Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51.Cud w lesie

Przepraszam za brak rozdziałów.

___

Od razu po obudzeniu się wleciałam do łazienki. Zatrzymałam się tuż przed lustrem. Drżące dłonie ułożyłam na umywalce zaciskając je na ceramice. Mój wzrok spoczął na odbiciu. Od razu spostrzegłam, że kolor moich oczu delikatnie się zmienił. Prócz samej czerni widniała w nich poświata czerwieni i złota. Coś nienaturalnego. Szlaki na dłoniach widoczne były już na ich całości, aż do ramion. Zacisnęłam szczękę czując przeszywający w ciele ból. Lekko zirytowana wyszłam z pomieszczenia. Czując w ciele buzujące emocje zeszłam do kuchni i wypiłam eliksir. Następnie wybyłam z domu i szybkim krokiem powędrowałam w stronę lasu. Zatrzymałam się tuż przy wejściu, albowiem otoczone ono było taśmą. Już po chwili przede mną pojawił się jakiś mężczyzna, a w tle dostrzegłam porozkładany sprzęt, aparaty, resztę ludzi.

-Przepraszam, ale nie może Pani tu wejść -zwrócił się do mnie.

-Dlaczego? -zdziwiona zapytałam.

-Przeprowadzane jest tutaj dochodzenie. Nie możemy udzielić żadnych informacji -odparł zachrypniętym głosem

Przed moimi oczami mignęły zdarzenia wczoraj. Od razu poczułam jak krew nie dociera do mnie. Szybko mu podziękowałam i zmyłam się w mgnieniu oka. Nie chcąc się jeszcze bardziej narażać wróciłam do domu. Zasiadłam na krześle i zaczęłam wyszukiwać jakiś informacji na ten temat. Moim oczom od razu ukazały się różne nagłówki stron internetowych. Wszędzie widoczne były zdjęcia, domysły oraz zeznania ludzi, których napotkałam. Niekontrolowanie uderzyłam pięścią w blat.

-Cholera -mruknęłam i wybiegłam na górę.

Wzięłam księgę i przewertowałam zatrzymując się pod koniec. Nad papierem pojawiła się wróżka. Ukłoniła się przede mną i nawiązała kontakt wzrokowy. Widząc moją minę od razu speszona spuściła lekko wzrok.

-Potrzebuje wiedzieć co jest nie tak. Muszę porozmawiać z Pafnucym.

-Księżniczko...

-Gadaj -warknęłam.

-Pani...Nie możemy udzielić Ci żadnych informacji. Przepraszam, ale to wykaz z góry.

-Na górze to jestem ja. Mam Ci przypominać co mogę z Tobą zrobić?

-N-Nie trzeba Pani -zająknęła się.

Rozwścieczona zatrzasnęłam książkę. Nie wiedza ta denerwowała mnie tym bardziej, iż stałam się bardziej nerwowa. Nigdy w życiu nie odzywałam się tak do poddanych. Zacisnęłam dłonie w pięści i zaczęłam brać głębokie wdechy dla uspokojenia się.

Kilka minut później już o wiele łagodniejsza spojrzałam na godzinę. Zegar wskazywał dziesiątą. Zacisnęłam usta w wąską kreskę i zaczęłam na nowo przeglądać artykuły o tak zwanym "Cudzie w lesie".

Niecałą godzinę później moja głowa dudniała od przeczytanych treści. Ludzie się zainteresowali. Nie poddadzą się. Chcą to wyjaśnić. Przygryzłam wargę i przymknęłam oczy. Moją głowę wypełniły myśli.

To musi być związane z Eldaryią. Coś jest nie tak w królestwie. Ponad to za kilka dni mam stawić się w sądzie. Do tego dochodzą podejrzenia z dnia wczorajszego.

-Mogłam po prostu uważać -zmęczona tym wszystkim przyłożyłam poduszkę do twarzy.

Po głębszym zastanowieniu chwyciłam telefon i wybrałam numer do Kastiela. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Poczta głosowa. Jeszcze raz. Efekt ten sam. Nie chcąc się denerwować zadzwoniłam do Rozalii. Tutaj nie zdążyłam usłyszeć chociażby jednego sygnału.

-Cześć Shaila! -jej głos rozbrzmiał się w słuchawce.

-Hej Roza. Jesteś zajęta?

-Trochę, ale mam teraz przerwę.

-Przez najbliższe dni nie będzie mnie w szkole -oznajmiłam ze spokojem.

-Dlaczego? -od razu rozpoznałam zdziwienie.

-Mam coś do zrobienia. Nie wiem, czy będę odbierać telefon.

-Shaila? Co jest?

-Przepraszam. Nie mogę Ci powiedzieć po prostu nie chce żebyś się martwiła.

-Ten telefon wcale nie pomaga -fuknęła.

-Będę Ci wysyłać wiadomości, abyś wiedziała, że żyję -zaśmiałam się lekko.

-Muszę już iść -usłyszałam w jej głosie niezadowolenie.- Trzymam Cię za słowo, i że opowiesz mi potem o co chodziło!

-Dobrze Rozalia. Przekaż reszcie.

-Jasne. Trzymaj mi się tam. Jak Ci się coś stanie to przyjdę i jeszcze bardziej zrobię Ci krzywdę. Pa!

Nim zdążyłam zareagować ta się rozłączyła. Na mojej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Usiadłam na łóżku i odłożyłam telefon.

Nie mogę wychodzić z domu. Narażę się. Potrzebuję porozmawiać z Pafnucym. Albo kimś innym. Muszę wiedzieć co się dzieje. Położyłam się na łóżku, a mój wzrok padł na sufit. Po moim ciele rozlało się dziwne ciepło wymieszane z niepokojem i sennością. Przyłożyłam dłonie do twarzy i westchnęłam przecierając ją. W końcu zabrałam ręce, a przede mną zauważyłam małego elfa. Lekko dygnęłam nie spodziewając się go tutaj.

-Księżniczko -ukłonił się.

-Jeżeli nie masz żadnych informacji możesz od razu się stąd wynosić -mruknęłam sucho.

-Chcę wiedzieć dlaczego w lesie jest takie zbiorowisko. W naszej krainie wszędzie huczą o tym, iż zbliża się koniec. Panikują, iż dowiedzą się o nas normalsi.

-Chyba sobie żartujesz -podniosłam się do siadu.- Śmiesz mnie o to pytać?

-Przepraszam Pani. Ja zostałem wysłany na zwiady.

-Miałeś mi powiedzieć co się dzieje, a nie wypytywać mnie. Gdybym wiedziała, czemu moje moce świrują z chęcią bym Ci odpowiedziała.

-Pani -spojrzał w moje oczy.

-Lepiej wyjdź i wróć z konkretnymi wiadomościami.

Nie odezwał się. Po prostu zniknął. Odszedł, a ja zrozumiałam, że to naprawdę nie jest to żadna błahostka. Założę się, że zadziało się coś w królestwie. Walnęłam poduszką o ścianę, a mój umysł przejął zamek jak i poddani. Tak dawno tego nie widziałam. Nie myślałam o tym. Nawet nie rozmawiałam z kimkolwiek. Teraz to wraca. Pytanie brzmi 'Dlaczego?'. To na pewno nie jest przypadek. Stało się coś strasznego, a ja zostałam owiana mgłą niewiedzy. Zostałam na lodzie, opuszczona na łaskę losu. Czuję się jak ta zagubiona owca. Wśród tej chmary kłamstw nie widzę światła. Logicznego rozwiązania. Na dokładkę dochodzi życie jak i ukrywanie się tutaj.

Niech mnie ktoś oświeci.

___________

877||nie sprawdzone

Powoli zbliżamy się do końca, chyba. Przynajmniej tam myślę xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro