22. Nieprzespane noce
W nocy budziłam się wiele razy. Przeszywający mnie ból brzucha oraz nocne koszmary sprawiały, że sen był dla mnie tylko cierpieniem.
Gdy obudziłam się po raz (chyba) szósty, musiałam spędzić kilka minut na łóżku, by przypomnieć sobie, gdzie jestem i co się stało. Oddech śpiącej nieopodal Dekashi sprawił, że na chwilę się uspokoiłam. Niestety, tylko na chwilę.
Czułam, jak gdyby czaszka miała mi zaraz eksplodować, brzuch pragnął odpoczynku, a strugi potu spływały bezkarnie po moim ciele. Nic z tym nie mogłam zrobić.
Schodząc w żółtej bawełnianej piżamie czułam, jak nogi mi wiotczeją. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam lub piłam, a w tej chwili woda była wszystkim, czego chciałam.
Powoli udałam się do salonu, przeszłam szybko, dostając się zaraz do drzwi, za którymi była kuchnia. Cieszyłam się, że Deki była głodomorem, bo od razu zorientowała się, gdzie szukać swojego ulubionego miejsca w domu.
Był czas, w którym byłam na nią wściekła, nie potrafiłam wybaczyć, a może raczej zrozumieć tego, co się działo. Jednak nie umiałam długo trzymać do niej urazy. Za bardzo mi na niej zależało, a wiedziałam, że ona nigdy w życiu nie zrobiłaby czegoś wbrew mnie. Ale Sora.. Jak ona została w to wplątana? Dlaczego do mnie zadzwoniła? I dlaczego jej tutaj nie ma?
Wychodząc z kuchni z głową pełną pytań bez odpowiedzi oraz butelką wody w lewej ręce, opuściłam pomieszczenie.
Salon wydawał się teraz taki spokojny. Jak gdyby znajdujące się w centralnym punkcie skórzana kanapa, biały dywan oraz telewizor wiszący naprzeciwko były wyposażeniem domu zwykłej rodziny. A nie uciekinierów i jednego debila, który nie miał pojęcia, co tutaj robi.
Podchodząc do miękkiego dywanu, nie mogłam się powstrzymać i musiałam na nim stanąć. Niczym ryba wypuszczana do wody, zatopiłam stopy w jego przyjemnych frędzlach. Zawsze uwielbiałam rzeczy, których tekstura była przyjemna, a dla mnie kojąca. Podobno gdy byłam mała, rodzice zawsze kładli się ze mną na dywanach tego typu, jednak tego nie pamiętałam.
Nim zdążyłam odłożyć butelkę i móc zatopić się w przyjemnym dotyku, który prawdopodobnie by mnie uspał, usłyszałam ciche wibrowanie.
Unosząc wzrok, ujrzałam postać siedzącą na fotelu, którego o dziwo wcześniej nie zauważyłam. Miałam pięćdziesiąt procent szansy, że osoba na nim siedząca będzie arogancką blondynką, którą wolałam teraz zobaczyć. Niestety.
Gaara z widocznym zaskoczeniem spoglądał na mnie. Nie miałam pojęcia, czy widział moje wcześniejsze przystawianie się do dywanu. Miałam cichą nadzieję, że wibrujący telefon – który najwidoczniej posiadał – sprawił, że nie zwrócił na to uwagi.
Jego mina niczego nie wyrażała. Ruchem głowy wskazał, bym usiadła obok niego, jednak ja nie chciałam. Chwyciłam mocniej trzymaną butelkę i westchnęłam cicho.
— Będę się zbierać...
— Oj przestań, Yuki— przerwał mi. — Słyszałem, jak budzisz się całą noc i wstajesz, idąc do łazienki. Zatem odpuśćmy sobie takie kłamstwa.
Tu mnie zaskoczył. Mimowolnie usiadłam na miejscu naprzeciwko niego. Miałam o tyle pecha, że on był pierwszy i wybrał lepszy, wygodniejszy fotel. Mi się trafił drewniany taboret, przez którego wiedziałam, że nabawię się bólu pleców.
— Ty wybrałeś tę piżamę? — spytałam, a on uśmiechnął się szeroko.
— Tak, z tego co pamiętałem, zbytnio za tym kolorem nie przepadałaś.
— Nienawidzę go — odparłam swobodnie, wyglądając przez okno. Niebo było zalane małymi punkcikami rozświetlającymi je swoim blaskiem. Starałam się nie spoglądać na Gaarę, który swój wzrok ewidentnie utkwił we mnie.
Cieszyłam się, że piżama była o rozmiar za duża, przez co moje niewielkie atuty w żadnym stopniu nie były uwydatnione. Przejechałam dłońmi po włosach, starając się nie zaprzepaścić szansy na uzyskanie informacji.
— A więc co tutaj robimy? — spytałam po chwili.
— Nie mogę ci powiedzieć.
— A kiedy zobaczę się z resztą?
— Tego też nie mogę powiedzieć.
— To może dlaczego umarłeś?
— Na to pytanie też nie mogę ci odpowiedzieć.
Sukinsyn. Sukinsyn. S u k i n s y n.
Westchnęłam ciężko, starając się zapanować nad emocjami. Próbowałam wszystkiego, by dowiedzieć się czegokolwiek, a tutaj się okazało, że jest on tylko zbędnym balastem. Chciałam już wstać, zostawić go, by nie zagłębić się przypadkiem w jego miętowe oczy. Niestety, na moje nieszczęście, on złapał mnie za nadgarstek.
Spojrzałam na niego z udawanym niezadowoleniem, a on rozciągnął się na fotelu. Wydawało się, że siedział już na nim kilka godzin, bo grymas malujący się na jego twarzy po rozprostowaniu kości wydawał się wyjątkowo cierpiętniczy.
Nie odwróciłam się i nie wyszłam, a powinnam.
Wróciłam z powrotem na diabelski taboret i oparłam brodę na kłykciach.
— To może chociaż powiesz mi, dlaczego tutaj siedzisz?
Zastanowił się chwilę i ku mojemu zaskoczeniu odpowiedział:
— Pilnuję was.
Ta odpowiedz wydała mi się z jednej strony zaskakująca, a z drugiej żałosna. To była niczym walka starej oraz nowej Yukiko. Z jedne strony serce cały czas pamiętało nasze relacje z młodzieńczych lat, a z drugiej byłam narzeczoną.
— Bo widzisz, Yuki, moje sprawy nie zawsze były bezpieczne, jednak zawsze priorytetem była ochrona moich bliskich i ciebie. Nie mogę dopuścić, by stała ci się krzywda. — Głupie serce zaczęło mi bić coraz szybciej. Próbowałam się nie rumienić, jednak był to jeden z wielu minus bycia blondynką.
— Matsuri też była dla mnie ochroną? Twoja śmierć była dla mnie ochroną? Ten cyrk?! — krzyknęłam, nie zwracając uwagi na to, że mogłam obudzić śpiące na górze dziewczyny. Odwróciłam się na pięcie, chcąc opuścić to głupie siedzenie, od którego bolał mnie już kręgosłup. Wolałam mieć koszmary i budzić się co kilka godzin.
Jednak znowu poczułam jego silną dłoń na swoim nadgarstku. Tym razem wstał, zbyt szybko, niż mogłam to zauważyć. Przyciągnął mnie do siebie tak, że znajdowałam się w jego ramionach. Jedną dłonią stale mnie trzymał, a moja druga wylądowała na jego klatce piersiowej.
Wzięłam głębszy oddech. Chciałam się odezwać, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Chciałam go odepchnąć, ale nie wiedziałam jak.
Po trzech długich uderzeniach serca w końcu się odezwał:
— Ona ci przeszkadzała?
Parsknęłam niekontrolowanym śmiechem. Jednak dalej byłam w tej samej pozycji, zbyt blisko.
Zastanawiałam się, co mogłam w tej chwili zrobić, niestety żadne logiczne wyjście mi nie zostało. Musiałam pójść za ciosem.
— Wiesz, cały czas się zastanawiam, czy ja byłam tak głupia, czy może ty zbyt ślepy. Jakoś mówienie tego przy twoim grobie było prostsze. — Zdawało mi się, że przesadziłam. Mimo że nie widziałam jego wzroku, to słyszałam jego ciche westchnięcie.
— Dziękuję, że przychodziłaś. Jako jedna z nielicznych... — wyszeptał, gładząc wolną dłonią moją moje włosy. Ciarki przebiegły po moim ciele, a mnie zamurowało.
— Nie mogłem narazić cię na niebezpieczeństwo, Yuki... — Jego dłoń powędrowała z mojej głowy na podbródek. Podniósł go delikatnie, sprawiając, że spoglądaliśmy w swoje oczy. Czułam rumieńce na całej twarzy, zapewne nie było tam żadnego skrawka w kolorze mojej skóry, jednak nie potrafiłam nad tym panować.
Zbliżył się. Zbyt blisko. Teraz jego dłoń objęła moją twarz sprawiając, że zaczęła w tym miejscu mnie piec. Jego usta były coraz bliżej. Serce mi biło szalenie, sprawiając, że chciałam uciec. Gdy poczułam jego oddech na wargach, wstrzymałam oddech. Nie złapałam powietrza, dopóki się nie odezwał.
— Byłaś dla mnie wszystkim...— wyszeptał do moich ust, jednak się nie złączyły.
Nogi mi zwiotczały, co on najwyraźniej poczuł, bo drugą ręką objął mnie w tali. Nie wiedziałam nawet, kiedy butelka z wodą wylądowała na podłodze. Jego dotyk był niczym żar przepalający moją skórę przez piżamę. Staliśmy jeszcze tak chwilę. Zbliżył tak, że już byłam w stanie poczuć jego wargi na swoich. Poczuć smak kawy na swoich ustach.
Cofnęłam się.
Wypełniające mnie w środku motylki zastąpiło racjonalne myślenie. Myślenie o przyszłości, którą powinnam wieść z normalnym mężczyzną, który by mnie kochał i dbał o mnie. A nie ukrywał się pod ziemią jako nieboszczyk.
Zrobiłam jeszcze jeden krok do tyłu. Niepewnie, jeszcze stojąc na nogach nie miałam odwagi, by spojrzeć mu w oczy. Odwróciłam się na pięcie, szybko udając się na górę.
W tamtej chwili nie wykorzystałam sytuacji, o której zawsze marzyłam za młodu, oraz zostawiłam butelkę wody, która później bardzo by mi się przydała.
*
Słysząc głosy oraz harmider panujące na dole postanowiłam, powoli, jednak ociężale, zejść z łóżka.
Schodząc na dół, w piżamie i wczorajszym nastroju dostrzegłam wszystkich siedzących na dole. Ku mojemu zaskoczeniu Dekashi siedziała na krześle, na którym wczorajszej nocy siedział Gaara. Chciałam spuścić wzrok, jednak widząc, jak opuszcza niewielkie urządzenie i chowa je w kieszeni spodni, zagotowało się we mnie.
Widząc rumieńce na jej twarzy, byłam pewna, z kim właśnie rozmawiała.
Rodzeństwo Sabaku siedziało w milczeniu. Gdy przeniosłam wzrok na czerwonowłosego, ten tylko uśmiechnął się zadziornie. Jak gdyby chcąc mi coś udowodnić. Zacisnęłam mocniej pięści, by się uspokoić.
— Też chce zadzwonić — oznajmiłam. Wzrok na ich twarzy sprawił, że znałam już odpowiedź.
— Wykluczone — odparł rzeczowo Gaara, smarując pieczywo twarożkiem. Zadrżałam z wściekłości. Nie pojmowałam tego cholernego cyrku i jedynym, czego pragnęłam, były odpowiedzi. On mi tego nie mógł dać.
— Mam prawo zadzwonić do narzeczonego — stwierdziłam z zadowoleniem, zaplątując ręce na klatce piersiowej. Gaara zamarł w trakcie smarowania, a Temari parsknęła niepochamowanym śmiechem. Dostrzegłam na jej twarzy zadowolenie, uniosła brwi, jak gdyby każąc swojemu młodszemu bratu się odezwać.
Ten tylko westchnął i powrócił do wykonywanej czynności.
Gdy Dekashi do nas doszła, usiadłyśmy przy stole i szykowałyśmy sobie śniadanie. Tak naprawdę to ona pałaszowała, a ja tylko błądziłam bez celu widelcem po pokrojonych warzywach. Nie miałam apetytu, jedzenie było ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę.
— Pójdę odpocząć — powiedziałam nagle, wstając z krzesła. I tak o niczym mnie nie informowano, nie miałam pojęcia, co się działo, także nie byłam im potrzebna.
Słyszałam ciche westchnięcie, po czym szuranie krzesła sprawiło, że ponownie spojrzałam na osoby siedzące przy stole.
— Poczekaj, Yuki... — mruknął Gaara. — Chyba nadszedł już czas, by ci wszystko opowiedzieć.
Serce zaczęło mi szybciej bić, a uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz. Poczułam ulgę, że w końcu dowiem się, o co naprawdę chodzi. Dowiem się całej prawdy.
Nareszcie.
*
Dobra słoneczka! Kolejny rozdział na poprawę humoru! <3
~Vivi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro