Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 7

"Coś tu jest nie tak. Slenderman najpierw pozbywa się Catherine, a potem ni stąd, ni zowąd sprowadza ją z powrotem, nikomu nic nie mówiąc. Dziwne. Nawet jak dla mnie..."-rozmyślania Tobiego przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę.
Do pokoju wszedł Ben w towarzystwie Sally.
-Musimy z Tobą porozmawiać.-w skrócie opowiedzieli mu o dziwnym zachowaniu przyjaciółki.
-Może jeśli Ty do niej pójdziesz, to sobie coś przypomni.-zaproponowała Sally.
-Dobrze. Przyjdźcie do mnie dziś po kolacji.-po czym on i jego goście opuścili pokój.
"Fałszywa" Catherine siedziała w salonie. Nagle przyszedł Toby. Uradowana dziewczyna rzuciła mu się na szyję.
-Witaj kochanie. Tęskniłam za Tobą. Zrobiłam nawet twoje ulubione danie. Poczekaj, zaraz przyniosę.-udała się w stronę kuchni.
"Cóż... Wygląda jak Kat, pamięta mnie. No i zaraz przyniesie moje kochane gofry, których nie jadłem, odkąd ona zniknęła..."-pomyślał, zanim zobaczył jak dziewczyna wchodzi z talerzem pełnym...naleśników.
Podała mu je.
-Smacznego. Wiem, że długo ich nie jadłeś.
-Dz...dzięki, Catherine.

Jeff dostał misję od Slendermana. Miał wyjechać do Polski. Operator nie martwił się o to, że spotka się z prawdziwą Catherine. Miał zająć się terenami nadmorskimi, a ona była w górach. Poza tym on jest za leniwy, żeby podejmować takie przedsięwzięcie na własną rękę. Zadanie nie było trudne, więc pojedzie sam.

Nastały dni, w których przybrani rodzice dziewczyny byli w domu. Całymi dniami szorowała podłogi, myła okna, gotowała... W końcu nastały wakacje. Tomasz (przybrany ojciec), został poproszony o zaopiekowanie się chorą ciotką. Kobieta była bardzo Stara, toteż przyjął on propozycję z chęcią, licząc na spadek po niej.
Poszedł na poddasze do pokoju Catherine.
-Pakuj się. Jedziemy do Gdyni. Zaopiekujesz się naszą chorą ciotką.
Dwa dni potem byli na miejscu.

Jane siedziała przy łóżku Sally. Chociaż sama nie czuła się dobrze, z małą było znacznie gorzej. Nie miała siły nawet wstać. Gorączka męczyła ją trzeci dzień. Nagle usłyszały pukanie do drzwi, po czym nie czekając na zaproszenie wparowali Ben, Hoody, Masky i Toby.
-Jak tam?-spytał ten ostatni.
-Coraz gorzej. Gdzie Slender?-spytała Jane.
-Musiał wyjechać na kilka dni. Gdybyśmy nie czuli się tak źle, to możnaby urządzić niezłą imprezę.-powiedział z uśmiechem Masky. Jednak nikt nie miał na to ochoty.
-Zauważyliście, że Slendy ostatnio chodzi? Od kilku dni nie widziałam, żeby używał teleportacji. To dziwne.
-Jane ma rację.-przytaknął Toby.-Zapewne to przez to, że się tak źle czujemy.
-M-m-może pow-winniśmy skontaktować s-s-się z Offendermanem?-zaproponował Hoody.
-Czemu akurat z nim?-Sally.
-Bo jeśli Slenderman wie co się dzieje, to jego bracia z pewnością też będą wiedzieli. A że mamy namiary tylko na niego...-dokończył myśl kolegi Toby.
-...to jest on naszą jedyną nadzieją.-weszła mu w słowo Jane.
Chłopak potaknął, po czym wyszedł, by w spokoju porozmawiać przez telefon.
-Co sądzicie o Catherine? -spytał Ben.
-To...Nie...ona...-wyszeptała Sally.
-Nie mamy pewności.-zastanowiła się Jane.
-Ja mam. Ostatnio poprosiłam ją,  żeby pobawiła się ze mną w ogrodzie. Opowiadałam wam co potrafiła zrobić z pąkiem kwiatu. Ta Catherine, nie umie tego zrobić. A poza tym... to nie ona i tyle.
Do pokoju przyszła Alice.
-Jak się czujecie? Wszystko w porządku? Ja idę na zakupy. I na dyskotekę. Wrócę jutro z rana. To pa!!!-po czym wyszła.
Kilka minut potem wrócił Toby.
-Gdzie ona poszła?-spytał.
-Na dyskotekę? Nie proponowała Ci?
-CATHERINE? DYSKOTEKA? -zdziwił się.-Ona nie lubi takich klimatów. Kto to w ogóle jest?
-Sami się nad tym zastanawiamy. A Ty co ustaliłeś?
-Offender będzie tu jutro z rana.

Kolejny rozdział za nami. Na razie mam pakiet internetowy w telefonie, więc opowiadanie będzie codziennie. Miłego wieczoru. 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro