast wziąć coś, na co macie ochotę.
— Widzę, że masz spore doświadczenie — odparłam, sprawiając tym samym, że chłopak na mnie spojrzał.
— Chcę tylko, byś była najedzona. — Słowa te wypowiedział z taką troską, że z zaskoczeniem uniosłam wzrok, spoglądając na niego. Jego ton głosu był dla mnie kojący, po raz pierwszy usłyszała, by jakikolwiek chłopak tak się do mnie zwrócił. Po raz pierwszy jakiś chłopak aż tak zaczął się mną przejmować.
Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Nie musieliśmy długo czekać i do naszej części przyszedł kelner, u którego złożyliśmy zamówienie. Pierwsze przyszło wino, za które od razu chwyciliśmy.
— Za miły wieczór — powiedział Uzumaki, zbliżając naczynie do mojego. Mimowolnie uśmiechnęłam się i poszłam za jego radą, delikatnie stykając nasze kieliszki.
— Od zawsze chciałeś być aktorem? — spytałam, gdy napiłam się już trunku.
— W sumie to mój ojciec tego ode mnie wymagał. Moja matka też była aktorką, uwielbiała to, a on uwielbiał oglądać to jak promienieje na scenie. Chyba przez to zdecydowałem się na to stanowisko.
— To naprawdę urocze, twoi rodzice muszą być naprawdę wspaniali. Również mieszkają w Konosze?
— Tak, tylko, że ojciec podróżuje po świecie. A mama zginęła parę lat temu. — Gdy wypowiedział ostatnie zdanie, poczułam ciarki na swoim ciele. Ten piękny, cudowny chłopak miał na swoich plecach ciężar, który musiał dźwigać. Utrata najbliższej osoby jest ciosem krzywdzącym na całe życie.
— A ty? Powiedz mi coś o swoich rodzicach — stwierdził, chwytając za sztućce oraz zaczynając jeść danie, które przed chwilą przyniósł im kelner.
— Nigdy ich nie poznałam, ale podobno byli super — odpowiedziałam, biorąc do buzi kawałek ryby. —Ale za to mam starszego brata, jest niesamowicie denerwujący — zaśmiałam się, widząc Kaname przed oczami.
— Świetnie! Interesuje się sportem? — spytał z zaciekawieniem blondyn.
— Tak, jest wojskowym. Piastuje stanowisko jōnina, więc lepiej mu nie podskakuj. — Zaśmiałam się, sprawiając uśmiech na twarzy towarzysza.
— Myślisz, że będzie chciał zagrać ze mną i moimi przyjaciółmi? Raz w miesiącu gramy w kosza, może się przyłączycie? — Na to pytanie zaniosłam się gromkim śmiechem.
— Bardzo cię przepraszam, ale ja nie uznaje sportu. To nie jest dla mnie, tym bardziej kosz.
— Z chęcią bym cię nauczył. —Słysząc jego odpowiedź, ponownie poczułam, jak policzki przybierają buraczanego odcienia. Złapałam szybko za kieliszek, biorąc łyka trunku i modląc się, by zażenowanie szybko zeszło.
W pokoju, w którym się znajdowali, stały również dwa fotele. Po skończonym posiłku przenieśliśmy się na nie, by móc podziwiać piękno, jakie ukazywało nasze rodzinne miasto.
— Przepraszam, że będę aż tak bezpośrednia, ale skąd znałeś Gaarę? — spytałam bez żadnych zahamowań, byłam już po drugiej lampce wina.
— Nie ma problemu. Przyjaźniliśmy się od kilku lat. Poznałem go, gdy miał problemy i postanowiłem mu pomóc. Nie radził sobie z rodziną, do tego nie układało mu się z dziewczyną..
— Matsuri była taka zła, no proszę — przerwałam mu.
— Jak to? — spytał zaskoczony Naruto. — Znałaś ją?
— Nie tak dobrze jak on, ale poznałabym ją na ulicy. Nie przepadam za nią.
— A Ty skąd go znałaś? — zaczął Uzumaki.
— Przyjaźniliśmy się, odkąd mieliśmy dziesięć lat. — odpowiedziałam, podciągając nogi tak, że oparłam podbródek na kolanach. — Ale przez kilka nieporozumień nasza przyjaźń się rozpadła.
— Jakie nieporozumienia?
— Nie wierzę w coś takiego jak przyjaźń damsko-męska, ale potrzebowałam kilku lat, by to zrozumieć.
— Ja również — odparł chłopak, spoglądając na mnie ukradkiem.
Naruto POV
Gdy stwierdziła, że przyjaźń pomiędzy kobietą, a mężczyzną nie istnieje, wiedziałem, że muszę zareagować. Niepewnie dotknąłem opuszkami palców jej dłoni, którą trzymała swoje nogi.
Wydawała się być taka niewinna. Drobna, piękna istota o sercu czystszym niż najdoskonalsza biel. Po raz pierwszy w życiu poczułem to „coś", o którym opowiadała mi matka. Zawsze powtarzała, że dziewczyny to nie rzeczy i że gdy ta właściwa stanie na jego drodze, poczuję, jak gdyby stado koni biegało w brzuchu.
Tak właśnie było z Yukiko.
Obserwowałem ją już od dłuższego czasu. Rok temu poznałem jej przyjaciółkę, Sorę, przez co miałem możliwość ujrzeć zdjęcia jej z przyjaciółkami, właśnie na jednym z nich dostrzegł czarnooką blondynkę. Za sprawą Sasuke, który bez problemu spytał się Hoshi o dziewczyny ze zdjęcia, dowiedziałem się, że Yukiko Sarutobi musi mnie poznać, że muszę zrobić wszystko, by mnie dostrzegła.
W trakcie jednej z rozmów z Sorą dowiedziałem się, że cudowna nieznajoma niedługo powróci do kraju, a gdy dowiedziałem się o jej zamiłowaniu do fotografii, wiedziałem, że wszystko już zależy ode niego. Nie musiałem długo czekać na zgodę od Kakashiego, byłem jego najlepszym aktorem, więc gdy dałem Sorze do zrozumienia, by poprosiła szefa o zatrudnienie przyjaciółek, wiedziałem już, że się zgodzi. Musiałem też do tego wciągnąć jej przyjaciółkę, Dekashi, zobowiązywała mnie męska solidarność. Gdy wpadła na mnie podczas zwiedzania z Obito, to to nie był przypadek. Musiałem ją zobaczyć.
Jednak w tym momencie, gdy spoglądałem na jej delikatnie przeszklone oczy spoglądające z zafascynowaniem przez szybę, wiedziałem, że chce tę dziewczynę uszczęśliwiać. Musiałem tylko zapomnieć o granicy, która uniemożliwiała mi kontakt z Sarutobi.
Po raz pierwszy poczułem się, jak gdybym znał kogoś od zawsze. Podczas jednego spotkania i wielu przegadanych godzin zrozumiałem, że nie chce jej opuścić. Widząc jej cudowny uśmiech oraz słysząc ten melodyjny, łagodny śmiech. Wiedziałem, że jest skarbem, którego pod żadnym pozorem nie będę mógł wypuścić z dłoni.
*
Słonka wy moje kochane!
Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z kolejnego rozdziału. Przyznam wam się, że dopadł mnie przypływ weny ^^
Tak więc jak wrażenia? Ja wam powiem, że randka z Naruto była dla mnie nie lada wyzwaniem! :D
Do tego przesyłacie proszę dużo miłości dla mojej kochanej Akumaoneesan . ❤️
Miłego dnia/wieczora moje szkraby! <3
XOXO ~ Vivi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro