Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

~*~

*Alex*

Przygryzłam zdenerwowana wargę słysząc słowa mojej rodzicielki. Przejechałam palcami po swoich włosach z nadzieją, że to co usłyszałam jest jakimś kiepskim żartem.

- Jak to nie są najlepsze?- Zapytałam, a mój głos lekko się załamał.

- Na 90 procent jest prawdopodobieństwo nawrotu.- Wyjaśniła kobieta.- Jutro spakujesz swoje rzeczy, a w poniedziałek trafisz do szpitala.

- Nie chcę.- Wyszeptałam spuszczając wzrok na swoje kapcie.- Nie chcę.- Powtórzyłam po chwili głośniej i obróciłam się napięcie by następnie ignorując nawołania rodziny skierować się do swojego azylu.

Nie chciałam przyjąć do wiadomości tej okrutnej i prawdziwej rzeczywistości do siebie. Weszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami by choć trochę wyładować swoje emocje, jednak nie wiele mi to dało. Nie zgadzałam się na to wszystko, nie chciałam tego. Chociaż w takiej sytuacji ja nic nie miałam do gadania, ale to mało ważny szczegół. Złość, strach i bezradność buzowały we mnie, a ja nie wiedziałam co mam zrobić by to przeszło. Chcąc jeszcze jakoś dać upust swoim emocjom i rozładować je zrzuciłam większość rzeczy z biurka, ale to nic nie dało. Chciałam już zacząć wyrzucać rzeczy z biblioteczki, ale w momencie, w którym mój wzrok padł na NerveGear, powstrzymałam się. Westchnęłam podchodząc do odpowiedniej półki i zdjęłam z niej szary kask, który więził mnie oraz innych ludzi przez ponad dwa lata. Przejechałam po nim dłonią, by następnie zdjąć go z półki i ostrożnie nałożyć go na głowę. Pasował idealnie, tak samo jak dwa lata temu. Czułam, że to co chce zrobić jest głupie i nierealne, ale chciałam spróbować. Podłączyłam szybko sprzęt uprzednio odłączając AmuSphera, a następnie położyłam się na łóżku. Wzięłam głęboki oddech i na moment się zawachałam przed wypowiedzeniem tych dwóch słów.

- Link Start...- Wyszeptałam zamykając oczy.

* * *

*Pół godziny później*

Siedziałam oparta o bok łóżka, patrząc na kask, który leżał przede mną. Nie wiedziałam czemu chciałam tam znowu wejść. Przecież doskonale widziałam jak tamten świat został zniszczony, jak rozpadł się na kawałki. Oparłam głowę o materac patrząc w sufit. Nie chciałam zaakceptować aktualnego stanu rzeczy, ale też nie mogłam nic z nim zrobić. Westchnęłam, a po chwili zamknęłam oczy.

* * *

Gdyby nie szmery i kroki rozchodzące wśród moich czterech ścian spałam dalej, ale niestety było to już nie możliwe, ponieważ się obudziłam. Nadal będąc zastanawiam otworzyłam powoli oczy, ale nie zbyt mi to cokolwiek dało, ponieważ w pokoju było ciemno. Powolnie przetarłam swoje oczy dłońmi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do ciemności panującej w pokoju i ujrzałam zarys sylwetki mojego brata, który stał przy biurku. Westchnęłam, a chłopak się obrócił w moją stronę słysząc jak się poruszam.

- O, wstałaś.- Mruknął obracając krzesło żeby na nim usiąść i siedzieć przodem do mnie.

- Tak hałasujesz, że nie ma co się dziwić. Zmarłego byś obudził.- Odpowiedziałam znów opierając głowę na materacu i zaczęłam patrzyć się w sufit.

- Widzę, że humorek Ci dopisuje.- Zaśmiał się, a ja wzruszyłam obojętnie ramionami.

- Może.- Odbruknęłam, a ten nagle przestał się śmiać, przez co spojrzałam na niego.

Jego mina była poważna, chociaż ciężko było to dostrzec w tej panującej w pomieszczeniu ciemności lekko oświetlonej przez światło księżyca. Spodziewałam się, że chłopak chcę porozmawiać ze mną na temat szpitala, choroby i tego wszystkiego co się wokół mnie teraz dzieje.

- Jeśli chcesz rozmawiać na temat tej choroby, to daruj sobie, nie mam na to ani siły, ani ochoty.- Wyjaśniłam mu, a Haru westchnął.

- Ale, Alex nie możesz zaprzeczać rzeczywistości.- Powiedział wstając z miejsca i podchodząc do mnie by następnie kucnąć przede mną.- Zrozum to, jesteś chora i musisz to zaakceptować, i zacząć z tym walczyć.- Słysząc jego słowa przygryzłam nerwowo wargę, natomiast mój brat pochylił się nade mną i mnie przytulił.

- Cholera, nie minęły nawet dwa miesiące jak wyszłam ze szpitala, a już mam tam wracać? To jest jakiś kiepski żart.- Zaśmiałam się ironicznie, a po moim policzku spłynęły łzy by następnie skapnąć na koszule Haru.

- Po prostu musisz wierzyć w to, że wygrasz z tą chorobą.- Wyszeptał mi prosto do ucha.

* * *

*Następnego dnia, niedziela południe*

Siedziałam na łóżku patrząc obojętnym wzrokiem na otwartą torbę, do której miałam się spakować. Robię to już od godziny i jak na razie w torbie jest tylko jedna para skarpetek. Westchnęłam przeczesując palcami swoje włosy.

- Alex jak Ci idzie pakowanie?- Zapytał mój brat wchodząc bez uprzedzenia do mojego pokoju.

- Dobrze.- Mruknęłam patrząc na blondyna.

- Cieszę si...- Przerwał w momencie, w którym zajrzał do mojej torby.- Aleeeeeeex...- Jęknął.- Przecież tutaj nawet nic nie ma.

- Jak to nie ma?- Zareagowałam.- A skarpetki?

- Woooooo, to żeś poszalała. A w szpitalu to tylko w skarpetkach chodzić będziesz?- Zapytał kpiąco, a ja prychnęłam w odpowiedzi.

- A czemu by nie? Przynajmniej w stopy nie będzie mi zimno.

- A cała reszta to inna sprawa?- Zapytał unosząc jedną brew w akcie rozbawienia.

- Tak.

- Dobra siostrzyczko, koniec żartów, spakuj sie, bo inaczej ja to zrobię.- Zagroził.

- To zrób.- Mruknęłam, a chłopak wzruszył ramionami i chciał już podejść do mojej szuflady gdzie trzymałam bieliznę, ale powstrzymałam go chwytając go za nadgarstek.

- Co?

- Żartowałam przecież.

- A ja nie.- Stwierdził, a ja westchnęłam.

- Weź juz idź. Sama się spakuje.- Mruknęłam.

- No i o to mi chodziło.- Ucieszył się i poklepał mnie po głowie by następnie wyjść z mojego pokoju.

- Głupek.- Szepnęłam z lekkim uśmiechem podchodząc do komody i otwierając jedną z czterech szuflad.

*  *  *

*Następnego dnia, poniedziałek rano*

Gotowa do wyjścia zeszłam ze swoją torbą na dół by w końcu pojechać do tego białego więzienia, znanym jako szpital.

- Miałaś mnie zawołać, przecież nie możesz się przemęczać.- Zareagował Haru, a ja wzruszyłam ramionami.

- To nie jest takie ciężkie.- Odpowiedziałam, gdy chłopak siłą wyrwał mi moją torbę.

- Mimo wszystko nie powinnaś tego nosić.

- Jak tam chcesz.- Stwierdziłam ze śmiechem.

- Kochanie, my musimy jechać do pracy, ale Haru Cię zawiezie.- Powiedziała moja matka wchodząc do salonu.

- Rozumiem.- Odpowiedziałam jej z lekkim zawodem, ale no cóż musiałam zaakceptować to, że moi rodzice pomimo lekkich zmian nadal są pracoholikami.

Chociaż muszę im przyznać, że jest co raz lepiej z nimi. Mają więcej dla mnie czasu i ogólnie widzę, że się starają.

- Chodźmy już za nim zmienię zdanie.- Powiedziałam do brata kierując się do drzwi wyjściowych.

- Okey, już idziemy.- Zaśmiał się w odpowiedzi.

~*~

Yooooo!!!!!!

Moje słowa, że będę wstawiać częściej rozdziały są tak jakby gówno warte prawda? I tak wstawiam maksymalnie raz w tygodniu xd No, ale powiedzmy, że staram się.

Ogólnie miał być już wczoraj, ale no niestety mój humor wieczorem był na jednym wielkim minusie i coś mi to nie wyszło.

Wgl. Zostały mi dwa rozdziały napisane :O Musze w końcu coś napisać ;^; Ewwww, ciężko będzie, ale się postaram.

W końcu BTS miało dzisiaj CB i będę miała przy czym pisać ^^

Ja uciekam, a rozdział oddaje w wasze łapki (Pamiętajcie by mi przypominać o istnieniu tego opowiadania, proooosze)

Bayoooooooo!!!!!

Kazenakii

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro